Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [29]  PRZYJAC. [86]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
robaczek277
Pamiętnik internetowy
FunOfRun

Jacek Będkowski
Urodzony: --
Miejsce zamieszkania: Łowicz
110 / 197


2014-09-11

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
12. Birsegg-Lauf Aesch 2014 (czytano: 709 razy)

PATRZ TAKŻE LINK: www.funofrun.bloog.pl

 

12. Birsegg-Lauf Aesch 2014

Na koniec sierpnia, a dokładnie 30-go wystartowałem w przełajowym biegu na dystansie 10 km w Aesch (Szwajcaria). Na bieg zapisałem się w ostatniej chwili, korzystając z nadarzającej się okzaji. Sam bieg nie jest specjalnie znany i nie jest też znacząco oblegany przez biegaczy. Przed samym startem sprawdziłem jak wyglądały wniki z poprzednich 3 edycji i wychodziło, że w Aesch biega około 70-90 osób. Czasy czołowych zawodników też nie powalały na kolana. Aby stanąć na podium wystarczyło minimalnie złamać 40 min. Z takim też nastawieniem szykowałem się na ten bieg. Ponieważ jestem w najbardziej intensywnym etapie przygotowań, bieg miał być typowym treningowym startem w celu nabrania prędkości, a ja nie robiłem specjalnej przerwy od treningów. Nie ukrywam, że liczyłem na podium, dlatego sprawdzałem wszystko dokładnie. Nie miałem okzaji pobiegać po trasie, ale z opisu wynikało jasno, że będzie to jedna pętla w wiekszości po lesie i okolicznych winnicach. Na start przybyłem połtorej godziny wcześniej, aby się zapoznać z okolicą i mieć spokojnie czas na wszystko. Pakiet odebrałem w 2 min, ale tylko dlatego, że zaginął mój numer i musiałem czekać na przypisanie nowego. W normalnych okolicznościach zajeło by to pewnie 30 sekund. Pakiet obejmował numer startowy i 4 agrafki. Rewelacji nie ma, ale w zagranicznych biegach tak to już jest. Miałem tak dużo czasu ale upłynął mi szybko na zwiedzaniu stoisk i straganów na trwającym w Aesch festynie.

Po lekkiej rozgrzewce szybko ustawiłem się w pierwszej lini, zdjęcie i ruszamy. Podobał mi się start, spiker zapowiada, że mamy jakieś 2-3 min, po czym niemal w tej samej chwili starter odlicza, 3, 2, 1 i wystrzał. Do tego pogoda nie rozpieszczała, było bardzo ciepło i nie nastrajało to na szybkie bieganie. Plan miałem prosty, obserwować co się dzieje w czołówce. Nie miałem za dużo okazji na takie przeglądanie przebiegu zawodów bo pierwsza piątka uciekła mi już po 500m. Ja biegłem po 3:50 min/km i nie chciałem się zajechać już na samym początku. Takie tempo utrzymałem do 1200m, tak, na tyle tego wystarczyło bo praktycznie od samego początku trasa lekko ale cały czas prowadziła pod górę. Do tego kamienie, liczne zakręty tylko spowalniały mnie coraz bardziej. Po 2 km wiedziałem, że z dobrym wynikiem, poniżej 40 min moge się pożegnać (P.B. 39:25), dlatego skupiłem się na utrzymaniu jak najlepszego miejsca. Od samego początku biegłem na 8 miejscu a za moimi plecami nie było widać nikogo. Z drugiej strony 7 zawodnik troszke mi odjechał (o szóstym nie wspomne), spokojnie utrzymując jakies 50m przewagi. Co jakiś czas udało mi się zobaczyc 6-go, ale wiedziałem że te 300m nie da się już odrobić. Swiadomy swojej sytuacji postanowiłem walczyć ile się da i nie stracić kontaktu wzrokowego z siódemką. Taki stan rzeczy utrzymywał się do 8 km. Na tym etapie zauważyłem, że 6-ka słabnie i obaj, ja pozycja 8 i pozycja 7 przede mną zmniejszamy do niego stratę. Wiedziałem, że ostatni kilomet jest z górki (sprawdziłem sobie przed startem na rozgrzewce), dlatego nie podpalałem się i spokojnie starałem się zbliżyć. Przewaga topniała, ale nie jakoś drastycznie. Na 9 km miałem ich już praktycznie przed sobą. Mieliśmy taką dość długą prostą, tu postanowiłem dogonić kolegów i przez jakieś 50m biegliśmy razem jak trzej muszkieterowie. Nikt nie chciał się wyrwać do przodu, dlatego szybka reakcja z mojej strony, pomyślałem że czas postawić wszystko na jedną kartę. Ostatnie 500 m to same zakręty to lepiej być na początku stawki. Troszke to ryzykowne zagranie bo jak wiadomo łatwiej jest zaatakować z drugiej pozycji. Atak był jednak błyskawiczny, szybko zorientowałem się, że biegne już po 3:30 min/km a chłopaki nie za bardzo mają siły i chęci mnie gonić. Już się nie oglądałem tylko biegne do mety ile fabryka daje. Na mete wpadłem z ponad 20 sekundową przewagą. Ostatecznie zająłem 6 miejsce w open a 4 w kategori wiekowej. Nasza kategoria obejmowała wszystkich biegaczy od 1975 roku w górę, dlatego nie udało się wskoczyć na podium, na które tak liczyłem. Pozostałe kategorie były już oczywiście co 10 lat. Na ale co tam, taki regulamin, nie ma co płakać. Jestem bardzo zadowolony, pomimo słabszego czasu, 41:05 walczyłem przez cały bieg a na końcu udało się mocno finiszować. Czuje, że dałem z siebie bardzo dużo. Podium przegrałem z młodym biegaczem z Erytreii, Brazylii i lokalnym IronMan-em. Po biegu dla biegaczy były do wyboru, parasolki lub ręczniki. Oczywiście ręczniki bardzo duże i fajne, ale skończyły się szybko, dlatego ci wolniejsi musieli zadowolić się parasolami. Był to fajny bieg i dał mi troszkę w kość. Trasa bardzo malownicza, ale nie na szybkie bieganie, pomimo tego warto było się sprawdzić.


Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu







 Ostatnio zalogowani
marekch11
21:31
zbyszekbiega
21:20
MareG
21:18
elektrod
21:16
tomaszbartkiewicz
21:15
kornas
21:15
Dana M
21:15
karollo
21:14
arco75
21:12
TheKrayze13
20:59
Leonidas1974
20:54
Deja vu
20:51
johnlyndon
20:49
miszcz przez szcz
20:46
wigi
20:46
zetus
20:45
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |