|
METRYKA WATKU DYSKUSYJNEGO | Dyscyplina | | Status | Wątek aktywny ogólnodostępny | Wątek założył | Ryszard N (2013-01-18) | Ostatnio komentował | agawa (2013-03-02) | Aktywnosc | Komentowano 170 razy, czytano 824 razy | Lokalizacja | | Wątek wielostronicowy, wyświetlana strona: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 | POWRÓT DO LISTY WĄTKÓW DYSKUSYJNYCH
| | | | |
| 2013-01-19, 15:33
2013-01-19, 15:05 - Hung napisał/-a:
Zawsze wygodniej jest porównywać kogoś do siebie lub wyznawanych przez siebie norm niż z pozycji uwzględniającej zasadę, iż inni mają odmienne podejście etyczne lub że te normy się zmieniają wraz ze światem. Lecz, pomimo tego co myślimy lub powiemy o danej sprawie, musimy stosować się do norm oficjalnie przyjętych. Gdy zmienimy te reguły "ustawowo", to nawet Armstrong nie będzie świnią. |
Chyba jednak nie musimy, a jedynie mamy możliwość rozważania takiej ewentualności, jako jednej z dopuszczalnych opcji. Ku temu wnioskowi skłania około trzech tysięcy lat spisanej historii ludzkości. „…nawet Armstrong nie będzie świnią” – ejże, Hung, naprawdę aż tak źle o nim myślisz? On po prostu uległ podszeptom ego. Chciał zakosztować wielkości i wielkim kosztem dopiął swego. Wielu bardzo skorzystało na jego słabości, z ludźmi ocalonymi przez jego fundację na czele. „Ustawa” przewiduje, że nikt z nas nie jest bez winy, czy jakoś tak, więc zanim ciśniemy w Armstronga kamieniem, warto się chwilę zadumać nad konsekwencjami. Na szczęście Armstrong pozostaje poza naszym zasięgiem, zatem nawet najbardziej oburzeni będą sobie musieli w końcu schować swoje pretensje do kieszonki. |
| | | | | |
| 2013-01-19, 15:47
2013-01-19, 15:33 - van napisał/-a:
Chyba jednak nie musimy, a jedynie mamy możliwość rozważania takiej ewentualności, jako jednej z dopuszczalnych opcji. Ku temu wnioskowi skłania około trzech tysięcy lat spisanej historii ludzkości. „…nawet Armstrong nie będzie świnią” – ejże, Hung, naprawdę aż tak źle o nim myślisz? On po prostu uległ podszeptom ego. Chciał zakosztować wielkości i wielkim kosztem dopiął swego. Wielu bardzo skorzystało na jego słabości, z ludźmi ocalonymi przez jego fundację na czele. „Ustawa” przewiduje, że nikt z nas nie jest bez winy, czy jakoś tak, więc zanim ciśniemy w Armstronga kamieniem, warto się chwilę zadumać nad konsekwencjami. Na szczęście Armstrong pozostaje poza naszym zasięgiem, zatem nawet najbardziej oburzeni będą sobie musieli w końcu schować swoje pretensje do kieszonki. |
Wydaje mi się, ze jednak musimy, bo inaczej czekają nas "ustawowe" konsekwencje. Armstrong nie jest mi wrogiem ale nie chcę też myśleć o nim jako niewinnym, naiwnym człowieczku, którego ktoś skołował i przez tyle lat nie skumał w czym siedzi. Rozumiem tez,że jak już wszedł w bagno, to trudno z niego wyjść. Trzeba się liczyć z (o)sądem, gdy się podejmujemy rzeczy ryzykownych. Z rozważań filozoficznych typu: czy jak też jestem winny, to mogę zwrócić uwagę na zły postępek innemu, a może czekają go zbyt srogie konsekwencje? - zwalnia nas prawo, które działa oficjalnie i które ocenia co dzisiaj jest zgodnie a co nie z jego kodeksem. My możemy tylko podyskutować, a gdy bardzo nam się to nie podoba, to próbować zmienić prawo. |
| | | | |
| | | | | |
| 2013-01-19, 16:17
2013-01-19, 15:47 - Hung napisał/-a:
Wydaje mi się, ze jednak musimy, bo inaczej czekają nas "ustawowe" konsekwencje. Armstrong nie jest mi wrogiem ale nie chcę też myśleć o nim jako niewinnym, naiwnym człowieczku, którego ktoś skołował i przez tyle lat nie skumał w czym siedzi. Rozumiem tez,że jak już wszedł w bagno, to trudno z niego wyjść. Trzeba się liczyć z (o)sądem, gdy się podejmujemy rzeczy ryzykownych. Z rozważań filozoficznych typu: czy jak też jestem winny, to mogę zwrócić uwagę na zły postępek innemu, a może czekają go zbyt srogie konsekwencje? - zwalnia nas prawo, które działa oficjalnie i które ocenia co dzisiaj jest zgodnie a co nie z jego kodeksem. My możemy tylko podyskutować, a gdy bardzo nam się to nie podoba, to próbować zmienić prawo. |
Ciekawe. Mnie się jednak zda, iż prawo rzadko ma coś wspólnego ze sprawiedliwością. Co do nawiązań biblijnych (nie żebym był jakoś specjalnie przywiązany do legendy o Jezusie, choć coś mi podpowiada, że dla Ciebie nie jest ona obojętna), to nawet rzeczony Odkupiciel w ostatniej modlitwie w Getsemani, próbował namówić tatę na odstąpienie od krwawego zamysłu ukrzyżowania. W stosunkowo niedługi czas potem prześladowani chrześcijanie zamienili się miejscami z katami i bilans 1500 lat dominacji Kościoła instytucjonalnego można śmiało podsumować stwierdzeniem, że nie było takiego łajdactwa, którego by nie popełniono powołując się na „słowo boże”. Tytle w kwestii nieuniknionych konsekwencji.
Czyny szlachetne i niegodziwe zapewne zostaną jakoś „zważone”, jednak gdyby to ode mnie zależało, Lance Armstrong powinien kiedyś trafić do Walhalli. Bogowie wikingów mieli w przeciwieństwie do boga chrześcijan większy szacunek dla zwycięzców, nawet jeśli ci nie zawsze grali fair. Być może błądzę, ale piekło raczej nie jest przeznaczeniem Armstronga.
Dzięki za spokojną i ciekawą dyskusję.
|
| | | | | |
| 2013-01-19, 18:24
2013-01-19, 15:33 - van napisał/-a:
Chyba jednak nie musimy, a jedynie mamy możliwość rozważania takiej ewentualności, jako jednej z dopuszczalnych opcji. Ku temu wnioskowi skłania około trzech tysięcy lat spisanej historii ludzkości. „…nawet Armstrong nie będzie świnią” – ejże, Hung, naprawdę aż tak źle o nim myślisz? On po prostu uległ podszeptom ego. Chciał zakosztować wielkości i wielkim kosztem dopiął swego. Wielu bardzo skorzystało na jego słabości, z ludźmi ocalonymi przez jego fundację na czele. „Ustawa” przewiduje, że nikt z nas nie jest bez winy, czy jakoś tak, więc zanim ciśniemy w Armstronga kamieniem, warto się chwilę zadumać nad konsekwencjami. Na szczęście Armstrong pozostaje poza naszym zasięgiem, zatem nawet najbardziej oburzeni będą sobie musieli w końcu schować swoje pretensje do kieszonki. |
Twierdzisz Tadku, że osiągnął swoje "sukcesy" wielkim kosztem. A wg mnie osiągnął je właśnie małym kosztem bo korzystał z dopingu zamiast tylko z własnej pracy. TO było pójście na łatwiznę.....
I nie widzę dla niego miejsca w Walhalii bo fakt, że czynimy dobro nie upoważnia nas do czynienia zła. Podobnie jest z naszym "bohaterem", nic nie upoważnia go do łamania istniejących zasad. |
| | | | | |
| 2013-01-19, 20:08
2013-01-19, 18:24 - adamus napisał/-a:
Twierdzisz Tadku, że osiągnął swoje "sukcesy" wielkim kosztem. A wg mnie osiągnął je właśnie małym kosztem bo korzystał z dopingu zamiast tylko z własnej pracy. TO było pójście na łatwiznę.....
I nie widzę dla niego miejsca w Walhalii bo fakt, że czynimy dobro nie upoważnia nas do czynienia zła. Podobnie jest z naszym "bohaterem", nic nie upoważnia go do łamania istniejących zasad. |
O! Fajnie, że jeszcze się odezwałeś. Co do treningów, no wiesz, gdzie mi tam do Armstronga, ale jak czytam co wyczyniał, to jednak budzi respekt. Z dopingiem, czy bez, niewielu byłoby w stanie znieść podobne obciążenia i jeszcze wygrywać.
Jeśli idzie o moralno-etyczny wydźwięk sprawy, to hmm… Widziałem fragmenty drugiej części wywiadu. Zawsze można zarzucić Armstrongowi, iż po tak długim czasie życia w kłamstwie i wielokrotnych zapewnieniach o swej niewinności, jego publiczna skrucha to farsa, cyniczna gra obliczona na wzbudzenie w widzach współczucia, chamski teatrzyk chytrego zaprzańca, i co tam komu jeszcze przyjdzie do głowy. Nie przeczę, że nie mam żadnych racjonalnych argumentów aby w sposób przejrzysty i jasny zanegować podobne przypuszczenia. Tylko widzisz, jak to mówią, jeden obraz wart tysiąc słów. Może grzeszę naiwnością, ale kiedy Armstrong opowiadał jak syn bronił jego dobrego imienia szarpiąc się z kolegami… Cóż, nie widziałem zaprzańca, chama, skomlącego o wybaczenie kabotyna. To było wyznanie pełne udręki wynikającej z nieodwracalności tego co uczynił i świadomości, że postępował źle. Tak to widzę.
Czy ja bym się oparł pokusie, gdyby było mi dane zajść tak wysoko? Wcale nie jestem pewien. Zawsze żyłem w niedostatku. Rzecz prosta, „niedostatek” to również sprawa względna. Nigdy nie cierpiałem głodu, prześladowań. Nie musiałem walczyć o życie swoich bliskich. Raczej nigdy nie zaznałem prawdziwej biedy, ale nigdy mi się też nie przelewało. Żeby nie przedłużać, ujmę to tak: Choć raz wytarzać się jak knur na tej złoconej kanapie zwanej luksusem; uwalić jak bąk poczuciem nadmiaru, przesytu, niemal nieograniczonych możliwości; pojechać na zupełnym finansowym luzie na te wszystkie zawody ultra, na które pewnie nigdy nie pojadę; kupić żonie najpiękniejszą torebkę jaka wpadnie jej w oko; zobaczyć białe plaże wysp tropikalnych; nigdy już nie martwić się o dostęp do lekarzy; posłać dzieci do najlepszych szkół… Wiem, to wszystko trywialne, płytkie, ale wcale nie jestem pewien, czy nie przehandlowałbym duszy za te wszystkie „błyskotki”. Armstrong przehandlował i chyba to nie pozwala mu się teraz tym wszystkim cieszyć. Po prostu, nie mogę go potępiać, nie będąc absolutnie pewnym własnego wyboru, choćby to był wybór czyniony jedynie w ramach myślowego eksperymentu.
|
| | | | | |
| 2013-01-19, 21:14
2013-01-19, 20:08 - van napisał/-a:
O! Fajnie, że jeszcze się odezwałeś. Co do treningów, no wiesz, gdzie mi tam do Armstronga, ale jak czytam co wyczyniał, to jednak budzi respekt. Z dopingiem, czy bez, niewielu byłoby w stanie znieść podobne obciążenia i jeszcze wygrywać.
Jeśli idzie o moralno-etyczny wydźwięk sprawy, to hmm… Widziałem fragmenty drugiej części wywiadu. Zawsze można zarzucić Armstrongowi, iż po tak długim czasie życia w kłamstwie i wielokrotnych zapewnieniach o swej niewinności, jego publiczna skrucha to farsa, cyniczna gra obliczona na wzbudzenie w widzach współczucia, chamski teatrzyk chytrego zaprzańca, i co tam komu jeszcze przyjdzie do głowy. Nie przeczę, że nie mam żadnych racjonalnych argumentów aby w sposób przejrzysty i jasny zanegować podobne przypuszczenia. Tylko widzisz, jak to mówią, jeden obraz wart tysiąc słów. Może grzeszę naiwnością, ale kiedy Armstrong opowiadał jak syn bronił jego dobrego imienia szarpiąc się z kolegami… Cóż, nie widziałem zaprzańca, chama, skomlącego o wybaczenie kabotyna. To było wyznanie pełne udręki wynikającej z nieodwracalności tego co uczynił i świadomości, że postępował źle. Tak to widzę.
Czy ja bym się oparł pokusie, gdyby było mi dane zajść tak wysoko? Wcale nie jestem pewien. Zawsze żyłem w niedostatku. Rzecz prosta, „niedostatek” to również sprawa względna. Nigdy nie cierpiałem głodu, prześladowań. Nie musiałem walczyć o życie swoich bliskich. Raczej nigdy nie zaznałem prawdziwej biedy, ale nigdy mi się też nie przelewało. Żeby nie przedłużać, ujmę to tak: Choć raz wytarzać się jak knur na tej złoconej kanapie zwanej luksusem; uwalić jak bąk poczuciem nadmiaru, przesytu, niemal nieograniczonych możliwości; pojechać na zupełnym finansowym luzie na te wszystkie zawody ultra, na które pewnie nigdy nie pojadę; kupić żonie najpiękniejszą torebkę jaka wpadnie jej w oko; zobaczyć białe plaże wysp tropikalnych; nigdy już nie martwić się o dostęp do lekarzy; posłać dzieci do najlepszych szkół… Wiem, to wszystko trywialne, płytkie, ale wcale nie jestem pewien, czy nie przehandlowałbym duszy za te wszystkie „błyskotki”. Armstrong przehandlował i chyba to nie pozwala mu się teraz tym wszystkim cieszyć. Po prostu, nie mogę go potępiać, nie będąc absolutnie pewnym własnego wyboru, choćby to był wybór czyniony jedynie w ramach myślowego eksperymentu.
|
Ilu z Was broniłoby Coubertenowskich idei mając świadomość, że zakazany owoc pchnie Wasz status materialny w jakiś kosmiczny wymiar? To jest zwyczajna ludzka pokusa, trzeba mieć wyjątkowo niezłomny charakter aby się jej oprzeć. Rozpatrujemy tutaj syf zalegający na najwyższej sportowej półce. O ile można zrozumieć Armstronga, Johnsona, Jones czy inne ikony przeobrażone z cnotliwych i szlachetnych w dopingowe, o tyle są sytuacje, dla których sensownego wytłumaczenia nie znajduję. KWDiZD podała ostatnio że koks znaleziono w organizmie nijakiego Wojciecha Ćwika. Zawodnik ten rzuca oszczepem 62 metry. Kto mi wytłumaczy czym kieruje się chłopak, którego największym sukcesem jest 13-te miejsce MPJuniorów? Rozumiałbym (nie akceptował!) jeśli sięgnąłby po doping rzucając naturalnie 80m. Mogłoby przynieść to znaczące profity. Albo np koksujący się sprinterzy z poziomu 11.00 to wcale nie fikcja. To dzieje się na prawdę. |
| | | | | |
| 2013-01-19, 21:25
Łukasz dla mnie koks przy Łukaszu Ćwiku jest jak najbardziej uzasadniony. Przecież i z takiego cieniasa może wyjść wielki zawodnik. Kowalczyk też brała na początku swojej kariery - Ona Ciebie też dziwiła...?
A co powiesz o zawodniku (ma prawie 60 lat) który pokazywał mi specyfik zabroniony w sporcie na jednej z edycji top cross w Toruniu, twierdził że na treningach się strasznie męczył, teraz jakby lepiej i wierzy że 4 h złamie w maratonie!!!
Nie zawsze chodzi o kasę, ale poczytaj forum ilu biega dla samych wyników, jednych szczytem marzeń jest złamać 3h, innych 4h a jeszcze inni chcą tylko ukończyć maraton. Zobacz ile osób ma oskrzela czy inne choroby dot. dróg oddechowych i się dziwią że startując mimo choroby na zawodach robią dobry wynik...-czy sprawdzają skład specyfiku który biorą...?
|
| | | | |
| | | | | |
| 2013-01-19, 21:31
2013-01-19, 21:25 - Krzysiek_biega napisał/-a:
Łukasz dla mnie koks przy Łukaszu Ćwiku jest jak najbardziej uzasadniony. Przecież i z takiego cieniasa może wyjść wielki zawodnik. Kowalczyk też brała na początku swojej kariery - Ona Ciebie też dziwiła...?
A co powiesz o zawodniku (ma prawie 60 lat) który pokazywał mi specyfik zabroniony w sporcie na jednej z edycji top cross w Toruniu, twierdził że na treningach się strasznie męczył, teraz jakby lepiej i wierzy że 4 h złamie w maratonie!!!
Nie zawsze chodzi o kasę, ale poczytaj forum ilu biega dla samych wyników, jednych szczytem marzeń jest złamać 3h, innych 4h a jeszcze inni chcą tylko ukończyć maraton. Zobacz ile osób ma oskrzela czy inne choroby dot. dróg oddechowych i się dziwią że startując mimo choroby na zawodach robią dobry wynik...-czy sprawdzają skład specyfiku który biorą...?
|
Nie no, z 62 metrów w żaden sposób Żeleznego czy Thorkildsena nie wyrzeźbisz. |
| | | | | |
| 2013-01-19, 21:32
2013-01-19, 21:14 - GrandF napisał/-a:
Ilu z Was broniłoby Coubertenowskich idei mając świadomość, że zakazany owoc pchnie Wasz status materialny w jakiś kosmiczny wymiar? To jest zwyczajna ludzka pokusa, trzeba mieć wyjątkowo niezłomny charakter aby się jej oprzeć. Rozpatrujemy tutaj syf zalegający na najwyższej sportowej półce. O ile można zrozumieć Armstronga, Johnsona, Jones czy inne ikony przeobrażone z cnotliwych i szlachetnych w dopingowe, o tyle są sytuacje, dla których sensownego wytłumaczenia nie znajduję. KWDiZD podała ostatnio że koks znaleziono w organizmie nijakiego Wojciecha Ćwika. Zawodnik ten rzuca oszczepem 62 metry. Kto mi wytłumaczy czym kieruje się chłopak, którego największym sukcesem jest 13-te miejsce MPJuniorów? Rozumiałbym (nie akceptował!) jeśli sięgnąłby po doping rzucając naturalnie 80m. Mogłoby przynieść to znaczące profity. Albo np koksujący się sprinterzy z poziomu 11.00 to wcale nie fikcja. To dzieje się na prawdę. |
Łukaszu,
Ale mnie nawet wymienioną przez Ciebie trójkę ciężko zrozumieć. Bo oni i tak byli na szczycie. Niewykluczone, że i tak zdobyliby część ze swoich trofeów bez dopingu...
Dla mnie to tylko ludzka żądza sukcesów, żądza władzy, sławy, ułomność naszych charakterów.
Nigdy nie będzie u mnie zrozumienia dla takich zachowań....
Choć niestety jak piszesz obejmuje to swoim zasięgiem coraz szersze kręgi:( |
| | | | | |
| 2013-01-19, 21:35
2013-01-19, 21:14 - GrandF napisał/-a:
Ilu z Was broniłoby Coubertenowskich idei mając świadomość, że zakazany owoc pchnie Wasz status materialny w jakiś kosmiczny wymiar? To jest zwyczajna ludzka pokusa, trzeba mieć wyjątkowo niezłomny charakter aby się jej oprzeć. Rozpatrujemy tutaj syf zalegający na najwyższej sportowej półce. O ile można zrozumieć Armstronga, Johnsona, Jones czy inne ikony przeobrażone z cnotliwych i szlachetnych w dopingowe, o tyle są sytuacje, dla których sensownego wytłumaczenia nie znajduję. KWDiZD podała ostatnio że koks znaleziono w organizmie nijakiego Wojciecha Ćwika. Zawodnik ten rzuca oszczepem 62 metry. Kto mi wytłumaczy czym kieruje się chłopak, którego największym sukcesem jest 13-te miejsce MPJuniorów? Rozumiałbym (nie akceptował!) jeśli sięgnąłby po doping rzucając naturalnie 80m. Mogłoby przynieść to znaczące profity. Albo np koksujący się sprinterzy z poziomu 11.00 to wcale nie fikcja. To dzieje się na prawdę. |
Masz rację. Być może z tym sprzedawaniem się na poziomie wykluczającym dostęp do złotego koryta, jest tak, że ktoś po wielu latach ciężkiej pracy mówi sobie w końcu: - Pierdzielę to wszystko! Nigdy nie sięgnę najwyższej półki, to chociaż wyrwę z niższej ile się da. W gruncie rzeczy to chyba podobna sytuacja jak w tym starym wicu:
- Ależ pani piękna!
-Dziękuję!
- Poszłaby pani ze mną do łóżka za dziesięć tysięcy?
- No, wie pan! Co to za niewybredne żarty?
- A za sto tysięcy?
- hmm…?
- A za stówkę?
- Ależ drogi panie! Za kogo pan mnie bierze?!?
- To już ustaliliśmy. Teraz negocjujemy cenę.
|
| | | | | |
| 2013-01-19, 21:38
2013-01-19, 21:31 - GrandF napisał/-a:
Nie no, z 62 metrów w żaden sposób Żeleznego czy Thorkildsena nie wyrzeźbisz. |
jedynie co mnie dziwi że takich cieniasów kontrolują, nie szkoda na to kasy wydawać, przecież skontrolowanie jednego zawodnika przy próbce A to koszt minimum 800PLN...
Chyba że na danych zawodach miałby otrzymać jakąś kasę.. |
| | | | | |
| 2013-01-19, 22:10
2013-01-19, 16:17 - van napisał/-a:
Ciekawe. Mnie się jednak zda, iż prawo rzadko ma coś wspólnego ze sprawiedliwością. Co do nawiązań biblijnych (nie żebym był jakoś specjalnie przywiązany do legendy o Jezusie, choć coś mi podpowiada, że dla Ciebie nie jest ona obojętna), to nawet rzeczony Odkupiciel w ostatniej modlitwie w Getsemani, próbował namówić tatę na odstąpienie od krwawego zamysłu ukrzyżowania. W stosunkowo niedługi czas potem prześladowani chrześcijanie zamienili się miejscami z katami i bilans 1500 lat dominacji Kościoła instytucjonalnego można śmiało podsumować stwierdzeniem, że nie było takiego łajdactwa, którego by nie popełniono powołując się na „słowo boże”. Tytle w kwestii nieuniknionych konsekwencji.
Czyny szlachetne i niegodziwe zapewne zostaną jakoś „zważone”, jednak gdyby to ode mnie zależało, Lance Armstrong powinien kiedyś trafić do Walhalli. Bogowie wikingów mieli w przeciwieństwie do boga chrześcijan większy szacunek dla zwycięzców, nawet jeśli ci nie zawsze grali fair. Być może błądzę, ale piekło raczej nie jest przeznaczeniem Armstronga.
Dzięki za spokojną i ciekawą dyskusję.
|
chola, chola, nie mieszaj tutaj innych rzeczy do religi a swoje komentarze nie umieszczaj tutaj, nie obrazaj uczuc religijnych bo to nie dobrze swiadczy o czlowieku |
| | | | |
| | | | | |
| 2013-01-19, 22:13
a co wy gadacie o zawodowym kolarstwie. Znam zawodowca i te opinie są smieszne dla mnie dla niego, zajmnijcie sie waszym truchtaniem po zawodach a nie wypisujecie jakies brednie nt zawodowego sportu |
| | | | | |
| 2013-01-19, 22:23
2013-01-19, 22:10 - harpaganzwola napisał/-a:
chola, chola, nie mieszaj tutaj innych rzeczy do religi a swoje komentarze nie umieszczaj tutaj, nie obrazaj uczuc religijnych bo to nie dobrze swiadczy o czlowieku |
Hola, hola, nigdy nie ważyłbym się urazić uczuć religijnych żadnego wikinga! To portal światopoglądowo neutralny, a to oznacza, że tu każde wyznanie traktowane jest tak samo poważnie. Z kolei wiking mógłby się zaopatrzyć w jakiś słownik, bo oczy bolą od patrzenia na tę ortograficzną rzeź. |
| | | | | |
| 2013-01-19, 22:23
2013-01-19, 22:13 - harpaganzwola napisał/-a:
a co wy gadacie o zawodowym kolarstwie. Znam zawodowca i te opinie są smieszne dla mnie dla niego, zajmnijcie sie waszym truchtaniem po zawodach a nie wypisujecie jakies brednie nt zawodowego sportu |
a ja znam zawodowca, którego śmieszą akurat Twoje opinie.....
i na razie "zajmnij" się własnym językiem polskim :) |
| | | | | |
| 2013-01-20, 00:51
pisaliście o tym już wcześniej, chociaż rozrzucone jest po różnych wypowiedziach
nie można osądzać nie wiedząc jak to się zaczęło i rozwinęło, czyn można potępić, człowieka całościowo.... ja w każdym razie tego nie robię
zdaję sobie sprawę z tego, że nie na każdą decyzję mamy 100% wpływ, w sensie- nie zawsze mamy totalny wybór, nie ma czerni i bieli, tylko odcienie szarości
poza tym on sobie tego wszystkiego sam przecież nie robił? większość tego dopingu wymaga obecności osób trzecich: zastrzyki, wenflony, kontrola (może nawet lekarska), ktoś musiał to dostarczyć, skombinować, przygotować....
to nie jest tabletka którą można cichcem łyknąć gdzieś w kąciku
więc najbliższe otoczenie wiedziało, było ciche przyzwolenie, może poważna presja, tego się nie dowiemy |
| | | | | |
| 2013-01-20, 01:10
Czytam i nie mogę zrozumiecć o czym mówicie, ja który coś na ten temat mogę powiedzieć staram się powstrzmać od głosu bo to jest trudny temat.
A łatwość wypowiedzi mają ludzie którzy naprawdę nie mają zielonego pojęcia o czym mówią. |
| | | | |
| | | | | |
| 2013-01-20, 01:26
2013-01-19, 22:23 - adamus napisał/-a:
a ja znam zawodowca, którego śmieszą akurat Twoje opinie.....
i na razie "zajmnij" się własnym językiem polskim :) |
wez chlopie wyluzuj, lepiej zroz trening bedzie przynajmniej jakis efekt a nie czepiasz sie bzdur wymyslonych przez siebie |
| | | | | |
| 2013-01-20, 01:29
2013-01-19, 22:23 - adamus napisał/-a:
a ja znam zawodowca, którego śmieszą akurat Twoje opinie.....
i na razie "zajmnij" się własnym językiem polskim :) |
znasz zawodowca chyba że nim sam jestes. Po drugie nie mądrz sie chlopie bo to jest rażące. |
| | | | | |
| 2013-01-20, 01:47
2013-01-20, 01:10 - tedmaj napisał/-a:
Czytam i nie mogę zrozumiecć o czym mówicie, ja który coś na ten temat mogę powiedzieć staram się powstrzmać od głosu bo to jest trudny temat.
A łatwość wypowiedzi mają ludzie którzy naprawdę nie mają zielonego pojęcia o czym mówią. |
popieram faceta. Wlasnie popijam troche z zawodowcem i niektore powyzsze posty mu pokazuje to się śmieje i pyta się, ty to czytasz ? Odpowiadam, czytam, dla śmiechu |
|
|
|
| |
|