W weekend, który właśnie się skończył był okraszony trzema wielkimi półmaratonami: Ślężańskim, Poznańskim oraz Warszawskim. Wiadomo, że w tym przypadku półmaratony w Poznaniu i Warszawie są wielkimi ze względu na liczbę uczestników w nich startujących. W tych dwóch biegach do mety dobiegło ponad 22,5 tysięcy osób. W Sobótce takich tłumów nie było, gdyż na mecie się zameldowało niecałe 4 tysiące biegających, ale jak zsumujemy, to możemy stwierdzić, że w ten weekend z dystansem półmaratonu zmierzyło się prawie 26 tysięcy osób. Dużo, nie dużo, ale kiedy sobie wyobrazimy stanąć w takim tłumie, wczujemy się w bicie tysięcy serc, emocji rozrywających biegających, to możemy sobie powiedzieć śmiało: to jest biegowy efekt wow, napędzający nasza pasję.
Relacje w oficjalnych mediach, widok tych tysięcy biegnących , w wielu osobach, które nigdy wcześniej nawet nie myślały, że mogą zacząć biegać, może nagle i niespodziewanie wyzwolić chęć, pragnienie, a może jednak, a może ja też spróbuję. Kiedy widzisz te tysiące biegnących osób, nawet, kiedy stoisz w korku, bo nie doczytałeś, to przeklinając w duchu, albo i głośno, może trafić Cię refleksja: „ a może ja też, dlaczego nie, oni mogą, to ja też”. Robi się efekt tłumu, czyli podążamy zgodnie z trendem, zgodnie z modą, ale nie tylko. Kiedy widzimy te tysiące walczących ze swoimi słabościami, czasem, wszelkimi przeciwnościami trasy, to mówimy sobie: wow, co musi być w bieganiu, by chcieć czołgać się do mety, wiedząc że jesteśmy na ostatniej fizycznej parze. Nawet często przekraczając granice swoich możliwości i przesuwając je w obszary, o których nawet nigdy nie śniliśmy. I ten tłum biegnący, często bez sil, ledwie człapiący, ale dążący do mety, bo tak być musi, bo to jest ich cel, ich pragnienie i ich plan. I wcześniej czy później go osiągną. Jeżeli nawet nie osiągnęli go z jakiś powodów wczoraj, to zrobią to następnym razem. Bo ziarno walki jest w nich zasiane i wzrośnie. Podobnie, jak w wielu tylko kibicujących, czy nawet klnących. Bo biegnący tłum na trasie powoduje w nas efekt: wow, ja tez bym chciał, czy chciała. Nawet jeżeli wczoraj jaszcze nie wykiełkował, to kiedyś zapewne to zrobi, bo został zasiany.
Zastanawia mnie jedno. Czy warto robić trzy wielkie, względem siebie w jakiś sposób konkurujące imprezy w jednym terminie. Najwięcej straciła na tym Sobótka, gdyż nawet się nie zbliżyła do limitu 5000 tysięcy, który kiedy ja biegłem na Ślęży był bez problemu osiągnięty. Główna walka była pomiędzy dwoma połówkami: warszawską i poznańską. Gdzie pobiegnie więcej, która przyciągnie większą ilość osób. Pytanie, czy gdyby oba biegi się odbyły w innym czasie, to czy na obu frekwencja może nawet dobiegłaby do założonego limitu w Poznaniu, który wynosił 16.000 osób. No, ale nie byłoby emocji, gdzie więcej. |