Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

Przeczytano: 280 razy (od 2022-07-30)

 ARTYKUŁ 
Srednia ocen:0/0

Twoja ocena:brak


Mediolan 2004
Autor: Marcin Miotk
Data : 2004-12-11

Obowiązki zawodowe spowodowały, że miałem bardzo mało czasu na bieganie w październiku i listopadzie. Jednak głód biegania się wzmagał, więc postanowiłem wystartować w jakimś maratonie – jako, że pod koniec listopada długich biegów w Polsce jest niewiele postanowiłem „zaszaleć” i pobiec w maratonie w Citroen Milano City Maraton 2004 28 listopada. Po zdobyciu przez Stefano Baldiniego (gość honorowy imprezy) złotego medalu olimpijskiego Atenach – maraton stał się we Włoszech jeszcze modniejszym sposobem spędzania wolnego czasu.

Jeśli chodzi o sprawy organizacyjne to wszystko mimowolnie porównywałem do tegorocznego maratonu w Berlinie – mojego pierwszego startu zagranicznego. O dziwo włoska spontaniczność nie przeszkodziła organizatorom. Wszystko działało perfekcyjnie – tyle tylko że w mniejszej niż w Berlinie skali. Fajna koszulka z długim rękawem w cenie wpisowego, darmowe pasta-party, doskonałe położenie centrum informacyjnego na Plaza Dumo – sprawiły, że i Berlin mógłby się jeszcze poprawić.

Poranek w dzień startu okazał się dość pogodny – błękitne niebo, bezwietrznie, ale mimo to zimno ok. 5-7 stopni. Niestety później nie było nic cieplej.

W maratonie wystartowało 4164 biegaczy. Trasa biegu okazała się dość płaska, ale ostrych zakrętów było zdecydowanie za dużo. Dużym powodzeniem cieszyli się peacemakerzy – wielka grupa biegnąca na 3:00 połknęła mnie gdzieś na 25 kilometrze.

Biegło mi się bardzo dobrze, w czym pomagało znakomite odżywianie na trasie – rodzynki, isostar, banany, ciepła herbata w nieograniczonych ilościach i łatwo dostępna. Szczególnie podobało mi się, że woda była podawana nie w małych kubeczkach, ale w półlitrowych butelkach. Można się było łatwo napić, a później nie widziałem, aby butelki plątały się pod nogami. Pierwszy raz spotkałem się z butelkami. Ciekawe gdzie jest to jeszcze praktykowane?

Niestety po 25 km przyszło zmęczenie, albo precyzyjniej brak wybiegania i systematycznych treningów w ostatnim czasie. Sam się dziwię ze nie stanąłem na trasie. Jednostajnym wolnym tempem udało mi się dobiec do mety (3:14:31), gdzie szczęście z przebiegnięcia maratonu było nie mniejsze niż w Berlinie.

Co zdecydowanie odróżnia Berlin od Mediolanu to kibice, mieszkańcy. Po pierwsze kibiców było niewielu ( i tak więcej niż w Polsce) – co specjalnie nie pomaga, ale też zbytnio nie przeszkadza. Co przeszkadzało zdecydowanie to nerwowi kierowcy, którzy stali w korkach na dojazdach do trasy maratonu – wściekle trąbiący i wymachujący rękoma w kierunku służb porządkowych i samych biegaczy. Wiadomo: gorąca południowa krew.

Czas zwycięzcy (CHERIBO DANIEL - 02:08:38) pokazuje ze w Mediolanie można biegać szybko. Jeśli dodamy do tego doskonałą organizację i unikalny termin to Mediolan ma szanse stać się czołowym maratonem w Europie.

Pozdrawiam
Marcin Miotk
www.everest-top.com



Komentarze czytelników - brakskomentuj materiał



















 Ostatnio zalogowani
Lektor443
20:56
henrykchudy
20:53
miro67
20:40
Merlin
20:18
INVEST
20:17
Admin
20:12
witul60
20:11
BOP55
20:02
Bystry1983
20:02
pagand
20:02
Wojciech
19:29
Pawel63
19:18
korna
19:04
bur.an
18:52
stanlej
18:34
marekcross
18:29
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |