Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [1]  PRZYJAC. [117]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
gerappa Poznań
Pamiętnik internetowy
gerappa

Agnieszka
Urodzony: 1979-10-29
Miejsce zamieszkania: POZNAŃ
13 / 180


2011-07-18

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
i po to są marzenia (czytano: 903 razy)

 

I wiem po co są marzenia. Wiele razy wyobrażałam sobie jak powstaje marzenie, gdzie się zaczyna, jak wygląda… Kilka moich marzeń powstało na leżąco, wiele podczas jazdy autem, kilka podczas zakupów ale najwięcej chyba powstało w ruchu. Niektóre szybko gasną a inne rozświetlają moją codzienność będąc sprawcą tajemniczego, psotnego uśmiechu na twarzy lub też niekontrolowanej, spontanicznej radości objawiającej się szerokim szczerzeniem zębów aż do bólu uszu. Ostatnio dużo biegam, za każdym razem kiedy zakładam buty przed treningiem ogarnia mnie trudne do opisania uczucie – bo euforia to za dużo powiedziane (boję się, że braknie mi odpowiednio trafnych określeń w przypadku zawodów) , podniecenie – tego słowa użyłabym w innych okolicznościach :) - to jest coś więcej niż radość. Nie umiem znaleźć odpowiedniego słowa – ale to mega przyjemne.

Co jest bardziej przyjemne? Narodziny marzenia czy uczucie jego spełnienia ?
Istnienie mojego marzenia podzieliłam na fazy: 1. Pstryk! Rodzi się! ; 2. Istnieje gdzieś głęboko w świadomości, pielęgnowane i skryte czeka na światło dnia; 3. Realizacja, sprawa jest w toku; 4. Powoli osiąga punkt kulminacyjny – spełnia się :) 5. Faza rozpamiętywania, odkładania do szuflady: było, minęło, nigdy tego nie zapomnę.
Gdyby potem nie powstało kolejne moje życie byłoby puste. Bo jak człowiek nie marzy - umiera.

I pobiegałam sobie ostatnio sporo. Może nie bardzo długodystansowo ale zróżnicowanie. Był urlop na Mazurach, malownicze tereny, palące słońce i krople deszczu na twarzy :) pachnące jeziora otulone zieloną zielenią, czyste powietrze i się inhalowałam :)
Rozluźniona, zrelaksowana wróciłam ‘naćpana’ beztroską przez Toruń do Pobiedzisk :)
Mazury to jedno z tych marzeń z długą fazą dojrzewania, wiele razy mój palec dotykał mapy z niebieskimi plamkami, oczy śledziły galerie w sieci. Na szczęście apetyt na tą wyprawę wzmógł się na tyle mocno, że postanowiono. Czas na Wilkasy :) Tu można obserwować zjawisko samosiewu :) Mazury rozsiały się w mym umyśle i zakorzeniają się w mojej głowie niczym pędy roślin i wiem, że będę tam wracać. Do miejsc, które widziałam i do tych, których jeszcze nie poznałam.

Ja biegałam tam – Oni tu. Ja miałam tam swoją pętelkę z podbiegami w lesie – oni deptali moją Cytadelę. Dzieliły nas kilometry – łączył sport-tracker, telefon i marzenia. Czekaliśmy na wczoraj, na półmaraton w Pobiedziskach. ‘to nie jest trasa na życiówkę’ – a mimo to frekwencja była imponująca, kto nie biegł był Kibicem. I spotkali się – poszli do biura zawodów, przypięli numerki– razem stanęli na starcie, podali sobie dłonie przed i zaczęło się odliczanie, potem Start i poszli najpierw radośnie nieświadomi wysiłku (niektórzy pamiętali smak potu w Pobiedziskach 2010), wszystko przed nami :) – ale biegli: i z górki i pod górkę. I każdemu ciało pokazało jak mu się chciało albo jak mu się nie chciało. Każdy miał jakiś cel, plany superoptymistyczne, optymistyczne, realne ... tych pesymistycznych nikt nie chciał planować :) ale najlepiej weryfikuje plany czas.

Moje plany zmieniają kilometry, które zostają za mną i te które są jeszcze przede mną … ’Pragnę przeżyć każdy dzień i do końca wyśnić noce’ – Czerpałam ze zmęczenia pełnymi garściami, najfajniejsza była kurtyna wodna, na pierwszej pętli malutka, tak że ma się ochotę przysiąść na krawężniku i potaplać w wodzie. W porę się opamiętałam i ruszyłam zdobywać kolejne kilometry – słonko piekło, uwielbiam słońce ale tego dnia mogłoby się schować czasem za chmurkę… słońce grzało z góry a pod stopami asfalt zamieniał się w smołę… Pierwsza pętla pękła, jeszcze jedna. Trasa wyjątkowo złośliwa: nie dość, że te same podbiegi dwa razy, dziura na dziurze… trzeba uważać jak stawia się stopy. Taki bieg może być męczący… taki bieg może czegoś nauczyć, być dobrą "lekcją pokory i szacunku". Taki bieg można "spędzić, bardzo różnie - dotarły mnie słuchy o dyskusjach Panów na temat przyczyn wysokiego kursu franka, można spokojnie zaliczyć trening i okazuje się, że można jednak zrobić życiówkę, można również go wygrać :) (na starcie widziałam wielkie szanse - bo moje oko szukało ciemnoskórych biegaczy i ich nie dostrzegło:) - mijam 13sty km – jakiś wspaniały Biegacz podał mi wodę – była cudownie mokra … mijam 15 km i na moją strudzoną buźkę wtargnął wielki uśmiech i wbiegłam w piękną kurtynę wodną jak mała tańcząca dziewczynka. Strumień wysoki i rześki orzeźwił moje ciało i dodał skrzydeł :) i znów z uśmiechem przed siebie…


Każdy ma przed sobą jakieś plecy, pojawiły się śliczne niebieskie plecy Koleżanki Biegającej :) Jarka nie oglądała moich pleców, od tej chwili biegłyśmy razem co jakiś czas podbijając swoje miejsce w klasyfikacji :) i przed nami ostatni podbieg, przedostatni zakręt i nareszcie Kibice, ich okrzyki i oklaski … niektórzy Biegacze zamienili się w Kibiców a ich doping w tyłki wchodził :) i dobrze :) ostatni zakręt i meta była nasza, Pobiedziska zdobyte i brzęk medali i nas zeskanowali :)
Jak wbiegam na metę – chcę przytulić cały świat, i fajnie gdy w ramiona wpadają mi przyjaciele :) Nic nie widzę, czuję jak Jarka leje mi kolejne litry wody na plecy, czuję uścisk, pytam się: "kto minie teraz przytula?" - "to ja"... -"teraz ja" ... i już wiem, że po to są marzenia :)

Na zdjęciu: zdobywamy z Jarką metę :)


Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu


kaniemic (2011-07-18,21:05): "Jeśli potrafisz o czymś marzyć, to potrafisz także tego dokonać" - pozdrawiam nasz wspaniały tandem;)







 Ostatnio zalogowani
orfeusz1
01:22
alex
00:01
Snake
23:49
mieszek12a
23:23
mazurekwrc
23:20
ula_s
23:09
adam_j
22:18
bur.an
22:18
fit_ania
22:01
kornik
21:24
widziu
21:08
gustav000
20:28
Januszz
20:26
zbig
20:23
BOP55
20:22
Bodo58
20:16
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |