Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [18]  PRZYJAC. [278]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
Truskawa
Pamiętnik internetowy
Biegam, więc żyję.

Izabela Weisman
Urodzony: 1972-02-
Miejsce zamieszkania: Żory
323 / 483


2012-04-18

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Jeszcze o Dębnie. :) (czytano: 884 razy)

 

Bieg w Dębnie opłakany, przepracowany i dzisiaj już nic nie pamiętam. A jeszcze wczoraj rano ryczałam! Od czego ma się jednak przyjaciół? Dziękuję, że postawiliście mnie na nogi, kopnęliście w tyłek (niektórzy) i daliście sporo fajnych rad. Najlepsza: idź do fryzjera. :))) Pójdę w tym tygodniu, obiecuję. :)

Do Dębna wyjeżdżałam w sobotę. Budzik zadzwonił o piątej ale pół godziny to ja muszę mieć na to, żeby zacząć jarzyć, że żyję i z tego powodu wyjechałam lekko po siódmej w kierunku Bydzi, do mojej Eluchy.W Łochowicach wysiadłam i poczułam, że mój krzyż jest jakiś gópi bo boli. Nie mogłam się ruszać. Ta historia będzie miała swoje rozwinięcie w Dębnie. Bardzo przyjemne mimo, że wciąż bolesne. :)
Dębno to jest bardzo specyficzne miejsce. Tu nie ma człowieka, który nie wie gdzie jest biuro zawodów, nie wie, że jest maraton. Tu wszyscy wszystko wiedzą. Wystarczy zapytać i my tak zrobiliśmy. Biuro zawodów zostało tym razem zorganizowane w nowiuteńkiej hali i działało rewelacyjnie. Ponieważ korzystałam z przepisanego na mnie numeru, który wcześniej należał do Ineczki nieco się obawiałam, czy aby będzie ten fakt odnotowany. Okazało się, że wszystko było ok. Ela z Piotrem połaziła po straganach z ciuchami, Justyna też się gdzieś szwendała a ja siedziałam na ławeczce i cierpiałam za miliony. Krzyż zdecydowanie bolał.
Pasta party też w nowym miejscu, w Sali pełno ludzi i kogo widzę? A no Jaremki! Wyściskaliśmy się wszyscy serdecznie, wspólnie skonsumowaliśmy makaron (dobry!), a potem zostałam niemal siłą zaciągnięta do Jaremkowego samochodu. I sytuacja wyglądała tak: środek miasta, samochód zaparkowany zaraz przy ulicy, Beatka w samochodzie na przednim siedzeniu przytrzymuje mi majtki w najniższym możliwym do przyjęcia położeniu, ja z tyłu w ich samochodzie leżę i kwiczę z bólu ale i radości, nade mną stoi Grześ i okleja mnie tymi ślicznymi, kolorowymi plastrami. I to pomogło! Następnego dnia z łożka wstała nowa Izabela. :) Dziękuję Beatce i Grzesiowi oraz producentowi tych fajnych plastrów. :)))
Pozbieraliśmy dupki i pojechaliśmy do Kostrzynia gdzie Ela znalazła pokój czteroosobowy. Twierdziła, że w dwójce cztery osoby się nie wyśpią to i nie ma po co jechać tam gdzie ja znalazłam spanie. Dom stał w bardzo fajnym miejscu. Uliczka spokojna, czyściutka, same zadbane domki.. a w środku naszego domu całe stado palących panów. Wiecie, że nawet w naszej sypialni, o szóstej rano jechało fajami tak, że nie dało się oddychać? Ale panowie przesympatyczni, tylko każdy z nich powinien mieć komin w czaszce z bezpośrednim połączeniem z oknem.. :) Ale dało się przeżyć.

Rano pojechaliśmy do Dębna. Wiedziałam, że jest spora liczba znajomych w Dębnie, którzy pobiegną maraton ale przy tak sporej grupie startujących trudno czasami się odnaleźć. No to z premedytacją poszłam pod „tojtojki” i to był strzał w dychę. Agnieszka, Mireczek i Kuba już tam byli. Pogadaliśmy sobie o gópotach, Aga poskarżyła się na kulszowy i potem w czasie biegu kiedy mnie wyprzedzała mogłam jej tylko tego kulszowego pozazdrościć. Zdaje się, że zrobiła życiówkę. :) Teraz oczywiście lekko mi się to pisze ale kiedy zobaczyłam Agę jak mnie bez wysiłku wyprzedza zrobiło mi się straszliwie przykro. No cóż.. była lepsza i tyle. :)

Najlepsze jednak czekało nas po biegu. Poszłam na „posiłek regeneracyjny” a okazało się, że regeneracyjny to jest ten w reklamówce, a ciepły posiłek czeka w okienku w stołówce. Podreptałam pod to okno, a tu wyskakuje dziewusia, na oko połowę młodsza ode mnie.. nie.. więcej niż połowę, wyrywa mi karteluszek z ręki i mówi „pani sobie usiądzie a ja pani przyniosę jedzenie”. Stanęłam jak wryta i nie bardzo wiedziałam jak się zachować. No na jakim maratonie tak nas obsługują? Na żadnym, no to co się dziwić, że nie wiedziałam? :))) Polazłam do stolika, za chwilę dostałam zupę i kiełbachę. Ale to jeszcze nic! Dziewczyny nalewały też herbatę! Można było się poczuć dopieszczonym, prawda? :)
Potem wróciliśmy do Kostrzynia żeby się wykąpać i w drogę. Ja do domu wróciłam w poniedziałek wieczorem. No mają niektórzy dobrze. :)
Wyjąwszy mój czas z maratonu weekend był bardzo fajny. No bo z Elą jaki miał być? :)A od mamy w poniedziałek jakoś nie potrafiłam wyjechać. Jak zaczęłyśmy gadać to nie mogłyśmy skończyć i trochę się to wszystko przeciągnęło.
W domu dzieci pokazały matce jak się biega. Każda miała dyplom i medal. Wik za drugie miejsce BnO a Monia trzecie. Tak mnie to ucieszyło, ze trochę zapomniałam o swoim cierpieniu. :)))) Aha! Łysy też zajął drugie miejsce ale tylko dlatego, że było dwóch dorosłych. Tata Arka i tata Wiki i Moniki. No i niestety tata Wiki i Moniki mimo, że drugi to jednak był ostatni.

I jeszcze muszę zdementować to co Eluś napisała w blogu. Ja nic nie powiedziałam na temat jej zdolnośći polskojęzycznych. Nic! To jest potwarz i oszczerstwo. Dialog wyglądał tak:
Gadam Eli, że moje młodsze dziecko to ma lepsze oceny z angola niż z polaka. Na co Ela „no, ja też miałam kłopoty z polskim”. Na co ja popatrzyłam na nią uważnie i po prostu powiedziałam „No”. :)))) A Ela, że jestem świnia i z tym też się zgodziłam. Ale nic przecież nie powiedziałam! :p




Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu


KR (2012-04-18,11:35): I o to chodzi. Naprzód, do boju z otwartą przyłbicą !
Rufi (2012-04-18,12:21): A pogratulowałaś dziewczynkom od cioci? :-)
Rufi (2012-04-18,12:21): "Aha! Łysy też zajął drugie miejsce ale tylko dlatego, że było dwóch dorosłych." buhahahahahaha :-) no przepraszam ale mnie to rozsmieszylo :-) Zawsze jednak pudło :-)
Rufi (2012-04-18,12:22): Jak to nie powiedziałaś?!!!! Moza ja powiedziałam "widac?" a Ty przytaknęłaś głową....ze wspólczuciem! :)))))) I dodatkowo jestem dla Ciebie krasnalem!
Rufi (2012-04-18,12:24): Coś mi się wydaje że w Polsce to chyba tylko w Dębnie te maratony będę trzaskać....
Rufi (2012-04-18,12:39): A Grzesiu miał taką fajną rurkę z "tlenem", którą miał mnie nakarmić w razie co. Na szczęście nie potrzebowałam :-)
mamusiajakubaijasia (2012-04-18,12:45): Do Dębna na maraton jechałam cztery razy. Dwa razy tam nawet ten maraton ukończyłam - za obydwoma razami nie mieszcząc się w limicie. Raz zeszłam z trasy (nigdzie indziej tego nie zrobiłam)...można by powiedzieć, że to bardzo marniuteńki bilans i cały na "nie". A tymczasem nic podobnego. KAŻDA z moich wypraw do Dębna była FANTASTYCZNA! Bo ono, i ten maraton, po prostu COŚ w sobie ma!
snipster (2012-04-18,13:50): hehehe NOOOOO ;) Iza, koko dżambo i do przodu ;)
Truskawa (2012-04-18,13:54): No, no, no chłopaki. :)))
Truskawa (2012-04-18,13:56): O Jezu Ela!!! Zapomniałam o krasnalu napisać! Ale będę jutro pisała o moim telefonie to najpierw o krasnalu będzie. :))))) Dzięki kochana za przypomnienie. :))))
Truskawa (2012-04-18,13:57): Nie pogratulowałam. :[ Dzisiaj to zrobię. :)
Truskawa (2012-04-18,13:58): Wiesz co Gaba. Przed maratonem konferansjer powiedział, ze to najlepszy maraton w Polsce niezależnie od tego co tam sobie inne komercyjne maratony o sobie myślą. Ja sobie wtedy tak pomyślałam, że jednak trochę pokory nikomu nie szkodzi. Po biegu przyznałam panu całkowitą rację. (moje Dębno trzecie albo czwarte, nie mogę się doliczyć).
Truskawa (2012-04-18,13:59): Dzisiaj Piotrek już jest zdecydowanie do przodu. :)
robaczek277 (2012-04-18,14:22): To byla tylko kwestia czasu, milo widziec ze wracasz do siebie :-)
Truskawa (2012-04-18,14:25): Dziękuję Jacku, choć mam wreżenie, że nieco zaczynam szrżować. Niech mi ktoś stuknie w łebek i wytłumaczy, że nie pwoinnam biegać w Krakowie. :)))
Rufi (2012-04-18,14:31): Aha, czyli się zdecydowałaś na Kraków. Ślicznie :-*
Truskawa (2012-04-18,14:34): No jaka gópia! Ty masz mnie leczyć a nie w chorobę wpędzać. :))))
Rufi (2012-04-18,14:40): ależ to właśnie samouleczenie będzie przecież :-)
Truskawa (2012-04-18,14:47): Nie wiem Eluś.. polecę dzisiaj się przebiec to zobaczymy czy rzeczywiście tak dobrze sie czuję jak mi się wydaje.
Rufi (2012-04-18,15:42): a jeszcze masz 50% zniżki w Kraku :-P
Truskawa (2012-04-18,15:44): połowę płacą Ci ze szmerglem?? :))))no popatrz.. :)))
Marysieńka (2012-04-18,15:44): Całe szczęście, że przestałaś...."rozczulać" się nad sobą:)))
Truskawa (2012-04-18,15:45): Też tak uważam Marysiu. :)
Rufi (2012-04-18,15:50): no dobra, to koniec: blablabla, ciuciuruciu, do roboty!
Truskawa (2012-04-18,15:54): no już, już :)))
DamianSz (2012-04-18,18:56): Beatka i Grześ są zawsze bardzo życzliwi i przygotowani na pomoc w każdej sytuacji. Mnie jak może pamietasz Grzesiu użyczył tuż przed startem prywatnego czipa w Bytomiu.
papaja (2012-04-18,20:25): To wszystko jest bardzo ciekawe, ale - co z Toruniem? Się pytam :P :)
tygrisos (2012-04-18,20:55): Rewelacja :) Truskawa GO ! :)
Inek (2012-04-18,23:34): Szacunek za Twoje umiejętności kręcenia, kółkiem oczywiście, bo te odległości do Dębna to poważnie wyglądają... :)
=Andrzej= (2012-04-18,23:59): Do zobaczenia w Krakowie na starcie Izabello!!! :D
Rufi (2012-04-19,08:19): Ślicznie :-)
Truskawa (2012-04-19,11:50): Asia, jak polecę Kraków, jak mi ten Kraków nie pójdzie to zgodnie z chorobą chazardzisty pojadę do Piernikowa. :))))
Truskawa (2012-04-19,11:50): Całkowicie sie z Tobą zgadzam Damek. Bo bardzo życzliwe i doskonale przygotowane osoby. I Beatka i Grześ. :) Pamiętam oczywiście kto zapomniał o czipie a kto miał dodatkowy. :))))
Truskawa (2012-04-19,11:51): Nie było tak źle Ignacy. Od Bydgoszczy jechałam jako pasażerka. :)
Truskawa (2012-04-19,11:52): Andrzej, ale ja naprawdę nie wiem czy polecę Kraków! Może tylko będę kibicować.. chociaż wiem, że źle sie będę czuła stojąc przy trasie. :)
Truskawa (2012-04-19,11:53): Maciek, Ty mnie też podpuszczasz?? :)))
Truskawa (2012-04-19,11:54): No właśnie chyba nie jest ślicznie Ela. :)
tygrisos (2012-04-19,12:12): usłyszeć hejnał z Wieży Mariackiej podczas maratonu - B E Z C E N N E ! :d
Truskawa (2012-04-19,12:13): Mam Ci go nagrać? :)))) Puścisz go sobie w Poznaniu. :))))
tygrisos (2012-04-19,13:43): W Poznaniu są koziołki :P Podobno od Euro 2012 wejście na Stary Rynek od strony koziołków ma być płatne w okolicach południa ;)))
Truskawa (2012-04-19,13:56): Jasne, zaraz w to uwierzę.. To znaczy, że moje dzieci będą musiały płącić?? No wiesz co.. :)) Co też to się dzieje na tym świecie.. :)
Rufi (2012-04-19,13:57): jeszcze niejednymi opłatami nas pwno zadziwią w czasie euro
Truskawa (2012-04-19,13:59): Niech nawet nie próbują. :[
Inek (2012-04-19,17:27): Ładne zdjęcie. Rzeczywiście, przygotowana byłaś pięknie:) Co się więc stało? A może po prostu Ty masz za dobre serce:))
papaja (2012-04-19,19:35): O, nie wiedziałam, że robisz najazd na Kraków! Pewnie śmigniesz tak, że Toruniem wzgardzisz :( Ale i tak zapraszam :)
Truskawa (2012-04-20,07:51): Myślę Ignacy, że jak się nie ma charakteru do biegania, bo się właśnie kończy maraton tak jak ja. :) Trudno. Zawsze można przerzucić się na heklowanie. :)))
Truskawa (2012-04-20,07:52): E tam, nie wzgardzę, tylko najwyzej nie dam juz rady. :))







 Ostatnio zalogowani
Wojciech
09:56
dorotaiarek1
09:48
Admin
09:38
uro69
09:30
arturtrzcinski
08:58
Lego2006
08:42
OSiR Władysławowo
08:10
tomasso023
07:49
martinn1980
07:38
andbo
07:36
Mircoh
06:50
Cooba
06:19
Andrzej5335
05:48
biegacz54
05:06
przystan
00:13
orfeusz1
23:41
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |