Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [18]  PRZYJAC. [278]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
Truskawa
Pamiętnik internetowy
Biegam, więc żyję.

Izabela Weisman
Urodzony: 1972-02-
Miejsce zamieszkania: Żory
396 / 483


2013-06-10

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Półmaraton Jurajski, 9.06.2013 (czytano: 630 razy)

 

Z jurajską Rudawą jest tak, że jak się do niej wjedzie to nie można z niej wyjechać. Człowiek cały czas ma przed oczami te krajobrazy, a do tego jeszcze wszystkie przesympatyczne gęby znajomych i przyjaciół o które potykał się przez dwa dni. Dwa dni .. i bardzo trudno wrócić do szarej (dosłownie, w Żorach schowało się to głupie słoneczko) rzeczywistości.

W sobotę rano zajęłam się rogalami i kruszonem. Jak skończyłam byłam tak padnięta, że chciałam iść spać, a nie jechać na ognisko. No ale… O ile ognisko mogę sobie zrobić koło domu o tyle zgromadzić całą te kolorową bandę byłoby już zdecydowanie trudniej. Trza było się pakować i jechać. Z Katowic zabraliśmy Ikę i Miłosza. Nie pamiętam o której dojechaliśmy na miejsce ale od razu człowiek wpadł w ramiona Szadoka i Jaśka oraz Pawła i naszego szefa Wszechmogącego. Ze szef jest wszechmogący to już chyba nikt nie ma wątpliwości, po tym jak na dzień przed imprezą łąka wyschła i pojawiło się mordercze słońce, podgrzewające atmosferę do granic możliwości. No było gorrrrrąco, nie tylko na ognisku. :) Aczkolwiek pojawiły się głosy, że szef nieco przesadził z tymi modlitwami o słoneczko no i dało nam nieźle popalić w niedzielę.

Ale póki co siedzimy sobie przy ognisku, na patykach przyniesionych przez Gabę, Iwonkę, Ikę i Jaśka opalają się kiełbachy, na stolikach bufet może przyprawić o zawrót głowy. Jest miło, przyjemnie gryzą nas komary, więc nieprawdą jest co mówił Mirek, że wszystkie rudawskie komary są u Gaby na podwórku, ze szczególnym uwzględnieniem jego namiotu. :) Siedzimy, zajadamy, rozmawiamy cieplutko, kiedy przylazł w końcu Radziu z gitarrrą, a zaraz potem ktoś postawił bębny.. możecie wierzyć lub nie ale kiedy oba instrumenty zostały zaczęły żyć, można było dostać dreszczy. Radzio naprawdę jest mistrzem gitary ale może to jest związane z jego profesją. Może po prostu w lesie trzeba grać, żeby drzewa rosły i zwierzęta się rozmnażały. Pewności nie mam bo Radziu nic na ten temat nie mówił ale szyszki wystające z jego kieszeni mogą świadczyć o tym, że jest emocjonalnie związany z miejscem pracy i to że gra w lesie wydaje się wysoce prawdopodobne. Musi grać, bo nie mógłby być w tym taki dobry.
Taaa.. a wracając do tematu..

Atmosfera przy ognisku jak zawsze była doskonała. Bardzo, ale to bardzo, bardzo nie chciało mi się jechać do domu. Ale musiałam. Dzieci, które miały być przez dwa dni na zawodach wróciły do domu w sobotę, no i trzeba było przygotować je na następny dzień zmagań sportowych. Najgorsze było to, ze w zasadzie wydawało mi się, że nie ma szans, żeby wróciła w niedzielę na bieg. Gniotło mnie to strasznie, w nocy dusiło, a rano pozbawiło humoru. No ale.. kiedy dzieci były już „wyjechane” mówię do Łysolka „jedziemy”? A Łysy: no jedziemy tylko czy zdążymy. „Mistrzu – mówię – Ty nie zdążysz”?? Ty?? No i Łysy w godzinkę dowiózł mnie do Rudawy. Przysięgam: nie wiedziałam, że loganki potrafią tak szybko jeździć. Ponieważ do startu zostało jakieś pół godziny miałam jeszcze czas żeby się poszwendać po terenie i poszukać znajomych. Najpierw przywitałam się z Pawłem Żyłą, potem spotkałam Beatkę i Gabę z Piotrkiem, Straszka a potem mojego kochanego HRmaxa. Wiolka tak się odgrażała, ze ona leci na limit a okazało się, że pobiegła dużo szybciej. Czyli do Rudawy przyjechała naprawde mocna ekipa. Dobrze więc, że miałam kontuzję i mogłam na nią zwalić to, że jak zwykle biegnę na końcu. Nie musiałam przynajmniej oczami świecić, że się wlokę. :)


Start jak zwykle nas zaskoczył. Po prostu nagle zrobiło się koło nas luźniej i dotarło do nas, że to JUŻ trzeba zacząć biec. No… byłam wydygana strasznie. Strasznie! Od miesiąca nie biegałam bo kolano. Przed samym biegiem miałam jeszcze rozmowę z moim tatą, który wszelkimi dostępnymi metodami ( a tych miał naprawdę ograniczoną ilość, zważywszy, że był jakieś 500 kilosów ode mnie) starał się mnie odwieźć od startu. Nic to nie dało. Ja się uparłam, że pobiegnę i koniec! Doszłam do wniosku, ze skoro doktorek leczy mnie już tak długo, a metody leczenia przyniosły raczej mizerny skutek, to znak, że tę kontuzję trzeba już rozbiegać. Początek nie był wesoły. Kolano bolało, ale że miałam z kim gadać, to też nie bardzo myślałam o tym, że boli, a jak się już rozbujałam to zapomniałam o kolanie i do teraz o nim nie pamiętam.

Jurajski zaczyna się bardzo na temat bo od razu jest podbieg, a potem też jest podbieg i w zasadzie jurajski to są same podbiegi tylko jedne są mniejsze a inne większe. Doszliśmy nawet do wniosku, że tak naprawdę to organizator wcale się nie przygotował do tego biegu, bo trasa jest pofałdowana a powinna być płaska. To ma do poprawienia za rok, bo przecież ileż można biegac po pagórach. Na ostatnich dwóch kilometrach sugerowałabym też wyburzenie kilku domów, bo całkowicie osłaniały od wiatu i było gorąco jak w dupie i myślałam, że tam się przewrócę i już nie wstanę. Tyle uwag do orga, bo reszta była perfekt. Jak zwykle zresztą.

Różne przygody spotykały nas po drodze. A to ktoś na rowerze rzucił uwagę o wadze złotej myśli, a to pan policjant zgodził się wypisać mandat Radziowi i Miłoszowi, bo zdecydowanie za szybko biegli. Wszak Ekipa Ostatniej Minuty do czegoś jednak zobowiązuje. A to sklep znaleźliśmy po drodze.. no nie żebyśmy byli zaskoczeni, bo ten sklep zawsze stoi w tym samym miejscu, wyznaczając półmetek i dając nam wytchnienie na swoich schodach ale jednak pewien element zaskoczenia zawsze jest, ze to JUŻ??
W ogóle muszę powiedzieć, że jestem niepomiernie zdziwiona jak względna wielkością jest czas. Zazwyczał półmaraton pokonuję w czasie poniżej dwóch godzin. Są dwa przypadki kiedy biegnę dłużej: pierwszy to półmaraton Mikołajów, a drugi to właśnie półmaraton jurajski z Ekipą Ostatniej Minuty, gdzie jak sama nazwa wskazuje ekipa gasi na połówce światło, zamykając imprezę i rozrabiając po drodze okrutnie. A wracając do czasu: kiedy biegnę poniżej dwóch godzin, to cała połówka jest tak długa jak maraton. Kiedy biegnę na limit, czyli w Rudawie co oznacza ni mniej ni więcej tylko 3h, bieg mija jak z bicza trzasnął. Jest start a potem od razu meta. Za szybko to mija.. no za szybko. :(
Nie pamiętam na którym kilosie wbiega się w taką przyjemną alejkę z mnóstwem cienia i domeczkiem schowanym w zieleni. Przy płocie, w otwartej furtce stała sobie śliczna, malutka dziewczynka. Bardzo nas dopingowała a na koniec wypaliła: ale sportowcy to szybciej się ruszają.. W zasadzie zostawiła nas bez słowa, bo trudno było dziecku nie przyznać racji.

Za to dokładnie pamiętam na którym kilosie Gaba zaczęła, dodam tutaj: jak zwykle, świrować, że nie zdążymy. W ogóle odjęła sobie kilosa i za diabła nie chciał jej wyjść limit. Dopiero kiedy wyklarowaliśmy dziewczynce, że nie ma szans, żebyśmy nie zdążyli w limicie, gorzej! Ze musimy zwolnić, bo możemy niechcący zrobić życiówkę, Gaba nieco się uspokoiła i dobiegła na metę, jak zwykle przyśpieszając na ostatnich metrach.
Było pięknie! Bardzo nie chciało mi się wracać do domu. Ani wtedy kiedy siedzieliśmy pod parasolem wcinając gróchówę, ani wtedy kiedy staliśmy z HRmaxem na patelni komentując bieg i losowanie. Fajnie mi tam było, a następny raz dopiero za rok. Jakoś to pewnie przeżyję, jak zawsze wypisując pierdoły na forum i odliczając na wyścigi dni do kolejnego rudawskiego ogniska i kolejnego rudawskiego biegu. To za rok.. nie gdzie za rok. To już tylko 363 dni do Rudawy. I to by było na tyle. :)

PS. W sobotę kiedy już pojechałam do domu, Beatka przysniosła sernik! Zachodzi uzasadniona obawa, że kobieta ta, acz sercu memu miła, czekała aż wyjadę, żeby zostało więcej sernika dla niej! Bo nie da się tego zbiegu okoliczności inaczej wytłumaczyć.







Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu


7024 (2013-06-10,10:39): Ekipa Ostatniej Minuty - cudowne!!!
mamusiajakubaijasia (2013-06-10,10:43): Kiedy ja naprawdę byłam święcie przekonana, że 18 kilometra jeszcze nie było. Zresztą, ja już wtedy w ogóle mało co widziałam; przeorało mnie to kompletnie:) A! I nie wspomniałaś o tym, jak z zaskoczenia zniewoliłyśmy Radka. Może on dlatego z tym Miłoszem do przodu wyrywał? Bał się powtórki... Dzięki, Iza! Dziękuję za wszystko wczorajsze (bo o przedwczorajszym nawet nie wspomnę). A! I nie pochwaliłaś się zwycięstwem konkursie na "Podlizuję Roku" - a przecież EWIDENTNIE jest to powód do dumy:)))
Beata28 (2013-06-10,10:58): Iza, super relacja :) Aż się chce wrócić do dnia wczorajszego :) Kuruj się i do następnego razu :)
snipster (2013-06-10,11:13): rogale, kruszona, ognicho... kurcze, takie zawody to rarytas ;) a teraz kolejne odliczanie do kolejnych zawodów, ach te ciężkie życie biegacza ;)
Gerhard (2013-06-10,11:14): Mówienie (przykrej) prawdy prosto w oczy to paskudny zwyczaj. "Sportowcy to szybciej się ruszają". Młoda naśladowczyni Tytusa rośnie :)
jacdzi (2013-06-10,11:18): Chcialem napisac o Rudawie, o prawdziwym swiecie dla mnie. Uwielbiam ta atmosfere i dlugo po Rudawie myslami wracam do spotkan z przyjaciolmi, do tego niezwyklego klimatu. Izuniu Twoja relacja oddaje wszystko, podpisuje sie pod nia i juz odliczam dni do kolejnej rudawskiej przygody.
kris0309 (2013-06-10,15:49): Lubię to! :)
paulo (2013-06-10,16:01): fajnie mieliście i miło się czytało, ale chcę tylko nadmienić, że 9 czerwca w Grodzisku Wlkp. też było przepięknie na Półmaratonie Słowaka. Naprawdę najlepszy półmaraton w Wielkopolsce :)
kudlaty_71 (2013-06-10,18:29): ...hmmm...ja liczyłem, że w tym roku uporam się z 147Ultra a w przyszłym...zawitam w końcu do Rudawy...a tak muszę liczyć na odpowiednie zgranie się terminów...
shadoke (2013-06-10,18:55): Ja naprawdę nie wiem, co Wy w tej Rudawie widzicie?;)))
Truskawa (2013-06-10,19:15): Ekipa jest cudowna, choć nigdy nie wiadomo jaki będzie skład. :)
Truskawa (2013-06-10,19:16): A bo miałam zrobić osobny wpis no ale skoro się wydało to już nie będę pisać. :)) Dzięki Gabrysiu za wszystko. Nawet za niewykorzystane miejsce na placu. Za rok się przypomnę. :D
Truskawa (2013-06-10,19:17): Gratki Beatka za poprawienie wyniku i fajnie było Cię w końcu poznać. :) Do następnego. :)
Truskawa (2013-06-10,19:18): Przyjedź za rok Piotrek. Może będziesz miał więcej szczęścia i załapiesz się na Jaremkowy serniczek. Pychotka.. :)
Kedar Letre (2013-06-10,19:18): Jak to co Iwonka! Ja widziałem wiewiórkę!
Truskawa (2013-06-10,19:19): Wojtek, ja jestem pewna, że Tytus od miesiaca jeździł do Rudawy i kształcił dziewcznykę komu i co ma mówić. :))
Truskawa (2013-06-10,19:20): No fajnie było, ale w niedzielę tylko mi gdzieś tam mignąłeś. :( Do następnych zawodów. Dobrze nam idzie w tym roku to pewnie nie raz się jeszcze zobaczymy. :)
Truskawa (2013-06-10,19:21): Ja też Krzysiek. :)
Kedar Letre (2013-06-10,19:22): Dzięki Trus, fajnie się leżało z Gabą i Tobą na plecach( z tym , że ja leżałem na brzuchu - swoim) Jakby ktoś miał wątpliwości, to, wydarzyło się podczas biegu
Truskawa (2013-06-10,19:22): Paulo, ja bym bardzo chciała w końcu pobiec w Grodzisku, bo same dobre rzeczy słyszę o tym biegu. Mam nadzieję, że w końcu się uda. :)
Truskawa (2013-06-10,19:23): Taaaa, pyta ta co nic nie widzi. :)) Iwonka dzięki. Ty wiesz za co. :)
Truskawa (2013-06-10,19:24): A! To te szyszki dla wiewiórek nosisz po kieszeniach?? :)
Truskawa (2013-06-10,19:26): Jakkolwiek to brzmi Radziu, ja zawsze chętnie Cię przygniotę. Na biegu, jakby ktoś miał wątpliwości. :)
Truskawa (2013-06-10,19:27): Wojcieszku, to ja bardzo trzymam kciuki żeby terminy sie zgrały.
shadoke (2013-06-10,19:48): Oj, tam, oj, tam:) Polecam się na przyszłość;)
(2013-06-10,19:50): trzymam kciuki za rekonwalescencję kolana :-)
Inek (2013-06-10,20:20): Brawo Iza i brawa dla Twego męża! Skoro w jeden weekend dwa razy potaficie dojechać do Rudawy, to może stać Was w takim duecie nawet na Rzeżnika ? :))
Rufi (2013-06-10,23:02): Czyli rozumiem ze nie klęłaś jak jechaliscie do Rudawy :-)
Truskawa (2013-06-13,19:46): Dziękuję Piotrek. :)
Truskawa (2013-06-13,19:47): Nie da rady Ignacy. Bieganie to nie Marcina bajka. Zupełnie. A szkoda. :(
Truskawa (2013-06-13,19:48): Przecież ja nigdy nie klnę. Ja nawet brzydkich wyrazów nie znam. Jedynie co to umiem "dupa" powiedzieć ale tak do końca to ja nie jestem przekonana, ze to jest brzydki wyraz. :)







 Ostatnio zalogowani
Wojciech
08:26
biegacz54
08:23
Jurek D
08:15
Yatzaxx
07:59
platat
07:52
Namor 13
07:48
michu77
07:29
Gapiński Łukasz
07:23
Januszz
06:53
Admin
05:56
piotrhierowski
05:24
Deja vu
04:54
maste
23:14
lordedward
22:56
aktywny_maciejB
22:45
alex
22:30
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |