2009-11-02
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| POLACCHI (czytano: 628 razy)
PATRZ TAKŻE LINK: http://www.limanowa.in/dziennikarstwo-obywatelskie,547.html
Okres Wszystkich Świętych i Dzień Zaduszny skłaniają do zadumy... w zeszłym tygodniu byłem z naszym chórem na tygodniowym tournee po Italii - zwiedziliśmy m.in. Loreto i Monte Cassino. Mocno przeżyłem ten pobyt tam, na tym skrawku polskiej, zroszonej polską krwią, ziemi... i gdy wyjeżdżaliśmy spod Monte Cassino - napisałem w autobusie coś takiego - poniżej... :)
"POLACCHI" (wł. "Polacy")
Szturm na morzu – na lądzie?
Tak, to morze wylanych łez
tęsknoty za Ojczyzną.
Na polskich mogiłach
potoki łez wezbrały
i zmieszały się
z niewinną bohaterską krwią.
Łzy tęsknoty
za ukochaną Ojczyzną,
dzięki nim
ten skrawek obcej ziemi,
nasączonej najszlachetniejszą
cnotą – której dzielnie przewodziła
Miłość, stał się polski....
Z miłości do Ojczyzny
podarowali Jej w darze
ich największy skarb,
jaki mogli oddać...
swoje życie.
Potoki łez wezbrały
i zmieszały się
z niewinnie przelaną
krwią wolności,
jak woda, która „usprawiedliwia dusze”
i krew, która jest „życiem dusz”
– to one wypłynęły
z wnętrzności Miłosierdzia Chrystusowego,
przebitego włócznią na krzyżu,
za nasze grzechy,
i za wolność ukochanej Polski.
Łzy popłynęły
z siłą górskiego potoku,
w miejscach z polskimi insygniami
i po świecie, gdzie żyli
i walczyli Polacy:
„za wolność waszą i naszą”,
łzy Rodaków, tęskniących za Ojczyzną,
poprowadziły ich do heroicznych bojów.
Nie potrafię opanować łez
na polskich grobach na obczyźnie;
odwiedzam Loreto, następnie Monte Cassino...
i gdy ściemnia się, zostaję sam
przy grobie generała Andersa,
wokół jego wiernych żołnierzy.
Jeszcze nigdy tak długo,
tak głośno i rzewnie
nie płakałem – za wyjątkiem jednego razu,
gdy za granicą tęskniłem za Ojczyzną
– poznałem wtedy smak tęsknoty...
to gorsze niż umieranie w cielesnym cierpieniu.
Chryste, Patronie tęskniących za Ojczyzną,
pociesz tych, którzy płaczą na obcej ziemi,
albowiem płaczą za tym, co swojskie.
"Prega per noi!" – „módl się za nami!”.
* wiersz napisany dla Ukochanej Ojczyzny - we Włoszech, dn. 29.10.2009 r. Odczytany na głos przez mnie, o północy, z dnia 1 na 2 listopada br. - w intencji zmarłych na obczyźnie, przy zapalonym zniczu, przy Krzyżu Papieskim na najwyższym szczycie Beskidu Wyspowego - Mogielicy (1171 m. npm). Miało to miejsce w obecności limanowskich biegaczy: Jarku, Darku i Asi, z którymi wybrałem się zeszłej nocy na szczyt tej pięknej góry.
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora Hepatica (2009-11-02,14:23): Zaiste Tusik, drzemią w Tobie emocje silniejsze od wulkanu!!! Wspaniale, że potrafisz je wyrażać i że nie boisz się ich uzewnętrzniać. To nie patetyzm, to odwaga!!!!. Dzięki takim emocjom pamięć o minionych czasach nigdy nie umrze, a może nawet uchroni nas przed powtorką z historii ... Isle del Force (2009-11-02,14:27): Nobel literacki Twój, Ty to masz moc do wyrażania uczuć Tusik. Marysieńka (2009-11-02,16:30): Gdyby wszyscy byli tak dobrzy jak Ty, świat byłby lepszy:)) Tusik (2009-11-02,18:09): Nie lubię wyrażać swoich uczuć - a jeśli już to robię, są one emocjonalne; czuję wtedy, że muszę się z nimi podzielić. Dziękuję. :) frater (2009-11-02,21:21): Tusik co w sercu i na ustach. Chwała Bogu za ten tekst, mam juz materiał na homilie na 11 listopada. Bóg zapłac
staropolskie Tom (2009-11-02,23:17): Pięknie napisane...
|