2013-05-27
Dostęp do
wpisu:
Publiczny
| Łódź i Ślęża (czytano: 807 razy)
W sobotę pojechałem z Mieszkiem, Kasią, Adą i Piotrkiem do Łodzi na dziesięciokilometrowy Bieg ulicą Piotrkowską.
Chciałem zobaczyć, jak ja biegam na 10km. To była o dziwo pierwsza dyszka w tym roku.
Nie liczyłem na dobry czas, ale jednak następuje poprawa mojej formy, wracam do mojej dyspozycji z końca roku 2011.
37:32 na tej pagórkowatej trasie nie było najgorszym wynikiem.
Takich podbiegów się nie spodziewałem, na maratonie były, ale trasa była jednak przyjaźniejsza.
Tabliczki z kilometrami były chyba źle ustawione, ale nie daję sobie głowy uciąć, w każdym razie moje międzyczasy wyglądają na wygenerowane losowo. Aż tak nierówno to nie biegłem, na trasie nie wyprzedziło mnie jakoś szczególnie dużo osób. 5km minąłem w 18:42, co razy 2 daje 37:24, czyli może jednak za szybko zacząłem, lub w drugiej części trasa była trudniejsza? Biegłem w pacemakerowej koszulce z Krakowa sprzed roku, i na trasie jeden z biegaczy pomyślał, że jestem pacemakerem na tempo 3:45. Jak się okazało-byłem.
Już wiem jaki strój założę jak będę kiedyś chciał łamać 35 minut na dychę.
Męska część ekipy nie zachwyciła wynikami, za to kobiety wymiotły. Kasia 5ta Open, Ada na szóstej pozycji z życiówką. To nas tylko zmotywowało do dalszych treningów.
A do Wrocławia wróciliśmy po drugiej w nocy, z racji tego że bieg odbywał się o 18:30, a po tym zasiedliśmy jeszcze do pizzy.
Videorelację, niezbyt obszerną, i to, jak wyglądałem w damskich spodenkach Nike w rozmiarze XS pożyczonych od Kasi, można zobaczyć pod tym linkiem .
A wczoraj po raz n-ty wyjazd na Ślężę, tym razem nie sam, a z Damianem, Adą, Mieszkiem i Piotrkiem.
Nie zrobiłem planowanej trasy.
Temperatura - 13 stopni, zabrałem ze sobą masę ubrań, z których większość zrzuciłem, biegając bez koszulki. Nowy zegarek Timexa nie sprawdził się na tej trasie. Niedopięty, majtający się pasek od plecaka albo gałązka na szlaku, powodowała lapa. Tap screen nie jest jednak doskonały, chyba że ustawię go na najniższy poziom wrażliwości, przeznaczony docelowo dla pływaków, ale to wtedy trzeba mocno bić w zegarek. Tak więc nie mam dokładnych międzyczasów, poza paroma, np. ze Ślęży na Tąpadła zbiegłem w 10:50, trasę Biegu na Ślężę pokonałem w 38 minut, a z Tąpadeł na Ślężę wdrapałem się w 14:22.
Ogólnie trasa liczyła 25,87km, a przebiegała tak:Sobótka(Stadion, start Biegu na Ślężę)-Wieżyca-Ślęża-Tąpadła-Radunia-przełęcz Słupicka-Sulistrowice-Ślęża-Sulistrowice-Strzegomiany, a całość zajęła mi 2:48 netto. Brutto to ze 40 minut więcej. Ze Strzegomian to już mnie zabrali samochodem.
A było to tak, że Damian, wdrapując się na Ślężę od Sulistrowic, minął się ze mną i Basiakiem, jak akurat na moment byliśmy w Domu Turysty im. Zmorskiego. Pomyślał sobie że zbiegliśmy na doł nie czekając na niego. A my potem czekaliśmy jeszcze z 20-30 minut, a potem rozdzieliliśmy się, podejrzewaliśmy że się zgubił albo rozwalił na szlaku. Piotrek pobiegł do samochodu czerwonym szlakiem, a ja czerwonym, ale w przeciwnym kierunku, do Sulistrowic, szukać Damiana. I dobiegłem aż do Strzegomian, zadowolony jednak, że nic się nie stało.
Potem szybki grill i powrót do Wrocławia.
Za to dzisiaj czwórki nie dają mi żyć.
Kilka zdjęć z wyjazdu pod tym linkiem .
Na zdjęciu finisz Biegu ulicą Piotrkowską.
Jak widać nie biegłem na maksa-brak piany na ustach
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu
lider (2013-05-28,21:01): Jestes moim odolem !!! Spodenki wymiatały jak ogladam zdjecia z lodzi to placze ze smiechu :D
|
