2013-11-12
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Bieg Niepodległości (czytano: 1228 razy)
Wróciłem z warszawskiego Biegu Niepodległości, włączyłem telewizor i ogarnął mnie smutek. Znowu bieganie jako dyscyplina sportowa przegrało medialnie z inną dyscypliną. Niezależnie od kanału i programu informacyjnego wszędzie i (prawie) bez przerwy można było oglądać młodych ludzi uprawiających… no właśnie co? Chyba pchnięcie kulą… No kto by się spodziewał, że Tomek Majewski aż tak rozpropaguje ten sport!. A przyznać trzeba, że lekkiego życia ci młodzieńcy wcale nie mają – bo proszę np. spróbować znaleźć jakiś sklep sportowy, w którym można nabyć kule do treningów. Nie ma! Muszą więc jakoś sobie radzić: a to cegłami miotają, a to kamieniami, a co silniejsi to i płytę chodnikową potrafią posłać na kilkanaście metrów. Hartu ducha i ciała odmówić im nie sposób, ale z techniką to za pan brat raczej nie są. Tak jakby bardziej rzucali zamiast pchać z barku. No i ta celność… no to, to już jest ich pięta achillesowa. Kamienie latały we wszystkie strony – i do jakiejś ambasady coś wpadło, i do jakiegoś squata i ktoś w głowę dostał. Zwróciłem jednak uwagę, że ci wszyscy młodzi kulomioci (a może: kamieniomioci, albo jeszcze lepiej: kamieniomłoci) chyba zdawali sobie sprawę ze swoich ułomności technicznych i w swojej skromności tak daleko byli posunięci, że większość z nich lica swoje chowała w chustach, kapturach, czy kominiarkach. Z taką techniką nie ma przecież co się afiszować. Dla odmiany popatrzmy na takich biegaczy: wlecze się jeden z drugim przez 50 albo i 60 min na 10 km, a co aparat, albo kamerę zobaczy to zaraz zęby szczerzy, łapką macha i cieszy się nie wiadomo z czego.
Zastanawiam się kogo można winić, za to, że Bieg Niepodległości przeszedł bez medialnego echa. Ot kilka krótkich wzmianek w kilku programach informacyjnych i to wszystko (a 90% czasu antenowego to latające kamienie). Wydaje mi się, że sprawę zawalił Organizator biegu. A potencjał był ogromny: ponad 10 tys. ludzi stanęło na starcie w białych i czerwonych koszulkach tworząc wspólnie największą, ‘żywą’ flagę narodową. Ale co z tego, skoro po odśpiewaniu hymnu wszyscy spokojnie wystartowali. Na starcie nie było tłoku, bo Organizator podzielił wszystkich na 4 ‘fale’ startowe, trasa była dobrze zabezpieczona więc nie było żadnych incydentów, strefa mety też spokojnie radziła sobie z „przetwarzaniem’ biegaczy. Wszyscy biegli w radosnych, świątecznych nastrojach. Wszyscy zadowoleni i uśmiechnięci. Dzieci dopingowały swoje biegnące mamy, tatusiowie finiszowali z pociechami ‘na barana’, a to wszystko w duchu Święta Niepodległości. Po prostu: „(…) nuda, nic się nie dzieje proszę pana (…), w ogóle brak akcji jest, nic się nie dzieje”, że posłużę się cytatem z „Rejsu”. I jak coś takiego ma przebić się w mediach?
A przecież można było trochę pokombinować, uatrakcyjnić imprezę. Np. sprowokować nawalankę pomiędzy białymi a czerwonymi koszulkami. 10 tys ludzi ćwiczących jednocześnie MMA – to by było coś! Miałem nawet nadzieję, że coś się wydarzy, bo w czasie rozgrzewki widziałem grupę zawodników ubranych w białe karate-gi. „Chłopaki rozkręcą zadymę!”, myślałem… ale gdzie tam – spokojnie ustawili się na starcie, spokojnie przebiegli i spokojnie rozeszli się... Można było napuścić nordic-walkerów na biegaczy. Co prawda było ich tylko 400… ale za to uzbrojonych w kije (niektóre z ostrymi końcówkami). Zresztą Spartan było tylko 300, a ilu Persów wytłukli… Można było wreszcie wypuścić biegaczy w odwrotnej kolejności – na początku najwolniejsi, najszybsi na końcu, a za nimi wszystkimi rozpędzone wózki… Jest krew, są media, jest oglądalność!
Foto: Dorota Świderska
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu snipster (2013-11-12,20:18): Karramba! ;) FiKa (2013-11-18,22:01): hehehe najbardziej mnie rozbawiło to o napuszczaniu czerwonych koszulek na białe :)) a tak serio - to kolejny raz w to święto media dają... ciała
|