Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA   GALERIA   PRZYJAC. [364]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
Krzysiek_biega
Pamiętnik internetowy


Krzysztof Bartkiewicz
Urodzony: 1975-04-05
Miejsce zamieszkania: Toruń
19 / 193


2009-09-15

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Dania zdobyta. 2:31.05 w samotnym biegu (czytano: 789 razy)

 

13 września miała miejsce trzecia edycja maratonu w miejscowości Viborg (Dania).
Jedną z moich pasji jest chęć wystartowania w kraju, w którym jeszcze nie byłem. Okazja nadarzyła się niebawem, jak na niemieckiej stronie biegowej znalazłem informację o maratonie w duńskiej miejscowości Viborg. Tylko czy podołam zadania żeby pobiec 2 dobrze maratony w odstępie tygodnia? Kiedyś to dla mnie było możliwe, w tym roku nie czuję się tak pewnie jak kiedyś.
6 września wygrałem maraton w Kijowie i nie czułem tej świeżości, jednak klamka zapadła. Znalazłem chętnych którzy chcieli tam wystartować, a że staram się być człowiekiem słownym - więc nie wypada się wycofać.

Tak więc pojechałem autem z Polic wraz Januszem Wesołowskim, Adamem Rzędzicki i Agnieszką Golak.
Z Polic to ok 750km. Po niespełna ośmiu godzinach dotarliśmy na miejsce. Od razu udaliśmy się do biura zawodów, organizatorzy trzymali dla nas już przygotowane numery gdyż zapisy minęły tydzień wcześniej i pisałem w związku z powyższym specjalną prośbę gdyż miałem problem opłacić startowe kartą kredytową. Wpisowe można było zapłacić w euro - 67 za osobę czyli ok. 300PLN. Strasznie drogo jak na fakt że w pakiecie był tylko numer startowy i chip. Koszulkę z logo maratonu było można kupić za 8 euro. Targi expo najgorsze jakie widziałem, gdzie był tylko 1 w zasadzie wystawca ze sprzętem dla nas, a kilku innych oferowało swój towar z rzeczami nie mające związku z bieganiem (coś w rodzaju naszego ciucholandu).

Następnie udaliśmy się do miejsca zakwaterowania, ok. 3 km od startu. Za nocleg (coś w rodzaju agroturystyki) zapłaciliśmy 75 euro za osobę na dwie doby.
Postanowiłem wieczór poprzedzający maraton zwiedzić na biegowo, więc przebrałem się w dres i ruszyłem na miasto, napotkałem się na trasę biegową która znakimicie była oznaczona na wzór maratonu w Berlinie gdzie wzdłuż trasy przebiega niebieska linia. Kilka pokonanych wzniesień przeraziło mnie wstępnie i już wiedziałem że o wyniku nie ma mowy, do tego droga szutrowa wzdłuż jeziora z licznymi kamyczkami. Po godzinnej rozgrzewce wróciłem do pokoju.

Start maratonu miał nastąpić o godz. 10-tej. więc o 9-tej auto zaparkowaliśmy zaledwie 20 metrów za linią mety.(Takiego komfortu dawno nie zaznałem) start nastąpił razem z półmaratonem w którym uczestniczyło ok 1000 zawodników zaś w samym maratonie ok 350 osób. Tuż po starcie ruszyło mocno dwóch zawodników i ja razem z nimi, po sprawdzeniu numerów (maraton miał inną szate)stwierdziłem że mogę ich puścić i jestem na prowadzeniu, ale to dopiero pierwsze kilommetry. Na agrafce po 6 km już miałem 40 sekund przewagi nad drugim, liczne wzniesienia coraz bardziej dawały się we znaki, 10km w 34.23 i już kolejne kilometry były wolniejsze, mimo że ja nieznacznie zwolniłem to rywale jeszcze bardziej zostawali w tyle. na 15km czekał nas kilometrowy podbieg który pokonałem bardzo lużno bez większej energii. Na półmetku czas 1.14.30. i dwie minuty przewagi nad drugim. Miałem tą świadmość że maraton rządzi się innymi prawami i na którymś kilometrze organizm może mi powiedzieć "dość". Jednak nic takiego nie miało na trasie miejsce i przewagę cały czas powiększałem. Wbiegłem na mete samotnie z czasem 2:31.05 i jeszcze nigdy nie wygrałem maratonu z taką przewagą (ponad 7 minut). Wśród pań wygrała Agnieszka Golak, która mimo wspaniałego finiszu ma czego żałować. Czas jaki uzyskała to 3:00.01 i zaledwie dwie sekundy jej brakło od złamania przysłowiowej trójki - no gdyby nie ten ostatni podbieg na kilometr przed metą na pewno czas byłby lepszy. Mam zaliczonych ok.75 maratonów i na tak ciężkiej trasie chyba nigdy nie biegałem. Na mecie pamiątkowy medal który nie miał żadnej daty, tak więc teoretycznie te medale mogły być z zeszłego roku jak również być rozdawane na najbliższe kilka edycji.
Masaże były, jednak trzeba było za nie płacić 50 koron za 10 minut (ok 25PLN), z posiłków to był jakiś isostar w puszce, pomarańcze, banany jabłka. Były ponadto punkty gastronomiczne gdzie odpłatnie było można się posilić.
Dekoracja bez podium i bez pucharów, no cóż u nas taki bieg nie miałby szans przetrwania, a tam jest wielkie bum na bieganie i za rok spodziewany jest kolejny rekord frekwencji.

Do Polski wracaliśmy następnego dnia. Nie wiem jak dalej będzie, ale znacznie nadwyrężyłem łydke i musze na kilka dni spasować


Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu


Marysieńka (2009-09-15,23:26): WIELKIE GRATKI:)))
Darek Ł. (2009-09-16,07:58): Widać,Krzysiu u Ciebie wielką formę,Gratulacje i życzę dobrego odpoczynku.
piter82 (2009-09-16,08:49): Gratulacje kolejnego zwycięstwa i to tydzień w tydzień :-)
benek (2009-09-16,15:36): gratulacje!!!







 Ostatnio zalogowani
INVEST
14:07
zbyszekbiega
14:00
Stonechip
13:59
42.195
13:41
Lech Komenda
13:06
BeRuS
13:05
michu77
12:46
biernasiubb
12:44
1223
12:34
Lego2006
12:32
CZARNA STRZAŁA
12:32
chris_cros
12:23
Grzegorz Kita
12:14
akatasz
12:06
STARTER_Pomiar_Czasu
11:47
Borrro
11:45
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |