Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [72]  PRZYJAC. [66]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
Patriszja11
Pamiętnik internetowy
Życie na przełaj

Patrycja Dettlaff
Urodzony: 1983-10-11
Miejsce zamieszkania: Nowa Iwiczna/Wałbrzych Podgórze
22 / 89


2012-04-02

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Time is running (czytano: 763 razy)

 

Time is running but I believe I can be faster
Czas nas goni,
biegnie bez ustanku
wyczerpując baterie zegarów
nieuchwytny i nieprzerwany
wciąż "poza nami i przed nami,
przy nas go nie ma" (Tołstoj)
wciąż pożądam by go mieć jeszcze więcej
choć i tak wiem że ostatecznie on
zniszczy we mnie wszystko
choć fizycznie nie istnieje
to jest nieubłagany
"Godziny jak lwy pożerają w nas zapasy życia" (Zagajewski)
- jakże mocno to teraz odczuwam
Ostatnia doba ma tylko 23 godziny
Choć tak dla mnie ważna
bo końcowego odliczania
Spieszę się więc
by przeżyć jak najwięcej
zanim utonę w ocenie tętniących serc 7 Półmaratonu Warszawskiego.
Dopijam poranną kawę i zagryzam
pysznym słodkim półpłynnym omletem - koszmarem diabetyka
który funduję sobie zawsze w kluczowych momentach życia
Jak zwykle sprawdzam baterię w mojej poczciwej mp free
wkładam drugą do kieszeni tak na wszelki wypadek
Wiążę jak zwykle buty na dwa razy
- raz na pętelki, raz na supeł
i skupiam na sobie uwagę sceptyka....
Półmaraton w nowych butach?
- pyta z niedowierzaniem mój tata
patrząc jeszcze na nienadgryzione zębem czasu
bielutkie Adizero tempo na mych stopach.
Co zadecydowało o tym, że
podejmuję taką właśnie decyzję?
Na pewno nie chęć zastosowania pomiaru tempa z pomocą miCoacha, który właśnie testuję
bo jest on zsynchronizowany z każdą dowolną parą butów
dzięki prostemu mocowaniu do sznurówek
podobnemu do mocowania chipa.
Producent nie wymaga też ode mnie testowania butów w warunkach startowych
więc mam pełną dowolność w wyborze startówek
na ten najważniejszy dla mnie półmaraton w roku.
Prawda jest jednak taka
że choć butów do biegania mam więcej niż jakichkolwiek innych razem wziętych
to na tą chwilę po prostu nie mam lepszych.
Pewne rzeczy wie się od razu
do innych dochodzi się długą drogą
ale to te pierwsze
dają nam poczucie pewności że to jest to!
Buty po założeniu których nogi rwą się do biegu
to właśnie jest to!
Każdy biegacz prędzej czy później trafia na taką parę
i staje się ona punktem odniesienia dla każdego następnego zakupu.
- Ładnie wyglądają zachwyca się moja mama
zwracając uwagę na kobiecy wzór na pięcie.
Nie mają ładnie wyglądać - odpowiadam stanowczo
mają być szybkie i wściekłe
Jak zdążyłam się już przekonać
treningowe buty do biegania adidas Supernova Sequence 4 W
są jak mercedes wśród samochodów masywne, dostojne i bardzo wygodne.
Od starówek Adizero Tempo jak sama nazwa wskazuje
oczekuję by były jak Ferrari szybkie, lekkie i wygodne
By niosły mnie z wiatrem i ciągnęły pod wiatr
by kontrolowały każdy mój zwykły i"nad" krok
Gdy ciśnienie rośnie i biec prostą drogą
i nie odwracać się w stronę punktów odżywczych jest wyzwaniem
gdy biegnę w skupieniu powtarzając w myślach słowo "kadencja" jak mantrę
czas jest jedynym moim wrogiem, z którym chcę walczyć
którego chcę pobić w otwartej walce z jego regułami gry.
Już nigdy więcej nie chcę zawracać sobie głowy bólem śródstopia.
I tak ma być tym razem
Nie mam litości dla technologii, która miałaby mnie zdegradować
już wolę biec boso
ale nie tym razem.
Pomimo całego zaplecza technologii:
pochłaniania siły uderzenia adiPRENE
kontroli nadpronacji pro-moderator
i wspomagania ustawienia stopy FORMOTION
Buty są zaskakująco lekkie
każdy z nich waży 240g w rozmiarze 38
i jest to zaledwie 20g więcej od moich poprzednich
minimalistycznych startówek Saucony
którym zawdzięczam kilka życiówek
zrodzonych w bólach.
Te 20g oraz o 1cm grubsza podeszwa
To ciężar spokoju mego ducha
to tajemnica podejrzanej pewności siebie na starcie w nowych butach.
I tylko w tej kwestii
Głęboko w środku gotuje się we mnie presja
przełożenia wkładu pracy na wynik.
Czekam na wystrzał startera jak dzikie zwierzątko
czeka aż ktoś przez nieuwagę na chwile uchyli klatkę.
Czuję bicie mojego serca jak tętent końskich kopyt
tę przedstartową gorączkę już wyczuł i zapamiętał mój czytnik tętna
więc jak wrócę do domu i rozsiądę się na kanapie przeżyję te chwilę jeszcze raz z pozycji kibica.
A to wszystko dzięki niemu.
Profesjonalnemu trenerowi
którego ja skromna amatorka
mogę mieć na wyłączność o każdej porze dnia i nocy.
"Welcome to miCoach"
w strefie lepszego zarządzania czasem.
Od niedawna biegam więc z trenerem
lecz jego największą zaletą jest to że to ja rozdaję karty
dyktuję kiedy głos ma podawać mi dane treningowe, w jakiej strefie mam biec
a on w zamian zawsze dotrzymuje mi kroku i nie zawaha się powiedzieć z uśmiechem
speed up to yellow zone:) to takie proste
Mój mały kat kieszonkowy - miCoach Pacer
...Dwa tygodnie wcześniej
gdy jeszcze o niczym nie wiem
wracając jak zwykle z porannego treningu
słyszę trąbienie pod domem
wybiegam mu na spotkanie
i w moje ręce wpada zawiniątko
a w nim On
Cieszę się jak dziecko
które odpakowuje wymarzoną zabawkę z pudełka
utwierdzając się w przekonaniu że święty Mikołaj istnieje.
Dla mnie to dzień gdy wychodzę na mój pierwszy drugi trening
zrealizować Assessment workout
Oswoić cztery kolory
przypisać im wartości
by biec co dzień zgodnie z pogodą ducha
jednocześnie dokładnie wiedząc jaki to jest bieg....
ale Żółty
to temat na dziś
Dzięki swej "Syzyfowej" pracy
ewoluowałam na bardziej słoneczną planetę numerów startowych
już nie mam nadziei
teraz to wiem
po co tu jestem
Dziś muszę z siebie wszystkie soki wycisnąć jak wyciska się sok z cytryny
nawet kosztem dużego zakwaszenia
Jutro się będę martwić jak zejść ze schodów:)
Z żółtym numerem startowym staję więc dumnie na starcie w żółtej strefie startowej
dla śmiałków 1:45
i zamierzam biec jak najdłużej w żółtej strefie miCoach
a przynajmniej na jej dolnej granicy.
I niech się dzieje co chce
dziś to ja będę szybsza
jak ważka nieuchwytna
Nie dam się złapać.
Let"s run!
Czas oczekiwania rozciąga się jednak w nieskończoność
jak guma do żucia
wreszcie pęka i ruszamy Mostem Poniatowskiego przed siebie
na przekór porywom wiatru.
Szybko naciskam guziczek rozpoczęcia treningu
i już ruszam slalomem
wyprzedzając tych co obrali bardziej defensywną taktykę gry
Ale co to ?
Czy leci z nami pilot?
No tak nie leci
miCoach ustawiony na co kilometrową dawkę danych
i jeszcze częstsze przypominanie o strefie tempa milczy.
Nie mam czasu na zastanawianie jak to się stało
naciskam ponownie
działa!:)
Co za ulga
Guziczek rozpoczęcia treningu
jest dość niewygodny w użyciu zwłaszcza gdy wciska się go zmarzniętą na wietrze ręką
choć to jeden z nielicznych minusów tego urządzenia
Prawdopodobnie w emocjach nacisnęłam przycisk dwukrotnie
lecz teraz to już nie ma znaczenia
ważne że biegnę w strefie żółtej
Danielsowskiej prędkości progowej
lub jak kto woli na granicy progu przemian beztlenowych
Nad tą strefą jest tylko czerwona strefa sprintów
którą dziś zamierzam zastosować dopiero na finiszu:)
pod nią natomiast mieści się szeroka zielona strefa długich rześkich wybiegań
i błękitny komfortowy ocean podziwiania widoków na trasie
lecz jak wiadomo życiówek się na nich nie robi
Mam jednak świadomość że biec 21km
na granicy przemian beztlenowych jest bardzo trudno
dlatego też na potrzeby wyścigu
edytowałam strefy w ustawieniach na miCoach.com i obniżyłam o kilka sekund dolną granicę strefy żółtej
aby zaczynała się na docelowym tempie na kilometr jakie ma mi zapewnić życiówkę
czyli 5:10 min/km.
Największą zaletą urządzenia jest bowiem właśnie
praca w strefach tempa:
Jeśli ktoś jednak woli "Bieganie z Pulsometrem" Friela
od Daniesowskich przeliczeń tempa na kilometr
to nic prostszego jednym kliknięciem w ustawieniach treningu
zmienia wartości stref tempa/km na przedziały tętna/min.
miCoach Pacer ma bowiem dwa sensory czujnik tempa/km
oraz czujnik tętna/min z paskiem piersiowym,
które traktuje na równi w zależności od tego
na jakiej pracy treningowej zależy nam najbardziej.
Biegnę więc z tym całym arsenałem jak żołnierz na bitwę
i zastanawiam się jak to było kiedyś
gdy wystarczało mi po prostu biec?
To kim teraz jestem
to droga ewolucji, którą świadomie przeszłam
aby nadal mieć płonące stopy na myśl o bieganiu
Dziś już nie wystarcza mi po prostu "być"
Egoistycznie zapragnęłam "mieć"
- mieć wyniki zanim żar w palenisku mi się wypali
Pobijać własne słabości i udowadniać sobie
że sekundy, minuty, godziny nic nie znaczą
że czas nie istnieje.
MiCoach jest więc naturalną konsekwencją
mojego wewnętrznego rozwoju
i powiązanej z nim poprawy samej siebie.
Czas treningowy jest też czasem odebranym Oseskowi
nie może być to więc czas stracony.
A skoro nie potrafię go powstrzymać
to muszę popuścić wodze fantazji by móc go okiełznać
tak aby to on pracował na moją korzyść
i do tego potrzebny jest mi miCoach Pacer
Dzięki niemu żadna godzina nie będzie już bezproduktywna
chyba że tak ją sobie zaplanuję:)
Od teraz czas ma przekładać się nie tylko na bieżącą satysfakcję z wyrwania się z domu
- moją samotnię
ale też odwzajemniać namacalnym wymiernym sukcesem
za każdą wypoconą minutę.
Jestem głodna sukcesu
tu i teraz!
Biegnę dalej utrzymując się w strefie żółtej
szybko mija mi pierwsze 5km
Jakie to proste wystarczy kurczowo trzymać się tempa
jak w chwili śmierci chwytamy się życia.
To mój sposób na sukces.
Niecierpliwie czekam na informacje o tempie po każdym km
Jakże przydałby się choćby mały wyświetlacz z jednym parametrem
tym najbardziej dla mnie istotnym: czasem w min/km
ale póki co
pozostaje mi trzymać tempo
skoro on milczy to jest dobrze.
10km mijam w granicach życiówki
i zaczynam się obawiać czy to aby dla mnie nie za wysokie progi
Adizero tempo niosą mnie jednak tak lekko
że niemal nie czuję dystansu pomimo
że biegnę tylko twardym asfaltem
moje nogi są wciąż żywe
adiPRENE rzeczywiście działa
z takim wspomaganiem z pewnością daleko zajdę
postanawiam więc zaryzykować i przyciskam jeszcze mocniej.
Za tunelem półmetek
z ciemności wybiegam wprost na czołówkę kobiet
biegnącą już żwawo do mety w przeciwnym kierunku
wymieniam uśmiechy z Agnieszką Gortel
która prześlizguje się tuż obok mnie za taśmą
zerkam z podziwem na jej napięte krańcowym wysiłkiem ciało
i utwierdzam się w przekonaniu
że nie wszystkie biegaczki muszą być jak piórko na wietrze:)
Tak wiem
moja siła skumulowana jest w mięśniach czworogłowych ud
które niosą mnie na zbiegach tak mocno
że niemal wyprzedzam własne myśli
No tak ale każdy medal ma dwie strony tam gdzie są zbiegi
nie brakuje też podbiegów
A bieganie po górach jest zdecydowanie dla twardych zawodniczek
które mają mocne cztery litery,
Praca domowa w Falenicy odrobiona
ale na jaką ocenę to się zaraz przekonam
bo już widzę w oddali pnący się na Agrykolę sznur
tych co właśnie osiągneli swoje HRmax.
Kto wymyśla taką trasę i strzela sobie samobója?
Zastanawiam się biegnąc tak już dobre 3minuty pod górę.
W czołówce gdzie jest naprawdę ciasno
rekordy nie mają dziś żadnych szans.
Wreszcie wbiegam na szczyt wyczerpana
a przecież do mety wciąż ponad 7km.
Szaleństwo
zaczynam wątpić czy utrzymam to tempo
tym bardziej że biegnąc pod górę miCoach
wciąż mnie poganiał
przekrzykując ostatnie pocieszenie w muzyce.
Gdyby tylko wiedział że ta nagła zmiana tempa
wymuszona była górą to na pewno by mi wybaczył
ale funkcja M Climb wyliczająca wysokość
jest aktywna tylko z GPSem, którego nie mam przy sobie.
Już chcę wywiesić białą flagę nad żółtą strefą
i walką o życiówkę
gdy oczom moim ukazuje się jeszcze niewyraźna
ale jakże realna
flaga z wielkim napisem 15km.
Spoglądam na zegarek i oczom nie dowierzam
właśnie ustanawiam swój rekord życiowy na tym dystansie
z czasem 1:17:20
od tej chwili każdy następny km to walka o nową życiówkę
wygrana walka
Jakże to uskrzydla
Pędzę na złamanie karku
nie zwracając uwagi nawet na kuszące kubki z dodatkową porcją energii
nie potrzebuję ich
I feel so alive
Próbując oszukać czas
Nie mam nic do stracenia
wydeptując sekundy co raz szybciej i szybciej
doprowadzam do zadyszki czujnik kroków,
miCoacha jednak nie oszukam
slow down to yellow zone!
Grzmi na mnie głos trenera
Tym razem jednak nie posłucham
cieszę się że udało się wreszcie osiągnąć
tę strefę czerwoną poniżej 4min/km.
Biegnę na złamanie karku
wydzierając teraźniejszości każdy oddech
już wiem że mi się uda:)
Co za uczucie!!!
Mam go w dłoni
w zaciśniętej pięści
uwięziłam czas!
...Time
1:50:08
Workout comlete!
Well done!....
Choć wiem, że to tylko na chwilę
lecz przecież
"Szczęście to ta chwila co trwa,
(...)szczęście to garść pełna wody" (A.M. Jopek)
A to uczucie mijania mety z nową życiówką
jest na szczęście dla biegacza
jak precedens
niezwykłe i powtarzalne zarazem
I wcale nie potrzebuję stadionu narodowego
by czuć się jak bohater
wystarczy mi że już to wiem
...Time is running
but miCoach is getting meFaster:)



Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu







 Ostatnio zalogowani
Kmicic
06:38
bobparis
05:54
kamay
05:53
biegacz54
04:49
kuzag
01:12
Marco7776
23:56
camillo88kg
23:43
przystan
23:39
inka
23:30
Roadrunner
23:21
conditor
23:12
Lektor443
22:21
pixel5
22:03
kornik
22:00
kos 88
21:50
Przemek_Czersk
21:49
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |