Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

METRYKA WATKU DYSKUSYJNEGO
  Dyscyplina  
  Status  Wątek aktywny ogólnodostępny
  Wątek założył  marysieńka (2008-06-07)
  Ostatnio komentował  Tusik (2008-06-16)
  Aktywnosc  Komentowano 22 razy, czytano 278 razy
  Lokalizacja
 aaa - brak lokalizacji
Wątek wielostronicowy, wyświetlana strona:    1  2  

DODAJ SWÓJ KOMENTARZ W TYM WĄTKU

POWRÓT DO LISTY WĄTKÓW DYSKUSYJNYCH



Marysieńka
Maria Kawiorska

Ostatnio zalogowany
---


 2008-06-07, 11:13
 Jak przekonać samego siebie, że jest sens. biec i biec....
Za kilkanaście minut grono śmiałków zacznie zmagania nie z dystansem, ale z czasem.
Trzeba naprawdę mieć odwagę, by stanać "twarzą w twarz" z dobówką. Sądzę, że nie tylko pokonywać będą zmęczenie, znurzenie, ale przede wszystkim....zmierzą się z własną psychiką. Nigdy nie odważę się stanąć na lini startu oznaczającej początek biegu...właściwie nie wiadomo jak długiego. Przebiegłam w swoim życiu trzy biegi stu kilometrowe. Najszybciej pokonałam dystans w 8.31.59h a najwolniej w 8.56.38h. Szybko to i..wolno!!
Jedno wiem!!!
Nigdy bardziej nie poznałam samej siebie jak właśnie podczas tych trzech biegów. Nigdy tak długo nie rozmawiałam z "samą sobą".
Nigdy wcześniej nie przyszło mi bowiem zmagać się jednocześnie ze zmęczeniem i znurzeniem. Znurzeniem długośćią biegu. Z perspektywy czasu wiem że najtrudniej jednak było mi przekonać samą siebie, że jest sens by kontynuować bieg.
Przez głowę przelatywały lotem błyskawicy tysiące myśli.
Ale tylko jedna wciąż i wciąż powracała.
PO CO TY DZIEWCZYNO BIEGNIESZ!!
PO CO SIĘ MĘCZYSZ? DLA KOGO? NA CO?
PRZECIEŻ TO DO NICZEGO NIE JEST CI POTRZEBNE!!
I wiecie jak przekonałam samą siebie??
Powtarzałam.
MARYSIA! JEŻELI PRZEBIEGNIESZ TE STO KILOMETRÓW, JEŻELI POKONASZ ZMĘCZENIE I BÓL NÓG TO NIE BĘDZIE TAKIEJ RZECZY KTÓREJ NIE BĘDZIESZ W STANIE ZROBIĆ.
NIE BĘDZIE NICZEGO CO CIEBIE MOGŁOBY ZŁAMAĆ.
DASZ SOBIE ZE WSZYSTKIM RADĘ.
I tym sposobem skończyłam stówę w całkiem dobrym czasie.
No i teraz po....wielu latach, kiedy przyszło mi "zajrzeć w twarz...choroby" powtarzam sobie...
MARYSIEŃKO!!
Ze stoma kilometrami sobie poradziłaś, i z ra....sobie poradzisz.
Wierzę że śmiałkowie którzy już biegną...znajdą równie skuteczny sposób na przekonanie samych siebie, by nogi chciały przebiec jak najwięcej kilometrów.
Liczę, że wezmą udział w dyskusji jaką mam nadzieję wywołać...poruszonym zagadnieniem.
A Wy drodzy forumowicze, jak radzicie sobie kiedy na trasie dopada...zwątpienie?

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  PRZECZYTAJ MÓJ BLOG (1019 wpisów)
  ZOBACZ GALERIĘ MOICH ZDJĘĆ (86 sztuk)


Henryk W.
Henryk, Piotr Witt
MaratonyPolskie
TEAM


Ostatnio zalogowany
2024-05-11
17:18

 2008-06-07, 12:23
 Takie sobie intencje
Kiedy wiem, że może być mi bardzo ciężko motywuję się przed biegiem intencją. Biegnę i mam dobiec w intencji. Tak biegłem swój pierwszy długi bieg -15 km w Jarosławcu przed laty-intencją była matura i egzamin na studia córki. Przebiegłem - córce się powiodło. Dwa lata temu kompletnie nie przygotowany biegłem maraton w Edynburgu-intencja aby się najmłodszemu synowi dobrze wiodło w Edynburgu.
Nie mogłem zrezygnować. Jak dobiegłem to padłem na trawę i z bólu, zmęczenia ale i ze szczęścia łzy mi same pociekły. A kuzyn Piotrka-mojego najmłodszego syna- rzekł do mnie... no wujek jak przebiegłeś tzn, że Piotrek nie musi się juz o nic martwić do końca życia-intencja-zobowiązanie wykonane.

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  PRZECZYTAJ MÓJ BLOG (24 wpisów)
  ZOBACZ GALERIĘ MOICH ZDJĘĆ (100 sztuk)

 



Marysieńka
Maria Kawiorska

Ostatnio zalogowany
---


 2008-06-09, 05:55
 
2008-06-07, 11:13 - marysieńka napisał/-a:

Za kilkanaście minut grono śmiałków zacznie zmagania nie z dystansem, ale z czasem.
Trzeba naprawdę mieć odwagę, by stanać "twarzą w twarz" z dobówką. Sądzę, że nie tylko pokonywać będą zmęczenie, znurzenie, ale przede wszystkim....zmierzą się z własną psychiką. Nigdy nie odważę się stanąć na lini startu oznaczającej początek biegu...właściwie nie wiadomo jak długiego. Przebiegłam w swoim życiu trzy biegi stu kilometrowe. Najszybciej pokonałam dystans w 8.31.59h a najwolniej w 8.56.38h. Szybko to i..wolno!!
Jedno wiem!!!
Nigdy bardziej nie poznałam samej siebie jak właśnie podczas tych trzech biegów. Nigdy tak długo nie rozmawiałam z "samą sobą".
Nigdy wcześniej nie przyszło mi bowiem zmagać się jednocześnie ze zmęczeniem i znurzeniem. Znurzeniem długośćią biegu. Z perspektywy czasu wiem że najtrudniej jednak było mi przekonać samą siebie, że jest sens by kontynuować bieg.
Przez głowę przelatywały lotem błyskawicy tysiące myśli.
Ale tylko jedna wciąż i wciąż powracała.
PO CO TY DZIEWCZYNO BIEGNIESZ!!
PO CO SIĘ MĘCZYSZ? DLA KOGO? NA CO?
PRZECIEŻ TO DO NICZEGO NIE JEST CI POTRZEBNE!!
I wiecie jak przekonałam samą siebie??
Powtarzałam.
MARYSIA! JEŻELI PRZEBIEGNIESZ TE STO KILOMETRÓW, JEŻELI POKONASZ ZMĘCZENIE I BÓL NÓG TO NIE BĘDZIE TAKIEJ RZECZY KTÓREJ NIE BĘDZIESZ W STANIE ZROBIĆ.
NIE BĘDZIE NICZEGO CO CIEBIE MOGŁOBY ZŁAMAĆ.
DASZ SOBIE ZE WSZYSTKIM RADĘ.
I tym sposobem skończyłam stówę w całkiem dobrym czasie.
No i teraz po....wielu latach, kiedy przyszło mi "zajrzeć w twarz...choroby" powtarzam sobie...
MARYSIEŃKO!!
Ze stoma kilometrami sobie poradziłaś, i z ra....sobie poradzisz.
Wierzę że śmiałkowie którzy już biegną...znajdą równie skuteczny sposób na przekonanie samych siebie, by nogi chciały przebiec jak najwięcej kilometrów.
Liczę, że wezmą udział w dyskusji jaką mam nadzieję wywołać...poruszonym zagadnieniem.
A Wy drodzy forumowicze, jak radzicie sobie kiedy na trasie dopada...zwątpienie?
Treborusie, Zulusie, z pewnością jesteście "bogatsi" o kolejne doświadczenie.
Poznaliście bardziej samych siebie, mieliście sporo czasu sam na sam ze "sobą samym".
Wierzę, że kilka słów na "gorąco" skreślicie.
Pozostałych śmiałków, również proszę o kilka wrażeń.

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  PRZECZYTAJ MÓJ BLOG (1019 wpisów)
  ZOBACZ GALERIĘ MOICH ZDJĘĆ (86 sztuk)


Marysieńka
Maria Kawiorska

Ostatnio zalogowany
---


 2008-06-10, 05:35
 
2008-06-09, 05:55 - marysieńka napisał/-a:

Treborusie, Zulusie, z pewnością jesteście "bogatsi" o kolejne doświadczenie.
Poznaliście bardziej samych siebie, mieliście sporo czasu sam na sam ze "sobą samym".
Wierzę, że kilka słów na "gorąco" skreślicie.
Pozostałych śmiałków, również proszę o kilka wrażeń.
Zulusie, Treborusie!!!
Nowy wątek czeka na opis Waszych zmagań z dystansem i z.....własnymi słabościami.
Jesteście bogatsi o nowe doświadczenie!
Podzielcie się...wrażeniami!
Proszę.
Chętnie poczytam i myślę, że nie tylko ja.
Marysieńka:-)

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  PRZECZYTAJ MÓJ BLOG (1019 wpisów)
  ZOBACZ GALERIĘ MOICH ZDJĘĆ (86 sztuk)


Zulus
Krzysztof Wojtecki
MaratonyPolskie
TEAM


Ostatnio zalogowany
2024-05-10
08:54

 2008-06-10, 05:55
 
Kiedy po 8 latach przerwy w bieganiu maratonów i totalnej porażce w pradebiucie w Sielpi stanąłem na starcie maratonu w Bełchatowie,moja trenerka(i narzeczona w jednym)pokazała mi ogromny diabelski młyn stojący nieopodal mety i zagroziła,że jak i tym razem schrzanię bieg,to mnie na niego wsadzi.Miałem wtedy totalny lęk wysokości.Przerażenie dodało mi sił i mimo upału udało się nabiegać 3.06 i zająć przyzwoite miejsce.To tyle półżartem.Poważnie będzie w wolnej chwili,nie koniecznie o Lajkoniku,tam nie było kryzysu fizycznego,tam był cios ze strony p.Dziekońskiego reprezentującego bezduszną machinę urzędniczą.Hough!

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  PRZECZYTAJ MÓJ BLOG (81 wpisów)
  ZOBACZ GALERIĘ MOICH ZDJĘĆ (55 sztuk)


Marysieńka
Maria Kawiorska

Ostatnio zalogowany
---


 2008-06-10, 06:06
 
2008-06-10, 05:55 - Zulus napisał/-a:

Kiedy po 8 latach przerwy w bieganiu maratonów i totalnej porażce w pradebiucie w Sielpi stanąłem na starcie maratonu w Bełchatowie,moja trenerka(i narzeczona w jednym)pokazała mi ogromny diabelski młyn stojący nieopodal mety i zagroziła,że jak i tym razem schrzanię bieg,to mnie na niego wsadzi.Miałem wtedy totalny lęk wysokości.Przerażenie dodało mi sił i mimo upału udało się nabiegać 3.06 i zająć przyzwoite miejsce.To tyle półżartem.Poważnie będzie w wolnej chwili,nie koniecznie o Lajkoniku,tam nie było kryzysu fizycznego,tam był cios ze strony p.Dziekońskiego reprezentującego bezduszną machinę urzędniczą.Hough!
Zulusie!!
O Bezduszności....urzędasów możesz też napisać.
Cholera może w końcu zrozumieją, że swoją "urzędniczą ważnością" czynią więcej zła jak...dobra.
Może ....wysłać ich na bezterminowy urlop?
Sama lata wstecz miałam okazję się przekonać, że jeżeli nie jesteś zbyt blisko 'koryta" to nie możesz liczyć na zbyt wiele, chociaż wynik jaki miałam, miał mi otworzyć....drzwi...

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  PRZECZYTAJ MÓJ BLOG (1019 wpisów)
  ZOBACZ GALERIĘ MOICH ZDJĘĆ (86 sztuk)


Zulus
Krzysztof Wojtecki
MaratonyPolskie
TEAM


Ostatnio zalogowany
2024-05-10
08:54

 2008-06-10, 06:32
 
napiszę,napiszę...

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  PRZECZYTAJ MÓJ BLOG (81 wpisów)
  ZOBACZ GALERIĘ MOICH ZDJĘĆ (55 sztuk)

 



Marysieńka
Maria Kawiorska

Ostatnio zalogowany
---


 2008-06-10, 08:28
 
Treborusie!!!
Ten wątek wciąż czeka na ....Twój wpis!!!
Wrażenia się....zacierają.
Wiem, wiem Tyś młodzian, i szybko nie zapomnisz, ale ....

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  PRZECZYTAJ MÓJ BLOG (1019 wpisów)
  ZOBACZ GALERIĘ MOICH ZDJĘĆ (86 sztuk)


Kedar Letre
RADOSŁAW Ertel
MaratonyPolskie
TEAM


Ostatnio zalogowany
---


 2008-06-10, 09:04
 
2008-06-10, 08:28 - marysieńka napisał/-a:

Treborusie!!!
Ten wątek wciąż czeka na ....Twój wpis!!!
Wrażenia się....zacierają.
Wiem, wiem Tyś młodzian, i szybko nie zapomnisz, ale ....
Dopisuję się do tego apelu . Robert ja wiem ,że łydka boli, ale juz nie możemy się doczekać relacji z biegu.
A może mały artykulik?

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  PRZECZYTAJ MÓJ BLOG (81 wpisów)
  ZOBACZ GALERIĘ MOICH ZDJĘĆ (22 sztuk)


Marysieńka
Maria Kawiorska

Ostatnio zalogowany
---


 2008-06-10, 09:13
 
2008-06-10, 09:04 - kertel napisał/-a:

Dopisuję się do tego apelu . Robert ja wiem ,że łydka boli, ale juz nie możemy się doczekać relacji z biegu.
A może mały artykulik?
Artykulik swoją drogą.
Ciekawi mnie co tak Cię "gnało" do przodu, pomimo iż ból nogi chwilami nie pozwalał Ci biec?
Powiedz jaka siła kazała Ci "połykać" kolejne kilometry, metr po metrze?
Mam w nogach trzy stówki ale w porównaniu do dobówki to .....mały pikuś!!!

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  PRZECZYTAJ MÓJ BLOG (1019 wpisów)
  ZOBACZ GALERIĘ MOICH ZDJĘĆ (86 sztuk)


TREBI
Robert Korab

Ostatnio zalogowany
---


 2008-06-10, 09:14
 
hehehe
Jakiś taki przytępiały jestem po tym biegu bo nie potrafię poskładać myśli aby coś sensownego i w miarę mądrego tu napisać:)Ale spróbuje:)
Ciężko jest to wszystko z czym człowiek się zmaga podczas tak długiego biegania oddać w kilku zdaniach. Podczas ultra biegania wszak tyle sie dzieje. Tyle razy następuje zwrot sytuacji.Myśli i samopoczucie człowieka wędują od stanu apatii i przygnębienia poprzez stany pośrednie aż do chwilowych uniesień euforycznych. Wszystko zmienia się jak w kalejdoskopie. Najważniejsza jednak jest determinacja, wola walki i chęć zrealizowania swoich wcześniejszych zamierzeń. Jednak wcześniej należy na chłodno i realnie ocenić własne możliwości biegowe bo w innym przypadku dystans Ultra szybko i bardzo boleśnie sprowadzi "kamikadze" na ziemię i wyrzuci poza nawias zmagań.
Tu nie ma miejsca na ułańskie szarże w przypływie chwilowego lepszego samopoczucia. Trzeba pokornie, powoli i systematycznie podążać własną wcześniej ustaloną drogą i nie przejmowac się tym co się dzieje dookoła i się nie podpalać. Swój plan jest uber alles:)
cdn:)

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  PRZECZYTAJ MÓJ BLOG (241 wpisów)
  ZOBACZ GALERIĘ MOICH ZDJĘĆ (283 sztuk)


Kedar Letre
RADOSŁAW Ertel
MaratonyPolskie
TEAM


Ostatnio zalogowany
---


 2008-06-10, 09:17
 
2008-06-07, 11:13 - marysieńka napisał/-a:

Za kilkanaście minut grono śmiałków zacznie zmagania nie z dystansem, ale z czasem.
Trzeba naprawdę mieć odwagę, by stanać "twarzą w twarz" z dobówką. Sądzę, że nie tylko pokonywać będą zmęczenie, znurzenie, ale przede wszystkim....zmierzą się z własną psychiką. Nigdy nie odważę się stanąć na lini startu oznaczającej początek biegu...właściwie nie wiadomo jak długiego. Przebiegłam w swoim życiu trzy biegi stu kilometrowe. Najszybciej pokonałam dystans w 8.31.59h a najwolniej w 8.56.38h. Szybko to i..wolno!!
Jedno wiem!!!
Nigdy bardziej nie poznałam samej siebie jak właśnie podczas tych trzech biegów. Nigdy tak długo nie rozmawiałam z "samą sobą".
Nigdy wcześniej nie przyszło mi bowiem zmagać się jednocześnie ze zmęczeniem i znurzeniem. Znurzeniem długośćią biegu. Z perspektywy czasu wiem że najtrudniej jednak było mi przekonać samą siebie, że jest sens by kontynuować bieg.
Przez głowę przelatywały lotem błyskawicy tysiące myśli.
Ale tylko jedna wciąż i wciąż powracała.
PO CO TY DZIEWCZYNO BIEGNIESZ!!
PO CO SIĘ MĘCZYSZ? DLA KOGO? NA CO?
PRZECIEŻ TO DO NICZEGO NIE JEST CI POTRZEBNE!!
I wiecie jak przekonałam samą siebie??
Powtarzałam.
MARYSIA! JEŻELI PRZEBIEGNIESZ TE STO KILOMETRÓW, JEŻELI POKONASZ ZMĘCZENIE I BÓL NÓG TO NIE BĘDZIE TAKIEJ RZECZY KTÓREJ NIE BĘDZIESZ W STANIE ZROBIĆ.
NIE BĘDZIE NICZEGO CO CIEBIE MOGŁOBY ZŁAMAĆ.
DASZ SOBIE ZE WSZYSTKIM RADĘ.
I tym sposobem skończyłam stówę w całkiem dobrym czasie.
No i teraz po....wielu latach, kiedy przyszło mi "zajrzeć w twarz...choroby" powtarzam sobie...
MARYSIEŃKO!!
Ze stoma kilometrami sobie poradziłaś, i z ra....sobie poradzisz.
Wierzę że śmiałkowie którzy już biegną...znajdą równie skuteczny sposób na przekonanie samych siebie, by nogi chciały przebiec jak najwięcej kilometrów.
Liczę, że wezmą udział w dyskusji jaką mam nadzieję wywołać...poruszonym zagadnieniem.
A Wy drodzy forumowicze, jak radzicie sobie kiedy na trasie dopada...zwątpienie?
Oj niestety. Zwątpienie dopada i to nawet na "marnej" dyszce. Tutaj na szczęście dystans jest na tyle krótki, że nim wymyślę czym się tu zmotywować to kryzys mija kończy się bez problemu. Gorzej jest na dłuższych biegach. W mojej "przebogatej karierze" biegowej nie miałem dłuższych biegów niż jedyny ukończony półmaraton, ale na nartach startuję na 50 km. i tu czasami zaczynaja się problemy.
Najczęściej pojawiającym się pytaniem podczas chwil słabości jest- PO CO???? DLACZEGO JA TU JESTEM???? JUŻ NIGDY WIĘCEJ!!!!............

Niestety muszę teraz popracować> Co za ludzie? Posiedzieć w internecie nie dają.:) No to spadam do lasu ale jeszcze tu wrócę

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  PRZECZYTAJ MÓJ BLOG (81 wpisów)
  ZOBACZ GALERIĘ MOICH ZDJĘĆ (22 sztuk)

 



Marysieńka
Maria Kawiorska

Ostatnio zalogowany
---


 2008-06-10, 09:20
 
2008-06-10, 09:14 - TREBORUS napisał/-a:

hehehe
Jakiś taki przytępiały jestem po tym biegu bo nie potrafię poskładać myśli aby coś sensownego i w miarę mądrego tu napisać:)Ale spróbuje:)
Ciężko jest to wszystko z czym człowiek się zmaga podczas tak długiego biegania oddać w kilku zdaniach. Podczas ultra biegania wszak tyle sie dzieje. Tyle razy następuje zwrot sytuacji.Myśli i samopoczucie człowieka wędują od stanu apatii i przygnębienia poprzez stany pośrednie aż do chwilowych uniesień euforycznych. Wszystko zmienia się jak w kalejdoskopie. Najważniejsza jednak jest determinacja, wola walki i chęć zrealizowania swoich wcześniejszych zamierzeń. Jednak wcześniej należy na chłodno i realnie ocenić własne możliwości biegowe bo w innym przypadku dystans Ultra szybko i bardzo boleśnie sprowadzi "kamikadze" na ziemię i wyrzuci poza nawias zmagań.
Tu nie ma miejsca na ułańskie szarże w przypływie chwilowego lepszego samopoczucia. Trzeba pokornie, powoli i systematycznie podążać własną wcześniej ustaloną drogą i nie przejmowac się tym co się dzieje dookoła i się nie podpalać. Swój plan jest uber alles:)
cdn:)
Tak myślę!!!
Wszak to łydkę masz nadwyrężoną(współczuję).
Nic nie wspominałeś o....głowie, więc z pewnością cosik mądrego i...pouczającego napiszesz!!
Wierzę w to:-)

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  PRZECZYTAJ MÓJ BLOG (1019 wpisów)
  ZOBACZ GALERIĘ MOICH ZDJĘĆ (86 sztuk)


Marysieńka
Maria Kawiorska

Ostatnio zalogowany
---


 2008-06-10, 09:24
 
2008-06-10, 09:17 - kertel napisał/-a:

Oj niestety. Zwątpienie dopada i to nawet na "marnej" dyszce. Tutaj na szczęście dystans jest na tyle krótki, że nim wymyślę czym się tu zmotywować to kryzys mija kończy się bez problemu. Gorzej jest na dłuższych biegach. W mojej "przebogatej karierze" biegowej nie miałem dłuższych biegów niż jedyny ukończony półmaraton, ale na nartach startuję na 50 km. i tu czasami zaczynaja się problemy.
Najczęściej pojawiającym się pytaniem podczas chwil słabości jest- PO CO???? DLACZEGO JA TU JESTEM???? JUŻ NIGDY WIĘCEJ!!!!............

Niestety muszę teraz popracować> Co za ludzie? Posiedzieć w internecie nie dają.:) No to spadam do lasu ale jeszcze tu wrócę
No to czekamy!
Masz czas by na świerzym powietrzu..."odkurzyć" nieco pamięć i napiszesz jakimy sposobami zwalczasz te Swoje myśli
PO CO? DLACZEEGO?

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  PRZECZYTAJ MÓJ BLOG (1019 wpisów)
  ZOBACZ GALERIĘ MOICH ZDJĘĆ (86 sztuk)


Kedar Letre
RADOSŁAW Ertel
MaratonyPolskie
TEAM


Ostatnio zalogowany
---


 2008-06-11, 21:53
 
2008-06-10, 09:24 - marysieńka napisał/-a:

No to czekamy!
Masz czas by na świerzym powietrzu..."odkurzyć" nieco pamięć i napiszesz jakimy sposobami zwalczasz te Swoje myśli
PO CO? DLACZEEGO?
Nie mam jakiegoś jednego sposobu na odpędzenie tych trudnych pytań- po co? i dlaczego? W każdym z biegów jest inaczej. Raz mobilizuje mnie jakaś pozytywna myśl, raz wręcz coś smutnego.Kilka lat temu gdzieś na 41 km.miałem poważny kryzys. Postanowiłem więc zacząć sobie o czymś myśleć. Tylko o czym?! Nic nie przychodziło mi do głowy.
Pamiętam to jak dziś. Zacząłem tak intensywnie myśleć o czym by tu pomyśleć, że nagle dotarły do mnie jakieś odgłosy, które okazały się być głosem konferansjera na mecie. Do ukończenia zostały mi wtedy niecałe 2 km i po kryzysie ani śladu.
Innym znów razem zacząłem się modlić, a raczej bezmyślnie powtarzać " zdrowaśki" i inne modlitwy........Pomogło.
Największą mobilizacją jest jednak dla mnie obecność innych zawodników i rywalizacja z nimi. I chociaż to w sumie nie ma żadnego znaczenia czy będę na mecie 245 czy 246 to widząc za sobą zawodnika staram nie dać mu się dogonić a jak widzę kogoś przed sobą to powolutku , metr po metrze staram się go dogonić.
Na jednym z biegów zacząłem sobie śpiewać różne piosenki.Myślałem ,że robię to cicho. Okazało się ,ze jednak nie. Wyprzedzający mnie facet powiedział tylko krótko - " EEE, chyba coś słowa ci się poje.....ły" po czym zaczął się dość szybko oddalać .Ten mój ŚPIEW to chyba była mobilizacja dla niego. Na 500 metrów przed metą dopadłem go (tym razem cichcem ) .
W sumie jednak, to nie biegłem jeszcze nigdy tak ekstremalnego dla mnie biegu, podczas którego zaczęłyby mnie nachodzić myśli o zejściu z trasy.
Wszystko jeszcze przede mną.

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  PRZECZYTAJ MÓJ BLOG (81 wpisów)
  ZOBACZ GALERIĘ MOICH ZDJĘĆ (22 sztuk)


Marysieńka
Maria Kawiorska

Ostatnio zalogowany
---


 2008-06-12, 09:06
 
2008-06-11, 21:53 - kertel napisał/-a:

Nie mam jakiegoś jednego sposobu na odpędzenie tych trudnych pytań- po co? i dlaczego? W każdym z biegów jest inaczej. Raz mobilizuje mnie jakaś pozytywna myśl, raz wręcz coś smutnego.Kilka lat temu gdzieś na 41 km.miałem poważny kryzys. Postanowiłem więc zacząć sobie o czymś myśleć. Tylko o czym?! Nic nie przychodziło mi do głowy.
Pamiętam to jak dziś. Zacząłem tak intensywnie myśleć o czym by tu pomyśleć, że nagle dotarły do mnie jakieś odgłosy, które okazały się być głosem konferansjera na mecie. Do ukończenia zostały mi wtedy niecałe 2 km i po kryzysie ani śladu.
Innym znów razem zacząłem się modlić, a raczej bezmyślnie powtarzać " zdrowaśki" i inne modlitwy........Pomogło.
Największą mobilizacją jest jednak dla mnie obecność innych zawodników i rywalizacja z nimi. I chociaż to w sumie nie ma żadnego znaczenia czy będę na mecie 245 czy 246 to widząc za sobą zawodnika staram nie dać mu się dogonić a jak widzę kogoś przed sobą to powolutku , metr po metrze staram się go dogonić.
Na jednym z biegów zacząłem sobie śpiewać różne piosenki.Myślałem ,że robię to cicho. Okazało się ,ze jednak nie. Wyprzedzający mnie facet powiedział tylko krótko - " EEE, chyba coś słowa ci się poje.....ły" po czym zaczął się dość szybko oddalać .Ten mój ŚPIEW to chyba była mobilizacja dla niego. Na 500 metrów przed metą dopadłem go (tym razem cichcem ) .
W sumie jednak, to nie biegłem jeszcze nigdy tak ekstremalnego dla mnie biegu, podczas którego zaczęłyby mnie nachodzić myśli o zejściu z trasy.
Wszystko jeszcze przede mną.
Kertel!
Wydaje mi się, że nikt ze stojących na starcie, w obojętnie jakim biegu nie zakłada, że......zejdzie.
Czasami...niestety trzeba zejść, bo szkoda zdrowia.
I nie zawsze jakaś kontuzja musi być powodem "zjazdu" jak zwykłam mówić o zejściu z trasy.
Doświadczyłam tego na własnej skórze podczas maratonu w Essen.
Muszę nadmienić, że wówczas bieganie było moim źródłem utrzymania, dlatego wybierałam starty w których mogłam zarobić parę groszy.
Za granicą potrafiłam bardziej się zmobilizować do..wysiłku. Wspomniany start w Essen był moim 3 w tym maratonie. W pierwszym starcie byłam druga w, drugim...udało mi się wygrać.
Nie ukrywam, że byłam wymieniana jako główna faworytka ...do zwycięstwa.
Prawdą jest, że szykowałam się by wygrać.
Jak to przed biegiem..pasta party a tam.....tylko makarony za którymi nie przepadam. No i te tłuste niemieckie sosy.
Pomemlałam troszkę ale i tak o wiele za dużo, o czym miałam się przekonać podczas biegu.
Maraton rozgrywany był wokół jeziora, trasa odpowiadała mi, pogoda dopisywała, trening wykonałam więc pewna swego stanęłam do walki o zwycięstwo.
Wszystko było wręcz super. Po 10km biegłam już pierwsza i powiększałam przewagę.
Niestety na 25km zaczęło mi cholernie coś po żołądku jeździć.
Nic innego to się nie okazało jak zwykłe....rozwolnienie.
Kto go doświadczył wie jakie to uczucie.
Myślę byle sraczka mnie nie złamie i ...biegnę.
Niestety ..musialam skoczyć w krzaczki.
Sytuacja powtórzyła się jeszcze 4 razy i nic nie zapowiadało, że na tym koniec!!!
Ze łzami w oczach, będąc jeszcze na pierwszym miejscu....zeszłam z trasy po przebiegnięciu 34 kilometrów.
Długo to zejście jeszcze mnie męczyło.
Ale wygrać jeszcze w Essen wygrywałam w następnych latach!!

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  PRZECZYTAJ MÓJ BLOG (1019 wpisów)
  ZOBACZ GALERIĘ MOICH ZDJĘĆ (86 sztuk)


Kedar Letre
RADOSŁAW Ertel
MaratonyPolskie
TEAM


Ostatnio zalogowany
---


 2008-06-12, 11:13
 
2008-06-12, 09:06 - marysieńka napisał/-a:

Kertel!
Wydaje mi się, że nikt ze stojących na starcie, w obojętnie jakim biegu nie zakłada, że......zejdzie.
Czasami...niestety trzeba zejść, bo szkoda zdrowia.
I nie zawsze jakaś kontuzja musi być powodem "zjazdu" jak zwykłam mówić o zejściu z trasy.
Doświadczyłam tego na własnej skórze podczas maratonu w Essen.
Muszę nadmienić, że wówczas bieganie było moim źródłem utrzymania, dlatego wybierałam starty w których mogłam zarobić parę groszy.
Za granicą potrafiłam bardziej się zmobilizować do..wysiłku. Wspomniany start w Essen był moim 3 w tym maratonie. W pierwszym starcie byłam druga w, drugim...udało mi się wygrać.
Nie ukrywam, że byłam wymieniana jako główna faworytka ...do zwycięstwa.
Prawdą jest, że szykowałam się by wygrać.
Jak to przed biegiem..pasta party a tam.....tylko makarony za którymi nie przepadam. No i te tłuste niemieckie sosy.
Pomemlałam troszkę ale i tak o wiele za dużo, o czym miałam się przekonać podczas biegu.
Maraton rozgrywany był wokół jeziora, trasa odpowiadała mi, pogoda dopisywała, trening wykonałam więc pewna swego stanęłam do walki o zwycięstwo.
Wszystko było wręcz super. Po 10km biegłam już pierwsza i powiększałam przewagę.
Niestety na 25km zaczęło mi cholernie coś po żołądku jeździć.
Nic innego to się nie okazało jak zwykłe....rozwolnienie.
Kto go doświadczył wie jakie to uczucie.
Myślę byle sraczka mnie nie złamie i ...biegnę.
Niestety ..musialam skoczyć w krzaczki.
Sytuacja powtórzyła się jeszcze 4 razy i nic nie zapowiadało, że na tym koniec!!!
Ze łzami w oczach, będąc jeszcze na pierwszym miejscu....zeszłam z trasy po przebiegnięciu 34 kilometrów.
Długo to zejście jeszcze mnie męczyło.
Ale wygrać jeszcze w Essen wygrywałam w następnych latach!!
Mówiąc o tym,że nigdy nie przyszło mi do głowy żeby zejść z trasy nie miałem na myśli ,ze taki ze mnie twardziel i bohater tylko to ,że biegi w których biegałem były zbyt krótkie by takowe myśli mnie dopadały. Ja nawet na treningu nie przebiegłem jeszcze nigdy więcej niż 21 km ale już podczas tych biegów nachodzą mnie myśli, że wszystko powyżej 30 km to już nie przelewki. No właśnie, teraz sobie przypomniałem, że podczas kryzysów na trasie myślę często o tym, że - < teraz jest ciężko ale na maratonie to już dopiero musi być odlot.Jeśli ja już na 16 km wymiękam to co to będzie na dystansie dwukrotnie dłuższym>
Muszę przyznać,że boję sie maratonu, ale w październiku w Poznaniu na pewno ( puk, puk, puk) się pojawię a bez względu na to czy go ukończę i w jakim czasie to po tych zawodach będę chyba mógł się czegoś więcej o sobie samym dowiedzieć.
Na razie nie znalazłem się podczas biegu w sytuacji tak dramatycznej aby podejmowac bardzo trudne decyzje,więc nie wiem czy będę walczył za wszelką cenę czy też poddam sie ( ku własnej rozpaczy) bardzo szybko i bez walki. NIe wiadomo co mi tam los przygotowuje ale poczekamy to zobaczymy

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  PRZECZYTAJ MÓJ BLOG (81 wpisów)
  ZOBACZ GALERIĘ MOICH ZDJĘĆ (22 sztuk)

 



Marysieńka
Maria Kawiorska

Ostatnio zalogowany
---


 2008-06-12, 12:08
 
2008-06-12, 11:13 - kertel napisał/-a:

Mówiąc o tym,że nigdy nie przyszło mi do głowy żeby zejść z trasy nie miałem na myśli ,ze taki ze mnie twardziel i bohater tylko to ,że biegi w których biegałem były zbyt krótkie by takowe myśli mnie dopadały. Ja nawet na treningu nie przebiegłem jeszcze nigdy więcej niż 21 km ale już podczas tych biegów nachodzą mnie myśli, że wszystko powyżej 30 km to już nie przelewki. No właśnie, teraz sobie przypomniałem, że podczas kryzysów na trasie myślę często o tym, że - < teraz jest ciężko ale na maratonie to już dopiero musi być odlot.Jeśli ja już na 16 km wymiękam to co to będzie na dystansie dwukrotnie dłuższym>
Muszę przyznać,że boję sie maratonu, ale w październiku w Poznaniu na pewno ( puk, puk, puk) się pojawię a bez względu na to czy go ukończę i w jakim czasie to po tych zawodach będę chyba mógł się czegoś więcej o sobie samym dowiedzieć.
Na razie nie znalazłem się podczas biegu w sytuacji tak dramatycznej aby podejmowac bardzo trudne decyzje,więc nie wiem czy będę walczył za wszelką cenę czy też poddam sie ( ku własnej rozpaczy) bardzo szybko i bez walki. NIe wiadomo co mi tam los przygotowuje ale poczekamy to zobaczymy
Kertel!
Wiesz co jest dużą motywacją.
Strach przed tym, że zawiedzie się samego siebie.
Bo najgorzej boli...własna porażka.
Cudze....nie bolą, lub tylko troszkę.

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  PRZECZYTAJ MÓJ BLOG (1019 wpisów)
  ZOBACZ GALERIĘ MOICH ZDJĘĆ (86 sztuk)


Kedar Letre
RADOSŁAW Ertel
MaratonyPolskie
TEAM


Ostatnio zalogowany
---


 2008-06-13, 21:27
 
2008-06-12, 12:08 - marysieńka napisał/-a:

Kertel!
Wiesz co jest dużą motywacją.
Strach przed tym, że zawiedzie się samego siebie.
Bo najgorzej boli...własna porażka.
Cudze....nie bolą, lub tylko troszkę.
I trafiłaś w sedno. Nic dodać nić ująć...............
STRACH PRZED TYM, ŻE ZAWIEDZIE SIĘ SAMEGO SIEBIE. To naprawdę motywuje!!!!

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  PRZECZYTAJ MÓJ BLOG (81 wpisów)
  ZOBACZ GALERIĘ MOICH ZDJĘĆ (22 sztuk)


Marysieńka
Maria Kawiorska

Ostatnio zalogowany
---


 2008-06-13, 21:34
 
2008-06-13, 21:27 - kertel napisał/-a:

I trafiłaś w sedno. Nic dodać nić ująć...............
STRACH PRZED TYM, ŻE ZAWIEDZIE SIĘ SAMEGO SIEBIE. To naprawdę motywuje!!!!
Uważam, że nie tylko w bieganiu, "strach" przed tym by nie zawieżć samego siebie jest..motorem napędowym.
Zawsze, mamy jakiś cel do którego dążymy, i nie ważne to czy to meta kolejnego biegu, awans w pracy, czy może wyjazd na wakacje?

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  PRZECZYTAJ MÓJ BLOG (1019 wpisów)
  ZOBACZ GALERIĘ MOICH ZDJĘĆ (86 sztuk)

Wątek wielostronicowy, wyświetlana strona :1  2  

DODAJ SWÓJ KOMENTARZ W TYM WĄTKU

POWRÓT DO LISTY WĄTKÓW DYSKUSYJNYCH




 Ostatnio zalogowani
stanlej
18:34
marekcross
18:29
eldorox
18:26
Snake
18:02
Dajesz Byku
17:49
kubawsw
17:46
Merlin
17:20
42.195
17:15
kasjer
16:49
Deja vu
16:49
michats
16:47
Admin
16:44
biegacz54
16:28
Patriszja11
16:23
czewis3
16:18
marekwroc
16:07
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |