Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA   GALERIA   PRZYJAC. [33]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
ultramaratonka
Pamiętnik internetowy
ku pamięci

Ewelina Świątek
Urodzony: -10--1--
Miejsce zamieszkania: Borzęcin Duży
76 / 125


2012-06-15

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
stan po Rzeźnicki (czytano: 1070 razy)

 

Emocje po Rzeźniku opadły. Adrenalina też... I pojawił się BÓL.
Po ukończeniu biegu jedyne co bolało to stopy, odbite na kamieniach przez zbyt twarde buty. Mięśnie był zmęczone, ale nie bolały bardziej niż po przeciętym maratonie, polecianym w tempie na przyzwoite ukończenie, a nie na maxa.
Stawy, zwłaszcza kolana, oczywiście były sztywne, nadając grację poruszania niczym ROBOCOP. I właściwie do poniedziałku jedynie wyraźny ból stop przypominał, że to jednak Rzeźnika pobiegłam, a nie jakiś uliczny maraton.

W poniedziałek, w wolnej chwili, poszłam na masaż. Uuujjjj.... dopiero wtedy poczułam jak bardzo zmęczone są mięśnie. Każde dotknięcie sprawiało ból, większy lub mniejszych, ale jednak ból. Masażystka zna mnie od lat, po wielu cieżkich treningach i zawodach stawiała mnie do pionu, tym razem stwiedziła, że tak zmasakrowanej i opuchniętej to jeszcze mnie nie widziała. Fakt, koszmarnie zatrzymała mi się woda w organizmie, później waga pokazała 2 kg różnicy (w dwa dni).
We wtorek postanowiłam spróbować delikatnie, z uwagi na stopy, potruchtać. W żółwikowym tempie przetruchtałam 10 km, z uczuciem stopniowego zmieniania się łydek w kamienie.
Niestety, wrażenie okazało się prawdą. Po powrocie do domu próba rozciągnięcia się skończyła się za nim na dobre się zaczęła, bolało za mocno. Kąpiel w solance nie przyniosła poprawy. Wtorek wieczór i noc upłyneła pod znakiem k... (silnego) bólu mięśni. Może to kara za truchtanie podczas choroby? Przewiało mnie na połoninach.Cóż... Rzeźnik!

W środę zelżały dolegliwości, jednak odpuściałam sobie rozbiegania.
W czwartek rano kolejne wolniutkie truchtanie, tym razem z uwagi na mięśnie. 7 km minęło spokojnie, ból pojawił się po zakończeniu treningu, choć nie tak silny jak we wtorek. Tak się złożyło, że w czwartek wieczorem jeszcze poleciałam 8,5 km żeby pogadać z partnerem rzeźnickim. I to było przynajmniej o 5 km za dużo...dziwne pozycje przyjmowałam później próbując znaleźć tę, w której nogi najmniej bolą.... bezskutecznie.
Poza tym, kompletnie niepowiodła się próba przyśpieszenia tempa biegu, trucht jest ok, a dalej wyłącza zasilanie - tętno wchodzi w drugi lub trzeci zakres, a prędkność pozostaje na poziomie wybiegania!!!

Ważne: Kolega też stwierdził, że mięśnie posypały mu się pobiero po wtorkowym rozbieganiu.

Widać taka specyfika Rzeźnika, boli później, żeby pamiętać na dłużej ...


fot. Spartanie niczego się nie boją, nawet Rzeźnika :-)

Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu


izamoskal (2012-06-15,08:57): Evi, Jesteś twardzielką, nie dlatego, że przeżyłaś Rzeźnika i Cię nie dogonił, tylko dlatego, że zniosłaś te wszystkie boleści po Rzeźniku. I gratuluję Ci z całego serca :)A Twoją relację, jak zawsze połknęłam w całości i z lekką dozą uśmieszku...
ultramaratonka (2012-06-15,09:19): Iza, a próbowałaś już biegać po Rzeźniku? Jak Twoje odczucia?
izamoskal (2012-06-15,09:29): Tak, biegałam pierwszy raz we wtorek- 9,8 km i w czwartek 10 km. We wtorek było ciężkawo, a wczoraj całkiem całkiem :)
ultramaratonka (2012-06-15,20:01): W takim razie to TY jesteś twardzielką, a mnie się tylko udało na Rzeźniku ;-) p.s. dziś już mięśnie nie bolą, ale z bieganiem poczekam do jutra :-)))







 Ostatnio zalogowani
alex
00:05
placekjacek
23:20
Tomek84
23:17
orfeusz1
23:16
maste
23:07
grzedym
22:54
1223
22:51
kwolsz1971
22:49
lachu
22:19
kubawsw
22:18
szyman760
22:10
waldekstepien@wp.pl
21:49
rychu18625
21:43
euzebiusz19
21:19
szyper
21:17
stanlej
21:13
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |