Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [92]  PRZYJAC. [131]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
BULEE
Pamiętnik internetowy
BULEE (w końcu!) maratończyk

Dariusz Lulewicz
Urodzony: 1979-01-24
Miejsce zamieszkania: Gdańsk
215 / 466


2012-11-20

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
XV Jesienny Bieg Niepodległości, czyli miło jest się zaskoczyć... (czytano: 463 razy)

 

"Chciałbym się zmieścić w 50 minutach" – tak oto odpowiadałem na pytanie innych biegaczy co do moich oczekiwań czasowych w gdyńskim XV Jesiennym Biegu Niepodległości. I wcale nie przesadzałem! Jeszcze rok temu taka odpowiedź byłaby nie do pomyślenia dla kogoś, kto bez większych problemów – można by rzec: bez spocenia się – mieścił się w 45 minutach. Tylko że przez ten rok wiele się zmieniło. Marcowa kontuzja, która spowodowała, że przez ponad pół roku nie biegałem i musiałem niemalże zaczynać wszystko od nowa. Co prawda od momentu powrotu do treningów minęło już niemal dwa miesiące, więc teoretycznie powinno być wszystko w porządku, ale ja nadal nie mogłem nabrać prędkości, nadal męczyłem się niemiłosiernie, nadal czułem ołów w nogach, a potem wielkie zakwasy. Jeszcze dwa dni przed zawodami zrobiłem sobie próbę generalną na 10km i mimo że zasuwałem ile tylko miałem sił w nogach, to nie udało mi się zmieścić w 50 minutach, a nawet zbliżyć do nich (50:38), a w dodatku na koniec ledwo wczłapałem się po schodach do domu, tak mi ten trening dał w kość. Pocieszałem się tylko, że zawody rządzą się innymi prawami, że to jest inna atmosfera, inna presja i może ostatecznie nie będzie aż tak źle. Okazało się, że miałem rację.
Już od startu biegło mi się dobrze, a nawet rewelacyjnie. Mimo rekordowej ilości uczestników (2885 osób) wyjątkowo nie trafiłem na zatory na trasie – stąd mogłem biec cały czas swoim rytmem, bez zbędnego szarpania i szalonego przyspieszania. To było niemalże równe tempo, średnio po 4:45/min (tylko ostatni kilometr poleciałem równo 4:00) i to był chyba powód, że nie padłem gdzieś po drodze, że nie dyszałem jak lokomotywa, że nic mnie nie bolało, że sił starczyło mi idealnie i że na metę wpadłem z uśmiechem na ustach z czasem 47:13. Gdybym taki czas uzyskał w innym okresie, w pełni formy, to oczywiście byłbym zawiedziony, ale biorąc pod uwagę te problemy, o których pisałem wyżej, to byłem wręcz niesamowicie zaskoczony i przeszczęśliwy. Jak to dobrze się czasem miło zaskoczyć i przekonać się, że nie należy porównywać wyników z treningów z rezultatami na zawodach.

Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu







 Ostatnio zalogowani
Dana M
13:11
waldekstepien@wp.pl
12:58
Admirał
12:44
crespo9077
12:40
lordedward
12:34
tatamak
12:30
StaryCop
12:29
GriszaW70
12:18
Admin
12:16
irek998
12:09
janusz9876543213
11:51
flisek522
11:50
Namor 13
11:49
alex
11:28
gpnowak
11:15
aktywny_maciejB
11:05
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |