Jesień już była w pełni choć zdarzały się słoneczne dni, gdy zdecydowałem się na start w Leicester Marathon. Jednak tak się zabierałem za opłacanie wpisowego, że koniec końców okazało się, że lista jest zamknięta.
Jednak otrzymałem maila, że mogę wystartować w półmaratonie bez potrzeby uiszczania wpisowego, z noclegiem, jednak pod pewnym warunkiem. Specjalnie się nie rwałem do biegania całego maratonu i taka oferta była dobrym autoalibi dla autolenistwa. Wsiadłem w autobus i już po 5 godzinach byłem na miejscu.
O dziwo okazało się, że startuję za darmo jako woluntariusz i nocleg mam za free. W taki oto sposób zostałem ... przewodnikiem niewidomego. O poranku zapoznałem liczną rodzinę, a może lepiej klan mojego podopiecznego, który okazał się Szkotem.
W taki oto sposób wniosłem swój wkład w umacnianie sojuszu polsko – szkockiego i namacalnie przekonałem się, że to co zwykle nazywamy wadą wymowy bulgotem i seplenieniem, na północnych rubieżach Wyspy uznaje się za literacki angielski.
Po około 2 godzinach i dziesięciu minutach dotarliśmy do mety co okazało się nową życiówką mojego podopiecznego. Tak się rozstaliśmy i tu mógłbym zakończyć tą opowieść ale jest to recenzja butów i o nich będzie mowa.
W środę o poranku zbudził mnie łomot do drzwi i już myślałem, że to najazd Francuzów na angielską ziemię, albo chociaż poborca z British – Gas. A tu mnie od drzwi przywitał funkcjonariusz Jej Królewskiej Mości w osobie listonosza, który wręczył mi list – paczkę. W środku znajdowały się wielkie podziękowania i żółte buty. Nowe. Nieźle jak na Szkota.
Darowanemu koniowi w zęby się nie zagląda, a w moim przypadku nic nie wskazywało, że otrzymam jakąś gratyfikację za bycie przewodnikiem. Jeszcze dwa razy obejrzałem pudełko czy nie ma tam jakiegoś nakazu płatniczego. Jednak w Liście napisano mi wyraźnie, że buty mają mi służyć. Więc już następnego ranka ubrałem żółte buty do przebieżki po Parku Zdrojowym.
Nie zakładałem treningu ani specjalnie długiego, ani szybkiego więc ryzyko obtarć było znikome. Jednak na treningu te buty były jakieś takie dziwne. Jeszcze kilka razy wybrałem się na treningi, które mi jakoś tak dziwnie „się odhaczały”. Nadszedł trening na który zabrałem stoper i pętle w parku zdrojowym postanowiłem pokonywać w jakimś rozsądnym tempie.
Na pierwszym kółku, które sobie spokojnie pokonywałem okazało się, że biegnę w zakładanym tempie II zakresu. Potem już było tylko szybciej. Początkowo nie mogłem znaleźć przyczyny. Jednak dość szybko ustaliłem, że biegam tak szybko bo mi ostrogo nie doskwiera. Innym elementem jaki pokonywałem zdecydowanie szybciej to były liczne na pętli zbiegi, które w sztuczny sposób mnie nakręcały zwiększając z okrążenia na okrążenie prędkość.
Zacząłem się przyglądać TYM butom. Jakaś dziwna nazwa kojarząca mi się raczej z naukami ścisłymi niż ze sklepem sportowym. Nawet początkowo myślałam, że to nazwa modelu, jednak to firma. NEWTON. Co to jest? A więc hoop do internetu. odnalazłem stronę www.newtonrunning.com Tu się okazało, że te buty to nie jakaś lipa a całkiem poważny produkt.
Sama firma to pełna egzotyka i zapewne nie tylko w Polsce zupełnie nieznana. W Europie buty Newton można tylko kupić na Wyspach i w Szwajcarii. Na tym koniec.
Jakie są te buty? Po prostu zaje.... W serwisie kilka lat temu zamieściłem recenzję butów ASICS GT 2080. Dotychczas był to dla mnie wzorzec. Coś w butach bywało lepsze coś gorsze. W butach NEWTON Motion wszystko jest perfekcyjne. Buty są miękkie i szybkie, dobrze „przytulają się do stopy” i ma się wrażenie ich „nieobecności.
Nic w tych butach nie obciera, nie uciska. Na wielkie słowa uznania zasługuje ich wentylacja. Działa jak najlepsza klimatyzacja. Może nie są to buty na zimę, jednak w połączeniu z ciepłymi skarpetami i zimowe mrozy nie zaszkodzą stopom użytkownika. Na kilka słów zasługuje bieżnik tych butów. Buty zwyczajnie się nie ślizgają na ośnieżonej drodze.
Biegałem w nich po ośnieżonych zboczach i szlakach turystycznych i nigdy nie zdarzył mi się poślizg. Na zlodowaciałej nawierzchni kamiennej owszem, jednak tu zabezpieczeniem mogą być tylko kolce. Wadą oferty jest brak butów crossowych. Ale taka jest widać strategia firmy albo nie opracowano tak doskonałej podeszwy crossowej.
Czy te buty mają wady? Mają jedną. CENA. Opisywane buty kosztują 120 £ (175$), co jest kwotą wysoką, a przy dzisiejszym szaleństwie walutowym wprost ceną zaporową.
Wielu zada sobie pytanie po co więc recenzja sprzętu nie dość, że utopijnie drogiego to na dodatek niedostępnego. Chcę wykazać, że warto szukać sprzętu do biegania z dala od utartych ścieżek, nie sugerować się kryterium tzw. MARKI, bo zdarzają się firmy na początku drogi swojego rozwoju, które ofertę i klientów traktują poważnie oferując sprzęt najwyższej dostępnej jakości.
Niekiedy każą sobie płacić adekwatne pieniądze, jednak niekiedy cennik jest bardziej przyjazny biegaczowi amatorowi.
|