Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [48]  PRZYJAC. [172]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
raFAUL!
Pamiętnik internetowy
poalkoholowe bełkotliwe mądrości

Rafał Kowalczyk
Urodzony: 1978-01-26
Miejsce zamieszkania: Wrocław
126 / 218


2011-05-02

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
CZB (czytano: 561 razy)

 

I tak sobie siedzę. Bezczynnie. Siedzę i sam siebie staram przekonać o tym, że właśnie w ten sposób należycie odpoczywam i regeneruję się po sobotnim maratonie. Nudzę się. Próbuję oglądać hokej. Kompletnie w ten sposób odjeżdżam – popadam w stagnację i czuję jak odpływają siły. A przecież jest dopiero 16:30. Myśl, że nie mam już nic do roboty – poza istotnymi rzeczami, takimi jak na przykład PRACA – dobija mnie. Wszystkie zaplanowane na dziś rzeczy zostały względnie wykonane już do południa. Tak więc siedzę, tyłek ześlizguje mi się już prawie zupełnie z kanapy. Opadającą głowę popieram na ręku. Poszło by się pobiegać – przelatuje przez głowę. No, ale w sobotę bieg 12h i trzeba odpocząć. Połatać te mięśnie. Pojeść trochę białka. Pomasować. Pokimać. Ślina wycieka mi kącikiem ust, kiedy tępo wpatruję się w 10 minutową sekwencję reklam pomiędzy tercjami meczu hokejowego. Nie jestem specjalnie zainteresowany ani jednym ani drugim. No mógłbym popracować, ale po co? Skoro można to odłożyć na ostatnią chwilę i poczekać do momentu kiedy dupa zacznie się dosłownie palić. Ale mógłbym. Wycieram tę ślinę, bo to, mimo iż nikt nie widzi, naprawdę głupio wygląda. Z trudem podnoszę się z kanapy i drapiąc się w pośladek, który trochę zdrętwiał, podchodzę do okna. Trochę wieje, jest około 10 stopni, właśnie słońce wyszło zza chmur. Automatycznie podchodzę do szafki zawierającej zbytnio kolorowe i odblaskowe rzeczy jak na moje gusta. Wyciągam koszulkę, rajtki, wiatrówkę, czapeczkę. Potem gacie i skarpetki. Rzucam to na kanapę i sięgam po Garmina. EEE, zaraz, zaraz co ja robię? Dzisiaj wolne. WOLNE! CZB – całkowity zakaz biegania koleś…no ale jak już to powyciągałem.

Tak se troszkę potruchtam. No troszkę i naprawdę wolno. Dookoła bloku chociaż.

Wczoraj to mi biegania wcale nie brakowało. Dziś natomiast…biegało się wybornie.
Trochę boli lewa łydka i to martwi przed Rudą. I czułem ją już po kilku kilometrach w sobotę. Dziś pomasuję patykiem to może się rozejdzie. No, ale jak się po tym bieganiu pobudziłem! W nagrodę kupiłem sobie najbardziej sztucznego loda jakiego znam – Koktajlowego Korala z Żabki. Nie ma na świecie nic smaczniejszego. Oprócz piwa, ma się rozumieć.


Autor zablokował możliwość komentowania swojego Bloga







 Ostatnio zalogowani
ab
13:59
maraton56
13:39
42.195
13:29
Andrea
13:27
orfeusz1
13:17
mieszek12a
12:51
maratonczyk
12:03
Admin
11:58
marz
11:35
AK1971
11:30
wujotem
11:06
kostekmar
10:54
ona
10:46
flatlander
10:46
BAT.76
10:44
adamrp61
10:23
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |