Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA   GALERIA   PRZYJAC. [364]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
Krzysiek_biega
Pamiętnik internetowy


Krzysztof Bartkiewicz
Urodzony: 1975-04-05
Miejsce zamieszkania: Toruń
146 / 193


2013-11-11

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Bieg Niepodległości w Łubiance (czytano: 1006 razy)

 

PO maratonie w Toruniu całkowicie zmieniłem treningi, zważywszy na fakt że w jednostce jestem wraz z Tomaszem Grycko to udało się kilka treningów zrobić wspólnie. Sam się dziwie że konstrukcja mi na razie na wszystko pozwala, ale w najbliższym czasie czeka mnie poligon gdzie będę zmuszony zrobić przerwę zatem chcę sobie dać na tyle w kość żebym miał dosyć biegania na jakiś czas, niespodziewanie jednak organizm mam osłabiony z całkiem innego powodu..

W poniedziałek 4 listopada wraz z Tomaszem poszedłem pobiegać, on w planie miał 15 razy 300m bez miernika czasu, ja zatem zdałem się na niego i poszliśmy poszukać odpowiedniej trasy. W Lęborku po godz 19-tej ciężko doszukać się odpowiedniej trasy w miarę oświetlonej. Wybraliśmy schemat murawy na obrzeżach kompleksu boisk gdzie było trochę trawy, asfaltu i przełaju w tym dwa ostre zakręty . Pomiar trasy na podstawie Garmina. Pierwszy odcinek w 50 sekund, jestem w szoku, czy aby na pewno Garmin dobrze mierzył? po czwartej schodzimy razem już poniżej 50 sekund, biegamy naprzemiennie, gdzie raz ja prowadzę, raz Tomasz.Po 12-tym odcinku mierze tętno gdzie ostatnie 50m mocno się ścigaliśmy, w 10 sekund mam 30 uderzeń!!!, Tomasz tylko 26.. Nie pamiętam żebym kiedykolwiek miał tak wysokie tętno..
Ostatni odcinek i biegnę swoje, Tomek znacznie mi odbiegł, on ma 46 sekund, ja jakieś dwie sekundy za nim. On ma tętno 26 sekund, ja tym razem tyle samo
Następnego dnia mam wszystkie możliwe ścięgna pozaciągane i robię samo rozbieganie, Tomasz czuje się dobrze i też robi rozbiegania, dalszy jego trening pozostaje tajemnicą, dodam że Tomasz dziś jak się okazało wygrał bieg Niepodległości w Gdyni z czasem 30.25, a czemu ja zatem pobiegłem tak tragicznie w Łubiance..?

W środę 6 listopada postanowiłem oddać 450 krwi, po raz pierwszy w życiu, mocno to przeżywałem, nie wiem jak się zachowa mój organizm, ale słowo się rzekło i mam nadzieje że komuś w ten sposób mocno pomogłem. Tego dnia też miałem wolne w pracy ale nie byłem w stanie wyjść na trening jak i dnia następnego, byłem tak osłabiony że ciągle chciało mi się tylko spać. Zwyczajnie robię 40-50 pompek jednorazowo, podchodzę to pompek i po trzeciej przerwałem bo żyła mocno mi napęczniała i zaczęła boleć. Mija kolejnych kilka dni, w czwarty dzień robię przebieżki i proszę sobie wyobrazić że nie byłem w stanie wykonać więcej jak 5-6 przebieżek..
więc na co liczyłem w Łubiance? Chyba na to co zawsze, że mocna psychika zdziała cuda ale jednak nie tym razem.

Pojawiając się w Łubiance interesowała mnie pierwsza trójka, zawsze sobie ceniłem organizacje w tym biegu ale w tym roku był to chyba najgorzej zorganizowany bieg w którym uczestniczyłem. Nie jestem materialistą więc nie będę pisał i pakietach startowych,ale jak to możliwe że uczestnicy sami sobie szukali chipów....?!!

Ile razy pojawiałem się na biegach to z czymś takim się nie spotkałem, nie wiem czy firma pomiaru czasu tak nisko upadła i nie przeszkoliła swoich pracowników, ale było kilka koszy i sami sobie szukaliśmy chipa, w efekcie kilka kopert z chipem było poza koszem, nie którzy nie znaleźli swoich chipów, a w wynikach ktoś jak twierdzi jest pod innym nazwiskiem..
Na domiar złego ktoś stojący kilkadziesiąt metrów od mety miał taki sam czas brutto jak i netto, jak to możliwe?
Ponadto mata powinna być rozłożona na całości jezdni (patrz zdjęcie) - a tak nie było i w efekcie nie wszyscy co startowali byli odczytani...

Ale przejdźmy do samego startu. Planowa o godz 12-tej mieliśmy wystartować. Niestety mija minuta, dwie i nie wiadomo o co chodzi, na domiar złego nie którzy w chamski sposób spóźniają się 8 minut i próbują startować z pierwszej linii, po moim odważnym zdaniu dany pseudo uczestnicy się wycofali do tyłu.
Start nastąpił po 15 tu minutach od planowanego..

Od samego początku biegło mi się luźno ale czułem że coś nie tak, na drugim kilometrze dostałem nogi jak z waty, przypomniało mi to dni kiedy to miałem mało żelaza w organizmie i przez kilka miesięcy miałem taki stan, kiedy to sercem jestem w stanie dużo walczyć, ale nogi odmawiają posłuszeństwa. Tak więc pierwsze 2km 6.20, na trzecim zacząłem mocno zwalniać i w efekcie czas końcowy to średnia powyżej 3.30. Nie piszę czasu końcowego gdyż organizator złamał regulamin i zamiast wspomnianych 11km, było z 500-600m mniej.

Na mecie od razu zwijam się do domu, gdyż następnego dnia muszę się wstawić w jednostce w Lęborku, jest to moja trzecia noc z rzędu w podróży ( w niedzielę byłem też w pracy w Lęborku, a w sobotę np w Toruniu... Dobrze że lubię podróżować bo inaczej rodzina rzadziej by mnie widywała.

Nie wiem jak długo będę do siebie dochodził, podobno po oddaniu krwi organizm dochodzi 6 tygodni. Więc dobrze że nie pozwoliłem sobie na takie eksperymenty w szczycie sezonu..

Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu


cander (2013-11-12,07:34): Gratuluje debiutu w oddawaniu 450. Piszesz że Cię to osłabiło, a ja powiem, że po wizycie w centum krwiodawstwa podobnie jako po maratonie, trzeba się zregenerować, tego dnia nie pójdę pobiegać, na rower, nie będę robił pompek itp, żyła musi się zagoić, poza tym taki ubytek krwi trzeba uzupełnić, czyli pić więcej niż zwykle i zjeść te czekolady co są w pakiecie, może nie wszystkie na raz:) ale jedną tabliczkę od razu po, to na pewno i gwarantuje, że nastepnym razem po trzech dniach będziesz mógł iść na życiówkę. Trzymam kciuki żebyś się nie zniechęcił!
paulo (2013-11-12,08:41): Krzysztofie, też juz trochę lat oddaję krew i rzeczywiście zawsze to planuję w czasie, kiedy nie startuję i daję sobie "dojście" do siebie w przeciągu ok 4 tygodni. Uważam, że jest to bardzo fajna forma pomocy. Pozdrawiam
Krzysiek_biega (2013-11-12,16:28): Zatem dodam tylko że swój szczyt formy osiągnąłem zgodnie z planem na wrzesień i na jesień nie miałem już jakiś wyznaczników. Zatem nie żałuje że oddałem krew i nie wyszedł mi kolejny bieg z rzędu. Trzymam się powiedzenia że czym słabszy zawodnik w okresie zimowym, tym mocniejszy na wiosnę" mi się zwykle to sprawdza, a wam?
Przemek_G (2013-11-16,21:21): Twój organizm chyba musiał być osłabiony w okresie w którym oddałeś krew skoro tak zareagował. Oddałem już ponad 6 litrów krwi i powiem Ci że po kilku oddaniach krwi od razu ruszałem na trening i czułem się świetnie. Raz nawet biegałem mocną siłę biegową kilka godzin po oddaniu krwi i nie czułem żadnej różnicy. Raz jednak miałem przypadek, że poszedłem oddać krew niewyspany i osłabiony i zaraz po oddaniu krwi wylądowałem pod kroplówką... Tak więc nie zrażaj się tym co Cię spotkało bo wcale nie musi być to regułą i potwierdzą Ci to na pewno inni dawcy krwi, do których my sportowcy powinniśmy uważam należeć :) Pozdrawiam
Krzysiek_biega (2013-11-16,21:43): Możliwe że masz rację Przemek, ja już drugi tydzień po i mam olbrzymi siniak w miejscu ukłucia. Nie wykluczam że przebiegnięcie 5 maratonów Jesienią znacznie osłabiło organizm i oddanie krwi w tym momencie było nie na miejscu







 Ostatnio zalogowani
przystan
00:13
orfeusz1
23:41
akforce
23:38
gpnowak
23:11
Citos
23:08
Lektor443
23:03
robertst1
21:54
maste
21:25
ab
21:19
Stonechip
21:18
JolaPe
20:50
platat
20:19
AntonAusTirol
20:10
42.195
20:09
stanlej
19:53
Yazomb
19:17
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |