Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [1]  PRZYJAC. [117]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
gerappa Poznań
Pamiętnik internetowy
gerappa

Agnieszka
Urodzony: 1979-10-29
Miejsce zamieszkania: POZNAŃ
131 / 180


2012-08-28

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
z maratonem za pan brat (czytano: 2818 razy)

 

Moje życie to szukanie.
Szukam emocji, wrażeń, spokoju, szukam ludzi. Szukam granic, tajemnic, nowych dróg. Szukam obrazów do zapisania w swej księdze by kiedyś móc je przywołać. Szukam siebie w świecie i przymierzam się do niego. Szukam uśmiechu i przyjaznych dłoni, szukam oczu, które chcą, by w nie patrzeć. Szukam energii i swobody. Szukam … czasem nie wiem czego ale podoba mi się znajdowanie. Fajnie jest kiedy coś lub Ktoś znajdzie mnie. Fajnie gdy ktoś chce patrzeć w moje oczy i podać mi rękę. Życie pędzi znacznie szybciej niż ja – czasem nie jestem w stanie dotrzymać mu kroku. Czasem się zgubię… i wtedy znów szukam…

Ostatnio wszystkie moje drogi prowadzą do lasu. Ciągnie mnie do niego bardzo. Okolice Rusałki i Strzeszyna… urzekły mnie już dawno. WPN – cudowny jest. Jednak nie po drodze … muszę przejechać całe miasto, by tam pobyć. Google maps :) klik klik… przewijam myszką i szukam zielonego obszaru gdzieś blisko… Myszka zatrzymała się na północno-wschodnim terenie przylegającym do Poznania – już tam byłam …ale ‘ja’ chcę tam wrócić. Wsiadam do auta i już po 15 minutach jestem ‘za granicą’ – miejski zgiełk został w oddali – jakby ktoś oddzielił Poznań i Puszczę Zielonkę ekranem akustycznym. Rozglądam się wokół - :) - mam co chciałam: dużo drzew i mnóstwo szlaków.

Prawdą jest, że im dalej w las tym więcej drzew. Jest jeszcze jedna prawda: im dalej w las tym mniej ludzi, więcej ciszy.

Maciej zgłosił się na przewodnika dwa tygodnie wcześniej. Szacun – bo nie biega z powodu kontuzji a jednak chciało mu się dla nas wstać i stawić się na 7:00 w umówionym miejscu. Parking pod Dziewiczą Górą o tej porze był pusty. Pogoda wymarzona dla maratończyków… zapach sobotniego poranka, rosy i lekkiej mgły… i cisza. Cisza tak cicha, że chce się rozmawiać szeptem, by nie zbudzić dnia, który właśnie się przewraca na drugi bok w pościeli z obłoków. Dwa auta zaparkowały obok siebie, z jednego Maciej wyjął rower a z drugiego wysiadły 3 osoby: Gunia, Anitka i ja.

‘…wydaje mi się że na tą 30-tkę przed Wrocławiem przyda Wam się wybieganie na zupełnie nieznanej trasie’ – napisał Maciej. Cała prawda – tylko prawda – święta prawda – my już też miałyśmy dosyć trzepania kółek wokół Malty by ‘odbębnić’ przedmaratońskie wybieganie. Malta jest płaska, betonowa – ma swój urok, ale wtedy był taki moment, że potrzebowałam czegoś innego niż Malta.

On zna Puszczę – orientuje się w lesie… [nie to co ja… moja orientacja w terenie nadal jest wspaniała jak zawsze :) ] wskazał nam kierunek, opowiadał o tym co mijaliśmy po drodze, teren bardzo zróżnicowany, miękkie podłoże, powietrze świeże i rześkie a moje ciało :) chłonęło energię lasu. Zieleń wokół była urzekająca. Fajne to wrażenie, że jesteśmy tam pierwsi, nie minęliśmy ani jednego biegacza, ani jednego rowerzysty… minęły nas może 3 auta [Boże, jak Ci kierowcy na nas patrzyli – pewnie myśleli że jakąś karę odbywamy, bo kto się zapuszcza tak daleko w Puszczę o tej porze…].

Nie oczekiwałam płaskiej trasy, nie chciałam, by było łatwo. Pojechałam tam wolna od planów i obowiązków, nic mnie nie goniło, wszystko co miało być potem – mogło poczekać. Miałam tylko jedno założenie: bieg ciągły 30km…. i kilka założeń ubocznych: nie zerkać na zegar, nie zwracać uwagi tempo wskazywane przez wszelkie urządzenia pomiarowe, wiedzieć tylko mniej więcej na którym kilometrze jesteśmy. Chciałam biec tak jak mi fajnie, swobodnie i dobrze. Nie chciałam doprowadzić do ‘zarżnięcia siebie’ treningiem, chciałam móc swobodnie rozmawiać i mijać kolejne drzewa.

Maciej mówił prawo, lewo, prosto, prosto , prawo , lewo , lewo … itd. – Maciej ? na którym km jesteśmy co czuję się tak jak bym była na ósmym – zaczynam wchodzić na swoje obroty :) - powiedziałam :) na co Maciej odpowiedział: zaczynamy ósmy:)
Super, tak właśnie chciałam – już na pierwszych km czułam, że mam dobry dzień na bieganie – i tego sobie życzę 16 września.
Zastanawiałam się jak to będzie potem bo … mój poranek miał sprinterskie tempo, nie zdążyłam zjeść śniadania, dwa ciasteczka tylko… Piotrek zrobił mi herbatę do kubka termicznego, którą piłam w aucie a Dziewczyny w drodze skubały dla mnie kawałki bułki… zdałam sobie sprawę, że nie zjadłam żelu, ani czekoladki ani bananka. Jednym słowem zachowałam się dość głupio jak na osobę, która za chwilę ruszało na 30 biegowych km. Na dodatek nie miałam izotonika tylko pas i dwa pojemniki wody [2x300ml] … cóż będzie musiało wystarczyć :) na szczęście z poprzedniego biegania w pasie zostały mordoklejki – zjadłyśmy na 10 km:)

Droga falowała raz w górę … raz w dół… była bardzo ciekawa, urozmaicona, zakrętami i tym co ją otaczało… kilometry mijały bardzo szybko. Kiedy Maciej powiedział nam, że jesteśmy na 20 km … zdziwiłam się, że nie jestem jeszcze głodna… no cóż – może właśnie ja tak powinnam biegać ? z niezbyt pełnym żołądkiem … chyba za mało robię takich długich wybiegań – nie znam się jeszcze na tyle dobrze… trzeba to będzie zmienić…

Tyle pięknych km było za nami. Nogi biegły a głowa się cieszyła, że zostało już tylko 10 km. Że uda się nam to zrobić.
Kiedy biegam 30stkę lubię sobie po 20 km powiedzieć: no to zaczynam dychę. Zapominam, że już mam 20 km za sobą, i przestawiam swoje myśli tak by myślą przewodnią była ta, która mówi, ze właśnie zaczynam 10km trening. Da się wtedy oszukać mózg, nie wysyła sygnałów zmęczenia do korpusu, nogi też da się oszukać. Kiedy padło hasło 25 km spróbowałam delikatnie przyspieszyć, zmienić technikę biegu i bardziej je wyciągać przed siebie, ostatnie 2 km jeszcze szybciej – okazało się że można, nogi inaczej pracują i łydki nie bolały. Głodu nie odczuwałam tylko piłam jednak w ustach brakowało czekolady lub kostki cukru. Żałowałam, że do pojemnika nie zatankowałam izotonika.

Skończyliśmy trening. Bieg ciągły – bez parcia na nic. Tylko przed siebie, kilometr za kilometrem. 30 km – czas 3:05. Czyli to jest moje swobodne tempo. Tak lubię, tak mi dobrze i tym będę się kierować na trasie maratonu.

W lesie znalazłam to, czego szukałam: pozytywnych myśli, zdrowej energii i siebie w bieganiu.

Żal mi tylko było, że Emi i Piter nie mogli tego zrobić z nami. Wtedy zrodziła się myśl, że mogę to jutro powtórzyć :) na rowerze obok Pitera, że go poprowadzę…
Więc zapakowałam w niedzielę swój rower do autka … Piter był chętny … Emi stwierdziła, że też… zapakowałam plecak z piciem i małymi przekąskami dla nich … 17:18 wystartowaliśmy i było tak jak przewidywałam… las piękny, dużo drzew a ja się zgubiłam … prowadziłam ich prawo, w lewo, prosto, w lewo w prawo i prosto i kilka razy wybiegliśmy w tym samym miejscu :) próbowałam wrócić na szlak, którym prowadził nas Maciej… nic z tego… w końcu schowałam mapę i jechałam przed siebie… gps kreślił trasę niebieską linią a ja udawałam, że wiem gdzie jadę w duchu modląc się żeby wyszło 30 km a nie np. 37 km bo mnie zabiją. Emi okazała się katalizatorem napięć pomiędzy Piterem a mną i udało się :) gdy dojechałam a oni dobiegli do parkingu wyszło 29,8 km – dobiegali 200 metrów … i koniec. Ściemniało się a ich twarze zdradzały zadowolenie. Fajnie, że mogłam im dać to [no prawie to], co dzień wcześniej dał nam Maciej.

Przed nami maraton we Wrocławiu. Jesteśmy przygotowani. 8 m-cy regularnych, urozmaiconych treningów za nami. W treningi wplataliśmy starty, które dawały nam sporo satysfakcji. Jednak maraton to maraton, nie dycha, nie połówka… wciąż mam respekt … myślę, że nie będę się starała go pokonać tylko być z nim za pan brat , nie będę się z nim siłować, bo on i tak jest silniejszy. Chcę go dobrze zacząć i dobrze skończyć – tego sobie i Wszystkim Maratończykom życzę.

A tymczasem zaczynamy odliczanie … zostało 19 dni do startu…

a po biegu... oczywiście regeneracja:)
coś słodkiego: zrobiłam babeczki,
coś właściwego: Anita przygotowała koktajl banan+melon+brzoskwinie
no i coś wspaniałego: piwo free

Na zdjęciu: Przewodnik
Fot: Maciej Musiałowicz


Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu


renia_42195 (2012-08-28,10:00): Mam nadzieję, że tym razem zrozumiałam tekst ;) Można szukać całe życie i nic nie znaleźć, a czasami wystarczy wejść do lasu i odnaleźć siebie :) Powodzenia 16 września :)))
gerappa Poznań (2012-08-28,10:02): będzie good! i nie ma innej opcji !
kaniemic (2012-08-28,10:14): będzie dobrze, ale fajna wycieczka biegowa, chętnie spróbowałbym przed Poznaniem, to prawda,że 30tki mają wiele uroku;), trzymam kciuki za Wrocław!
shadoke (2012-08-28,10:31): Ja też ostatnio odkrywam wiele nowych wspaniałych miejsc do biegania...przełamuję lęk i wbiegam sama do obcego lasu i próbuję go poznać, ale ostatnio urzekła mnie wyspa Wolin...las, łąki, pola, Zalew Szczeciński i tak w kółko, a do tego teren bardzo urozmaicony:)
shadoke (2012-08-28,10:32): Powodzenia we Wrocławiu! Oby pogoda była odmienna od tej z zeszłego roku!:)
jagódka (2012-08-28,11:00): Pracowite mróweczki Wrocław będzie Wasz!:))
FitFreelancer (2012-08-28,11:35): Trzymam kciuki za sukces we Wrocławiu :)
tdrapella (2012-08-28,13:18): Kurcze, przydałoby mi się też przed Poznaniem zrobić takie wybieganie, może nawet nie raz, tylko co na to powie Basia? Czy ona to ze mną wytrzyma w wózeczku? Hmmm, nie wiem czy jestem aż tak szalony. A może jestem?... ;)
gerappa Poznań (2012-08-28,15:12): jestem dość mocno podekscytowana maratonem... jak zawsze chyba ... chciałabym by to było już, teraz... ale na wszystko trzeba poczekać... jestem pozytywnie nastawiona, ale jednocześnie po tym jak urządziłam się w Krakowie... boję się.
michu77 (2012-08-28,15:48): ...mam nadzieję że Wrocław będzie dla Was bardziej udany, niż dla mnie ;P
adamus (2012-08-28,16:19): Czekałem na Ciebie na mecie w Krk, zaczekam i we Wrocku. Głęboko przy tym wierzę iż zobaczę Cię w zupełnie innym, jakże radosnym nastroju ;P
dario_7 (2012-08-28,17:10): Mówią, że ciągnie wilka do lasu ;)) Ja bez lasu nie wyobrażam sobie biegania, większość treningów tam robię. Ale prawdą jest, że mam go już 400 m od domu :)) Fajnie się czyta Twoje wpisy, jakbym był tam z Wami... Powodzenia we Wrocku!!! Trzymam kciuki! :D
tygrisos (2012-08-28,20:56): To była czysta przyjemność być przewodnikiem tak zmotywowanego teamu winogradzkiego :) We Wrocku będzie jeszcze lepiej :)
Aga Es (2012-08-28,23:08): Ślicznie napisane Aga!Tylko pozazdrościć takiej 30stki!
Krzysiek_biega (2012-08-29,10:56): A ja pierw patrze zawsze na Twoje zgrabne nogi..:) Mi 30-tki nie służą, dlatego podziwiam osoby które na treningach je robią. Z tego treningu powinno wyjść 3.30 w maratonie, trzymam kciuki
gerappa Poznań (2012-08-29,15:12): jak zrobię 3:30 to będę nago salta robić na mecie z medalem w zębach :)
Emi (2012-08-29,15:17): nie wierzcie jej w te salta, już kiedyś obiecywała coś podobnego jak złamie 1:50 ;p
gerappa Poznań (2012-08-29,15:21): wiem, obiecałam w Grodzisku, tylko, ze jak wróciłam w miejsce, w którym obiecałam to zrobić... nikogo już nie było :)
opętany (2012-08-30,16:35): Pięknie napisane,powodzenia we Wrocku i do zobaczenia gdzieś na starcie lub mecie, ależ pani ma dar do pisania
paulo (2012-09-02,21:10): Bardzo się ucieszyłem, że mogę spotkać na mojej drodze biegowej osoby, która ciągle poszukuje, podobnie jak ja. To poszukiwanie u mnie głównie też odbywa się wokół Rusałki i Strzeszynka :}. Cudowne i chyba jedyne takie miejsce w Poznaniu. Duchowo będę z Tobą i innymi za dwa tygodnie we Wrocławiu.
Marysieńka (2012-09-05,20:09): Maraton jest moim..."kochankiem"..i nie zamierzam z niego rezygnować:))







 Ostatnio zalogowani
marczy
13:58
Mikesz
13:56
chris_cros
13:51
Paw
13:40
karollo
13:21
biegacz54
13:16
benek88
13:09
VaderSWDN
12:58
Admin
12:57
BemolMD
12:51
BOP55
12:49
Andrea
12:48
henrykchudy
12:43
rezerwa
12:40
kirc
12:39
Stonechip
12:29
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |