Autor: Jan Goleń
W niedzielę 27 maja 2001 w Mińsku Mazowieckim miał miejsce szósty już bieg na 15 km nazywany Mazowiecką Piętnastką. Bieg zorganizowano z pompą i hukiem. Start i meta znajdowały się przed pałacykiem, w którym mieściło się biuro zawodów. Trasę, mającą atest PZLA, stanowiły cztery pętle po 3750 m poprowadzone asfaltowymi ulicami miasta i częściowo parkiem. Było raczej pochmurno, w trakcie biegu spadło kilka kropel, ciepło.
Mimo utrudzenia sobotnią wyprawą na Półmaraton Świętokrzyski w Bukowej wybraliśmy się z Grzesiem Witkowskim i Tomkiem Kowalczykiem do Mińska, nie nastawiając się na jakieś specjalne wyczyny.
W samo południe stu trzydziestu paru zawodników, w tym dwanaście pań, wyruszyło na trasę. Po dość żwawym pierwszym kółku, które zajęło mi ok. 16 minut, poczułem watę w nogach i drugie kółko zajęło mi już 18 a trzecie ok. 20 minut. Finisz był tylko trochę szybszy. W sumie tak sobie: 1:12:48. Mogę się tylko pocieszać, że Grzesiowi i Tomkowi wcale lepiej nie poszło. Za to przedstawiciele Mety Lubliniec napotkani w Ostrołęce, Arek Rosiński i Adam Wierzbicki, byli dzisiaj zdecydowanie lepsi. A na finiszu tylko majaczyła mi gdzieś w przodzie czerwona koszulka Ani Karłowicz. Jeden zawodnik ukończył bieg o kulach.
Pierwsza setka biegaczy otrzymała na mecie reklamówki z kilkoma drobiazgami: żółta koszulka, lokalna prasa, dyplom, mapa powiatu Mińsk Mazowiecki, trzy klasyczne ołówki (!), długopis. Dla zwycięzców przewidziano sporo nagród, rozlosowano też kilka wśród ogółu biegaczy. Było piwo i tradycyjne już kiełbaski.
Imprezę prowadził Janusz Kalinowski wraz z przedstawicielami władz miasta. Znany nam wszystkim weteran Jan Niedźwiedzki obchodził swoje 75 urodziny, co także było elementem zakończenia zawodów. Niestety nie było ani medali ani pryszniców. Jednak największym mankamentem imprezy był ogłuszający hałas z rozstawionych na pałacowym dziedzińcu kolumn. Czy wątpliwej jakości bardzo głośna elektryczna muzyka (szczególnie w porównaniu z wczorajszymi całkiem niezłymi występami w Bukowej) musi kaleczyć zakończenia tak wielu imprez biegowych? Człowiek zmęczony biegiem nie słyszy własnych myśli, nie mówiąc już o trudnościach w porozumiewaniu się z kolegami.
To tyle. Impreza do szczególnie urokliwych nie należy, jednak wobec wyraźnego braku biegów długodystansowych w bezpośrednich okolicach Warszawy stanowi stały element biegowej aktywności regionu.
Wyniki u Ziutka Woźniaka: www.republika.pl/zwozniak.
|