Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [1]  PRZYJAC. [17]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
Shodan
Pamiętnik internetowy
Moja droga do Maratonu

Eryk
Urodzony: 1972-11-27
Miejsce zamieszkania: Warszawa
46 / 84


2013-10-22

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Kiedy dajesz z siebie wszystko, a to nie starcza… (czytano: 1060 razy)

 

To miało być uroczyste zakończenie sezonu startowego 2013. Z Szamotuł miałem wracać z ostatnią życiówką w tym roku. Ostatnią – bo na wszystkich pozostałych dystansach, na których biegam wyniki już poprawiłem: dziesiątka na płaskiej trasie, dziesiątka w Krynicy, maraton i test Coopera. Na wszystkich progres. Na wszystkich, poza półmaratonem…

Bardzo mi zależało na dobrym wyniku. Pogodziłem się z myślą, że powoli zbliżam się sufitu moich możliwości biegowych i o nowe rekordy będzie coraz trudniej, ale jeszcze w tym roku chciałem (i miałem) poprawić wszystkie wyniki. Po raz ostatni…

Pod kątem biegowym początek roku nie był dla mnie udany. Ze względu na mocno absorbującą pracę porządne treningi robiłem tylko w weekendy, dokładając jeden, maksymalnie – dwa godzinne treningi w czasie tygodnia. Pod koniec kwietnia zrewolucjonizowałem jednak swoje życie, przegrupowałem priorytety, coś poświęciłem, coś zyskałem i zacząłem trenować w pełnym wymiarze. Nie było ‘zmiłuj się’: 5-6 treningów w tygodniu, do tego trochę basenu, wyjazdy w góry… Ukoronowaniem tego półrocza był maraton warszawski, który przebiegłem „śpiewająco”, zdejmując z życiówki 8 minut.

Nie spodziewałem się, że będę miał taki problem z połówką. W sierpniu poległem w Błoniu, we wrześniu w Tarczynie zabrakło kilku sekund. Z ostatniej próby – 20. października w Szamotułach – wróciłem na tarczy (a może bez tarczy…). Co poszło nie tak? Jak zwykle po nieudanym starcie po głowie krąży mi kilka wytłumaczeń – że stres związany z pracą, że kolano bolało, że za bardzo szarpałem tempo na początku, że coś tam, że coś tam… Z jednej strony warto na spokojnie zastanowić się, wyciągnąć wnioski i starać się w przyszłości nie popełniać tych samych błędów, ale z drugiej - tym razem po prostu nie chce mi się…

Co dalej?

Definitywnie wykreśliłem z kalendarza start w maratonie toruńskim w przyszłym tygodniu. Toruń miał być maratonem poprawkowym na wypadek, gdyby w Warszawie nie wypaliło. Wypaliło i to mocno, więc już wcześniej postawiłem znak zapytania przy Toruniu. No gdybym rozwalił tę połówkę w Szamotułach to ewentualnie dopuszczałem możliwość pójścia za ciosem i start w kolejnym maratonie. Tak się jednak nie stało – więc poprzestaję na maratonie warszawskim.

Niestety nie znalazłem już w kalendarzu, żadnej ciekawej połówki w najbliższym czasie. Poza tym odczuwam już silną potrzebę roztrenowania. W planach zostaje mi jeszcze świąteczna, niepodległościowa dziesiątka i tyle. No chyba, że jeszcze wynajdę gdzieś jakąś atestowaną połówkę na płaskiej trasie…

Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu


snipster (2013-10-22,23:07): raz na wozie, raz poza wozem... no i czemu te bieganie takie nieprzewidywalne? ;)







 Ostatnio zalogowani
BemolMD
17:17
Sypi
17:03
biegacz54
16:47
kasjer
16:43
Arqs
16:38
aktywny_maciejB
16:32
gora1509
16:10
Wojciech
15:57
Piotr Czesław
15:52
janusz9876543213
15:49
kaes
15:36
mikeg
15:20
platat
14:55
Borrro
14:49
KOCZIS
14:43
arco75
14:41
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |