Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [91]  PRZYJAC. [91]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
Magda
Pamiętnik internetowy
Ziorko do ziorka

Magdalena R-C
Urodzony: --------
Miejsce zamieszkania: hożuf
813 / 949


2014-04-11

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Stara Gwardia. (czytano: 549 razy)

PATRZ TAKŻE LINK: https://www.youtube.com/watch?v=HqCZe-aOXow

 

Czytam wspominki z biegów różnych ludzi i dostrzegam coś, czego wcześniej nie było, a co mi się bardzo nie podoba.
Maraton utracił swą magię.

W oczach ludzi, te 42,195km to coś do zaliczenia, zazwyczaj dlatego, że szwagier/kolega/siostra też pobiegli i żyją. To coś jak blok fitnessu odfajkowany co weekend. To po prostu produkt.

Składowe produktu to nie bieg, nie zmęczenie, nie wsparcie albo rywalizacja na trasie, nie pokonanie własnych barier i słabości, nie zwieńczenie długiej treningowej drogi.
Składowe produktu "maraton" to koszulka, fajny pakiet startowy (ale co to znaczy fajny?), medal.



Nie zrozumcie mnie źle- są rzeczy, które gwarantuje regulamin biegu, który powinien być świętością dla biegacza i organizatora (tylko biegacz nie czyta, a org nie zawsze się wywiązuje), są rzeczy niezbędne, ale są i dodatki, miłe bonusy, ale tak naprawdę nie najistotniejsze w tym wszystkim.


Co jest ważne? dobrze zabezpieczona trasa. Karetki i służby medyczne, najlepiej gęsto ustawione na trasie. Napoje (mówimy o maratonie, do dychy uważam picie na trasie można sobie darować), miejsce do przebrania się osobne dla pań i panów, toalety, depozyt. Folia też czasem jest potrzebna do okrycia.
Fajnie jak jest medal, bo to miła pamiątka.
Zazwyczaj fajnie jak jest coś ekstra do szamania, ale to nie jest obligujące.
I to wszystko.

Jest koszulka- fajnie. Uwielbiam bawełniane z Maratonu Warszawskiego, bo są świetnie wyprofilowane, zaprojektowane ze smakiem i z dumą noszę je "w cywilu".
Org zapewnia nocleg na sali? super, zaoszczędzę kasiorki, chociaż spanie w tłumie na sali wiąże się z pewnymi utrudnieniami i możliwym brakiem komfortu- to chyba logiczne, ryzyko jest wliczone.

Tak naprawdę nic więcej nie trzeba. Nie rozumiem ludzi, którzy uważają że w ramach opłaty powinni mieć również gorący doping na całej trasie, zamówioną pogodę, karetki z papierem toaletowym (papier toaletowy bardzo przydaje się przy reanimacji i jest niezbędnym wyposażeniem), reklamówkę suvenirów, a na mecie czekającą lektykę i prywatnych służących (którzy zaniosą, umyją, nakarmią i dupkę podetrą papierem, najlepiej tym z karetki).

Czy ja jestem jakaś dziwna?
Jeszcze kilka lat temu w naszym relacjach były opisy walki ze swoją słabością, bo nogi nie chciały już kręcić i walczyliśmy o każdy krok. Pisaliśmy o przyjaźniach zawartych na trasie, o wspólnej walce z bólem i rezygnacją, o podaniu ręki i holowaniu się na trasie, o oddawaniu swoich batonów i dzieleniem się izo. Opowiadaliśmy o zażartej walce o przed-przedostatnie miejsce, jak ciachaliśmy się na trasie i jak cudowny był smak wody po litrach izo.

Teraz w opisach czytam streszczenie trasy nazwami ulic, koszulka nie taka, rany boskie! tylko jeden kurek pod prysznicem!!!, chip nie ten bo miał być w numerze startowym a nie do sznurówek..... heloł!!!!

Ale zawsze najfajniejszy argument- było mało wolontariuszy. Ok, to powiedz jeszcze, w ilu biegach ty byłeś/byłaś wolontariuszką?


I myślę o tym wszystkim cokolwiek zdegustowana, by nie używać brzydszych słów, zastanawiam się skąd się to bierze?
Czy w ogóle z tego jak ludzie zaczynają podchodzić do życia?
A może maraton po prostu stał się ofiarą swojej własnej popularności?
Może widzę to jak w krzywym zwierciadle, bo patrzę przez pryzmat kogoś, kto chciał biegać, a nie robi tego dlatego, że wszyscy to robią?
Może mnie to razi, bo pamiętam starty gdzie było nas góra 2000 a nie 12000.... starty, gdzie było niewiele albo nic i teraz tak mnie cieszy wszystko co jest ponad to, doceniam to, a nie marudzę że mało i niefajne?









Po poprzednim tekście "Szczurki" napisało do mnie sporo ludzi. Że dziękują za tekst, że myśleli że są jacyś dziwni, a tu się okazuje że nie, że można biegać i nie startować, nie spinać się, poczuć tę.... wolność. Tak po prostu.
Są osoby, które startowały, ale nie potrafią się odnaleźć w tym co się dzieje, nie podoba im się to i odpuszczają.





Jesteśmy Starą Gwardią.
Nie zapominamy o co chodzi w bieganiu i w tych 42,195km.
Nie zgubiliśmy magii.
Jesteśmy biegaczami, maratończykami.
Nie konsumentami, nie szczurkami.

Autor zablokował możliwość komentowania swojego Bloga







 Ostatnio zalogowani
uro69
17:16
przystan
17:02
gora1509
16:39
biegacz54
16:32
ruzga99
16:32
INVEST
16:26
grek
16:15
Wojciech
16:09
Cooba
15:56
Ziuju
15:48
AndrzejN
15:31
Ty-Krys
15:28
tomako68
15:22
Admin
15:21
Gapiński Łukasz
14:53
mittwoch1
14:41
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |