Wydaje się to jakby było wczoraj a to już 5 lat gdy po raz pierwszy przebiegłem maraton w Jelczu- Laskowicach. Wówczas biegała z nami Basia jak ten czas szybko leci niekiedy trudno w to uwierzyć że to już VIII edycja tej imprezy.
Tutaj przyjeżdża się jak do siebie znane osoby współtworzące ten bieg od lat wydają się niezmienne ( tylko Panie kucharki się zmieniły bądź przytyły :) ) bo i impreza jest niezmienna na stałym wysokim poziomie. Jest tylko jedno ale, trzeba pokonać 4 pętle co daje w sumie 8 podbiegów a jest jednoznaczne z pokonaniem 42.195 metrów.
Rys.1 - Zaraz się zacznie
Każdy bieg zaczyna się od weryfikacji w której prym wiedzie Kasia Sidor, to Ona każdego weryfikuje a jak trzeba to i zlustruje czy aby na pewno to ta osoba. W plątaninie kabli przemieszcza się Hirek że też On się nie zapętli? to z jego ust pada pytanie które będzie mi towarzyszyć na trasie „ Wesołowski czy ty tu przyjechałeś wygrać?”.
Bardzo duży ruch panuje przy stoliku gdzie rejestrują się zawodnicy na 10,5 km, można powiedzieć super sprawa bez wpisowego koszulka na mecie posiłek basen zastanawiam się czy aby nie zmienić swoich planów i nie pobiec na dychę.
Jest też organizowany bieg sztafetowy co tylko uatrakcyjnia tą imprezę. Świadomość że od roku nie ukończyłem maratonu ciągnie się za mną od jakiegoś czasu, czy aby dzisiaj nic się nie wydarzy? Czy wytrzymam psychicznie trudy maratonu a wysiłek jaki dzisiaj trzeba będzie włożyć będzie szczególny słońce coraz mocniej przygrzewa.
Odżywki ułożone na swoje miejsce chwila relaksu i rozgrzewka. Zamieram gdy widzę autobus z zawodnikami z Czech którzy przyjeżdżają w ostatniej chwili jest to jednoznaczne z większą konkurencją. Na ostatnią chwilę przyjeżdża Piotrek Żukowski bez którego trudno sobie wyobrazić tą imprezę, startuje bez numeru na kolejnym okrążeniu jest mu dostarczony.
Ustalenia taktyczne na ten bieg biec równym tempem 4 minuty na kilometr powtarzam to sobie dla przypomnienia by nie zacząć za szybko, powtarzam też sobie dzisiaj będę Szkotem czyli zero machania zero przybijania piątek. Start odbywa się po tradycyjnej salwie armatniej.
Oczywiście na przód wyrwali zawodnicy na 10,5 km na agrafce jestem na 6 miejscu wiatr wiejący daje się we znaki. Pokonując pierwszy podbieg pocieszam się jeszcze tylko 3 razy podbiegnę pod niego i koniec. Biegam już na tej trasie 4 raz i wszystko wydaje się znajome zna się już każdy zakręt i prostą wracają wspomnienia z poprzednich lat.
Rys.3 - Poszły
Biegałem tutaj już w niesamowitym upale i w niesamowitym zimnie 2006 gdzie ciągle padający deszcz tak mnie wychłodził iż jeszcze do dzisiaj przechodzą mnie ciarki. Po pierwszej pętli jestem na 5 miejscu w zasięgu wzroku mam Westenholza Piotra Wojtka Pismenko i Grodeckiego Sebastiana.
Agrafka pozwala spojrzeć jak tam na tyłach w bezpiecznej odległości za mną są August Jakubik i Jurek Wyka czyli jest nieźle. Na 17 km dochodzę Grodeckiego który wyszedł na prowadzenie biegniemy razem w pewnym momencie mówię do Sebastiana by dał zmianę.
Propozycja ta miała na celu sprawdzenie jakie są jego możliwości jednak tempa długo nie wytrzymuje a zatem wychodzę na prowadzenie. I to wówczas przypominam sobie słowa Hirka zacytowane wcześniej, w tym momencie uwierzyłem w to że mogę wygrać.
Rys.5 - Pasjonujący finisz zwycięzców
Wszak zajmowałem tutaj miejsca w klasyfikacji generalnej siódme, czwarte w 2007 roku zająłem trzecie miejsce. Ponoć statystyki nie kłamią zatem teraz powinienem być drugi bądź pierwszy. Łatwo się mówi tylko czy wytrzymam biegnąc samemu ponad 20 kilometrów? czy będę miał na tyle siły by odeprzeć ataki?
Pytań wiele jednak nie zastanawiam się na odpowiedziami ważne by zachować takie same tempo. Rozpoczynając 3 pętlę mam kilkadziesiąt metrów przewagi nad Sebastianem czas jaki spiker podaje 1:25 na połówce nie jest rewelacyjny ale w tej chwili nie to jest najważniejsze biegnie się albo na wynik albo na miejsce.
Rys.2 - Dekoracja najlepszych
Oczywiście jest też bieganie rekreacyjne które wielu biegaczy potraktowało naprawdę serio i to oni są dublowani. Jednak widać jaki wysiłek wkładają w to swoje bieganie poprzez różnego rodzaju odgłosy wydawane w trakcie biegu. Ja też tak zaczynałem 7 lat temu swoją przygodę z bieganiem, przypominam sobie jak to było śmieszne momenty kryzysy i radości.
Przebiegam koło Kasi Szlachetki która swoim tempem z słuchawkami na uszach pokonuje kolejne metry. Piję na punktach odżywczych ile się da korzystam też z podawanych gąbek i zastanawiam się kiedy mnie w końcu dopadnie kryzys?
A dopaść musi, bo co to byłby za maraton bez kryzysu? Czwarta pętla rozpoczęta kibice rozstawieni na trasie dopingują i mówią że mam około 100 metrów przewagi nad Grodeckim, myślę wówczas cóż to jest 100 metrów.
Na agrafce potwierdzają się zapewnienia kibiców przewaga nad drugim zawodnikiem jest w granicach około 100 metrów August Jakubik jest na trzeciej pozycji.
Rys.4 - Najlepsze maratonki
Spoglądając na stoper zauważam że tempo na kolejnej piątce spada o dwie minuty a więc jest ten o którym mówi się teraz wszem i wobec KRYZYS jednak przechodzę go w miarę znośnie. Zaczynam odczuwać skurcze stopy czyli teraz się dopiero zaczyna bieganie i witamy 35 km :)) już mi się nudzi to samotne bieganie na 37 kilometrze oglądam się za siebie i nie wierzę własnym oczom około 50 metrów za mną biegnie August Jakubik.
To on chyba najrozsądniej rozłożył siły biegnąc swoim tempem od startu, przed ostatnim podbiegiem postanawiam przyśpieszyć. Wbiegając na ostatnią prostą widzę kontem oka jak August przypuszcza atak jednak przyspieszam myśląc że odpuści, 50 metrów przed metą idę na całość ile fabryka dała.
Sekunda nie wiele znaczy w życiu człowieka a o jedną sekundę wyprzedziłem swojego kolegę Augusta Jakubika. Niedowierzanie radość i zarazem rozwiane wszelkie wątpliwości z jakimi się zmagałem przed startem. Dekoracje rozdawanie certyfikatów.
PS
Oglądając finisz maratonu w Nowym Jorku nie dowierzałem że 1 sekunda może decydować o zwycięstwie. Przekonałem się na sobie nie za oceanem ale w Jelczu Laskowicach że może decydować ta 1 sekunda, trzeba tylko przebiec maraton.
|