Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA   GALERIA   PRZYJAC. [364]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
Krzysiek_biega
Pamiętnik internetowy


Krzysztof Bartkiewicz
Urodzony: 1975-04-05
Miejsce zamieszkania: Toruń
143 / 193


2013-09-18

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Wrocław maraton - relacja (czytano: 1097 razy)

 

Są weekendy w kalendarzu imprez biegowych gdzie mamy mocny problem co wybrać, 14-15 września był tego najlepszym przykładem. Ja osobiście rozważałem Tarczyn, Wrocław, Wilno, Moskwa. Z powodu iż w sierpniu z powodu bolącej łydki miałem 3 tygodnie przerwy trudno było mi rozważać bym skusił się na maraton w tym terminie. Dopiero wygrana maratonu w Świnoujściu dała mi jakiś obraz. Wprawdzie na mecie padłem z wyczerpania ale widziałem że bardzo szybko dochodzę do siebie. Na 4 dni przed maratonem Wrocław otrzymałem zaskakującą wiadomość iż żaden z pięciu zakontraktowanych Kenijczyków nie otrzymał wizy. Tak więc gdybym miał formę sprzed roku niczego bym się nie obawiał. Wiedziałem że będzie dwóch zawodników z Kenii, jeden z Etiopii, i Tanzańczyk. Brałem pod uwagę że przegram z Tomkiem Sobczykiem bo wiedziałem że w tym roku jest zdecydowanie mocniejszy ode mnie. Napisałem do organizatora i bardzo chętnie widział mnie w gronie elity i byłem goszczony na tych samych zasadach co Kenijczycy. Na dwa dni przed maratonem nafaszerowałem się makaronem, do tego dochodził wyjątkowo jakby nie patrzeć silny stres w związku z rozłąką z rodziną gdyż był to ostatni mój wolny weekend i zaraz po maratonie muszę się wstawić w jednostce wojskowej w Lęborku w związku z podpisaniem kontraktu. Tak więc nie wiedziałem jak to będzie. Przyjechałem do Wrocławia już w sobotę w celu odebrania numeru startowego. Nadano mi DWUNASTKĘ. Dowiedziałem się też że nie dojechał Tanzańczyk.
Tak więc moje szanse czym bliżej startu wzrastają.
Nadchodzi dzień maratonu. Ok 6.30 schodzę na śniadania gdzie już są Kenijczycy, Etiopczyk, Agnieszka Ciołek-Mierzejewska i dwaj managerowie. W hotelu wyjątkowo śniadanie wystawne, kuszę się na dwa jajka, 3 kromki chleba, bułkę z dżemem i czerwoną paprykę.
15 września ok 8.40 idę na rozgrzewkę, niektórym wydawać się może trochę późno jak na mój sportowy poziom, ale to nie dyszka, tylko maraton i do niego trzeba podejść całkowicie inaczej. Czym dłużej się rozgrzewamy to możemy mieć braki energii na końcówce w maratonie która u mnie niejednokrotnie się przydała. Tak więc zrobiłem ok 500-600m truchtu, następnie z 15minut gimnastyki w tym 4 rytmy naprzemiennie z przebieżkami.
Na start ustawiłem się na 4 minuty przed startem. Wziąłem z sobą na wszelki wypadek żel gdybym na 30km czuł że czegoś mi brak. Po starcie ruszyłem wraz z Tomkiem Sobczykiem, a raczej za jego plecami, bo nie czułem się na tyle mocny żeby biec szybciej. Pierwszy kilometry były mimo to bardzo mocno (3.22, 3.25, po piątym się bardziej ustabilizowało i dziesiąty kilometr wyszedł jak pamiętam 35.03. Od początku założyłem że chcę być w pierwszej szóstce, czas mnie nie interesował, byłem w tym dniu wyjątkowo spięty i nie mogłem się wyluzować, wiedziałem że muszę pobiec za dwa tygodnie maraton w Warszawie i muszę być w szóstce jak najmniejszym kosztem sił. Po 15km tempo biegu delikatnie spadło, do tego zaczął padać deszcz, jako że biegłem bez czapki to po oczach spływały mi krople deszczu które skutecznie podrażniały moją gałkę oczną. Miejscami miałem bardzo słaba widoczność. Całkowicie się na tym odcinku pogubiłem zacząłem gubić biegnąca przede mną grupkę. Na półmetku miałem czas ok 1:14.50 i kilkadziesiąt metrów straty i co gorsze byłem dopiero dziewiąty!!! Takiego wariantu nie przewidywałem. Człowiek poci się i nic z tego nie ma, zacząłem szukać w sobie jakiś motywacji, myśleć o rozłące z synem i żoną, łezka w oku ponownie zaczęła wibrować, wiedziałem że to jest błędne myślenie w tym momencie, ale zaraz jeszcze mój idol-Yuki Kawauchi, on nigdy by się nie poddał. Ubiegam do 23km i nagle sytuacja staje się nieco dziwna. Staje jeden z naszych zawodników, na 25km z kolei dowiaduje się że z trasy zszedł jeden z Kenijczyków. Czyli jestem już siódmy. Na 27 doganiam Tomka Sobczyka i Tomka Szymańskiego, robię długi zryw przy wyprzedzaniu i zdołał go utrzymać tylko Tomek Sobczyk do którego dołączyła grupka kibiców, i jeden z nich biegł z nami przez jakieś 4km. Wyrzucam żel bo czuje że dam rade (31km). Czyżby powtórka z roku ubiegłego. Jestem wraz z Tomkiem na 5 i 6 pozycji, czego chcieć więcej, miejsca te są premiowane bardzo wysokimi nagrodami pieniężnymi jak na nasze amatorskie bieganie. Wiedziałem że Tomek jest obecnie szybszy i na finiszu nie mam z nim szans, niespodziewanie ucieka mi na 37km i trzymam dystans 10-20m do 40km gdzie udaje mi się z nim zrównać. Wówczas to ja tym razem robię delikatny zryw i z przewagą kilkudziesięciu metrów wbiegam jako piaty na linię 31 maratonu Wrocław uzyskując czas 2:33.00!!

Dziś jest już 3 dni po maratonie i potrafiłem w Lęborku na krosie pobiec z Sebastianem Wąsickim 21km w tym 12km po 3.50/km, tak więc do Warszawy widzę zdążę się zregenerować i nabrać większej mocy. Ten start bardzo mnie zmotywował, wiem że jestem w stanie jeszcze dużo z siebie dać. Moim atutem jest iż spokojnie trenuję. Zarówno przed maratonem jak i po robię dzień przerwy. Z czasem jak będzie zainteresowanie wprowadzę do blogu moje treningi które postaram się wstawiać regularnie

Warto dodać iż zwycięzca w maratonie miał nie lada rozrywkę. Pierw miał pobiec półmaraton w Augustowie, z racji iż żaden z Kenijczyków zakontraktowanych na Wrocław nie był w stanie się pojawić, Kenijczyk na 4 dni przed startem dowiaduje się że pobiegnie maraton..:)
Dodatkowo miał przylecieć w czwartek i okazuje się że na lotnisku w Pradze go nie ma. Odnalazł się dopiero następnego dnia, okazało się że wylądował w Pradze, ale czekał na innym terminalu. Przez ponad dobę nic nie jadł i nie pił, a mimo to w debiucie wygrał maraton:)

Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu


Rufi (2013-09-18,22:04): Pięknie. Gratuluję :-)
Robertz (2013-09-18,22:21): Tak fajnie opisujesz swoje biegi że gdy kończę o nich czytać jestem zdyszany emocjami.Gratuluję!!!! Pisz częściej.
Krzysiek_biega (2013-09-18,22:25): Jak bym pisał częściej, nie byłoby tyle emocji:)
izamoskal (2013-09-18,22:36): Super! Gratki!
paulo (2013-09-19,09:23): ci Kenijczycy są niesamowici, ale Ty też jesteś MISTRZEM. Gratuluję!
filips1 (2013-09-19,20:11): Za wynik gratulacje ALE ! Zastanawia mnie kim jest ta grupa nazywana elitą czy to jeszcze amatorzy ? więc dlaczego jeszcze przed startem traktowani inaczej niż pozostali uczestnicy czy już zawodowcy którzy żyją z biegania .skłaniam się ku tej drugiej wersji więc co robią z amatorami .to tak jakby amator startował w zawodach strongman z Pudzianem śmiesznie ,by to wyglądało ,a raczej żałośnie . ja startując chcę osiągnąć jak najlepszy czas , a nie kombinuję kogo zabraknie na starcie .myślę ,że ta elita jest za słaba na poważne zawody ,a za dobra na biegi masowe .szkoda tylko ,że jak 2/3 startujących było na trasie w tym ja to już odbyła się ceremonia nagrodzenia ELITY . JESTEŚ MISTRZEM to fakt ale ten start w Nowym Warpnie to była przeginka ale za formę sportową to cię podziwiam .pozdrawiam
Krzysiek_biega (2013-09-19,21:09): Dariuszu elita to inaczej faworyci danego biegu. Można być elitą biegając 2:30, 2:15, 2:07, zależy o jakim maratonie mówimy. Możesz mieć pb w maratonie 2:15, ale niestety, jeżeli wybierzesz maraton w Nowym Jorku czy Londynie, to elitą nie jesteś. Sport wymaga wielu wyrzeczeń i trzeba kalkulować. W dzisiejszych czasach trudno odróżnić zawodowca od amatora. Można nim być biegając maraton na poziomie 2:20, ale można być też amatorem biegając na poziomie 2:10. Kwestia tego czy dany zawodnik ma kontrakt sportowca i czy tylko ze sportu się utrzymuje.
filips1 (2013-09-19,21:55): Krzysztofie sądzę ,że ElITĄ to byli kibice dopingujący biegaczy w deszczu , a nagrody powinny być przekazane klubom kibica które przygotowały zorganizowany doping .niestety niektórzy są zainteresowani biegiem do lokaty która jest nagradzana reszta się nie liczy .trenować aby wygrywać , a nie trenować aby zarabiać . ciekawe czy byś wystartował , gdyby się okazało ,że w ostatniej chwili zapisało się kilkudziesięciu lepszych i na KASĘ niema szans ! wątpię ,bo trzeba kalkulować co się opłaci ! życzę Ci sukcesów i zdrowia
Krzysiek_biega (2013-09-19,22:28): Dariusz jak byś wczytał się w treść to nie planowałem biegać Wrocławia. Ciekawi też Twoje podejście, jak myślisz dlaczego nikt inny z liczących się Polaków nie wystartował..? Zaobserwować można że tam gdzie startują u nas Kenijczycy, startuje bardzo mało naszych..Nie będę publicznie pisał dlaczego tak jest, bo zauważyć można zmowę milczenia wśród naszej zawodników. Jest problem który należy naprawić bo za kilka lat nie będzie komu biegać dużych maratonów. A co do kibiców, czy sugerujesz Darku żeby kibiców również wynagradzać? Dalszy temat dyskusji w tym kierunku pozostawiam bez odpowiedzi. Pozdrawiam
filips1 (2013-09-19,22:49): problem o ,którym piszesz można rozwiązać w bardzo prosty sposób - zero nagród , a frekwencja także dopisze kończymy polemikę w tym temacie pozdrawiam
Bergu (2013-09-19,23:26): Gratulację.
Hung (2013-10-22,21:02): Ładnie napisane, i ten mały a jakże ważny wątek o rozterce między domem, pracą a biegami. Trzeba dużo siły, żeby to pogodzić.







 Ostatnio zalogowani
OSiR Władysławowo
08:10
tomasso023
07:49
martinn1980
07:38
andbo
07:36
Mircoh
06:50
Cooba
06:19
Andrzej5335
05:48
biegacz54
05:06
przystan
00:13
orfeusz1
23:41
akforce
23:38
gpnowak
23:11
Citos
23:08
Lektor443
23:03
robertst1
21:54
maste
21:25
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |