Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [71]  PRZYJAC. [87]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
snipster
Pamiętnik internetowy
rozrewolweryzowany rewolwer, stół z powyłamywanymi nogami...

Piotr Łużyński
Urodzony: 1977-05-23
Miejsce zamieszkania: Zielona Góra
252 / 338


2016-02-25

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Periodyzacja miesięczna (czytano: 1120 razy)

 

Zacznę obchodzić chyba "miesięcznice", jak pewna sekta w tym kraju, tylko z innego powodu.
Ostatnio co miesiąc mnie coś łapie chorobowego. Tak było w listopadzie, gdzie trochę mną przemieliło i to przed startem na dyszkę, czego do tej pory żałuję. To była taka piękna kompensacja po maratonie, że ach och, aż ściska w majtach.
Potem w grudniu jakiś delikatesik, którego szybko opanowałem cytryną, miodem, czosnkiem i rutinocośtamcośtam.

W styczniu jakieś smarkanie akurat wypadło przed trochę planowanym wypadem do DDRów, gdzie chciałem się przelecieć na 20km. Oczywiście odpuściłem wypad, bo co to za bieganie w lekkim mrozie jak oddychać ciężko, smarkanie i tym podobne?
Potem wyzdrowiałem i zacząłem sobie dokładać.

Trochę ciekawego biegania wpadło, potem lekkie odpuszczenie z okazji delegacji i znowu cug.
Miałem luzować kilka dni, żeby w okolicach 20go wybrać się do DDR, aby śmignąć albo szybką 15, albo średnie 25km.
Fajne tam są te ich zawody. Po pierwsze zawsze są trzy dystanse, po drugie klimat niczym Spartakiada `68 - strzał z pistoletu i wszyscy robią WIO do przodu. Numery zalaminowane do zwrotu. Trasa po wale p-powodziowym, gdzie jest wyasfaltowana ścieżka rowerowa.
Nie ma żadnych pakietów startowych, sponsorów, helikopterów i wywiadów w zakładach pracy. Płaci się ileś tam euro w zależności na jaki dystans się biegnie i tyle. Na koniec wręczanie dyplomów z uściskiem lokalesa prezesa i do domu. W międzyczasie można zakupić kawałek ciasta od lokalnych gospodyń za ojraka i raczyć się klimatem mini festynu w czterech ścianach ;)

Idealny klimat na przedsezonowy start treningowy.
Niestety po raz drugi musiałem odpuścić plany i kurować się.
Tym razem jakaś cholerna infekcja gardła, która przerodziła się w trzydniową gorączkę i niekończący się katar i smaranie na prawo i lewo.
Lubię wilgoć, ale nie aż tak...

Ciekawe w ogóle efekty paranormalne doświadczam. W gorączce miałem zwidy ;) a teraz co dzień, to inny smak :)
W międzyczasie wyskoczyłem na saunę, z którą się przeprosiłem po ojjjj wielu tygodniach niebytu. Mój ostatni raz coś z plecami miał związek i nieco się obawiałem tej wizyty, albo raczej schładzania plerów i wylegiwania się.
W samej saunie w sumie bez rewelacji. Nie dość, że byłem sam, żadnych niewiast na pocieszenie wzroczne, to piec chyba też lekko zdezorientowany i na rozruchu był. Początek lajtowy, a ostatnie wejście prawie poparzyłem sobie cojones przy wylegiwaniu (nie, nie na piecu).
Life is brutal ;)

Ciekawa sprawa tak w ogóle, bo w szatni na saunie zobaczyłem plakat, że lokal oferuje masaż tajski, dyplomowanej kobiecie z Tajlandii, która nazywa się bardzo dziwnie, ale wygląda na kobietę. Cennik ma opcję pół godziny, godzina i dwie godziny. Nie pamiętam już cen, były w okolicach stówy... ale bardziej jestem nieufny czy to na pewno kobieta, czy nie mix jak w pewnym Kac Vegas :)))
No ale korci mnie, głównie z uwagi na plecy raz się wybrać ;)


Moje ostatnie treningi trochę mnie zaczęły cieszyć, co z jednej strony wywołuje lekki szok :)
Crossy na Wzgórzach Piastowskich wypełnione są endorfinami, które krążą i buzują jakbym był wiecznie napalonym małolatem kręcącym się za miniówą Anny Kournikovej. Ma to na pewno związek z tym, że bawi mnie to i radocha jest z tego wielka. Chyba głownie dlatego, ale jest jeszcze coś.

Po głębszym przemyśleniu stwierdziłem jednak, że tyle czasy byłem w czarnej doopie z moim bieganiem i progresem, albo właściwie z regresem, że po tylu latach, kiedy coś się rusza powoli do przodu, kiedy widzi się progres, albo raczej inne czucie biegania... wywołuje to u mnie dziwny stan.
Co ciekawsze, mimo latania głównie na czuja, albo raczej sa-mo-po-czu-cie (czuwaj), coraz więcej biegania kończy się myślą, że dobrze dobrałem intensywność, skoro na końcu był zapas.

Staram się zbytnio nie myśleć o tym intensywnie, np. po nocach. Czasem sobie wizuwalizuję to i owo przy jakiejś muzyce, kiedy to nogi mam wytegowane do góry przy ścianie, leżąc sobie na łóżku rozmyślam. Ostatnio tak przebiegłem maraton, jeju, prawie się spociłem tym wszystkim ;)

Do kolorytu ostatnich dni dorzucę jeszcze elektroniczną rozochoconą duszę Gremlina, który swoimi wskazaniami VO2Max na poziomie 63 (raz nawet 64) i symulacją wyścigu próbuje ze mnie zrobić drugiego Benka, czy podobnego Harpagana.
W skrócie napiszę, że maraton Gremlin proponuje mi w 2:34, a dychę w 33:ileśtam :))))

Muszę kiedyś opisać te moje przygody z nowym Gremlinem, zabawnie i przyjemnie jest :)


Periodyzacja zatem w pełni, ciągle coś się zmienia i niejako co chwila zaczyna wszystko od początku. Najgorsze w tym jest to, że nie jest niejako zaplanowane przeze mnie :P




Aloha
pl

Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu


KamiK (2016-02-25,15:59): Anna Kournikova...oooo wspomnienia wracają :D
michu77 (2016-02-25,16:02): Łączę się w bólu... znów przeziębiony, ale mam za swoje ... trzeba było przerwać treningi zupelnie i się wykurować :P
snipster (2016-02-25,16:04): chciałem napisać o Cindy Crawford, ale uznano by mnie za starego piernika :)))) tapeta z nią była moją pierwsza tapetą na moim pierwszym PC :))))) to dopiero wspomnienia ;)
snipster (2016-02-25,16:06): Michu, tylko właśnie kiedy można uznać, że już jest względnie po chorobie? :) zawsze jest jakieś ale i ta myśl, że w sumie to już po, albo za chwilę samo minie. Można przecież wszystko rozbiegać ;))
Jarek42 (2016-02-25,17:53): Ja tak rozbieguję bolącą piętę. Nawet tu na blogu prowadzę mini pamiętnik z tej okazji.
Mahor (2016-02-25,18:46): Jak ten period nazwałeś? "miesięcznica"? Kobiety z tym sobie radzą a Ty się mażesz...:-)
snipster (2016-02-25,19:40): ojj z piętą to chyba słabo... zdiagnozuj to lepiej Jarku, bo znam chyba z dwie osoby, które z piętą walczyły, albo i nadal walczą
snipster (2016-02-25,19:42): hmmm nie no, tylko bez porównywania do kobiet, bo wiesz jak to działa na facetów podczas biegu? "jeju, kobieta mnie wyprzedza..." :))))
paulo (2016-02-26,13:54): fajnie, że masz dużo dystansu do tego wszystkiego :)
snipster (2016-02-26,14:36): dystans ciągle mi ucieka
jacdzi (2016-02-26,20:35): A juz myslalem ze menstruacja Cie dopadla ;-)
snipster (2016-02-26,20:57): hehe nie nie
Marysieńka (2016-03-01,17:57): Piotrek....po swoim pobycie w torzymskim szpitalu na oddziale Pulmonologicznym miałam okazję zobaczyć kilkoro młodych facetów, którzy podobnie jak Ty kilka razy przechodzili jakieś tam...jak sami twierdzili małe, co jakiś czas powtarzające się przeziębienie...by w końcu "wylądować" w szpitalu z bardzo ciężkim zapaleniem płuc...Może przy następnym "katarku" warto wybrać się do lekarza???
snipster (2016-03-01,21:44): tak, wiem... staram się uważać na siebie i nie przeginać.
żiżi (2016-03-06,21:58): Miesięcznica kojarzy mi się tylko z jednym,a o polityce rozmawiam tylko z mężem-:)







 Ostatnio zalogowani
Sypi
17:18
mirotrans
17:16
Łomża
17:16
Rapi15
17:15
valdano73
17:11
fan10
17:08
ab
17:07
WOLF
17:04
anc
17:04
Tomasz D.
16:58
rys-tas
16:57
lechanski
16:54
benek88
16:47
Kamus
16:43
akforce
16:43
anioł11
16:43
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |