|
| 2016-08-30, 10:59 Po 40-stce facetom odbija
LINK: http://biegaczamator.blog.pl/ | Na początku, jak zwykle w tym miejscu i czasie. Tomaszu masz rację, trzeba sobie pomagać n biegowych trasach. Bardzo fajny komentarz wrzuciła Ania na Facebook: „ Mój udział w maratonie we Wrocławiu to przewędrowanie 7 km z kolegą, któremu pomogłam, któremu rozmasowałam łydki, który poprosił by wezwać karetkę. Nie wezwałam. Ja jako kibic jeszcze wtedy nie pozwoliłam mu się poddać, rozluźniłam mięśnie i wręcz kazałam mu pozbierać się i ruszyć. Szłam z nim podtrzymując go na duchu. Mój pierwszy maraton”. Ania mogę napisać tylko jedno: jesteś Wielka, a posiadając taką koleżankę to i na biegi ultra można się rzucać.
No, ale już przechodzę do istoty dzisiejszego pisania. Nie raz i nie dwa obiło mi się o uszy stwierdzenie, że facetom po przekroczeniu magicznej liczby 40 lat na karku w którą stronę musi odbić. Nie ma opcji, tak jesteśmy stworzeni, że kiedy wbiegniemy w drugą połowę naszego życia (statystycznie rzecz jasna), to zaczynamy się poważnie zastanawiać: co jeszcze możemy zrobić, za jakimi marzeniami gonić, co zmienić, by móc kiedyś powiedzieć, ze mamy pełne życie. I dlatego po przekroczeniu 40-stego roku życia zaczynamy robić hmmm jakby to nazwać, bardzo różne rzeczy, o które nigdy wcześniej byśmy siebie nie podejrzewali. Jedni rzucają się w ramiona hazardu, inni zmieniają towarzyszki życiowe, jeszcze inni bez zmian stałych towarzysze urozmaicają swoje życie osobiste związkami hmm jakby to nazwać mniej formalnymi i nie do końca rozgłoszonymi, szczególnie nie w towarzystwie żony. Bo w towarzystwie innych panów, to łohohoho jesteśmy macho, a w domu pod miotełką cichutko siedzimy. Jeszcze inni rzucają się w wir ekstremalnych wyzwań. Różne są przypadki męskich odbić po 40-stce, ale praktycznie około 90% facetów one spotykają. I im szybciej tym lepiej, bo im później, tym trudniej nas tymi odbiciami zapanować.
Nie raz już pisałem, że ja także miałem moje po 40 stce odbicia. Może i przed 40-stą też, ale lepiej spuścić zasłonę milczenia. Po 40-stce za to jedno, które bardzo poważnie mnie dopadło. Tym odbiciem było właśnie bieganie. Zacząłem biegać w wieku 4 lata temu, w wieku 41 lat. Wcześniej przez 1,5 rozglądałem się po innych odbiciach, o których lepiej nie wspominać, wreszcie się stało. To był piorun, to był szok, do dzisiaj to pamiętam. Stałem sobie spokojnie w łazience grzecznie się goląc, kiedy nagle łup, huk, grzmot i słyszę w moim umyśle głos: „musisz coś zmienić w swoim życiu”. Popatrzyłem w lekkim szoku dookoła, ale nikogo nie dojrzałem. Z nadzieją się spytałem: „precz z ustatkowaniem: kobiety, wino i śpiew?” No i znowu grzmot: „ ty zbereźniku, żadne takie, zaczniesz biegać, za karę, za te twoje zbereźne myśli, a tak na marginesie, to twojego śpiewu słuchać się nie da i nikt na taką karę nie zasługuje”. No i co było robić zacząłem biegać. I tak długo myślałem, że tylko mi po 40-stce rzuciło się na bieganie. Wczoraj na Facebook poznałem Wilka Stepowego, z którym jesteśmy w zbliżonym wieku, no może ja jestem o rok starszy, ale obaj już zdecydowanie po tej przeklętej 40-stce. No i obu nas dopadł podobny 40-stoletni piorun czy może kryzys. Bo zaczęliśmy biegać. Z tym, że ja nie biegałem nigdy wcześnie, a mój rozmówca wrócić po 20 latach do biegania i jak to napisał: „No też po 20 latach życia na kanapie z piwkiem w ręku postanowiłem to zmienić I tak w wieku 44 lat udało mi się pyknąć swoją pierwszą „dyszkę”.A teraz do przodu”. No i powiedzcie, czy 40-stka nie ma w sobie magicznych zagrożeń. Dlatego pilnujcie się panowie, którzy do tego wieku się zbliżacie, bo nie wiadomo, w którą stronę Wasza karma Was popchnie. A mogą być to różne strony od wspinaczek w góry, o walk w klatce, czego raczej nikomu nie życzę. Ale każdy ma swoje przeznaczenie i do czegoś ekstra po 40-stce jest stworzony. |
|