2013-11-11
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Biało-Czerwono w Białym Kościele (czytano: 581 razy)
Cudowne to uczucie usiąść po biegu w wygodnym fotelu i mieć poczucie spełnienia. Wpisuję sobie wyniki do startów i widzę jak ten całoroczny wysiłek procentuje. I jest w tym ciągle jakaś tajemnica, bo człowiek do końca nie wie, na ile go jeszcze stać, ile wyciśnie z siebie kolejnym razem. Za dużo nie da się wyrokować po kilku startach w roku, ale każdy następny smakuje coraz lepiej.
Dziś w Białym Kościele sama słodycz - wszystko było na medal - medal jak na okazję Święta Niepodległości przystało z flagą biało-czerwoną! Niepodległościowa 11 będzie na pewno jednym z tych wydarzeń, na które się czeka cały rok. Jeszcze niedawno na forum ktoś pytał, skąd ten bieg taki popularny, skoro odbywa się dopiero drugi raz? Myślę, że każdy kto wziął w nim udział i opowiedział o nim przynajmniej jednej osobie już przyczynił się do jego wysokiej oceny i zachęcił kolejnych biegaczy do udziału w następnej edycji. Czy potrzebna jest lepsza promocja? Wprawdzie marketing w Gminie działa prężnie i nawet ksiądz z ambony zachęcał do udziału w imprezie, ale przecież uczestnicy przyjechali na bieg z całej Polski.
Biorąc pod uwagę fakt, że limit w tym roku zwiększono o 200 osób, to na przyszły rok trzeba ten start zaplanować dużo wcześniej.
Ja osobiście mam sentyment do trasy 11, która biegnie Doliną Prądnika, bywam tam dość często i upajam się przyrodą. Nie ma tam tłumów o poranku, a widoki są naprawdę piękne. Trasa z wymagającym, niebanalnym podbiegiem, z którym ja oswoiłam się już dawno i miałam ogromną satysfakcję wyprzedzając dziś na tym odcinku wielu zawodników. To była jedyna strategiczna myśl jaka mi towarzyszyła: "wyprzedzić jak najwięcej osób" i choć nie pokusiłam się o liczenie, to wydaje mi się, że sporą grupę pozostawiłam za sobą:-)
A potem była chwila samotności i tylko kilku miniętych w szczerym polu strażaków, tak melancholijnie się jakoś zrobiło, ale pojawił się nowy "cel" na ostatnim kilometrze i znowu urosły mi skrzydła. Odkryłam dla siebie jakąś nową metodę na pokonywanie słabości...doganianie:-)
I choć pozostał mały niedosyt, bo marzyło mi się by pokonać trasę w godzinę, a brakło mi jednak 1 minuty, to radość na mecie była ogromna, bo przecież i tak 15 minut lepiej niż rok temu, no i medal otrzymany z rąk własnej córki - bezcenny.
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu kokrobite (2013-11-11,22:23): Średnia 5:33! Gratulacje! Mahor (2013-11-11,23:04): Ile u Ciebie radości,chętnie się zarażę...obdzielisz kilka moich następnych biegów.Pozdrawiam janka48 (2013-11-15,19:39): pokonujesz kochana sama siebie ! GRATULACJE ! m_rybski (2013-11-22,14:20): No i miejsce na podium wśród biegnących mieszkanek gminy :-) Gratulacje!
|