Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [26]  PRZYJAC. [123]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
paulo
Pamiętnik internetowy
moja radość-bieganie

Paweł Kasierski
Urodzony: --------
Miejsce zamieszkania: Poznań
110 / 355


2014-06-17

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Gepard w ludzkiej skórze (czytano: 484 razy)

 

Ostatnio zafascynowała mnie książka o Jesse Owensie. Ciekawa historia 4-krotnego mistrza olimpijskiego w Berlinie w 1936 r. (100m, 200m, skok w dal i 4x100m) oraz wielokrotnego rekordzisty świata.

Urodził się jako syn zbieracza bawełny i wnuk niewolnika. Gdy w 1922 r. rodzina przeniosła się do Cleveland, 9-letni Owens zyskał, znane potem w całym świecie imię - Jesse. Nauczycielka zapytała go rutynowo, jak się nazywa, a on nieśmiało i niewyraźnie odpowiedział "J.C.". W jej uszach zabrzmiało to jak Jesse. I tak James Cleveland Owens został Jesse Owensem.

W technikum szybko poznano się na talencie sprinterskim szczupłego i gibkiego ucznia. Wkrótce cały kraj wiedział o "czarnym diamencie" sportowym. Mimo to jako student Ohio State University nie dostał stypendium i naukę opłacał (100 dol. miesięcznie) z pensji... windziarza.

Jako pierwszoroczniak zadziwił lekkoatletyczny świat, gdy 25 maja 1935 r. w Ann Arbor, w uczelnianych mistrzostwach "Big Ten" poprawił - i to w ciągu 45 minut - pięć rekordów świata :), a jeden wyrównał.
Zaczął od wyrównania rekordu na 100 yardów - 9,4 s, potem skoczył w dal 8,13 m, następnie przebiegł 220 y w 20,3 (rekord świata na 200 m), a na koniec 220 y przez płotki w czasie 22,6 s, co też było rekordem globu na 200 m przez płotki.
Wspaniały rekord w skoku w dal poprawił dopiero 25 lat później specjalista w tej konkurencji, Amerykanin Ralph Boston (8,21 m).

Tydzień przed zawodami Owens nabawił się bolesnej kontuzji grzbietu, gdy siłował się, dla zabawy, z kolegą i obaj spadli ze schodów. Przed startem półtorej godziny spędził w gorącej kąpieli. Mimo to musiał korzystać z pomocy przy wsiadaniu i wysiadaniu z auta, którym udawał się na stadion. Walcząc bardziej z bólem niż rywalami z bieżni i skoczni, wpisał swe nazwisko na karty historii światowego sportu.

Po raz drugi nazwisko czarnoskórego lekkoatlety stało się sławne, gdy podczas Igrzysk X Olimpiady w Berlinie wygrał trzy konkurencje indywidualne: 100 m - 10,3, 200 m - 20,7, skok w dal - 8,06 m i w sztafecie 4x100 m (39,8 - rekord świata). W biegu rozstawnym miał nie startować, ale działacze amerykańscy, nie chcąc drażnić niemieckich gospodarzy, wycofali ze składu dwóch sprinterów o żydowskim pochodzeniu (Marty"ego Glickmana i Samuela Stollera). Na ich miejsce wyznaczyli Ralpha Metcalfa i Owensa.
Hitler, widząc sukcesy czarnoskórych Amerykanów, wycofał się na tyły loży honorowej stadionu, by nie gratulować zwycięstw "kolorowych" nad niemieckimi Aryjczykami. Dyktator III Rzeszy musiał też z niezadowoleniem oglądać, jak niemiecki faworyt w skoku w dal, Luz Long, pokonany przez Owensa, w bardzo sportowy, ale także serdeczny sposób gratulował mu zwycięstwa. Long zginął jako pilot na początku wojny. Po latach, gdy przebywał w Niemczech, Owens odwiedził wdowę i syna rywala-przyjaciela.

Pytano go często potem o to, co czuł wobec rasistowskich demonstracji Fuehrera. Owens odpowiadał: "Nie przyjechałem do Berlina, by podawać mu rękę. Gdy wróciłem do kraju, nadal nie mogłem zajmować miejsca na przodzie autobusu. Musiałem też wsiadać do niego tylnymi drzwiami. Nie mogłem mieszkać tam, gdzie chciałem. Tak więc, co to za różnica?"

Po powrocie z tak udanych igrzysk nie doczekał się też telefonu od prezydenta Franklina Delano Roosevelta i zaproszenia do Białego Domu. Oficjalne uznanie jego sportowych zasług nastąpiło dopiero w 1976 r., gdy Gerald Ford udekorował go Prezydenckim Medalem Wolności. Trzy lata później prezydent Carter nadał mu tytuł Żyjącej Legendy Sportu.

Olimpijskie triumfy nie przyniosły także Owensowi dostatków. W tamtych czasach nie proponowano sławnym sportowcom lukratywnych kontraktów reklamowych. Jesse Owens przyjmował tak oryginalne propozycje, jak ściganie się z samochodami, motocyklami lub końmi i psami. "Zapewne - przyznawał - nie było to przyjemne. Ale w końcu zarabiałem te pieniądze uczciwie. Musiałem coś jeść".
Nie znalazł też lepszej pracy niż... dozorca boiska. Pewien czas podróżował ze słynnym koszykarskim "cyrkiem" - Harlem Globetrotters. Był też discjockeyem, prowadził firmę reklamowo-handlową, najpierw w Chicago, potem w Phoenix. Ostatecznie poświęcił się pracy kaznodziejskiej, głosząc pochwały godnego, uczciwego życia, patriotyzmu i fair play. Za setki przemówień rocznie był wreszcie dobrze wynagradzany.

W ostatnich latach życia spacerował każdego dnia rano dwie mile i pływał w ośrodku Y.M.C.A w Phoenix. Utrzymywał dobrą sylwetkę, ale jednocześnie palił paczkę papierosów dziennie, niestety. Przyczyną jego śmierci był więc ostatecznie rak płuc.
Dziś, na szczęście wielki lekkoatleta doczekał się swojej chwały; ma aleję swego imienia, prowadzącą na Stadion Olimpijski w Berlinie, gdzie czterokrotnie dekorowano go złotymi medalami.
Fajnie, że świat miał i nadal ma od czasu do czasu takie perełki, które zadziwiają sportowo.

- na zdjęciu Jesse Owens


Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu


(2014-06-17,12:51): to fajnie, masz rację. Ale to też pokazuje, że sport (nawet zawodowy) jest tylko CZĘŚCIĄ życia, nawet jeśli wydaje się ważny.
(2014-06-17,20:03): ciekawe, czemu nie został trenerem?
Mahor (2014-06-17,22:59): Historię Owensa znałem od dziecka z opowieści mojego ojca przedwojennego sprintera ,lecz wojna przekreśliła plany i nadzieję sportowcom niemal wszystkim na całym świecie.A rasizm jeszcze dzisiaj siedzi głęboko zakorzeniony, w Polsce niestety również.
piotrbp (2014-06-24,11:36): Piękne Paweł, dzięki za ten wpis :-)







 Ostatnio zalogowani
biegacz54
04:49
kuzag
01:12
Marco7776
23:56
camillo88kg
23:43
przystan
23:39
inka
23:30
Roadrunner
23:21
conditor
23:12
Lektor443
22:21
pixel5
22:03
kornik
22:00
kos 88
21:50
Przemek_Czersk
21:49
rdz86
21:46
milosz2007
21:44
radosc
21:43
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |