Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

METRYKA WATKU DYSKUSYJNEGO
  Dyscyplina  
  Status  Wątek aktywny ogólnodostępny
  Wątek założył  Admin (2012-07-06)
  Ostatnio komentował  Graficar (2013-02-12)
  Aktywnosc  Komentowano 81 razy, czytano 356 razy
  Lokalizacja
 aaa - brak lokalizacji
  Sponsor watku  
Wątek wielostronicowy, wyświetlana strona:    
1  2  3  4  5  

DODAJ SWÓJ KOMENTARZ W TYM WĄTKU

POWRÓT DO LISTY WĄTKÓW DYSKUSYJNYCH



fan10
Sławek Łyczko

Ostatnio zalogowany
2023-08-21
19:32

 2012-07-26, 21:53
 
2012-07-26, 18:26 - Hung napisał/-a:

Aż nie chce się wierzyć, że tyle kilosów za nimi a one tak świetnie wyglądają, tak, jakby szły dopiero na start. I może brak bólu na ich twarzach zdecydował, że nie "przeszły" dalej.
Pewnie masz racje.Najczęściej jest tak że lepiej się sprzedaje tragedię niż uśmiech i radość.


  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  ZOBACZ GALERIĘ MOICH ZDJĘĆ (24 sztuk)


edoras

Ostatnio zalogowany
2014-03-06
22:26

 2012-07-26, 22:13
 
2012-07-20, 00:30 - marbej napisał/-a:


Ja z powodu kontuzji musiałem przerwać trening na ponad miesiąc. Teraz wracam do treningów, ale nie mam już szans przygotować się na to co chciałem dlatego, aby łagodnie wprowadzić się w tryb treningowy i odnowić formę postanowiłem zapoznać się przy okazji z metodą Galloway"a :) Zawsze to kolejne doświadczenie biegowe więcej :) Tak więc najbliższy półmaraton w Pile to Galloway oraz docelowo maraton w Poznaniu również Galloway. Dodam jeszcze przy okazji, że metoda Galloway"a zakłada przerwy na marsz od samego początku, a nie dopiero wtedy kiedy zaczyna nam już sił brakować. Dodatkowo jest już mowa o maratonie, to po trzydziestym kilometrze nie musimy już robić przerw na marsz jeśli czujemy się na tyle silni :)

Moim marzeniem jest pokonać maraton w całości w biegu, nie robić przerw na marsz nawet na punktach odżywczych. Tak z resztą zawsze robię i wszystkie moje zawody pokonuję w ten sposób, że biegnę lub truchtam jak jest tłok nawet na punktach odżywczych. No chyba, że zawody w temperaturze +36C to wtedy w ogóle nie dbam o wynik i maszeruję kiedy tylko mam ochotę :)

Śmieję się z tych wszystkich biegaczy przez duże B co to uważają się za niewiadomo kogo, a tylko marzą o tym by dobiec do punktu żywieniowego, aby móc chwilę odsapnąć w marszu ;)
Śmieję się też z tych co to jak miało miejsce na poznańskim półmaratonie tneli tak jeden zakręt (róg Wierzbowej i Grobli), że hej :) No, ale to byli Biegacze przez duże B i im wolno ;)
Wydaje mi się, że to oni powinni zrezygnować z takich dystansów i się solidnie zastanowić, czy to już pora na takie dystanse, czy aby nie za szybko zmierzyli się z taką liczbą kilometrów, a nie walić farmazony jak się powinno biegać itd. :)

--
Pozdrawiam,
Marcin

Tak czytam te wypowiedzi o tej metodzie i przyszła mi taka myśl do łba, a mianowicie, że niektóre osoby mają pretensje do garbatego, że ma proste dzieci!...Biegam od ok. półtora roku. Kiedy zaczynałem bieganie ważyłem 127kg. nie wiedziałem kto to jest Jeff Galloway, a kilometr pokonywałem w ok. jedną godzinę z groszem:-) Ponieważ bieganie wciąga jak dymek z papierosa to i ja dałem ponieść się tej przyjemności, poprzez ograniczenie żarcia oraz powiększania ilości przebiegniętych kilometrów moja waga spadła do ok. 92-94kg i dyszkę w tej chwili przebiegałem w ok. 52 minuty na zawodach np. "Maniacka Dziesiątka", a Półmaraton w Opolu pokonałem w 1h 55 min... Ale... ale nie mogłem złamać 50m na dyszkę itd. Przebiegałem tygodniowo od 60 do 100 km, a wyniki jak stały tak stały w miejscu a ponadto zaczęły mnie nękać kontuzje typu uraz śródstopia, ból kolan, jak również ból biodra. Czasem trzeba było przerwać treningi na tydzień lub więcej - w końcu mam skończone 44 lata. Kilka miesięcy temu (może dwa?) kuzyn wspomniał mi coś o tej metodzie (Gallowaya) i jako już wtajemniczony biegacz po prostu zabiłem gościa śmiechem:-)... ale znowu te bóle w biodrze... więc potajemnie zacząłem realizować program bieg 5 minut, a chód 1 min - podczas sobotnio-niedzielnych treningów (spalanie tkanki czyli 20-40km). W tą niedzielę pojechałem do Bielawy aby "przetestować tą metodę...i co? Na początku miałem cholerne obawy (poczucie wręcz wstydu) ale z drugiej strony kto mnie zna - zmusiłem psychikę do przełamania bariery i pobiegłem metodą bieg-chód. Na mecie zdziwienie kiedy zobaczyłem czas 48 minut, a jednocześnie pretensje do samego siebie, dlaczego jestem taki świeży i nie dałem z siebie więcej, bo mogłem. Poprawiłem życiówkę na "ateście" o 4 min. Co będę się rozpisywał - nie chcę nic reklamować i porównywanie tej metody do czegoś tam uważam za bezsensowne! Jednak odkąd potajemnie zacząłem biegać raz na tydzień, stosując tą technikę, przestały mnie nękać kontuzje. Dzisiaj byłem pobiegać w parku i zobaczyłem znajomego, który również naśmiewa się z tej metody. Zobaczyłem jak biega tempówki więc zapytałem się jego jaki robi trening odpowiedział mi, że 10x800m z przerwą na marsz 1 minuta - odpowiedziałem, że trenuje metodą (wiadomo jaką) od odpowiedział, że absolutnie nie bo to tempówki czy też interwały jak to zwał tak zwał. Więc Panowie biegający tempówki na bieżni czy też w parku (chodzi mi o tych prześmiewców) - jak to wygląda jak biegacie tempówki? ...Moje zdanie jest takie, że metoda Gallowaya to nic innego jak bieganie określoną techniką! Natomiast robiąc zdjęcie zawodnikowi, który maszeruje podczas biegu i publikowanie jako bieganie metodą j.w. Nie jest według mnie do końca prawdą oczywistą! Nie można określić czy taka sfotografowana osoba biegnie tą techniką (stosując proporcje zawarte w jakimś tam programie) czy po prostu taka osoba nie ma sił i ostatkiem tchu chce ukończyć bieg... nie mając pojęcia o wspomnianej metodzie! Pozdrawiam wszystkich gorąco i jeśli nie mam racji to z góry przepraszam!

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA

 



marbej
Marcin Betlej

Ostatnio zalogowany
2019-07-16
23:45

 2012-07-26, 23:17
 
2012-07-26, 22:13 - edoras napisał/-a:

Tak czytam te wypowiedzi o tej metodzie i przyszła mi taka myśl do łba, a mianowicie, że niektóre osoby mają pretensje do garbatego, że ma proste dzieci!...Biegam od ok. półtora roku. Kiedy zaczynałem bieganie ważyłem 127kg. nie wiedziałem kto to jest Jeff Galloway, a kilometr pokonywałem w ok. jedną godzinę z groszem:-) Ponieważ bieganie wciąga jak dymek z papierosa to i ja dałem ponieść się tej przyjemności, poprzez ograniczenie żarcia oraz powiększania ilości przebiegniętych kilometrów moja waga spadła do ok. 92-94kg i dyszkę w tej chwili przebiegałem w ok. 52 minuty na zawodach np. "Maniacka Dziesiątka", a Półmaraton w Opolu pokonałem w 1h 55 min... Ale... ale nie mogłem złamać 50m na dyszkę itd. Przebiegałem tygodniowo od 60 do 100 km, a wyniki jak stały tak stały w miejscu a ponadto zaczęły mnie nękać kontuzje typu uraz śródstopia, ból kolan, jak również ból biodra. Czasem trzeba było przerwać treningi na tydzień lub więcej - w końcu mam skończone 44 lata. Kilka miesięcy temu (może dwa?) kuzyn wspomniał mi coś o tej metodzie (Gallowaya) i jako już wtajemniczony biegacz po prostu zabiłem gościa śmiechem:-)... ale znowu te bóle w biodrze... więc potajemnie zacząłem realizować program bieg 5 minut, a chód 1 min - podczas sobotnio-niedzielnych treningów (spalanie tkanki czyli 20-40km). W tą niedzielę pojechałem do Bielawy aby "przetestować tą metodę...i co? Na początku miałem cholerne obawy (poczucie wręcz wstydu) ale z drugiej strony kto mnie zna - zmusiłem psychikę do przełamania bariery i pobiegłem metodą bieg-chód. Na mecie zdziwienie kiedy zobaczyłem czas 48 minut, a jednocześnie pretensje do samego siebie, dlaczego jestem taki świeży i nie dałem z siebie więcej, bo mogłem. Poprawiłem życiówkę na "ateście" o 4 min. Co będę się rozpisywał - nie chcę nic reklamować i porównywanie tej metody do czegoś tam uważam za bezsensowne! Jednak odkąd potajemnie zacząłem biegać raz na tydzień, stosując tą technikę, przestały mnie nękać kontuzje. Dzisiaj byłem pobiegać w parku i zobaczyłem znajomego, który również naśmiewa się z tej metody. Zobaczyłem jak biega tempówki więc zapytałem się jego jaki robi trening odpowiedział mi, że 10x800m z przerwą na marsz 1 minuta - odpowiedziałem, że trenuje metodą (wiadomo jaką) od odpowiedział, że absolutnie nie bo to tempówki czy też interwały jak to zwał tak zwał. Więc Panowie biegający tempówki na bieżni czy też w parku (chodzi mi o tych prześmiewców) - jak to wygląda jak biegacie tempówki? ...Moje zdanie jest takie, że metoda Gallowaya to nic innego jak bieganie określoną techniką! Natomiast robiąc zdjęcie zawodnikowi, który maszeruje podczas biegu i publikowanie jako bieganie metodą j.w. Nie jest według mnie do końca prawdą oczywistą! Nie można określić czy taka sfotografowana osoba biegnie tą techniką (stosując proporcje zawarte w jakimś tam programie) czy po prostu taka osoba nie ma sił i ostatkiem tchu chce ukończyć bieg... nie mając pojęcia o wspomnianej metodzie! Pozdrawiam wszystkich gorąco i jeśli nie mam racji to z góry przepraszam!
Zbieram grupę na maraton w Poznaniu 14 październik 2012 biegnącą Gallowayem. Cel 4:00:00. Strategia biegu 4 minuty bieg, marsz 1 minuta. Tempo biegu nie wolniej jak 5:12/km ale nie szybciej jak 05:00/km czy nie daj Boże 4:45/km :) Tempo marszu między 09:00/km a 08:00/km. Każdy może się oczywiście odłączyć od grupy i albo przyspieszyć, albo zwolnić. Zapraszam chętnych do prywatnego kontaktu :)

Będzie też okazja przebiegnięcia się razem na półmaratonie w Pile. To będzie chrzest bojowy przed maratonem w Poznaniu :)

--
Pozdrawiam,
Marcin


  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA


kasjer
Grzegorz Perlik

Ostatnio zalogowany
2024-04-25
17:36

 2012-07-27, 08:04
 
2012-07-26, 14:47 - marbej napisał/-a:

Nikt nie będzie chodził po dnie basenu, tak samo jak nikt nie będzie próbował żabki na asfalcie :D
Musisz Grzesiu wymyślić inne porównania, bo te nie bardzo pasują :)

--
Pozdrawiam,
Marcin

Chodzenie po dnie basenu? A byś się zdziwił. Kiedyś widziałem filmik o tańcu pod wodą. Mieli spore ciężarki przy nogach i tańczyli po dnie:) Żabka na asfalcie? Widziałem nie raz ale nie próbowałem, bo to obślizgłe takie;) Fuj!)
A co do podejścia do biegów to ja biegnę a idę wtedy kiedy nie mam sił. Moim celem jest dobiegnięcie do mety a nie dotarcie do mety. Chociaż dotarcie do mety też sobie cenię. Ale już dużo mniej.

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  PRZECZYTAJ MÓJ BLOG (129 wpisów)
  ZOBACZ GALERIĘ MOICH ZDJĘĆ (41 sztuk)


kasjer
Grzegorz Perlik

Ostatnio zalogowany
2024-04-25
17:36

 2012-07-27, 08:31
 
2012-07-26, 22:13 - edoras napisał/-a:

Tak czytam te wypowiedzi o tej metodzie i przyszła mi taka myśl do łba, a mianowicie, że niektóre osoby mają pretensje do garbatego, że ma proste dzieci!...Biegam od ok. półtora roku. Kiedy zaczynałem bieganie ważyłem 127kg. nie wiedziałem kto to jest Jeff Galloway, a kilometr pokonywałem w ok. jedną godzinę z groszem:-) Ponieważ bieganie wciąga jak dymek z papierosa to i ja dałem ponieść się tej przyjemności, poprzez ograniczenie żarcia oraz powiększania ilości przebiegniętych kilometrów moja waga spadła do ok. 92-94kg i dyszkę w tej chwili przebiegałem w ok. 52 minuty na zawodach np. "Maniacka Dziesiątka", a Półmaraton w Opolu pokonałem w 1h 55 min... Ale... ale nie mogłem złamać 50m na dyszkę itd. Przebiegałem tygodniowo od 60 do 100 km, a wyniki jak stały tak stały w miejscu a ponadto zaczęły mnie nękać kontuzje typu uraz śródstopia, ból kolan, jak również ból biodra. Czasem trzeba było przerwać treningi na tydzień lub więcej - w końcu mam skończone 44 lata. Kilka miesięcy temu (może dwa?) kuzyn wspomniał mi coś o tej metodzie (Gallowaya) i jako już wtajemniczony biegacz po prostu zabiłem gościa śmiechem:-)... ale znowu te bóle w biodrze... więc potajemnie zacząłem realizować program bieg 5 minut, a chód 1 min - podczas sobotnio-niedzielnych treningów (spalanie tkanki czyli 20-40km). W tą niedzielę pojechałem do Bielawy aby "przetestować tą metodę...i co? Na początku miałem cholerne obawy (poczucie wręcz wstydu) ale z drugiej strony kto mnie zna - zmusiłem psychikę do przełamania bariery i pobiegłem metodą bieg-chód. Na mecie zdziwienie kiedy zobaczyłem czas 48 minut, a jednocześnie pretensje do samego siebie, dlaczego jestem taki świeży i nie dałem z siebie więcej, bo mogłem. Poprawiłem życiówkę na "ateście" o 4 min. Co będę się rozpisywał - nie chcę nic reklamować i porównywanie tej metody do czegoś tam uważam za bezsensowne! Jednak odkąd potajemnie zacząłem biegać raz na tydzień, stosując tą technikę, przestały mnie nękać kontuzje. Dzisiaj byłem pobiegać w parku i zobaczyłem znajomego, który również naśmiewa się z tej metody. Zobaczyłem jak biega tempówki więc zapytałem się jego jaki robi trening odpowiedział mi, że 10x800m z przerwą na marsz 1 minuta - odpowiedziałem, że trenuje metodą (wiadomo jaką) od odpowiedział, że absolutnie nie bo to tempówki czy też interwały jak to zwał tak zwał. Więc Panowie biegający tempówki na bieżni czy też w parku (chodzi mi o tych prześmiewców) - jak to wygląda jak biegacie tempówki? ...Moje zdanie jest takie, że metoda Gallowaya to nic innego jak bieganie określoną techniką! Natomiast robiąc zdjęcie zawodnikowi, który maszeruje podczas biegu i publikowanie jako bieganie metodą j.w. Nie jest według mnie do końca prawdą oczywistą! Nie można określić czy taka sfotografowana osoba biegnie tą techniką (stosując proporcje zawarte w jakimś tam programie) czy po prostu taka osoba nie ma sił i ostatkiem tchu chce ukończyć bieg... nie mając pojęcia o wspomnianej metodzie! Pozdrawiam wszystkich gorąco i jeśli nie mam racji to z góry przepraszam!
Bardzo ciekawa wypowiedż, pokazująca, że najważniejsze w, nazwijmy to tak, bieganiu jest sam ruch i cel dla którego go wykonujemy. Ja np. nie uważam za najważniejsze ustanawianie nowych życiówek. Zaczynając bieganie wymyśliłem sobie złamanie określonych barier i został mi już tylko maraton poniżej 4:20 (maraton, którego jeszcze nie biegłem). Teraz już mnie rekordy nie interesują. Bieg jest celem a zadowolenie daje cała otoczka biegów. Ale... Gdybym miał takie problemy zdrowotne o jakich piszesz to i z marszo-biegów byłbym dumny. Bo najważniejszy jest ruch. To tak trochę jak piłkarze ręczni i nożni. Cel mają jeden - zdobywanie bramek. Oni akurat nie mogą grać jednocześnie na jednym boisku ale my tak. I to jest fajne. Nie przeszkadzamy sobie więc nie ma problemu. Swoją drogą czy stosujący Gallowaya nie chcieliby mieć swojej kategorii w biegu? Narazie są wmieszani w kategorie wiekowe biegaczy ale sami siebie porównać nie mogą. A to byłaby ciekawa informacja dla nich jak i dla tylko biegnących.
A co do zdjęć to masz rację. Nie wynika z nich kto nie biegnie bo oszczędza siły a kto nie biegnie, bo ich już nie ma. Kto marsz zaplanował a kto został do niego zmuszony. Ale... co to za problem? Zabawa się liczy!:)
Pozdrawiam

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  PRZECZYTAJ MÓJ BLOG (129 wpisów)
  ZOBACZ GALERIĘ MOICH ZDJĘĆ (41 sztuk)




Ostatnio zalogowany
2018-10-16
19:30

 2012-07-27, 09:47
 Gratuluję.
2012-07-26, 23:17 - marbej napisał/-a:

Zbieram grupę na maraton w Poznaniu 14 październik 2012 biegnącą Gallowayem. Cel 4:00:00. Strategia biegu 4 minuty bieg, marsz 1 minuta. Tempo biegu nie wolniej jak 5:12/km ale nie szybciej jak 05:00/km czy nie daj Boże 4:45/km :) Tempo marszu między 09:00/km a 08:00/km. Każdy może się oczywiście odłączyć od grupy i albo przyspieszyć, albo zwolnić. Zapraszam chętnych do prywatnego kontaktu :)

Będzie też okazja przebiegnięcia się razem na półmaratonie w Pile. To będzie chrzest bojowy przed maratonem w Poznaniu :)

--
Pozdrawiam,
Marcin

Marcinie, wielkie gratulacje za to czego dokonałeś, wprowadziłeś swoje życie w nową jakość. Odnośnie samej metody. Rób to co robisz, nie zwracaj uwagi na bełkot pseudo mistrzów, prawie mistrzów i popłuczyn po byłych mistrzach. Życzę Ci determinacji, rozsądku i dalszych postępów.

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  ZOBACZ GALERIĘ MOICH ZDJĘĆ (16 sztuk)




Ostatnio zalogowany
2018-10-16
19:30

 2012-07-27, 09:58
 Fotografia której nikt nie zauważył.
2012-07-26, 21:53 - fan10 napisał/-a:

Pewnie masz racje.Najczęściej jest tak że lepiej się sprzedaje tragedię niż uśmiech i radość.

Drogi Sławku, jakkolwiek doceniam i doceniłem zdjęcie nr. 1 to jednak popełniasz fundamentalny błąd w kwestii zdjęcia, którego nikt nie zauważył. Otóż istotą fotografii, jest przekaz przy pomocy obrazu, przekaz który nie wymaga podpisu. Istotą jest obraz który sam opowiada historię, którą dodatkowo można interpretować w dowolny sposób. Innym elementem, może być artystyczny rys, wyjątkowość chwili lub specjalna technika ktorą zastosował robiący zdjęcie. Ta fotografia, nie spełnia tych kryteriów. Zdjęcie jest poprawne ale oprócz tego, że maszerują dwie, pięknę dziewczyny, niczego więcej się nie dowiaduję. Niby jakim sposobem oceniający mieli by dowiedzieć się o historii którą Ty znasz ?

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  ZOBACZ GALERIĘ MOICH ZDJĘĆ (16 sztuk)

 



marbej
Marcin Betlej

Ostatnio zalogowany
2019-07-16
23:45

 2012-07-27, 10:17
 
2012-07-27, 09:47 - Ryszard N napisał/-a:

Marcinie, wielkie gratulacje za to czego dokonałeś, wprowadziłeś swoje życie w nową jakość. Odnośnie samej metody. Rób to co robisz, nie zwracaj uwagi na bełkot pseudo mistrzów, prawie mistrzów i popłuczyn po byłych mistrzach. Życzę Ci determinacji, rozsądku i dalszych postępów.
A dziękuję, dziękuję :)

Każdy ma jakieś cele. Jeden chce przebiec maraton zatrzymując się tylko na wodopojach. Inny przebiec w całości. Ktoś jeszcze inny zrobić życiówkę Gallowayem :)

Ja jako osoba zainteresowana bieganiem, chciałem poznać i tą (Gallowaya) metodę biegania. Nigdy jakoś nie było czasu. Dopiero teraz, kiedy kontuzja pozbawiła mnie szans na przygotowanie się na 03:45 biegiem ciągłym, stwierdziłem, że nadarzyła się wyśmienita okazja, aby bliżej zapoznać się z Gallowayem :)

Dwie rzeczy już wiem na pewno:
1. najbliższy półmaraton i maraton robię Gallowayem.
Następne półmaratony jeśli będę celował w okolice 2godz będę mógł przebiec w całości. Jeśli będę chciał poprawić wynik będę je pokonywać Gallowayem :)
2. wszystkie moje długie wybiegania będę robić Gallowayem, skoro efekt treningowy będzie dokładnie taki sam jak bieg ciągły, poza dużo mniejszą szansą na przetrenowanie i kontuzje to po co się przemęczać :) Poza tym w długich wybieganiach nie chodzi o szybkie tempo czy kilometraż tylko o odpowiedni czas spędzony na treningu :) Biegi ciągłe mogę sobie uprawiać w tygodniu podczas OWB1 :) Będzie tego 8-12km na jednym treningu więc będę miał okazję do wybiegania się ;)

Determinacji mi nie brakuje :) Rozsądku właśnie zaczynam mieć coraz więcej :) Z postępami stanąłem w miejscu - teraz wiem, że byłem najprawdopodobniej przetrenowany, może nie tyle samym treningiem, bo tutaj bardzo na to uważałem, ile zbyt częstymi startami, zwłaszcza ostatnie półmaratony no i nabawiłem się zapalenia okostnej, ale i tak było warto :D

--
Pozdrawiam,
Marcin


  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA


zbig
Zbyszek Kapu¶ciński

Ostatnio zalogowany
2024-03-29
20:28

 2012-07-27, 18:59
 
Właśnie wpadłem na kolejny ciekawy argument.
W zeszłym roku, był totalny upał na maratonie we Wrocławiu. Ludzie padali, jak metki od spodni w przymierzalni.

Wielu ludzi widziało w internecie filmik z mety na którym wbiega pierwszy zawodnik Kenijczyk, a tuż za nim, dosłownie kilka sekund różnicy, wbiega drugi, również Kenijczyk. Tyle, że ten drugi nagle pada na 4 łapy i próbuje te ostatnie, dosłownie kilka metrów doczłapać się na czworaka do mety.
Niestety, jeden z ratowników medycznych wynajętych przez organizatora nagle podbiega do niego i łapie go pod ramiona i zabiera siłą na bok. Nie pozwalając mu doczołgać się do mety, Dla czarnoskórego Kenijczyka oznacza to jedno. Brak nagrody za 2-gie miejsce. Brak środków na powrót do swojego kraju, brak zarobku dla całej jego rodziny, wioski …czy nie wiem kogo?
Wiadomo o co chodzi. Nawet dla bogatego Europejczyka bilet lotniczy z Afryki do Polski, to duży wydatek. A dla takiego biednego Kenijczyka?
To majątek!

No i teraz przytoczę argument zwolenników metody Gallowaya:

No przecież ten murzyn, chciał zostać najszybszym na świecie marszo – biegaczem i chciał ostatnie kilka metrów pokonać Gallowayem?
Dlaczego więc, zdjęto go z trasy i pozbawiono nagrody?
Przecież regulamin maratonu nie zabraniał marszu na czworaka?

Nie jest dobrym argumentem mówienie, że Kenijczyk sprawiał wrażenie biegacza potrzebującego pomocy i w związku z tym należało tak postąpić, bo pozornie każdy biegacz, który idzie zamiast biec sprawia takie wrażenie. Osoba z zewnątrz nie wie, co myśli biegacz. Przecież on nie wzywał pomocy.
Została mu ona udzielona wbrew jego woli.










  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  PRZECZYTAJ MÓJ BLOG (241 wpisów)
  ZOBACZ GALERIĘ MOICH ZDJĘĆ (54 sztuk)


Hung
Marek Piotrowski

Ostatnio zalogowany
2024-02-17
21:23

 2012-07-27, 21:22
 
2012-07-27, 18:59 - zbig napisał/-a:

Właśnie wpadłem na kolejny ciekawy argument.
W zeszłym roku, był totalny upał na maratonie we Wrocławiu. Ludzie padali, jak metki od spodni w przymierzalni.

Wielu ludzi widziało w internecie filmik z mety na którym wbiega pierwszy zawodnik Kenijczyk, a tuż za nim, dosłownie kilka sekund różnicy, wbiega drugi, również Kenijczyk. Tyle, że ten drugi nagle pada na 4 łapy i próbuje te ostatnie, dosłownie kilka metrów doczłapać się na czworaka do mety.
Niestety, jeden z ratowników medycznych wynajętych przez organizatora nagle podbiega do niego i łapie go pod ramiona i zabiera siłą na bok. Nie pozwalając mu doczołgać się do mety, Dla czarnoskórego Kenijczyka oznacza to jedno. Brak nagrody za 2-gie miejsce. Brak środków na powrót do swojego kraju, brak zarobku dla całej jego rodziny, wioski …czy nie wiem kogo?
Wiadomo o co chodzi. Nawet dla bogatego Europejczyka bilet lotniczy z Afryki do Polski, to duży wydatek. A dla takiego biednego Kenijczyka?
To majątek!

No i teraz przytoczę argument zwolenników metody Gallowaya:

No przecież ten murzyn, chciał zostać najszybszym na świecie marszo – biegaczem i chciał ostatnie kilka metrów pokonać Gallowayem?
Dlaczego więc, zdjęto go z trasy i pozbawiono nagrody?
Przecież regulamin maratonu nie zabraniał marszu na czworaka?

Nie jest dobrym argumentem mówienie, że Kenijczyk sprawiał wrażenie biegacza potrzebującego pomocy i w związku z tym należało tak postąpić, bo pozornie każdy biegacz, który idzie zamiast biec sprawia takie wrażenie. Osoba z zewnątrz nie wie, co myśli biegacz. Przecież on nie wzywał pomocy.
Została mu ona udzielona wbrew jego woli.









Temat Kenijczyka był szeroko komentowany w innych wątkach.
Bez przesady, większość mdlejących czy słabnących nie wzywa pomocy, bo nie są w pełni świadomi. Nie został on zdyskwalifikowany za poruszanie się na czworaka a za pomoc ratownika w przemieszczaniu się. Były głosy za i przeciw. Pytam: co by było, gdyby Kenijczyk umarł, bez udzielenia pomocy, do kogo byłyby pretensje - również na tym forum? Właśnie dlatego, że osoba z zewnątrz nie wie co mu było - a sprawiał wrażenie tragiczne - więc zdecydowano się mu pomóc, bo życie ważniejsze.

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  PRZECZYTAJ MÓJ BLOG (151 wpisów)


zbig
Zbyszek Kapu¶ciński

Ostatnio zalogowany
2024-03-29
20:28

 2012-07-27, 21:30
 
2012-07-27, 21:22 - Hung napisał/-a:

Temat Kenijczyka był szeroko komentowany w innych wątkach.
Bez przesady, większość mdlejących czy słabnących nie wzywa pomocy, bo nie są w pełni świadomi. Nie został on zdyskwalifikowany za poruszanie się na czworaka a za pomoc ratownika w przemieszczaniu się. Były głosy za i przeciw. Pytam: co by było, gdyby Kenijczyk umarł, bez udzielenia pomocy, do kogo byłyby pretensje - również na tym forum? Właśnie dlatego, że osoba z zewnątrz nie wie co mu było - a sprawiał wrażenie tragiczne - więc zdecydowano się mu pomóc, bo życie ważniejsze.
Ponoć mdlał już wcześniej i zrywał sie do biegu i nie udzielono mu pomocy. Przez 10 kroków na czworaka by nie umarł, jak nie zrobił tego wcześniej.
Zresztą, nie o tym chciałem. To tylko argument, że w takim razie każdego idącego powinno się z trasy ściągać.

Gdy chodziarz podbiega na zawodach w chodzie jest ściągany z trasy lub DNF. To samo w Nordic Walking.
W bieganiu tak nie ma, a dlaczego?

Nadal obstaję, że metoda Galloway"a nie jest metoda biegania, nie jest uczciwa i ma nie wiele wspólnego ze zdrowa rywalizacją w zawodach sportowych.
To raczej rekreacja niz sport.

Na medalu, który dają na mecie napisane jest, że jest to medal za ukończenie biegu, a nie za przebrnięcie przez dystans.

O to chodzi.

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  PRZECZYTAJ MÓJ BLOG (241 wpisów)
  ZOBACZ GALERIĘ MOICH ZDJĘĆ (54 sztuk)


Hung
Marek Piotrowski

Ostatnio zalogowany
2024-02-17
21:23

 2012-07-27, 22:10
 
2012-07-27, 21:30 - zbig napisał/-a:

Ponoć mdlał już wcześniej i zrywał sie do biegu i nie udzielono mu pomocy. Przez 10 kroków na czworaka by nie umarł, jak nie zrobił tego wcześniej.
Zresztą, nie o tym chciałem. To tylko argument, że w takim razie każdego idącego powinno się z trasy ściągać.

Gdy chodziarz podbiega na zawodach w chodzie jest ściągany z trasy lub DNF. To samo w Nordic Walking.
W bieganiu tak nie ma, a dlaczego?

Nadal obstaję, że metoda Galloway"a nie jest metoda biegania, nie jest uczciwa i ma nie wiele wspólnego ze zdrowa rywalizacją w zawodach sportowych.
To raczej rekreacja niz sport.

Na medalu, który dają na mecie napisane jest, że jest to medal za ukończenie biegu, a nie za przebrnięcie przez dystans.

O to chodzi.
O wszystkim decyduje regulamin a nie nasze widzi mi się. W chodzie czy nordic walkingu nie wolno podbiegać a w biegu można podejść, ot i cała filozofia. Może nam się to nie podobać ale podpisując regulamin wyrażamy zgodę i nie możemy mówić, że chodzący biegacz jest nieuczciwy. Jak najbardziej jest to zdrowa rywalizacja. Nadal nie rozumiem dlaczego pokonanie maratonu metodą Gallowaya w czasie 3:50 ma być rekreacją a przebiegnięcie tego dystansu w 4:30 jest sportem?
Można wprowadzić zasady, że Galloweyowcy mają osobne zawody ale według mnie to jest bez sensu. Kto na trasie będzie sprawdzał? Koszty wzrosną, sportowcy się rozproszą. A na tych "prawdziwych zawodach biegowych" co chwilę będą zawodników dyskwalifikować za marsz na wodopoju albo ze zmęczenia lub kontuzji. Wielu z tych krzykaczy antyGalloweyowych pewnie by odpadło w pierwszej kolejności i z dużym zdziwieniem na twarzy: Jak to, ja, prawdziwy biegacz, szedłem tylko kawałek bo mnie kolka złapała?
Balagan byłby a nie przyjemność. O to chodzi.

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  PRZECZYTAJ MÓJ BLOG (151 wpisów)

 





Ostatnio zalogowany
2018-10-16
19:30

 2012-07-28, 22:53
 
Zbyszek, jeżeli sądzisz, że biegi są organizowane po to abyś Ty sobie pobiegał to jesteś w kompletnym błędzie. Naprawdę w jakim czasie w jakim stylu i kiedy dotrzesz do mety zupełnie, nikogo, po za Tobą nie interseuje. W świecie sportu kwalifikowanego, Twoje a tym bardziej moje wyniki NIKOGO NIE INTERESUJĄ i jest to zwykła "kicha". Tak więc, nie ma sensu się napinać i pośrednio wysyłać przekazu,.... ja to jestem super gość a oni to "chodząca profanacja wypasionego biegania". Jeżeli jednak nie jest w stanie dotrzeć do Ciebie podstawowa idea masowego biegania, bez względu na to w jakim stylu jest ono realizowane, to wyjaśnię Ci to z innej strony.
Jako wielokrotny sponsor, tak biegów jak i biegaczy, interesuje mnie to aby ludzie ruszyli się z kanapy. Zmartwię Cię, kompletnie nie interesuje mnie to w jakim stylu to zrobią. Interesuje mnie aby zrobili. Interesują mnie biegie dla "krasnali", interesują mnie biegi dla młodzierzy, osób starszych, niepełnosprawnych, itd. Chcę poruszyć ich ciała i zachęcić do zmiany stylu życia. Nie odbieram nikomu prawa do tego, aby zrobił to w "dowolny, najlepszy dla siebie sposób". Jeżeli przy okazji wystartują "fajnie biegający", to super. Niestety,...nie wiem jak Ci to powiedzieć,...ale to nie oni są najważniejsi w tej stawce. Najważniejsi są Ci na końcu, czym bardziej "na końcu", tym bardziej są ważni. Oczywiście, możesz wydymać usteczka, napinać się i dyskredytować kogo tylko zechcesz,...tylko kogo to Twoje zdanie tak naprawdę obchodzi,...

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  ZOBACZ GALERIĘ MOICH ZDJĘĆ (16 sztuk)


zbig
Zbyszek Kapu¶ciński

Ostatnio zalogowany
2024-03-29
20:28

 2012-07-29, 23:00
 
Jeżeli mogę coś na to odpowiedzieć, to Twoja wypowiedź jakoś nie trzyma się kupy.
Po pierwsze:
Piszesz, że jestem w błędzie, bo nikogo nie interesuje w jakim czasie dotrę do mety. A ja myślę, że tak wcale nie jest. Organizatora, czy kibica może nie interesuje mój, czy Twój czas, ani czas ostatniego, ani pierwszego zawodnika. Organizatora interesuje, żeby wszyscy mieli prawidłowo zmierzone czasy, żeby wszyscy byli zadowoleni, żeby rozdać nagrody według dobrze pomierzonych czasów. Kibiców w zasadzie nic nie interesuje, a czasy to już na samym końcu.
Gdyby tak było, jak piszesz, to po co w ogóle mierzono by czasy, po co drogie chipy i firmy pomiarowe? Po co dodatkowe koszty? Wystarczyło by spisywać na mecie kolejność pierwszych trzech zawodników do rozdania nagród i cześć.
Jeśli chodzi o drugą część wypowiedzi, to ja nie wywodzę się nad tym, czy ktoś biegnie zawody biegowe szybko, czy wolno, czy ładnie, czy byle jak. Stylowo, czy bezładnie.
Chodzi mnie o to, że bieganie to bieganie, a chodzenie to chodzenie. Jest to chyba zdefiniowane? Podczas chodu nie traci się kontaktu z podłożem, a przy bieganiu owszem. Prosta sprawa.
Jeżeli chcesz ruszyć ludzi od kanap, MC Donalda, czy telewizora, to zaproponuj im marsz NW, a nie wmawiaj, że potrafią biegać, jeżeli tego nie potrafią.
Jeżeli potrafią przebiec tylko 3 km, to nie biegną trzy, a nie dziesięć! Nie maraton!
Ale niech potem nie ściemniają, że przebiegli maraton na raty w odcinkach przerywanych marszem, bo to najzwyklejsze oszustwo. Oszukiwanie samego siebie.

Potem czytam takie wypowiedzi:

Dałem radę. Walczyłem jak lew. Było ciężko, ale dałam(-em) radę! To mój pierwszy w życiu maraton.
Zrobiony Gallowayem. Jestem z siebie dumna(y).

Czy to nie jest drobne oszukaństwo?
Jak to? Przecież ten ktoś nie dał rady. Nie przebiegł całego maratonu, bo przez pewien czas po prostu szedł!

Podobnie jest ze zjazdami ze szczytów Himalajskich na nartach. Piszą, że zjechali na nartach ze szczytów, z których się zjechać nie da, bo przeszkadzają pionowe skalne ściany. Ale papier wszystko przyjmie.

Podobnie jest ze zdobywaniem szczytów górskich. Np. kiedyś byłem na górze Elbrus w Kaukazie, która mierzy 5642m.
Widziałem tam Amerykanów, którzy wynajętym od Rosjan ratrakiem wjeżdżali z prawie samego podnóża góry na wysokość aż 4800m (to wysokość Mt. Blanc) i stamtąd w kilka godzin szli na szczyt.
Czy takie wejście ma jakąkolwiek wartość?
Sportowej żadnej, bo na górę może wejść każdy głupi. Włazi tam co roku masa ludzi. Ale emocjonalną wartość ma. Podobnie w maratonie dla jednego biegacza: 5h. dla drugiego 3h, a na trzecim nawet 2:20 nie robi wrażenia! Jednak jestem pewien, że Amerykańcy ww. swoim znajomym powiedzieli, że górę tę zdobyli i że było tam bardzo ciężko. Są bohaterami przed samymi sobą i znajomymi, którzy o górach nie mają bladego pojęcia.

A co do ostatniego Twojego zdania, to powiem tak. Moje zdanie nikogo nie obchodzi.
Bieganie stało się modne. I dobrze.
Dobrze, że ludzie się ruszają, nie palą, nie piją, nie wpieprzają w każda niedzielę tłustych żeberek z grilla, lecz jeżdżą na zawody i zamiast tłustych kiełbas jedzą po zawodach tłustą grochówkę z parówką.
To dobrze. Mnie się podoba.

Chociaż kościołowi, to się coraz mniej podoba, bo większość biegów jest organizowanych w niedziele i święta! Czas zarezerwowany dla kościoła.


















  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  PRZECZYTAJ MÓJ BLOG (241 wpisów)
  ZOBACZ GALERIĘ MOICH ZDJĘĆ (54 sztuk)


marbej
Marcin Betlej

Ostatnio zalogowany
2019-07-16
23:45

 2012-07-30, 01:00
 
2012-07-29, 23:00 - zbig napisał/-a:

Jeżeli mogę coś na to odpowiedzieć, to Twoja wypowiedź jakoś nie trzyma się kupy.
Po pierwsze:
Piszesz, że jestem w błędzie, bo nikogo nie interesuje w jakim czasie dotrę do mety. A ja myślę, że tak wcale nie jest. Organizatora, czy kibica może nie interesuje mój, czy Twój czas, ani czas ostatniego, ani pierwszego zawodnika. Organizatora interesuje, żeby wszyscy mieli prawidłowo zmierzone czasy, żeby wszyscy byli zadowoleni, żeby rozdać nagrody według dobrze pomierzonych czasów. Kibiców w zasadzie nic nie interesuje, a czasy to już na samym końcu.
Gdyby tak było, jak piszesz, to po co w ogóle mierzono by czasy, po co drogie chipy i firmy pomiarowe? Po co dodatkowe koszty? Wystarczyło by spisywać na mecie kolejność pierwszych trzech zawodników do rozdania nagród i cześć.
Jeśli chodzi o drugą część wypowiedzi, to ja nie wywodzę się nad tym, czy ktoś biegnie zawody biegowe szybko, czy wolno, czy ładnie, czy byle jak. Stylowo, czy bezładnie.
Chodzi mnie o to, że bieganie to bieganie, a chodzenie to chodzenie. Jest to chyba zdefiniowane? Podczas chodu nie traci się kontaktu z podłożem, a przy bieganiu owszem. Prosta sprawa.
Jeżeli chcesz ruszyć ludzi od kanap, MC Donalda, czy telewizora, to zaproponuj im marsz NW, a nie wmawiaj, że potrafią biegać, jeżeli tego nie potrafią.
Jeżeli potrafią przebiec tylko 3 km, to nie biegną trzy, a nie dziesięć! Nie maraton!
Ale niech potem nie ściemniają, że przebiegli maraton na raty w odcinkach przerywanych marszem, bo to najzwyklejsze oszustwo. Oszukiwanie samego siebie.

Potem czytam takie wypowiedzi:

Dałem radę. Walczyłem jak lew. Było ciężko, ale dałam(-em) radę! To mój pierwszy w życiu maraton.
Zrobiony Gallowayem. Jestem z siebie dumna(y).

Czy to nie jest drobne oszukaństwo?
Jak to? Przecież ten ktoś nie dał rady. Nie przebiegł całego maratonu, bo przez pewien czas po prostu szedł!

Podobnie jest ze zjazdami ze szczytów Himalajskich na nartach. Piszą, że zjechali na nartach ze szczytów, z których się zjechać nie da, bo przeszkadzają pionowe skalne ściany. Ale papier wszystko przyjmie.

Podobnie jest ze zdobywaniem szczytów górskich. Np. kiedyś byłem na górze Elbrus w Kaukazie, która mierzy 5642m.
Widziałem tam Amerykanów, którzy wynajętym od Rosjan ratrakiem wjeżdżali z prawie samego podnóża góry na wysokość aż 4800m (to wysokość Mt. Blanc) i stamtąd w kilka godzin szli na szczyt.
Czy takie wejście ma jakąkolwiek wartość?
Sportowej żadnej, bo na górę może wejść każdy głupi. Włazi tam co roku masa ludzi. Ale emocjonalną wartość ma. Podobnie w maratonie dla jednego biegacza: 5h. dla drugiego 3h, a na trzecim nawet 2:20 nie robi wrażenia! Jednak jestem pewien, że Amerykańcy ww. swoim znajomym powiedzieli, że górę tę zdobyli i że było tam bardzo ciężko. Są bohaterami przed samymi sobą i znajomymi, którzy o górach nie mają bladego pojęcia.

A co do ostatniego Twojego zdania, to powiem tak. Moje zdanie nikogo nie obchodzi.
Bieganie stało się modne. I dobrze.
Dobrze, że ludzie się ruszają, nie palą, nie piją, nie wpieprzają w każda niedzielę tłustych żeberek z grilla, lecz jeżdżą na zawody i zamiast tłustych kiełbas jedzą po zawodach tłustą grochówkę z parówką.
To dobrze. Mnie się podoba.

Chociaż kościołowi, to się coraz mniej podoba, bo większość biegów jest organizowanych w niedziele i święta! Czas zarezerwowany dla kościoła.

















A propos zdobywania szczytu przez Amerykanów :)
Kolumb zdobyłem Amerykę (dopłynął tam) statkiem, a nie wpław. Ehh, gdybyż to zrobił wpław, to byłby wyczyn, ale statkiem?

Wyścig kolarski. Kolarz złapał przysłowiową gumę. Jako, że nie miał za daleko do mety, doniósł rower na metę i w rowerem "pod pachą" przekroczył linię mety. Do tego był pierwszy na mecie :) Zatem co, jego wynik nieważny?
Przepisy mówią co innego :)

Prośba do wszystkich: nie porównujmy już rożnych dyscyplin, bo one są tak od siebie różne? Co ma wspólnego wspomniana już wspinaczka w biegiem? Raczej nic chyba, że mówimy o UTMB :)
Albo pływanie, czy tańczenie, czy co tam jeszcze :)

--
Pozdrawiam,
Marcin


  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA


zbig
Zbyszek Kapu¶ciński

Ostatnio zalogowany
2024-03-29
20:28

 2012-07-30, 05:30
 
2012-07-30, 01:00 - marbej napisał/-a:

A propos zdobywania szczytu przez Amerykanów :)
Kolumb zdobyłem Amerykę (dopłynął tam) statkiem, a nie wpław. Ehh, gdybyż to zrobił wpław, to byłby wyczyn, ale statkiem?

Wyścig kolarski. Kolarz złapał przysłowiową gumę. Jako, że nie miał za daleko do mety, doniósł rower na metę i w rowerem "pod pachą" przekroczył linię mety. Do tego był pierwszy na mecie :) Zatem co, jego wynik nieważny?
Przepisy mówią co innego :)

Prośba do wszystkich: nie porównujmy już rożnych dyscyplin, bo one są tak od siebie różne? Co ma wspólnego wspomniana już wspinaczka w biegiem? Raczej nic chyba, że mówimy o UTMB :)
Albo pływanie, czy tańczenie, czy co tam jeszcze :)

--
Pozdrawiam,
Marcin

Myślę, że za jakiś czas znajdzie się śmiałek, który przepłynie Ocean Atlantycki wpław. To tylko kwestia czasu, dobrego zaopatrzenia, zabezpieczenia trasy. Oczywiście to wszystko kosztuje.
Kajakiem już chyba przepłynięto Atlantyk?


http://poznan.naszemiasto.pl/artykul/762022,kajakarstwo-aleksander-doba-przeplynal-atlantyk,id,t.html

Zrobił to 65 letni pan Aleksander Doba z Polic (spod Szczecina).





  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  PRZECZYTAJ MÓJ BLOG (241 wpisów)
  ZOBACZ GALERIĘ MOICH ZDJĘĆ (54 sztuk)


Slawek Wis...
Sławomir Wi¶niewski

Ostatnio zalogowany
2018-03-24
20:49

 2012-07-30, 07:58
 
2012-07-30, 05:30 - zbig napisał/-a:

Myślę, że za jakiś czas znajdzie się śmiałek, który przepłynie Ocean Atlantycki wpław. To tylko kwestia czasu, dobrego zaopatrzenia, zabezpieczenia trasy. Oczywiście to wszystko kosztuje.
Kajakiem już chyba przepłynięto Atlantyk?


http://poznan.naszemiasto.pl/artykul/762022,kajakarstwo-aleksander-doba-przeplynal-atlantyk,id,t.html

Zrobił to 65 letni pan Aleksander Doba z Polic (spod Szczecina).




Nurtuje mnie jedna wątpliwość. Na swojej wizytówce masz listę szczytów które zdobyłeś. Część pokrywa się z górami, na których i ja bywałem. Obok ślicznie zawarłeś wysokości tych gór. Rozumiem, że na każdą z nich zaczynałeś uczciwie wchodzić z poziomu 0,00 metrów. Czyli na przykład na Rysy "startowałeś" z poziomu Bałtyku i wychodziłeś pieszo z plecakiem z Międzyzdrojów. Prawda? No bo przecież na pewno nie "ściemniasz" tak jak ja, gdy na Krywań wychodziłem chyba (nie pamiętam dokładnie) ze Starego Smokowca. Tyle tylko, że stamtąd to nie miałem nawet 1 km przewyższenia. To nawet nie połowa wysokości! Taki to ze mnie "ćwierć-himalaista" i "pół-taternik", jednym słowem "mały oszust". Nie wspomnę o Himalajach, gdzie okazało się, że moje „zero” to kilka tysięcy metrów (ale za to fotki mam śliczne). Na wszelki wypadek nie chwalę się tym, bo jak ktoś się dowie, że „moje Rysy”, to raptem różnica około 800 metrów (leń ze mnie bo w dodatki wchodziłem od łatwiejszej Słowackiej strony), to ośmieszę się tylko.

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  ZOBACZ GALERIĘ MOICH ZDJĘĆ (22 sztuk)

 



Hung
Marek Piotrowski

Ostatnio zalogowany
2024-02-17
21:23

 2012-07-30, 18:22
 
2012-07-29, 23:00 - zbig napisał/-a:

Jeżeli mogę coś na to odpowiedzieć, to Twoja wypowiedź jakoś nie trzyma się kupy.
Po pierwsze:
Piszesz, że jestem w błędzie, bo nikogo nie interesuje w jakim czasie dotrę do mety. A ja myślę, że tak wcale nie jest. Organizatora, czy kibica może nie interesuje mój, czy Twój czas, ani czas ostatniego, ani pierwszego zawodnika. Organizatora interesuje, żeby wszyscy mieli prawidłowo zmierzone czasy, żeby wszyscy byli zadowoleni, żeby rozdać nagrody według dobrze pomierzonych czasów. Kibiców w zasadzie nic nie interesuje, a czasy to już na samym końcu.
Gdyby tak było, jak piszesz, to po co w ogóle mierzono by czasy, po co drogie chipy i firmy pomiarowe? Po co dodatkowe koszty? Wystarczyło by spisywać na mecie kolejność pierwszych trzech zawodników do rozdania nagród i cześć.
Jeśli chodzi o drugą część wypowiedzi, to ja nie wywodzę się nad tym, czy ktoś biegnie zawody biegowe szybko, czy wolno, czy ładnie, czy byle jak. Stylowo, czy bezładnie.
Chodzi mnie o to, że bieganie to bieganie, a chodzenie to chodzenie. Jest to chyba zdefiniowane? Podczas chodu nie traci się kontaktu z podłożem, a przy bieganiu owszem. Prosta sprawa.
Jeżeli chcesz ruszyć ludzi od kanap, MC Donalda, czy telewizora, to zaproponuj im marsz NW, a nie wmawiaj, że potrafią biegać, jeżeli tego nie potrafią.
Jeżeli potrafią przebiec tylko 3 km, to nie biegną trzy, a nie dziesięć! Nie maraton!
Ale niech potem nie ściemniają, że przebiegli maraton na raty w odcinkach przerywanych marszem, bo to najzwyklejsze oszustwo. Oszukiwanie samego siebie.

Potem czytam takie wypowiedzi:

Dałem radę. Walczyłem jak lew. Było ciężko, ale dałam(-em) radę! To mój pierwszy w życiu maraton.
Zrobiony Gallowayem. Jestem z siebie dumna(y).

Czy to nie jest drobne oszukaństwo?
Jak to? Przecież ten ktoś nie dał rady. Nie przebiegł całego maratonu, bo przez pewien czas po prostu szedł!

Podobnie jest ze zjazdami ze szczytów Himalajskich na nartach. Piszą, że zjechali na nartach ze szczytów, z których się zjechać nie da, bo przeszkadzają pionowe skalne ściany. Ale papier wszystko przyjmie.

Podobnie jest ze zdobywaniem szczytów górskich. Np. kiedyś byłem na górze Elbrus w Kaukazie, która mierzy 5642m.
Widziałem tam Amerykanów, którzy wynajętym od Rosjan ratrakiem wjeżdżali z prawie samego podnóża góry na wysokość aż 4800m (to wysokość Mt. Blanc) i stamtąd w kilka godzin szli na szczyt.
Czy takie wejście ma jakąkolwiek wartość?
Sportowej żadnej, bo na górę może wejść każdy głupi. Włazi tam co roku masa ludzi. Ale emocjonalną wartość ma. Podobnie w maratonie dla jednego biegacza: 5h. dla drugiego 3h, a na trzecim nawet 2:20 nie robi wrażenia! Jednak jestem pewien, że Amerykańcy ww. swoim znajomym powiedzieli, że górę tę zdobyli i że było tam bardzo ciężko. Są bohaterami przed samymi sobą i znajomymi, którzy o górach nie mają bladego pojęcia.

A co do ostatniego Twojego zdania, to powiem tak. Moje zdanie nikogo nie obchodzi.
Bieganie stało się modne. I dobrze.
Dobrze, że ludzie się ruszają, nie palą, nie piją, nie wpieprzają w każda niedzielę tłustych żeberek z grilla, lecz jeżdżą na zawody i zamiast tłustych kiełbas jedzą po zawodach tłustą grochówkę z parówką.
To dobrze. Mnie się podoba.

Chociaż kościołowi, to się coraz mniej podoba, bo większość biegów jest organizowanych w niedziele i święta! Czas zarezerwowany dla kościoła.

















Dlaczego ktoś nie ma być dumny, że "zrobił maraton Galloweyem? Tysiące ludzi nie dałoby rady a ten ktoś dał. Nikogo nie oszukał, nawet siebie, bo pokonał dystans i o to mu chodziło. Zmieścił się w limicie czasu i nie złamał regulaminu. Tym bardziej jak nie ukrywa jaką metodą tego dokonał. Ciężko to zrozumieć?
Czy my podważamy wyczyny himalaistów czy też innych alpinistów, którym pod sam szczyt tragarze (kulisi)wnoszą ekwipunek? Można by powiedzieć, że to oszustwo, powinni sami wnosić - skoro chcą zdobyć szczyt - a nie wyręczać się pomocnikami.
Dopóki nie zostaną zmienione regulaminy, Galloweyowcy i wycieńczeni (idący) biegacze mają prawo cieszyć się z pokonania maratonu.
W sobotę brałem udział w górskim biegu na około 10 km. Większość zawodników przechodziła w marsz, bo tak trudny był teren. Komisja zaliczyła im pokonanie dystansu. Czy się jurorzy pomylili?

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  PRZECZYTAJ MÓJ BLOG (151 wpisów)


Tonim
Antoni Maciejewski

Ostatnio zalogowany
2013-03-12
11:43

 2012-11-20, 19:46
 Do przemyślenia dla ortodoksów stylu biegania
2012-07-26, 10:47 - kasjer napisał/-a:

Metoda Gallowaya to ewenement. Bo czy np. w pływaniu ktoś idzie po dnie baseny zamiast płynąć? Czy dżokej biegnie obok konia, żeby mu ulżyć? A przecież tak jak u nas jest na basenie czy torze wyścigowym start i meta. Ale to taka uwaga w wakacyjnym nastroju:)
Ja takiego sposobu pokonywania trasy nie stosowałem i nie zamierzam stosować, chociaż dwa pólmaratony musiałem w końcówce przespacerować:) Bieg to dla mnie bieg. Wolę na mecie powiedzieć, że trasę przebiegłem a nie pokonałem w takim to a takim czasie. Subtelna różnica a jednak.
Rozumiem, że kolega nie posila się w czasie maratonu bo spożywanie żelu/batonów czy picie napoju to przecież nie BIEG. Inaczej to będzie można takie wydarzenie nazwać ucztowaniem plenerowym przerywanym bieganiem. No jak ortodoksja to ortodoksja. Bieg to bieg :)
Warto by jeszcze doprecyzować czy należy w czasie biegu spadać na piętę, śródstopie czy na palce, określić długość kroku w stosunku do wzrostu/długości nóg itp parametry aby ustalić standard biegu.
A poza żartami.
Po pięciu latach biegania postanowiłem spróbować metody Galloweya nie dlatego, że nie dawałem rady przebiec dystansu ale z ciekawości. I efekt jest taki, że biegając metodą Galloweya pokonuję dystans biegu 2-5% szybciej niż biegnąc ten sam dystans non stop. I to jest główny powód dla którego metoda podoba mi się i, póki co, stosuje ją.

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA


Tonim
Antoni Maciejewski

Ostatnio zalogowany
2013-03-12
11:43

 2012-11-20, 20:01
 
2012-07-27, 21:30 - zbig napisał/-a:

Ponoć mdlał już wcześniej i zrywał sie do biegu i nie udzielono mu pomocy. Przez 10 kroków na czworaka by nie umarł, jak nie zrobił tego wcześniej.
Zresztą, nie o tym chciałem. To tylko argument, że w takim razie każdego idącego powinno się z trasy ściągać.

Gdy chodziarz podbiega na zawodach w chodzie jest ściągany z trasy lub DNF. To samo w Nordic Walking.
W bieganiu tak nie ma, a dlaczego?

Nadal obstaję, że metoda Galloway"a nie jest metoda biegania, nie jest uczciwa i ma nie wiele wspólnego ze zdrowa rywalizacją w zawodach sportowych.
To raczej rekreacja niz sport.

Na medalu, który dają na mecie napisane jest, że jest to medal za ukończenie biegu, a nie za przebrnięcie przez dystans.

O to chodzi.
Przy takim ortodoksyjnym podejściu .... powinno być zabronione posilanie się i picie na trasie.
No sorry. Jak to ma być bieg, non stop, bez "kombinowania" to punkty odżywiania z batonami, żelami i napojami to doping. A i chwila na oddech.
Jak sie umawiamy, że ma to być przebiegnięte to ma być przebiegnięte. Bez żadnych odstępstw. Kto nie wytrzymuje dystansu bez zastrzyku energii czy napoju - trudno. Do domu.

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA

Wątek wielostronicowy, wyświetlana strona :1  2  3  4  5  

DODAJ SWÓJ KOMENTARZ W TYM WĄTKU

POWRÓT DO LISTY WĄTKÓW DYSKUSYJNYCH




 Ostatnio zalogowani
stanlej
20:52
Admirał
20:48
MarasP
20:44
Roadrunner
20:41
janusz9876543213
20:37
GRZE¦9
20:31
mario1977
20:19
slamar
20:12
error000
20:10
szyper
20:09
DaroG
20:07
mario.s5
19:58
edpokorny
19:55
entony52
19:47
pagand
19:42
Deja vu
19:40
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |