Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [71]  PRZYJAC. [87]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
snipster
Pamiętnik internetowy
rozrewolweryzowany rewolwer, stół z powyłamywanymi nogami...

Piotr Łużyński
Urodzony: 1977-05-23
Miejsce zamieszkania: Zielona Góra
277 / 338


2016-12-12

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
jest gdzieś, lecz nie wiadomo gdzie (czytano: 542 razy)

 

Dopadł mnie syndrom resoraka, który został rzucony przez sfochowanego dzieciaka w kąt półki, czy gdzieś tam do kartonu i czeka. Czeka na coś, coś co pozwoli znowu poczuć wir pędu powietrza i zagotować konie pod maską, ale... te czekanie i okoliczności są mocno depresyjne.
Syndrom po maratonie cechujący się głównie jako "motyla noga, co dalej? co teraz?" jest wyraźny.
Typowy okres listopado-grudniowy można powiedzieć...

Na dodatek od ponad miesiąca męczę się z zębami. Moje ósemki zaczynają coraz mocniej świrować i raz jest lepiej, raz gorzej.
Obecnie dotarłem do etapu antybiotyków + prochy przeciwbólowe - więc jest średnio fajnie. Ósemki są mocno niezdecydowane i nie chcą nawet się pokazać...


Po maratonie zrobiłem kilka dni przerwy, potem w zasadzie same luźne i krótkie "treningi" bez spiny.
W głowie ciągle kłębiły się myśli - zrób przerwę dłuższą - nie rób przerwy dłuższej, jest taka piękna pogoda.
Nie robiłem jakiegoś wielkiego roztrenowania jak niektórzy robią miesiąc totalnego niebiegania. Miałem dwie przerwy w tym roku i nie czuję się jakoś mega wycieńczony, aby robić taki rozbrat.
Biegałem czasem tu, czasem tam, ogólnie na luzaku. Czasem coś szybszego wpadło, ale to była głównie reakcja na zapiernicz w pracy, albo miało związek z ogólną sytuacją światopoglądową w kosmosie.

W międzyczasie pogoda też potrafiła ześwirować. Jednego dnia fajne czyste niebo, a kolejnego już urwanie głowy z deszczem padającym poziomo. Jak tu żyć, Panie Premierze?
W tygodniu wieczna ciemność, na ulicy czasem mgła, z kominów syf, na chodnikach ludzie z petami i psami, wózkami i zakupami, na asfalcie samochody polujące na kałuże i takich Robin Hoodów w rajtuzach jak ja, aby ich tylko pięknie i szlachetnie ochlapać... jak żyć? chciałoby się wyć ;)

Wokół tyle się dzieje, na fejsie zatrzęsienie, każdy ma tyle na głowie, a kiedy przychodzi co do czego, nie ma do kogo się odezwać. Wspomniałem o swoich perypetiach z ósemkami - w efekcie 1 (słownie "jedna") osoba się sama z siebie odezwała - "Łużyński, przestań się mazać i chodź na wódkę". Ironia losu - nie mogę alko z powodu antybiotyków. Temat umarł :/
Brnę w kierunku, którego chyba sam nie rozumiem. Nie wiem czego oczekiwać, jestem niezdecydowany jak mały chłopczyk w sklepie z zabawkami, który stoi i patrzy i patrzy i dłubiąc w nosie tylko beczy i wydziera się, bo nie wie co wybrać ;)

Wszystko sprowadza się do stanu, kiedy uzależnienie nie może być zaspokojone.
Zabawne, ale jak wielka jest różnica pomiędzy planową przerwą od biegania na np. LB (Leżenie Brzuchem), od nieplanowej przerwy jak ja teraz z powodu antybiotyków i cholernego urywania szczęki i zębów - po prostu nie idzie biegać.
Niby kilka dni, a podświadomie gdzieś kłębi się w tyle głowy ta myśl - jak to nie można? ;)



Tydzień temu, na roztrenowaniu postanowiłem pobiec sobie w jednej lokalnej imprezce - Charytatywny Bieg Dobrych Mikołajów.
Taka tam Dyszka crossowa po lesie, jednak głównie co mnie skłoniło to cel - pomoc Stowarzyszeniu Przyjaciół osób z zespołem Downa.
Mimo, iż moja pomoc określała się jedynie do faktu samego uczestnictwa, to jednak w sposób pośredni przełożyło się na kasę dla tamtej fundacji z opłat startowych - co może minimalnie cieszyć.
Radocha tych dzieciaków pośród biegaczy była jednak tak przyjemna dla oka, że mimo lekkiego mrozu, trochę błotka i typowo crossowej trasy było smerfastycznie i nie żałowałem, że pobiegałem sobie w tej imprezce.

Czasem trzeba stanąć z boku, z daleka spojrzeć na obecną chwilę oraz na innych, którzy nie marudzą i robią swoje.
Ja tu narzekam na pogodę, ósemki, jakieś smuty emocjonalne... lecz kiedy zobaczyłem tamtych ludzi, którzy praktycznie całe swoje życie podporządkowują innym... no trochę słabo się robi ;)


Powinienem się przestać mazać.
Powinienem wybrać życie, Facebooka, Twittera, Instagrama, Maratony Polskie czy co tam jeszcze i mieć nadzieję, że gdzieś tam jest jakaś osoba, którą to obchodzi.
Wybrać przyszłość.
Wybrać życie.


Koko dżambo i do przodu ;)



Aloha
pl

Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu


Jarek42 (2016-12-12,16:11): Bolące zęby to przykra rzecz. Życzę braku bulu.
snipster (2016-12-12,16:24): no taki lajf... Biegałem już z chustą na szczęce, pomagało przez chwilę, teraz byle ruch jest nie do opanowania - stąd prochy. Mam nadzieję, że to nie będzie się wlokło ze mną przez całą zimę... bo tu na wiosnę ambitne plany, małe ultra, maraton i w ogóle kosmos do zdobycia :)
Jarek42 (2016-12-12,19:07): Trzeba do dentysty. Kiedyś mój ząb był uczulony na zmianę temperatury. Po zimnym powietrzu w ciepłym zaczynał boleć. Wizyta u dentysty i wyczyszczenie zębiny - ząb przestał dokuczać.
snipster (2016-12-12,20:30): u dentysty byłem z 10 razy... na początku właśnie z nadwrażliwością, ale potem się okazało, że to coś więcej... stąd antybiotyk właśnie. Prochy przeciwbólowe to już jedynie dodatek. Żeby kolejny etap zaliczyć trzeba na początku wygasić ten obecny
paulo (2016-12-13,11:31): coś czuję nosem, że wielkie zmiany szykują się w Twoim życiu :)
snipster (2016-12-13,11:37): Paulo, nie strasz :)
Marek P. (2016-12-13,13:07): Przede wszystkim LB to jest Leżenie Bykiem a nie brzuchem ale poza tym masz całkowitą racje z tym niezaspokojonym uzależnieniem. Mnie zaczęło nosić po trzech dniach jak przysłowiowego żyda po pustym sklepie i w niedzielę czyli czwarty dzień tzw. roztrenowania pojechałem z morsami na pierwsze moje zamoczenie się w jeziorze w grudniu. Jutro idę na trasę bo jeszcze coś głupszego wymyślę.
snipster (2016-12-13,13:29): Marek, Mea Culpa... widzisz, już nawet pojęcia LB mylę z tego wszystkiego :)) skoro zaczynasz od hardkor Morsowania, to strach pomyśleć co będzie po tygodniu... chaty tylko nie wybuduj od nowa ;)
żiżi (2016-12-13,13:37): Dopiero jak widzimy co się dzieje dookoła nas,jakie ludzie mają życie wtedy powinniśmy dziękować,że mamy tak dobrze...trzeba pomagać,bo kto jak nie my?
snipster (2016-12-13,13:55): zgadza się Żiżi... czasem się zapomina, jak to miło jest mieć ciepło w domu, kogoś przy boku, co zjeść, co włożyć na tyłek, czy kolokwialnie spokojnie sobie biegać bez troski i bólu. Człowiek z natury jest marudny i szybko się przystosowuje do wygód, więc kiedy coś przestaje być wygodne i miłe zaczyna marudzić. Czasem jednak nie widać tego, jak wszystko wokół jest skomplikowane i przysłowiowa zimna zupa jest trywialną sprawą w porównaniu do niektórych rzeczy.
Mahor (2016-12-14,18:39): Coś jest na rzeczy z tymi resorakami...Odwiedził mnie ostatnio mój najstarszy syn i zabrał swoje resoraki z dzieciństwa dla córeczki...czeka następne pokolenie.Nie przesądzam niczego.Jesteś dorosły i sam już będziesz wiedział co zrobić.:-)))







 Ostatnio zalogowani
schlanda
19:02
michszpak
18:57
Rychu67
18:51
42.195
18:49
edfed
18:39
janusz9876543213
18:39
tomasso023
18:19
asial
18:14
TomAd777
18:12
maratonczyk
18:08
rafjas
18:06
macka01
18:04
s0uthHipHop
18:03
MagicR
17:58
roman_NR
17:56
Yatzaxx
17:55
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |