Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [48]  PRZYJAC. [172]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
raFAUL!
Pamiętnik internetowy
poalkoholowe bełkotliwe mądrości

Rafał Kowalczyk
Urodzony: 1978-01-26
Miejsce zamieszkania: Wrocław
128 / 218


2011-05-26

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
quiz (czytano: 838 razy)



Ja to naprawdę jestem jeleń. Ale tym razem nie ten Jeleń-piłkarz, tylko taki zwykły, rasowy jeleń. Albo dzięcioł. Choć dużo bardziej jednak przypominam Jelenia. A to z powodu zarówno mojej jak i jego niezwykłej łatwości w „łapanie” kolejnych kontuzji.

Dobra, pobawmy się w quiz. Pytanie brzmi: co można sobie złamać i będzie to najgłupsza z możliwych i taka nie dająca się złamać (pozornie) część ciała?
Oczywiście, że penis się nie liczy, choć mogłoby się zdawać…ok., stary głupi dowcip.
Ponieważ nie słyszę wszystkich innych propozycji wybieram moją.
Najgłupszą (pozornie) niełamliwą częścią ciała lub jak kto woli – kością, jest moja pięta.

(w tle słychać śmiechy)

Chyba ją złamałem. W niedzielę.

(kolejna salwa śmiechu)

Wprawdzie nie puchnie, ale do dziś boli jak diabli i ledwo kuśtykam. Miało przejść po 3 dniach…
3 pkt. za pierwsze pytanie konkursowe dla wszystkich.

(odgłos uderzeń pięści o podłogę podczas kolejnej przydługiej i nad wyraz histerycznej salwy śmiechu)

Pytanie drugie: jak (znając mnie osobiście) mogłem do jasnej cholery złamać piętę?
Wiem to było łatwe. Jasne, że po pijaku. 3pkt.

(buczenie)

Ale, tak dla zobrazowania kalibru mojego jeleniostwa, przybliżmy sobie tę sytuację.
Siedzę sobie na wegetariańskim grillu (absurd, nie?) i wsuwam faszerowaną cukinię i ziemniaki. Jest gorąco, a ja jestem po długim wybieganiu i z tego powodu, jak również z samego uwielbienia dla tego napoju chłodząco-relaksującego, zalewam to żarcie hektolitrami piwa. Ze znajomymi o podobnych preferencjach trunkowych. Po pewnym czasie obok stołu pojawia się i rośnie sterta pustych puszek. Zielonych i białych. Moje są białe i jest ich więcej. Tych, które są pełne szybko ubywa, w sposób proporcjonalny do powiększania się stosu opróżnionych.
- O fak! – mówię w pewnym momencie, grzebiąc na oślep ręką w kilku reklamówkach i plecaku, gdzie do tej pory zwykłem znajdować browar.
- O fak, kurwa! Piwo wyszło!
Wiadomo jak jest kiedy się kończy alko w trakcie imprezy, a ja jako najbardziej potrzebujący, mocno już zawiany (ale zdecydowany) postanawiam uzupełnić tfu odnowić zapasy. Zgrzewką, dwoma, albo tylem ilem uniosem. Dziarskim, choć krzywym krokiem wyruszam na poszukiwanie lokalu mogącego przy pomocy pani ekspedientki (najlepiej ładnej i miłej) umożliwić mi wykonanie misji uzupełnienia piwopoju. Podczas ekspedycji, przedzierając się przez nieznane ogródki działkowe napotykam bramę. Zieloną, wysoką i co ważne zamkniętą. Dla dobra misji muszę ją sforsować. W tym celu przeistaczam się w cyrkowego akrobatę. A jak się później okaże, to raczej w cyrkowego błazna. Wspinam się. Nieporadnie. No może dość nieporadnie. Na szczycie bramy napotykam jebitne kolce, które zmuszają mnie do przedziwnego i zupełnie nienaturalnego ułożenia ciała. To wybitnie utrudnia wykonanie kontrolowanego zeskoku. Mając niewiele opcji do wyboru w tej sytuacji decyduję się na jego niekontrolowaną formę. Ląduję jakoś na dupie, ale o dziwo to pięta boli. Boli, nie boli jest misja. Więc, tak czy inaczej zdobywam sześciopak piwa. Wracając dowiaduję się, że moi współtowarzysze imprezy dysponują kluczem do bramy i mnie o tym informowali. Trzykrotnie. Pozostawię bez ironicznego komentarza, który tu pasuje jak ulał. Radośnie kontynuujemy grilla, a ja z pełną powagą wymądrzam się przez dobrą godzinę o doborze partnera do Rzeźnika, wspólnym szacunku, zaufaniu i pełnej odpowiedzialności jaką na siebie - w tym ostatnim czterotygodniowym okresie - bierzemy za przygotowania do tej imprezy. Chodzi zwłaszcza o to, że mamy popłacone, a partnerka biegu wraz z mężem już wzięli na ten czas urlop i zaklepali noclegi i to czego teraz najmniej potrzebujemy to ewidentnie są kontuzje.

Pytanie trzecie: jestem bardziej jeleń czy dzięcioł?

3 pkt.




Autor zablokował możliwość komentowania swojego Bloga


Truskawa (2011-05-26,19:01): Krojcok ale inteligentny. :)
michu77 (2011-05-26,21:13): No to powodzenia na Rzeźniku! Dlaczego ku... aż tylu znajomych zdecydowało się w tym roku na ten bieg? Hm...
Gerhard (2011-05-26,21:46):
Gerhard (2011-05-26,21:49): Co można złamać? Ja dawno temu złamałem ucho. Znaczy się zdolne dziecko byłem. Ganiałem się z siostrą dookała stołu. Nóżki mi się zaplątały i centralne środkiem ucha trafiłem w kant stołu. Pękła jakaś kostka wewnętrzna. Dokłądnie która to nie wiem - bo miałem wtedy mniej niż 9 lat.
raFAUL! (2011-05-27,10:05): No, ucho to też jest coś!
raFAUL! (2011-05-27,10:06): michu77: a ja się zastanawiam co roku, dlaczego tylu znajomych jedzie się potaplać w błotku za 150zł.?
MarzenaM (2011-07-31,18:18): dorobimy Ci klucze:)))







 Ostatnio zalogowani
42.195
04:52
Admin
04:46
Fidelio
00:49
azbest
00:44
orfeusz1
23:20
benek88
23:14
Krzysiek_biega
23:13
jackob
23:07
szyper
22:56
Andrzuś
22:54
Bartuś
22:39
maste
22:36
edpokorny
22:23
Andrzej S
22:19
bur.an
22:19
Brytan65
22:13
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |