|
| 2016-06-18, 18:56 Seks przed statrem pomaga czy szkodzi?
LINK: http://Seks przed startem pomaga czy szkodzi? | Już kilka razy na moim blogu podnosiłem temat wpływu biegania na nasze możliwości seksualne, przyrost mocy, wzrost libido, zupełnie inne spektrum odczuć w stosunkowo niedługim czasie od startu. To, że bieganie kapitalnie wpływa na nasze możliwości na tym polu nie jest tajemnicą i wszyscy o tym doskonale wiemy. Jednak z naszej świadomości mamy w większości ustawiony schemat: seks po cudo… ale co z seksem przed? Teoretycznie, ( sam do dzisiaj tak myślałem) wydaje się że seks noc, czy parę chwil przed startem nie wbiega w grę, gdyż powinien nas tak osłabić, że nie ma opcji na dobry czas. A tu okazuje się, że wcale nie do końca:
http://wbiegu24.pl/index.php/trening/treningi/1113-sex-a-bieganie–czy-sex-wplywa-na-nasza-biegowa-forme-.html
. Jeżeli komuś się nie chce całego czytać, to skrobnę tylko clue, czyli:
W badaniu opublikowanym przez The Journal of Sports Medicine w 1995 roku wnioski z wpływu uprawiania seksu na sprawność fizyczną były następujące:
Stosunek płciowy 12 godzin przed maksymalną próbą wysiłkową nie miało istotnego wpływu na maksymalną moc, VO2max i inne parametry
Biorąc pod uwagę, że jedna próba była wykonywana bez seksu na 12h przed badaniem a druga z stosunkiem płciowym w krótki odstępie czasu od pierwszej wynika, że seks nie jest szkodliwy
Ponadto uzasadnione jest to, że seks przed maksymalnym wysiłkiem fizycznym nie zmniejszy maksymalnego poboru tlenu ani nie zwiększy maksymalnego poboru krwi przez serce podczas wysiłku
Nic dziwnego, że niektórzy zawodnicy twierdzą, że seks noc przed podnosi ich uczucie szczęścia Są oni bardziej zrelaksowani tuż przed ważnym wydarzeniem. Czyli trafne jest stwierdzenie, że seks pomaga na w osiąganiu dobrych wyników sportowych.
I tak sobie myślę, że cholera jasna, coś w tym jest. O ile mnie pamięć nie myli, że maratonem w Poznaniu w nocy działo, co się działo i potem na mecie okazało się, że złamałem 4 godziny. Z kolei zarówno przed Dębnem, jak i Krakowem zero seksu i potem podczas startu albo się strułem , obtarłem i wyniki wybiegły całkowicie do pupy. Wniosek sam się nasuwa: jeżeli noc przed startem mamy seks, możemy liczyć na dobre wyniki, kiedy nie ma seksu, wyniki są do bani. Proste jasne i logiczne. Ciekawe, co by było tuż przed biegiem, np. dwie godziny czy godzinę przed startem. Na zasadzie, szybki numerem i do strefy startu. Tyle, że szybki numerek nie daje takiej głębi odczuć, więc to chyba nie będzie to. Jestem ciekawy Waszego zdania.
Co do istoty sprawy, to chyba wszyscy się ze mną zgodzą, że przerabiając starą rzymską maksymę, możemy napisać: brak seksu szkodzi.
|
|