Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [72]  PRZYJAC. [66]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
Patriszja11
Pamiętnik internetowy
Życie na przełaj

Patrycja Dettlaff
Urodzony: 1983-10-11
Miejsce zamieszkania: Nowa Iwiczna/Wałbrzych Podgórze
23 / 89


2012-05-07

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Efekt motyla - upadek (czytano: 562 razy)

 

Słońce grzało radośnie,
a w powietrzu unosił się słodki zapach
kwitnących wiśni
orzeźwionych poranną rosą.
Zapowiadał się gorący dzień.
Cytrynowy motyl zatrzepotał skrzydełkami
i usiadł na soczysto czerwonej koszulce
adidas Supernova w której stałam już dumnie obok baloników 4:00
w oczekiwaniu na start XI Cracovia Maratonu.
Jego gorzkie rozczarowanie,
że jednak nie jestem różą
ani nawet maczkiem
pięknie kontrastowało
ze skalą mojego podniecenia.
Nadszedł bowiem dzień kiedy to miałam się wreszcie rozstać
ze swoją życiówką z debiutu w maratonie
wciąż niepobitą od pięciu startów.
Coś wisiało w powietrzu
Na tę okazję specjalnie założyłam
buty treningowe Supernova Sequence 4W
zaplanowałam sobie bowiem, że ma mi się biec
miękko, wygodnie i bez stresu dokładnie tak jak na treningach
i tylko mijające mnie sylwetki innych biegaczy mają mi przypominać,
że to zawody,
a nie po prostu kolejny long run.
Ruszyliśmy!
Śladem baloników biegnę lekko
wokół Błoni
5 km upływa mi jak z bata strzelił
Śmieszny ułamek potęgi całości
Biegniemy dalej w stronę rynku
gdzie mijamy rozemocjonowane twarze tłumu kibiców
Jeśli oni tak wyglądają to jak wyglądamy My?
Unosimy się i opadamy w promieniach Słońca
Patrzą na nas z podziwem jak na armię swoich żołnierzy
maszerujących na wojnę by przetrwać lub zginąć
z podniesionym czołem w walce o własną wolność.
Uwalniam się więc myślami od presji wyniku
Staram się poddawać ciału przy każdym kroku
i biec jak mnie nogi unoszą.
Pomaga.
Za szybko grzmi na mnie mój wszechobecny trener miCoach
odczytując dane z czujnika kroków schowanego w bucie
Postanawiam jednak dać się prowadzić intuicji
wyprzedzam baloniki
utrzymując do nich bezpieczny dystans
Mam przeczucie że i tak się jeszcze gdzieś spotkamy.
Czuję to w kościach
i wiem że na mnie spadnie
nie wiem tylko kiedy.
Tegoroczna życiówka w półmaratonie choć to dobry prognostyk
lecz niczego jeszcze nie przesądza.
Maraton to nie drugie tyle półmaratonu
to zupełnie inny bieg.
Niezależnie od tego jakim jest się biegaczem
każdego prędzej czy później
dopada bliżej nieokreślona niemoc.
Może dlatego tak trudno się do tego dystansu przygotować
bo jest pomimo swej wymierności nieprzewidywalny
Tak wiele może się wydarzyć
mały błąd może zadecydować o klęsce
ziarenko piasku w bucie od którego na 30km boli głowa
a z drugiej strony
doping przypadkowego przechodnia
który potrafi wskrzesić ze śpiączki w krytycznej chwili
Tak naprawdę jedyne czego można być pewnym
to że długie wybiegania hartują i opóźniają ścianę
choć ta i tak wreszcie następuje.
W moich nowych butach treningowych
takich długich wybiegań było przynajmniej kilkanaście
niektóre około 20km i co ciekawe nigdy
nie kusiło mnie żeby zakończyć trening odrobinę wcześniej.
Jak mówią diabeł tkwi w szczegółach, a buty Sequence
to prawdziwa gratka dla nadpronatorów
jest to bowiem model naszpikowany szczegółami.
Za podejrzanie wysoki komfort jazdy
odpowiadają z pewnością systemy dopasowania się do ruchów stopy
FORMOTION i GEOFIT,
a także rewelacyjny adi PRENE
który pochłania siłę nacisku i umożliwia lepsze wybicie się
dając uczucie jakby biegło się na dwóch dobrze napompowanych poduszkach powietrznych.
Mnie jednak ze względu na płaskostopie poprzeczne i dolegliwości bólowe śródstopia
najbardziej interesuje kontrola nadmiernej pronacji
i tu z pomocą przychodzi mi system pro-moderator.
Dolegliwości bólowe pod drugim placem stopy pojawiają się zwykle powyżej 15km treningu
lub gdy w danych butach przekraczam dotychczas wydeptane dystanse.
W tym przypadku buty adidas Sequence 4W debiutują na mych nogach w maratonie.
Tymczasem zbliżam się do półmetka
i zaczynam powoli odczuwać trudy biegu.
Usta mi spierzchły
Słońce bije mnie po głowie
i aktualne jakieś 23 stopnie
odczuwam jak 32.
Cóż za dziwne uczucie
smażę się w piekle
choć koszulka adidas Supernova z systemem clima cool jest wciąż sucha
Walcząc o utrzymanie tempa
powoli dopadają mnie myśli
jak długo dam radę biec przed balonikami na 4:00.
Zawsze lepiej było mi uciekać niż gonić więc perspektywa
bycia nadal przed pacemakerami pokrzepia mnie.
Kierunek Nowa Huta
Tam to się stanie - już to wiem
Spoglądam nerwowo na pasek temp na 4godziny
przyklejony przed startem na rękę
Jeszcze unoszę się na powierzchni
choć powoli czuję jak zaczynam dryfować.
Najpierw ucieka mi tętno i kłuciem w klatce piersiowej ciało
uświadamia mi atakującą mnie niewydolność krążenia.
W dalszym postępie zmęczenia nogi stają się ciężkie,
a moje ruchy coraz bardziej zaczynają przypominać
biegacza na filmowej powtórce finiszu.
Cóż ten kadr z życia znam na pamięć
przydarza mi się bowiem podczas każdego maratonu
A więc zaczęło się
Kilometry przesuwają się teraz leniwie
jak pojedyncze chmurki na niebie.
Kolejny punkt odżywczy jest moją jedyną nadzieją.
Mijam 25km
ściskając mocno kubek w dłoni połykam niewielką ilość wody
kolejny wylewam na głowę otrząsając się z zamroczenia
Tego mi było trzeba
Odtąd każdy punkt odżywczy to zimny prysznic otrzeźwienia by biec dalej.
Energii jednak we mnie coraz mniej
Osłabione temperaturą ciało broni się przed każdym krokiem
Z tylnej kieszonki koszulki przeznaczonej na miCoacha wyciągam żel energetyczny
kupiony tuż przed biegiem
Jego słodycz przyprawia mnie jednak tym razem o mdłości
i jeszcze mocniej wypatruję punktu z wodą.
Kieszonka z tyłu okazuje się być fajnym pomysłem
bo do tej chwili nawet nie pamiętałam o tym żelu
ale miCoacha postanowiłam do niej nie wkładać.
Przyczyna tkwi w dopingującej sile muzyki
i tak właśnie w tej chwili Azyl P krzyczy do mych uszu "Chyba umieram"
co jest niezwykle adekwatne do sytuacji:)
Mając wyświetlacz mojej mp free
połączony krótkim kabelkiem z miCoachem
z przodu w zasięgu wzroku
mogę wybierać z całej gamy utworów co chcę i kiedy chcę.
Tym razem jednak muszę spojrzeć prawdzie w oczy
baloniki na 4 godziny mijają mnie,
a czas na zegarku zaczyna uciekać temu zaplanowanemu na 30km.
No tak
jeśli chcesz rozśmieszyć Boga powiedz mu o swoich planach.
Dalej jest tylko gorzej
zamiast walczyć z czasem walczę
o życie w tym biegu
Z trudem powstrzymuję łzy w oczach widząc mijające mnie na 35km baloniki 4:15
Zaczynają też mi doskwierać kolana
ból prawego momentami usztywnia mi nogę na tyle
że aby biec dalej muszę zrobić dwa kroki marszem by rozprostować nogę
Zaczynam bać się że będzie to mój pierwszy maraton którego nie ukończę
Biegnę dalej z duszą na ramieniu.
38 km
- jest mi już wszystko jedno
pomimo picia na każdym punkcie odżywczym
pragnienie budzi we mnie niemal zwierzęce instynkty
gdy biegnąc wzdłuż Wisły
wdycham rozpuszczone w powietrzu kropelki pary wodnej
Wtem oczom moim ukazuje się prawie cała butelka Powerade zostawiona na ławeczce
prawdopodobnie przez innego biegacza
nie zastanawiam się ani chwili dobiegam do niej
wypijam na jednym oddechu i biegnę dalej.
39 km
zdaje się nie mieć końca
pocieszam się że jeszcze tylko 3km do mety.
Wiatr zrywa się przynosząc ciemne chmury
niesiona z jego wsparciem odbijam się od dna.
Choć już wiem że do życiówki trochę zabraknie
decyduję się na desperacki krok
nie pić na ostatnim punkcie odżywczym
-byle do mety!
Staram się wyśrubować czas do maksimum
wpadam w trans i biegnę zamroczona
wdech-wydech
zaczynam biec łokciami
koszulka adidas przesuwa się subtelnie dopasowując się do ruchów ciała
w jakimś dziwnym rodzaju zmęczenia odnajduję przyjemność
pokonywania 40km
niemalże nie zauważam wyprzedzającej mnie karetki jadącej po jednego z biegaczy.
Jemu się nie udało,
ale mnie się musi udać
za chwilę przekroczę metę swojego 7 maratonu
przyspieszam, ale jest to progres tempa tylko w mojej głowie
choć stopy w ogóle mnie nie bolą
to odczuwam zmęczenie w kolanach i zesztywniałych do szpiku kości udach
Buty Seqeunce okazały się być za ciężkie o 3 minuty
zabrakło paru oddechów.
Przebiegam metę ze łzami w oczach
Są to wyjątkowe łzy
mają one bowiem zarówno słone krople wzruszenia
jak i gorzkie rozczarowania
Natychmiast przypominam sobie motyla, który usiadł mi na ramieniu przed biegiem
Wygląda na to że dotychczasowe 6 maratonów niczego mnie nie nauczyło
Znacznie łatwiej byłoby pisać o zwycięstwie
tym razem mimo iż wiem że zrobiłam wszystko co w mojej mocy by wygrać
przychodzi mi pisać o porażce.
Wyruszam ze spuszczoną głową w trzygodzinną podróż pociągiem z Krakowa do Warszawy na stojąco
Wpatrzona w swoje stopy wiem co muszę zrobić
Powrócić w butach treningowych tam gdzie ich miejsce i pracować jeszcze ciężej
aż w końcu wreszcie trud się opłaci
Wiem to!
Wszystko w bieganiu osiągnęłam Syzyfową pracą
I choć trudno to zrozumieć widzę jakiś głębszy sens w tych wydarzeniach
Czuję, że aby odczarować magiczny dystans maratonu
życie musi zatoczyć krąg
bym mogła wrócić po swoją życiówkę
tam gdzie ją ustanowiłam - do bram Wrocławia
Mając w głowie efekt motyla
spodziewam się więc niespodziewanego
"...i czekam aż znów spadnie deszcz".





Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu







 Ostatnio zalogowani
michu77
07:57
Lucas
07:42
biegacz54
07:19
Brytan65
07:05
alex
07:03
Leśny Dziadek
07:01
Januszz
06:56
Admin
06:20
piotrhierowski
05:56
Stonechip
05:46
pbest
00:50
Arti
00:46
wroner
00:03
szakaluch
23:46
Snake
23:42
conditor
23:34
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |