Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [71]  PRZYJAC. [87]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
snipster
Pamiętnik internetowy
rozrewolweryzowany rewolwer, stół z powyłamywanymi nogami...

Piotr Łużyński
Urodzony: 1977-05-23
Miejsce zamieszkania: Zielona Góra
239 / 338


2015-09-02

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
szekspir czy shakespear (czytano: 482 razy)

 

Minęły kolejne trzy tygodnie od ostatniego badania krwi, więc postanowiłem znowu się szarpnąć tym razem na 94 zeta i oddać krew do ponownej analizy. Tak sobie wcześniej zaplanowałem, że od momentu stwierdzenia zonka (w lipcu) z wynikami krwi i podjęcia rękawicy, aby ten stan poprawić, co trzy tygle będę kontrolować siebie.

Lekkie światełko w tunelu powoli się rozjaśnia. Dzisiejsze wyniki wskazują, że wszystko pooooowoli idzie ku lepszemu.
Hemoglobina 13.1, 12.7(-3tyg.), 12.1(-6tyg.)
Żelazo 91, 83(-3tyg.), 41 (-6tyg.)
Ferrytyna 22, 12 (-3tyg.)

reszta prawie bez zmian.
Trochę mi maleje ilość płytek krwi (158) ale w normie, hematokryt dalej poniżej normy, jednak niezmiennie, tak samo jak MCV. Poziom elektrolitów jest prawie na stałym poziomie w środku norm, chociaż to jest dobre.
Tym razem jednak badań nie robiłem dzień po bieganiu, lecz... dzień po saunie ;] no ale może kolejne zrobię na chociaż jednym dniu bez jakiejś silnej akcji fizycznej ;]

Cieszy jednak, że powoli hemoglobina rośnie. Cieszy jeszcze bardziej, że suplementacja Geriavitem i żelazem (Szelazo na przemian z wyciągiem z buraków) również przynosi efekty co widać zarówno po poziomie żelaza, ale przede wszystkim ferrytyny.

W ogóle to trochę się pozmieniało u mnie z żywieniem, chociaż mało drastycznie. Z herbat pijam w zasadzie tylko zieloną (ostatnio wciągam głównie odmianę ginger lemon ;]), zwykłe przestały mi jakoś smakować. Oczywiście nadal słodzę... bo co to za życie, jak się nic nie słodzi? :P
ze słodyczami nadal jest niezłe embargo, ale z czasowym odpustem w postaci np. zauważonej Tarty z borówkami w jakiejś przypadkowo mijanej cukierni ;) albo biszkoptami.
Fakt, bardzo dziwny wręcz, bo nie pamiętam już kiedy to ja serniczek jadłem... szloch :)


Bieganie...
tu jest o wiele lepiej, niż było jeszcze niedawno. Wręcz jest różnica kosmiczna do tego, co było np. dwa miesiące temu.
Co prawda nie mam zarówno szybkości, jak i mega wytrzymałości... ale coraz lepiej wchodzą mi crossy po Wzgórzach Piastowskich. Unikam na razie ulicy, ale coraz szybciej lato mija i coraz szybciej robi się ciemno.
Czasem mimowolnie nóżka kręci się lepiej, przy okazji mogę czasem pikawę rozkręcić do obrotów, ale jednak nadal są opory i wyczuwalne braki, chociaż sam już nie wiem, czy to jeszcze nie mam w głowie jakiejś blokady, że boję się podświadomie pójść bardzo mocno pod jakąś górę.
Podświadomie wizualizuję znany sobie odcinek i wiem, że za 500m czeka mnie ściana do podbiegnięcia i chyba jakieś oszczędzanie mi się włącza.

Mimo wszystko z takiej anemii nie wychodzi się po paru tygodniach i mam tego nie tyle świadomość, co jednak jeszcze fizyczne odczucie.

Czasem w ogóle sporo pytań krąży mi w głowie.
Staram się porównywać to, co jest teraz, do tego, co było kiedyś. Nie w tym chyba sens jest, tak mi się wydaje.
Z jednej strony latam na mega wyzwoleniu bez śledzenia tempa i z każdym "treningiem" (wielkie słowo) biega mi coraz swobodniej, przyjemniej, mentolowo...
Jestem niczym młody Padawan, mały Luke Skywalker`ek, któremu w głowie co jakiś czas tylko dumnie brzmią słowa Yody "Trust your feelings".
Pojawia się myśl - a teraz trochę intensywniej - i jest trochę intensywniej. Teraz trochę luźniej - jest trochę luźniej.


Przy tych wszystkich pytaniach jest jeszcze jedno - rower.
Kiedyś na początku mojej przygody z bieganiem chadzałem sobie jeszcze na zajęcia Cycling/Spinning, czyli rowerki stacjonarne, muzyka, prowadząca, ludzie wokół. Godzinka niecała i człowiek miał dosyć.
Często gęsto potrafiłem tam dokręcić w okolice swojego HRmax, co się przekładało na bieganie.
No właśnie, jak to się przekładało? nurtuje to mnie bardzo i od paru tygodni twierdzę, że to musi mieć jakiś większy sens.
To tak samo jak idea interwałów, które przenoszą biegacza w strefę daleką od komfortu, serducho również mocno pracuje, jak i całe ciało na szybkich prędkościach.
Z rowerem chyba jednak jest przy okazji trudniej, bo inaczej pracuje ciało, inne partie ciała są inaczej obciążone, a główny napęd w nogach... nie jest taki oczywisty, że pochodzi tylko z nóg. Jadąc na szosówie po jakimś czasie czuję moje plecy. Kombinowałem z różnymi ustawieniami siodełka, jednak wszystko sprowadza się do intensywności. Kiedy mocniej sobie depnę, po jakimś czasie czuję plecy, kiedy mniej, prawie w ogóle.
Szosówa to tak poza tym dobry "monitoring" całego ciała, nie tylko nóg, czy pleców, ale również ramion i twierdzę, że razem z MTB jest świetnym uzupełnieniem.
Jedyny problem to czas, aby to wszystko zespolić i pogodzić z sobą. Odpoczywać też trzeba.


Wracając do biegania, to postanowiłem nieco zaszaleć i zapisać się na maraton w Poznaniu.
Mój 11 maraton będzie więc 11go października. Jeju, to już będzie mój trzeci maraton w tym smerfnym mieście, więc liczę na mega doping, latające biustonosze i dobrą karmę w powietrzu w postaci odpowiedniej pogody ;)
Po drodze połówka w Zbąszyniu, bo jeszcze nigdy tam nie biegłem i krótkie przetarcie w ten weekend na 2.5km w Drużynowym Biegu przy okazji Winobrania.

Swoją drogą sierpień, mimo iż się oszczędzałem jak przystało na sportowego anemika, wyszedł zwariowany.
47 i pół godziny zajęło mi biegani z rowerem razem wzięte, co dało łącznie 1033 kilosy. Bieganie niecałe 17h i 200km, reszta to rower. Przejechałem pół województwa, jak i zahaczyłem o sąsiednie.
Lato, to jednak lato, jak jest pogoda, to samo jakoś ciągnie na zewnątrz ;)


Czas na wrzesień i dalsze deliberacje :)
a fota... typowo letnia, nie widać, ale to było jakieś 15kg temu :p


Aloha
pl


Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu


Magda (2015-09-02,18:42): na fundusz przysługuje nam dwa razy w roku kriokomora- na płytki, wydolność i wszelkie kontuzje rewelacyjna. Idź do lekarza pierwszego kontaktu i marudź :)
snipster (2015-09-05,13:19): kriokomora dobra rzecz, chodziłem na to chyba 3 lata temu i było fajowo przy -170C :)







 Ostatnio zalogowani
pbest
08:25
Rychu67
08:15
Admin
07:28
kostekmar
07:18
Leno
07:09
platat
06:57
biegacz54
05:33
plomyk20
02:49
aro
01:38
stanlej
00:38
Marcin Nosek
00:32
grzedym
00:29
perdek
23:15
lachu
22:57
Stonechip
22:46
zeton
22:43
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |