Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

METRYKA WATKU DYSKUSYJNEGO
  Dyscyplina  
  Status  Wątek aktywny ogólnodostępny
  Wątek założył  artur1975 (2008-06-15)
  Ostatnio komentował  zbyho111 (2010-08-05)
  Aktywnosc  Komentowano 197 razy, czytano 961 razy
  Lokalizacja
 aaa - brak lokalizacji
Wątek wielostronicowy, wyświetlana strona:    
1  2  3  4  5  6  7  8  9  10  

DODAJ SWÓJ KOMENTARZ W TYM WĄTKU

POWRÓT DO LISTY WĄTKÓW DYSKUSYJNYCH



zolek
Marcin Papież

Ostatnio zalogowany
2023-05-18
09:22

 2008-06-19, 13:27
 
15 lat temu byłem na obozie integracyjnym w Niemczech w jakiejś wiosce niedaleko Clopenburga. Biegnąc sobie przez polne drogi i farmy nagle napotkałem po prawej stronie ogromne stado krów. Pomyślałem sobie krowy jak krowy i biegłem dalej, ale nagle w stadzie zrobiło się poruszenie i niemal wszystkie (około 50) zaczęły zbliżać się do wątłego ogrodzenia. W tym momencie zwróciłem uwagę, że między nogami nie ma ani jednego wymiona tylko charakterystyczne włoski… Strach mnie obleciał bo po drugiej stronie też było ogrodzenie i nie byłoby dokąd uciec, a w promieniu kilkuset metrów żywej duszy. Całe szczęście nie zakończyło się gonitwą byków jak w Pampelunie . Powoli choć z tętnem bliskim HRmax wycofałem się i oddaliłem.

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  PRZECZYTAJ MÓJ BLOG (50 wpisów)


Dzikki
Piotr Krawczyk

Ostatnio zalogowany
2021-12-11
16:49

 2008-06-19, 18:30
 
Przypomniało mi się, jak z moim biegowym i nie tylko biegowym kumplem Johnem (znanym tu i ówdzie jako szkielet) zaplanowaliśmy późną jesienią 1984 r. bieg z Bielan do Puszczy Kampinoskiej i z powrotem - ponad 30 km. Lat mieliśmy po 17 i wcześniej biegaliśmy max 12-16 km. Już w połowie drogi zbieraliśmy zgniłe jabłka, żeby się nawodnić, aż nie zdzierżyliśmy i zapukaliśmy do gospodarstwa w Mościskach koło góry śmieci. Tam wprosiliśmy się na herbatkę i ciasteczka, John zagaił temat: "czy będzie wojna", jako że byliśmy aktywnymi hipisami. A gospodarze zachowywali się tak, jakby codziennie przyjmowali pod dach biegaczy i prowadzili dla nich punkt żywnościowy.

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  ZOBACZ GALERIĘ MOICH ZDJĘĆ (8 sztuk)

 





Ostatnio zalogowany



 2008-06-20, 02:17
 O spadających konarach i nie tylko...
2008-06-18, 22:36 - lopezz napisał/-a:

Jakies trzy lata temu w nowy rok wybralem sie z kolegą pobiegac, bieglismy przed siebie nie mielismy wyznaczonej trasy poprostu w las...
bieglismy droga mocno osniezona troche padal snieg, a my trzymalismy sie sladów jakiegoś auta. No samochodu nie dogonilismy, ale wybiagajac z lasu jakies 10-20m przed nami przewalila sie wielka sosna na droge!! stanelismy jak w ryci, byla jakas słabsza i pod cięzarem sniegu sie przewalila.. bylismy w szoku!! a może to byla jodła??
Krakowskie Planty. Niedziela. Godz.11.30 przed południem... Słonecznie... Ciepło... Idealne warunki na trening lub jak to było tym razem - na spacer z rodziną. Nagle nad naszymi głowami słyszę dziwny dźwięk - trochę jak odgłos jakiegoś ptaka... Zadzieram głowę i co widzę??? Na wysokości ok 6 - 8 metrów rozwarstwia sie wielki konar starego drzewa!!!
W przypływie bohaterskiego odruchu coś tam krzyczę o niebezpieczeństwie. Ludzie z naprzeciwka się zatrzymują w bezpiecznej odległosci od drzewa... Ktoś gwałtownie podrywa się z ławki i nawiewa... Chwilę potem z wielkim hukiem, ogromny konar ląduje w poprzek alejki. Na szczęście nikomu nic się nie stało. Zastanawiające, że drzewo nie było obciążone śniegiem i nie było silnego wiatru... zupełnie spokojnie.
Innym razem już podczas treningu byłem świadkiem co tu mówić głupoty ludzkiej podniesionej do kwadratu. Biegnę sobie moją ulubiona trasą - bulwarami pod zamkiem na Wawelu. Z daleka widzę, coś się dzieje!!! Na brzegu stoi grupka ludzi wpatrzonych w rzekę. Podbiegam aby sprawdzić - a tam w toni niezbyt czystej Wisły jakiś Człek płynie z jednego brzegu na drugi. Oceniam technikę z jaką poruszał się nasz Pływak na 0,5 w skali od 0 do 10. Prawdopodobnie chodziło o jakiś zakład po kilku mocnych a Jegomość jedynie dzięki wysypanym kamieniom wzmacniającym brzeg pod zamkiem uratował skórę. A propos... Podobno jeszcze w latach 50 kiedy to woda w krakowskich mieszkaniach czerpana była z Królowej Rzek Polski, ludzie plażowali się i zażywali kąpieli pod Wawelem!!!

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  PRZECZYTAJ MÓJ BLOG (87 wpisów)
  ZOBACZ GALERIĘ MOICH ZDJĘĆ (14 sztuk)


Kedar Letre
RADOSŁAW Ertel
MaratonyPolskie
TEAM


Ostatnio zalogowany
---


 2008-06-20, 11:50
 
2008-06-18, 14:12 - marysieńka napisał/-a:

Czy tylko mi przytrafiają się...dziwaczne przygody na treningach??
Nie wierzę?
No dalej, niech ktoś coś napisze, chetnie poczytamy!!!
Mi się przytrafiają prawie same ze złodziejami drewna.
Pewnego razu podczas treningu nie chciałem odbiegać zbyt daleko od domu i kluczyłem po leśnych dróżkach. Nagle nos leśnika kazał mi skręcić w mało uczęszczaną dróżkę . wbiegam na nią a tam świeżo ścięta sosna, pocięta na 3 m kawałki.Ale przecież nie będę przy niej stał więc lecę dalej ale już z nosem przy ziemi i z oczami dookała głowy. No i co? no i zauważyłem swieże ślady samochodu a po tych śladach trafiłem i na sam samochód, który załadowany był już po brzegi 3 m kłodami sosnowymi. Przy samochodzie lekko przestraszona pani zaczyna sie tłumaczyć,że jacyś faceci wynajęli jej samochód, że wszystko z leśniczym dogadane i tylko załadować trzeba.
Goście oczywiście uciekli a po zadaniu kilku pytań wiedziałem ,że kobitka łże jak pies ( który zresztą biegał jak zwykle ze mną) Poprosiłem panią grzecznie o dowiezienie drewna do mojego domu a ona rozbroiła mnie pytaniem - " A pan będzie biegł za samochodem czy przed?"

Sprawa zakończyła się tak, że ponieważ mam bardzo miekkie serce to puściłem panią bez żadnych konsekwencji ( była aż spod Katowic) i poprosiłem aby już tu nigdy więcej nie wracała.

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  PRZECZYTAJ MÓJ BLOG (81 wpisów)
  ZOBACZ GALERIĘ MOICH ZDJĘĆ (22 sztuk)


Kedar Letre
RADOSŁAW Ertel
MaratonyPolskie
TEAM


Ostatnio zalogowany
---


 2008-06-20, 12:10
 
2008-06-18, 13:35 - marysieńka napisał/-a:

Przygody treningowe?
Ciągle jakieś mi się przytrafiały.
Proszę bardzo!!!!Kolejna z nich!!!!
Szykowałam się do biegu na 100km do Amiens we Francji.
Wiedziałam, że trasa do łatwych nie należy więc znalazłam w tym(jak zwykłam mówić o lesie po którym biegałam)swoim lesie pętlę.
Ciężka była jak diabli. Jak wcześniej wspominałam, dużo wczasowiczów do Pszczewa przyjeżdża. Niektórzy z nich....uważali nawet, że w tym lesie nic i nikt na ...niczym ich nie "przyłapie.
"Latam" sobie te pętelki 1, 2, 3, 4, 5(miałam ich 13 w planie, każda po 2.3km)i wieje nudą.
Na 6-tej robi się ciekawiej. Tuż przy ścieżce którą biegałam zaparkował Merc 190-tka a w nim jakaś parka. Cholera byli tak mocno zajęci sobą, że nawet mnie nie zauważyli. Zresztą, migiem ich minęłam i po około 10 minutkach znowu się..pojawiłam,.
Widzę ...starają się jak mogą, ale chyba coś mało miejsca w aucie, bo noga(nie wiem czy jej czy jego) przez okno wystaje.
Cholera, nie, żebym im zazdrościła, ale mogli sobie innego miejsca na...amory poszukać. Lecę dalej.Po kolejnych 10 minutkach znowu zbliżam sie do parki i co to???
Facet jakiś gapkowaty, chyba bo nadal nie może właściwej.....pozy znależć.
Kolejna pętla. I? Ano chyba miałam rację, że w aucie nie radzili sobie bo...babeczka na masce auta a ten dalej nie wie....
Nie wytrzymałam i zagadnęłam gościa
MOŻE POMÓC?????
Ale się wystraszył. Po reakcji zrozumiałam, że oni wogóle mnie wcześniej nie widzieli...
Na nastepnej pętli....(jaka szkoda), już ich nie było!!!!
Acha!!!
Prawie zapomniałam!!
Facet musiał być kasiasty, bo następnego dnia znalazłam tam..........400zł!!!!
Pomyslałam sobie.
TO ZAPŁATA ZA...MARNY SPEKTAKL!!!
Tą historyjką przypomniałaś mi pewną parkę ,która była przeze mnie widziana kilka razy ,zawsze w tym samym miejscu i oczywiście na mojej trasie treningowej. Zaczepiłem ich tylko raz ,pukając w zaparowaną szybkę i grzecznie prosząc, aby uważali z ogniem ,gdyż jest bardzo duże zagrożenie pożarowe.Parka owszem wysłuchała mnie i obiecała ,ze będą uważać po czym niezwłocznie przystąpili do przerwanego zajęcia.
Na drugi dzień przebiegając koło tego miejsca zauważyłem ( oprócz zużytej prezerwatywy) jakieś pudełeczko. Był to test ciążowy. Pomuślałem wtedy , że to normalne. Parka sprawdza czy za daleko nie zaszli i tyle. Ale moją ciekawość wzrosła jak na trzeci dzień zauważyłem ten sam samochód i wylatujące z niego pudełko. Tym razem nie podszedłem z pretensjami ,że zaśmiecają las tylko wróciłem po chwili sprawdzić co to. No i co? Znów ten sam zestaw: prezerwatywa i test ciążowy. W sumie przez kilka dni znalazłem tam następujące rzeczy: 6 prezerwatyw i .........6 testów ciążowych. Nie wiem co Wy o tym sądzicie ale ja wysnułem tylko jeden wniosek. Dziewczyna po każdym zbliżeniu ze swoim chłopakiem sprawdzała czy nie jest w ciąży. To się nazywa - mieć 100% pewność.

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  PRZECZYTAJ MÓJ BLOG (81 wpisów)
  ZOBACZ GALERIĘ MOICH ZDJĘĆ (22 sztuk)


Artek
Arkadiusz Tołłoczko

Ostatnio zalogowany
---


 2008-06-20, 12:36
 
2008-06-20, 12:10 - kertel napisał/-a:

Tą historyjką przypomniałaś mi pewną parkę ,która była przeze mnie widziana kilka razy ,zawsze w tym samym miejscu i oczywiście na mojej trasie treningowej. Zaczepiłem ich tylko raz ,pukając w zaparowaną szybkę i grzecznie prosząc, aby uważali z ogniem ,gdyż jest bardzo duże zagrożenie pożarowe.Parka owszem wysłuchała mnie i obiecała ,ze będą uważać po czym niezwłocznie przystąpili do przerwanego zajęcia.
Na drugi dzień przebiegając koło tego miejsca zauważyłem ( oprócz zużytej prezerwatywy) jakieś pudełeczko. Był to test ciążowy. Pomuślałem wtedy , że to normalne. Parka sprawdza czy za daleko nie zaszli i tyle. Ale moją ciekawość wzrosła jak na trzeci dzień zauważyłem ten sam samochód i wylatujące z niego pudełko. Tym razem nie podszedłem z pretensjami ,że zaśmiecają las tylko wróciłem po chwili sprawdzić co to. No i co? Znów ten sam zestaw: prezerwatywa i test ciążowy. W sumie przez kilka dni znalazłem tam następujące rzeczy: 6 prezerwatyw i .........6 testów ciążowych. Nie wiem co Wy o tym sądzicie ale ja wysnułem tylko jeden wniosek. Dziewczyna po każdym zbliżeniu ze swoim chłopakiem sprawdzała czy nie jest w ciąży. To się nazywa - mieć 100% pewność.
to się raczej nazywa głupota

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA


Marysieńka
Maria Kawiorska

Ostatnio zalogowany
---


 2008-06-20, 12:49
 
2008-06-20, 12:10 - kertel napisał/-a:

Tą historyjką przypomniałaś mi pewną parkę ,która była przeze mnie widziana kilka razy ,zawsze w tym samym miejscu i oczywiście na mojej trasie treningowej. Zaczepiłem ich tylko raz ,pukając w zaparowaną szybkę i grzecznie prosząc, aby uważali z ogniem ,gdyż jest bardzo duże zagrożenie pożarowe.Parka owszem wysłuchała mnie i obiecała ,ze będą uważać po czym niezwłocznie przystąpili do przerwanego zajęcia.
Na drugi dzień przebiegając koło tego miejsca zauważyłem ( oprócz zużytej prezerwatywy) jakieś pudełeczko. Był to test ciążowy. Pomuślałem wtedy , że to normalne. Parka sprawdza czy za daleko nie zaszli i tyle. Ale moją ciekawość wzrosła jak na trzeci dzień zauważyłem ten sam samochód i wylatujące z niego pudełko. Tym razem nie podszedłem z pretensjami ,że zaśmiecają las tylko wróciłem po chwili sprawdzić co to. No i co? Znów ten sam zestaw: prezerwatywa i test ciążowy. W sumie przez kilka dni znalazłem tam następujące rzeczy: 6 prezerwatyw i .........6 testów ciążowych. Nie wiem co Wy o tym sądzicie ale ja wysnułem tylko jeden wniosek. Dziewczyna po każdym zbliżeniu ze swoim chłopakiem sprawdzała czy nie jest w ciąży. To się nazywa - mieć 100% pewność.
Kertel!!!
A nie mogłeś sprawdzić, czy oprócz prezerwatyw, testów ciążowych, czy babeczka, za każdym razem wciąż ta sama?
Może gościu, był bardziej.....operatywny od tego co to na mojej trasie treningowej....próbował męskość swą udawadniać!!!

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  PRZECZYTAJ MÓJ BLOG (1019 wpisów)
  ZOBACZ GALERIĘ MOICH ZDJĘĆ (86 sztuk)

 



Marysieńka
Maria Kawiorska

Ostatnio zalogowany
---


 2008-06-20, 12:55
 
2008-06-20, 11:50 - kertel napisał/-a:

Mi się przytrafiają prawie same ze złodziejami drewna.
Pewnego razu podczas treningu nie chciałem odbiegać zbyt daleko od domu i kluczyłem po leśnych dróżkach. Nagle nos leśnika kazał mi skręcić w mało uczęszczaną dróżkę . wbiegam na nią a tam świeżo ścięta sosna, pocięta na 3 m kawałki.Ale przecież nie będę przy niej stał więc lecę dalej ale już z nosem przy ziemi i z oczami dookała głowy. No i co? no i zauważyłem swieże ślady samochodu a po tych śladach trafiłem i na sam samochód, który załadowany był już po brzegi 3 m kłodami sosnowymi. Przy samochodzie lekko przestraszona pani zaczyna sie tłumaczyć,że jacyś faceci wynajęli jej samochód, że wszystko z leśniczym dogadane i tylko załadować trzeba.
Goście oczywiście uciekli a po zadaniu kilku pytań wiedziałem ,że kobitka łże jak pies ( który zresztą biegał jak zwykle ze mną) Poprosiłem panią grzecznie o dowiezienie drewna do mojego domu a ona rozbroiła mnie pytaniem - " A pan będzie biegł za samochodem czy przed?"

Sprawa zakończyła się tak, że ponieważ mam bardzo miekkie serce to puściłem panią bez żadnych konsekwencji ( była aż spod Katowic) i poprosiłem aby już tu nigdy więcej nie wracała.
Na złodziejaszków drewna równie często wpadałam jak Ty, ale na mój widok mówili zawsze.
JEZU MARYSIA ALE NAS WYSRTASZYŁAŚ!!
MYŚLELIŚMY ŻE TO....i tu padało nazwisko leśniczego.

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  PRZECZYTAJ MÓJ BLOG (1019 wpisów)
  ZOBACZ GALERIĘ MOICH ZDJĘĆ (86 sztuk)


Marysieńka
Maria Kawiorska

Ostatnio zalogowany
---


 2008-06-20, 13:12
 
Kertel!!!
Ty jako leśniczy powinieneś wiedzieć czy sarna może wskoczyć człowiekowi na.....plecy?
Tylko bez usmiechów proszę!!!
Oto następna z przygód treningowych.
Nawet datę pamiętam dokładnie, ponieważ było to tydzień przed ślubem kościelnym syna.
Dzień 18.07.1998r sobota.
Miejsce akcji.
WRONY, dokładniej leśna ścieżynka a po obu stronach gęste zarośla. Ścieżynka przypomina wąwóz a zarośla stoki gór.
Biegnę. Wyraźnie słyszę, że coś w zaroślach się tarmosi.
Nawet nie zatrzymuję się ...gdy nagle jak z katapulty wyskakują sarny..
Najpierw jedna dosłownie milimetry przed moim nosem przeskoczyła z jednej strony dróżki na drugą.
Uf. ale miałam szczęście!!
I nagle co to?
Patrzę a tu wprost na mnie ....skoczyła druga....nie spodziewając się takiego "ataku" wylądowałam plecami na dębie który tam rósł.
Gdyby nie dąb pewnie nic by mi sie nie stało a tak do domu dotarłam z zakrwawionymi plecami.....i cała zadrapana.
Niemożliwe? A jednak!!!
Ale do wesela zagoiło się....na szczęście

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  PRZECZYTAJ MÓJ BLOG (1019 wpisów)
  ZOBACZ GALERIĘ MOICH ZDJĘĆ (86 sztuk)


Tusik
Mateusz Wroński
MaratonyPolskie
TEAM


Ostatnio zalogowany
2023-11-04
01:02

 2008-06-20, 13:57
 zeby było sybciej!... :-)))
niestety nie mam żadnych opowieści... ale... opowiem Wam co się ostatnio wydarzyło u nas w sąsiedniej wiosce: :-)))

A więc... panowie "Misiaczki" jadąc swoim radio-wozem zauważyli, że kawałek od drogi (ale widoczny) jedzie samotnie mały chłopiec na traktorze...
"hmmm..."
Postanowili podjechać i gdy już dojechali do niego (zauważyli, że nie było ani jednego z dorosłych ludzi przy nim) - kazali mu się zatrzymać... chłopczyk posłusznie zatrzymał traktor... Panowie od razu wylecieli z samochodu i spytali się malca:
"ile masz lat?"
- "yyy... siedem lat, plose pana"
"siedem lat?"
- "tak..."
"a gdzie są rodzice?"
- "w domu, plose pana"
"to leć ich zawołaj, niech tu przyjdą, a my poczekamy, dobrze?"
- "dobrze, plose pana"
Po pewnem czasie...
Naszych dwóch dorosłych bohaterów widzi w oddali nadjeżdżający samochód "Maluch" - już z daleka widać było, że nie ma w nim... kierowcy!... patrzą na siebie, patrzą na samochód... który podjeżdża do nich i nadal nie widzą w nim kierowcy... Maluszek zatrzymuje się, otwierają się drzwi, a tu wychodzi z nich ten sam 7-mio letni chłopiec, biegnie do nich zdyszany (do zdębiałych i zaniemówionych panów...) i mówi:
- "plose panów!"
"taaak?"
- "Mamy i Taty nie ma w domu! - a ja psyjechałem samochodem, zeby było sybciej!" :-)))

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  PRZECZYTAJ MÓJ BLOG (247 wpisów)
  ZOBACZ GALERIĘ MOICH ZDJĘĆ (30 sztuk)


Tom
Tomasz Banach
MaratonyPolskie
TEAM


Ostatnio zalogowany
2023-07-02
18:36

 2008-06-20, 15:35
 
2008-06-20, 13:57 - Tusik napisał/-a:

niestety nie mam żadnych opowieści... ale... opowiem Wam co się ostatnio wydarzyło u nas w sąsiedniej wiosce: :-)))

A więc... panowie "Misiaczki" jadąc swoim radio-wozem zauważyli, że kawałek od drogi (ale widoczny) jedzie samotnie mały chłopiec na traktorze...
"hmmm..."
Postanowili podjechać i gdy już dojechali do niego (zauważyli, że nie było ani jednego z dorosłych ludzi przy nim) - kazali mu się zatrzymać... chłopczyk posłusznie zatrzymał traktor... Panowie od razu wylecieli z samochodu i spytali się malca:
"ile masz lat?"
- "yyy... siedem lat, plose pana"
"siedem lat?"
- "tak..."
"a gdzie są rodzice?"
- "w domu, plose pana"
"to leć ich zawołaj, niech tu przyjdą, a my poczekamy, dobrze?"
- "dobrze, plose pana"
Po pewnem czasie...
Naszych dwóch dorosłych bohaterów widzi w oddali nadjeżdżający samochód "Maluch" - już z daleka widać było, że nie ma w nim... kierowcy!... patrzą na siebie, patrzą na samochód... który podjeżdża do nich i nadal nie widzą w nim kierowcy... Maluszek zatrzymuje się, otwierają się drzwi, a tu wychodzi z nich ten sam 7-mio letni chłopiec, biegnie do nich zdyszany (do zdębiałych i zaniemówionych panów...) i mówi:
- "plose panów!"
"taaak?"
- "Mamy i Taty nie ma w domu! - a ja psyjechałem samochodem, zeby było sybciej!" :-)))
Świetna historia.
Nieźle się uśmiałem.:)

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  ZOBACZ GALERIĘ MOICH ZDJĘĆ (17 sztuk)


bialykrzys

Ostatnio zalogowany
---


 2008-06-20, 20:12
 
2008-06-20, 11:50 - kertel napisał/-a:

Mi się przytrafiają prawie same ze złodziejami drewna.
Pewnego razu podczas treningu nie chciałem odbiegać zbyt daleko od domu i kluczyłem po leśnych dróżkach. Nagle nos leśnika kazał mi skręcić w mało uczęszczaną dróżkę . wbiegam na nią a tam świeżo ścięta sosna, pocięta na 3 m kawałki.Ale przecież nie będę przy niej stał więc lecę dalej ale już z nosem przy ziemi i z oczami dookała głowy. No i co? no i zauważyłem swieże ślady samochodu a po tych śladach trafiłem i na sam samochód, który załadowany był już po brzegi 3 m kłodami sosnowymi. Przy samochodzie lekko przestraszona pani zaczyna sie tłumaczyć,że jacyś faceci wynajęli jej samochód, że wszystko z leśniczym dogadane i tylko załadować trzeba.
Goście oczywiście uciekli a po zadaniu kilku pytań wiedziałem ,że kobitka łże jak pies ( który zresztą biegał jak zwykle ze mną) Poprosiłem panią grzecznie o dowiezienie drewna do mojego domu a ona rozbroiła mnie pytaniem - " A pan będzie biegł za samochodem czy przed?"

Sprawa zakończyła się tak, że ponieważ mam bardzo miekkie serce to puściłem panią bez żadnych konsekwencji ( była aż spod Katowic) i poprosiłem aby już tu nigdy więcej nie wracała.
Kiedys z kolegą leśniczym pojechałem na szkółkę po choinke na świeta i co ujzelismy. Policjanci z Wrocławia obładowany samochód policyjny skradzionymi drzewkami. jak nas zobaczyli nie wiedzieli co robić. A leśniczy na to i co ch.... nie jest wam głupio. Przepraszali i prosili o łaskawość. Po historyjkach Kartela no i mojej przygodzie to wiem na pewno że leśniczy ma dobre serce i jest litosciwy. Policjanci zawstydzeni pojechali w siną dal.

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA

 



Kedar Letre
RADOSŁAW Ertel
MaratonyPolskie
TEAM


Ostatnio zalogowany
---


 2008-06-20, 21:57
 
2008-06-20, 13:12 - marysieńka napisał/-a:

Kertel!!!
Ty jako leśniczy powinieneś wiedzieć czy sarna może wskoczyć człowiekowi na.....plecy?
Tylko bez usmiechów proszę!!!
Oto następna z przygód treningowych.
Nawet datę pamiętam dokładnie, ponieważ było to tydzień przed ślubem kościelnym syna.
Dzień 18.07.1998r sobota.
Miejsce akcji.
WRONY, dokładniej leśna ścieżynka a po obu stronach gęste zarośla. Ścieżynka przypomina wąwóz a zarośla stoki gór.
Biegnę. Wyraźnie słyszę, że coś w zaroślach się tarmosi.
Nawet nie zatrzymuję się ...gdy nagle jak z katapulty wyskakują sarny..
Najpierw jedna dosłownie milimetry przed moim nosem przeskoczyła z jednej strony dróżki na drugą.
Uf. ale miałam szczęście!!
I nagle co to?
Patrzę a tu wprost na mnie ....skoczyła druga....nie spodziewając się takiego "ataku" wylądowałam plecami na dębie który tam rósł.
Gdyby nie dąb pewnie nic by mi sie nie stało a tak do domu dotarłam z zakrwawionymi plecami.....i cała zadrapana.
Niemożliwe? A jednak!!!
Ale do wesela zagoiło się....na szczęście
Z tą sarną to jak najbardziej szczera prawda.Zdenerwowana sarna nie tylko potrafi komuś na plecy skoczyć ale potrafi się nawet o drzewo zabić( czego byłem świadkiem).
A na studiach podczas praktyk z łowiectwa kolega miał bliskie spotkanie z sarną po którym miał złamane dwa żebra ( sarna przeżyła)

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  PRZECZYTAJ MÓJ BLOG (81 wpisów)
  ZOBACZ GALERIĘ MOICH ZDJĘĆ (22 sztuk)


Kedar Letre
RADOSŁAW Ertel
MaratonyPolskie
TEAM


Ostatnio zalogowany
---


 2008-06-20, 21:58
 
2008-06-20, 12:36 - Artek napisał/-a:

to się raczej nazywa głupota
I ja tak dokładnie myślę!

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  PRZECZYTAJ MÓJ BLOG (81 wpisów)
  ZOBACZ GALERIĘ MOICH ZDJĘĆ (22 sztuk)


Kedar Letre
RADOSŁAW Ertel
MaratonyPolskie
TEAM


Ostatnio zalogowany
---


 2008-06-20, 22:00
 
2008-06-20, 12:49 - marysieńka napisał/-a:

Kertel!!!
A nie mogłeś sprawdzić, czy oprócz prezerwatyw, testów ciążowych, czy babeczka, za każdym razem wciąż ta sama?
Może gościu, był bardziej.....operatywny od tego co to na mojej trasie treningowej....próbował męskość swą udawadniać!!!
A potem sprawdzać biednym dziewczynom czy nie są w ciąży:)
No i pewnie nie były:)

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  PRZECZYTAJ MÓJ BLOG (81 wpisów)
  ZOBACZ GALERIĘ MOICH ZDJĘĆ (22 sztuk)


Kedar Letre
RADOSŁAW Ertel
MaratonyPolskie
TEAM


Ostatnio zalogowany
---


 2008-06-20, 22:03
 
2008-06-20, 20:12 - bialykrzys napisał/-a:

Kiedys z kolegą leśniczym pojechałem na szkółkę po choinke na świeta i co ujzelismy. Policjanci z Wrocławia obładowany samochód policyjny skradzionymi drzewkami. jak nas zobaczyli nie wiedzieli co robić. A leśniczy na to i co ch.... nie jest wam głupio. Przepraszali i prosili o łaskawość. Po historyjkach Kartela no i mojej przygodzie to wiem na pewno że leśniczy ma dobre serce i jest litosciwy. Policjanci zawstydzeni pojechali w siną dal.
A czy Ci policjanci odjechali z drzewkami, czy bez?
A poza tym to byli bardzo kulturalni policjanci jeśli przepraszali:)

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  PRZECZYTAJ MÓJ BLOG (81 wpisów)
  ZOBACZ GALERIĘ MOICH ZDJĘĆ (22 sztuk)




Ostatnio zalogowany



 2008-06-21, 00:47
 Mam coś o policjantach...
2008-06-20, 20:12 - bialykrzys napisał/-a:

Kiedys z kolegą leśniczym pojechałem na szkółkę po choinke na świeta i co ujzelismy. Policjanci z Wrocławia obładowany samochód policyjny skradzionymi drzewkami. jak nas zobaczyli nie wiedzieli co robić. A leśniczy na to i co ch.... nie jest wam głupio. Przepraszali i prosili o łaskawość. Po historyjkach Kartela no i mojej przygodzie to wiem na pewno że leśniczy ma dobre serce i jest litosciwy. Policjanci zawstydzeni pojechali w siną dal.
Jako pomysłodawca tego wątku serdecznie dziękuję wszystkim którzy odgrzebują i podgrzewają te wspaniałe niecodzienne historie. Zapewne to dopiero początek dobrej wspólnej zabawy. Razem z małżonką każdego dnia zaglądamy na forum z nadzieją na kolejną niezwykłą opowieści.
Czuję sie wywołany do tablicy bo pojawił się temat policjantów. Mianowicie, jeszcze przed wyjazdem na Zieloną Wyspę, mieszkaliśmy z żoną i dziećmi w Domu Absolwenta Politechniki Krakowskiej w bezpośrednim sąsiedztwie akademików... A zabawa tam bywała głośna...

Moje skromne zarobki pozwalały nam na utrzymanie wyjątkowego, małego miejskiego pojazdu... nie ma co dłużej trzymać w niepewności i ukrywać nazwy jego marki - to był Trabant. Najpierw beżowy a potem przemalowany na pomarańcz z reklama jednej z krakowskich szkół językowych. Auto zwracało uwagę, oczywiście z czasem to ja już zapomniałem czym jeździłem.
Po jednym z treningów na Błoniach, wracam sobie późnym wieczorem do domu. Ostatnie dwa zakręty, już szukam miejsca do parkowania, a tu akcja policyjna, wyrastają radiowozy jeden z przodu, drugi z tyłu, wyskakują umundurowani funkcjonariusze ( a było ich z sześciu!!!) Pomyślałem Boże coś się stało, chyba potrąciłem kogoś albo coś mi odpadło po drodze i uderzyło kogoś przypadkowego...
Pozostając w pojeździe, odkręcam powoli szybę i widzę poważną twarz policjanta. – Dobry wieczór, szeregowy jakiś tam prosimy dokumenty do kontroli... Serce to mi biło jak dzwon Zygmunta... Ale gliniarzy wokół... Drżącymi rękoma odnajduję prawo jazdy i wychodzę ... Jak zobaczyli że nie jestem typowym studentem (co to po alkohol dla kolegów wyskoczył), tylko „poważnym” 30 letnim facetem w obcisłych sportowych gaciach i adidasach to zmienili bojową postawę... Jeden z nich powiada – To sportowiec jakiś, dajemy spokój. Jaka ulga... Za chwilę jednak jego kolega dodaje – Ale wie Pan, że ma Pan tylnią żarówkę spaloną. - Już trochę spokojnieszy, powtórzyłem ostatnie dwa wyrazy - żarówkę spaloną - dodają znak zapytania ? Tak naprawdę, oczywiście wiedziałem o tym, tylko to nie była żarówka tylko jakieś zwarcie instalacji z którym walczyłem od kilku dni... Na szczęście cała historia skończyła sie jedynie na upomnieniu!
Gdzieś mam fotografię tego pojazdu ale zapewne z reklamą co mogłoby sie nie spodobać adminowi!

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  PRZECZYTAJ MÓJ BLOG (87 wpisów)
  ZOBACZ GALERIĘ MOICH ZDJĘĆ (14 sztuk)

 



Zulus
Krzysztof Wojtecki
MaratonyPolskie
TEAM


Ostatnio zalogowany
2024-04-14
21:06

 2008-06-21, 05:49
 
W 98 roku ubiegłego stulecie wybrałem się na maraton do Wrocka.Byłem niby umówiony,że zabiorę się z facetem,który jechał tam na giełdę owocową.Niestety,śmignął parę minut wcześniej i nie zdążyłem na miejsce zbiórki.Zostały mi okazje(w sumie było ich 6)i tak podróżowałem etapami przez całą noc.Może pamiętacie,było to po tragicznej śmierci małolata gonionego bodaj po meczu przez policję w Słupsku.Młodzież miała wtedy wprowadzoną godzinę policyjną.Ja wprawdzie już po trzydziestce,ale ubrany luzacko,w przepasce na długich włosach,łapałem się na kontrole w każdym miasteczku,gdzie akurat byłem spieszony.Ale i tak najśmieszniej było,gdy po drugiej minąłem jakąś dyskotekę czy wesele i zatrzymał się samochód sam,pytam,czy do Wrocławia,a ten z silnym rosyjskim akcentem,że za kilometr skręca.To po cholerę się zatrzymuje?!Znów jakiś napalony dureń wziął mnie za dziewczynę.Do Wrocka nie dotarłem,godzinka snu w Sycowie na dworcu i dopiero pierwszym pociągiem na pół godziny przed startem.Oczywiście bieg nie był udany,po 32 km "odcięło prąd" i kończyłem maszerując.

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  PRZECZYTAJ MÓJ BLOG (81 wpisów)
  ZOBACZ GALERIĘ MOICH ZDJĘĆ (55 sztuk)


bialykrzys

Ostatnio zalogowany
---


 2008-06-21, 09:28
 
2008-06-20, 22:03 - kertel napisał/-a:

A czy Ci policjanci odjechali z drzewkami, czy bez?
A poza tym to byli bardzo kulturalni policjanci jeśli przepraszali:)
Policjanci zapłacili za drzewka jeśli pamietam po 20 zł i dostali od leśniczego jakieś kwity. Ale to prawda zachowali sie w miarę przyzwoicie ale z drugiej strony co im pozostało. Zresztą zdarzaja sie także i policjanci z dobrymi sercami i co tu dużo mówić oni również nas puszczają. Tak wiec w przyrodzie wszystko sie wyrównuje.

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA




Ostatnio zalogowany



 2008-06-25, 15:08
 czekamy na wiecej...
2008-06-20, 13:12 - marysieńka napisał/-a:

Kertel!!!
Ty jako leśniczy powinieneś wiedzieć czy sarna może wskoczyć człowiekowi na.....plecy?
Tylko bez usmiechów proszę!!!
Oto następna z przygód treningowych.
Nawet datę pamiętam dokładnie, ponieważ było to tydzień przed ślubem kościelnym syna.
Dzień 18.07.1998r sobota.
Miejsce akcji.
WRONY, dokładniej leśna ścieżynka a po obu stronach gęste zarośla. Ścieżynka przypomina wąwóz a zarośla stoki gór.
Biegnę. Wyraźnie słyszę, że coś w zaroślach się tarmosi.
Nawet nie zatrzymuję się ...gdy nagle jak z katapulty wyskakują sarny..
Najpierw jedna dosłownie milimetry przed moim nosem przeskoczyła z jednej strony dróżki na drugą.
Uf. ale miałam szczęście!!
I nagle co to?
Patrzę a tu wprost na mnie ....skoczyła druga....nie spodziewając się takiego "ataku" wylądowałam plecami na dębie który tam rósł.
Gdyby nie dąb pewnie nic by mi sie nie stało a tak do domu dotarłam z zakrwawionymi plecami.....i cała zadrapana.
Niemożliwe? A jednak!!!
Ale do wesela zagoiło się....na szczęście
Marysiu napisz nam coś jeszcze...

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  PRZECZYTAJ MÓJ BLOG (87 wpisów)
  ZOBACZ GALERIĘ MOICH ZDJĘĆ (14 sztuk)

Wątek wielostronicowy, wyświetlana strona :
1  2  3  4  5  6  7  8  9  10  

DODAJ SWÓJ KOMENTARZ W TYM WĄTKU

POWRÓT DO LISTY WĄTKÓW DYSKUSYJNYCH




 Ostatnio zalogowani
japa
20:40
grzedym
20:33
anielskooki
20:28
edpokorny
20:22
Jarek42
20:19
Zielu
20:18
ruski22
20:15
TBorówka
20:14
Tyberiusz
20:06
jakub738
19:56
Jarek Cie¶la
19:47
euzebiusz19
19:32
stanlej
19:12
alex
18:50
Marcin Kaliski
18:33
lordedward
18:30
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |