Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA   GALERIA   PRZYJAC. [364]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
Krzysiek_biega
Pamiętnik internetowy


Krzysztof Bartkiewicz
Urodzony: 1975-04-05
Miejsce zamieszkania: Toruń
123 / 193


2013-01-18

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Z kart historii, moje biegowe CV, cześć 4 (czytano: 1134 razy)

 

Przedstawiam 4 cześć mojego biegowego cv - tym razem ostatnią żeby nie zanudzać.
Przypominam ostatni maraton kiedy pobiegłem poniżej 2:30 był rok 2004 gdzie pobiłem życiówkę w maratonie (2:23.47), w kolejnych latach plaga kontuzji z którymi nie mogłem się uporać spowodowały że brałem się rożnych prac fizycznych żeby zapomnieć o wyczynowym bieganiu. Unia Europejska i to że pozostał łatwiejszy rynek pracy w Polsce spowodował że w 2008 roku mogłem przebierać w ofertach pracy, dzięki czemu mogłem realizować swoje pasje do podróżowania i biegania...
Patrząc w moje zestawienie na lata 2005-2008 to aż sam nie dowierzam że potrafiłem się odbudować


58 "20 Plitvicki Marathon" (4.06.2005/Chorwacja) 4:57.21 (151/195)(na 18km doznałem kontuzji)
59 "XXIV Maraton Juranda" (17.07.2005-Szczytno) 2:48.06


60 "XX Maraton Ciudad de Sevilla (11.02.2007/Hiszpania) 3:02.23 (172 miejsce)
61 "Glitnir Oslo Marathon (30.09.2007/Norwegia) 3:41.10 (304/932)
62 "7 Poznań Maraton" (14.10.2007) 3:17.04 (314/2327)
63 "Maraton de Barcelona (02.03.2008/Hiszpania) 2:53.49 (156/7628)
64 "Leiden Marathon" (18.05.2008)2:31.47 (1/251)
65 "XXIV Maraton Ziemi Puckiej (26.07.2008) 2:46.14 (4/185)
66 Rejkjavik Glitnis Marathon (23.08.2008/Islandia) 2:35.34 (3/552)
67 "III Nocny Maraton Świętojański (21.06.2008-Gdynia) 2:41.44 (2/153)
68 "1 Toyota Romanian int. Marathon (12.10.2008-Bukareszt/Rumunia) 3:02.00 (20/89)
69 "39 New York City Marathon" (2.11.2008/USA) 2:52.10 (439msc/37790)



Najszybszy maraton w 2008 roku miałem w holenderskim Leiden, miastem partnerskim Torunia. To że pobiegłem wtedy 2:31 nazwałbym wielkim przypadkiem i bardzo mocnym nastawieniem do rywalizacji sportowej. Bardzo mało w tym okresie trenowałem gdyż praca nie pozwalała mi na mocne treningi po których byłbym wstanie się szybko regenerować a tym samym treningi były bardzo spokojne i nie robiłem więcej jak 18km na treningu dziennie, a mimo to potrafiłem przebiec tak dobrze jak dla mnie maraton... Wynikło to z tego że na starcie nie było żadnych Kenijczyków i dostałem mocnej adrenaliny. Tuż po starcie w maratonie Leiden mocno ruszyłem jakbym biegł na 15km, kroku dotrzymywał mi Holender, tempo biegu było bardzo zróżnicowane, początkowo nieco poniżej 3.30/km, po półmetku nawet dałem się wyprzedzić bo nie byłem na tyle mocny żeby dotrzymać kroku. Po 30km tempo biegu spadło dla nas obu, o jakieś 10-15 sekund na kilometrze. Niepodziewanie dla mnie po 30km dostałem dodatkowego natchnienia wiedząc że zwolniłem, jak prowadzący zawodnik od dłuższego czasu po wyprzedzeniu ma przewagę rapem do 100m.-czyli też ma dosyć. Więc dołączyłem do niego mocnym zrywem i pamiętam że mocno wtedy to odczułem. Ciemność przed oczami jakiej doznałem mocno dała się we znaki i myślałem że zaraz padne. Niespodziewanie na 3km przed metą Holender jakby mnie puścił do przodu, wtedy zdecydowałem się na drugi zryw. Co ciekawe mimo zmęczenia fizycznego, bardzo mocno poczułem luz psychiczne, i wola zwycięstwa była silniejsza. Widząc że zryw przynosi skutek biegłem ile sił już do samej mety, ostatni kilometr poszedłem poniżej 3:20 i był to mój najszybszy ostatni kilometr jaki kiedykolwiek zrobiłem w maratonie. Za wygranie było wówczas 1250 euro i aż się zdziwiłem że nie było ani jednego zawodnika z wynikami na 2:20 w maratonie. O tym że byłem w tym roku bardzo słaby świadczy fakt startów w kolejnych maratonach gdzie ocierałem się o wyniki w granicach 3h i kolejny przypadkowy wynik padł podczas maratonu w Rejkjaviku gdzie dane mi było prowadzić do 32km i skończyło się na trzeciej pozycji z wynikiem 2:35, ale gdyby nie możliwość rywalizacji o zwycięstwo, to pewnie dałbym rade co najwyżej pobiec z 20 minut wolniej. Tutaj widać różnice jaką potrafię wypracować sobie treningiem, a jaka następuje w momencie startu gdzie nie ma obsady i jest możliwość walki o podium. Przypominać to może trochę tego Japończyka biegającego po 2:10 co dwa tygodnie który też jak twierdzi jest bardzo słaby, ale potrafi swoje ciało doprowadzić do maksymalnego wysiłku podczas zawodów.

24 listopada 2008 roku urodził mi się syn i cały mój świat zaczął mi się kręcić wokół niego. Trening poszedł w nieco odstawkę ale jeżeli już do niego doszło to zauważyłem jakbym dostał nowego bodźca. Nabrałem chęci do życia i myślami ciągle byłem z synem. Może dlatego w zimowej scenerii maraton w Apeldoorn poszedł mi nadzwyczaj dobrze (2:37). 2 miesiące później wystartowałem w Bratysławie i kolejne zaskoczenie. Pamiętam jak tuż po starcie nie potrafiłem nawet jednego kilometra pobiec w 3:25 i wówczas wiedziałem że nie mam szans na pudło. Stwierdziłem że postaram się dobiec jak z najlepszym wynikiem do mety, bo wytrzymałościowo czułem się dobrze. Jakieś było moje zdziwienie kiedy to po półmetku byłem jak dobrze pamiętam siódmy, i mimo że ja nie byłem w stanie przyśpieszyć, to inni padali i na 3 miejsce wskoczyłem na 4-5km przed metą. Walka o drugie miejsce nastąpiła jakieś 800 może nawet 600m to było ostanie popisowe w moim stylu, ale nie ukrywam że nagroda za drugie miejsce dodawała mi skrzydeł. 1350 euro to była gra warta świeczki, i przypuszczam że gdyby nagród w ogóle nie było, to dałbym sobie z rywalizacją spokój. Wtedy do pierwszego miałem straty aż 10 minut, ale różnica pomiędzy pierwszym a trzecim na mecie było ok pięciu sekund. Wygrana pomogła mi zainwestować w dalsze moje starty. To że czas nie był przypadkowy można było stwierdzić po następnym maratonie w Katowicach gdzie pobiegłem z czasem 2:30 będąc na trzecim miejscu, ale najbardziej wartościowy wynik uzyskałem w maratonie granicznym z metą w Rytrze. Gdzie od startu samotnie ruszyłem po premie lotną i wówczas przewaga jaka uzyskałem na 13-tym kilometrze (ok jednej minuty) pozwoliła mi dobiec do mety na pierwszym miejscu bijąc fenomenalny rekord trasy. Wynik 2:30.29 jest do dziś rekordem trasy. Wszyscy co obserwowali co ja wyprawiam tego dnia to byli pewni że dojdzie mnie Ukrainiec lub Janicki, którzy we dwójkę razem współpracowali. Przyznam szczerze że na górkach jestem bardzo słaby, ale moje nastawienie bojowe podczas zawodów sprawia fakt iż w czasie extramalnego wysiłku potrafię się mocno zmobilizować, W kolejnych latach jeszcze 2 razy stawałem na starcie w Rytrze, ale sam się zastanawiałem jak ja ten rekord zrobiłem gdyż wtedy nie odczułem tylu wzniesień co w kolejnych latach mimo znacznie wolniejszego biegu..:)
Bardzo ciekawym wydarzeniem był start w sierpniu 2009 roku. Była bardzo mocna obsada podczas maratonu i Solidarności. Tuż po starcie utworzyła się dziesięcioosobowa grupa i ruszyliśmy nieco poniżej 3.20/km, tempo bardzo mocne, ale czułem się znakomicie. Wkurzało mnie tylko że mimo tak mocnego biegu nikt nie odpada, a nagród było tylko osiem. Jak półmetek przekroczyłem z czasem 1;09.47!!! to stwierdziłem że dalszy bieg nie ma sensu, tak mocno biec i nic z tego nie mieć to nie dla mnie i jako pierwszy staje mniej więcej na 22km z chęcią zejścia z trasy. Patrze w tył, długa prosta i nikogo nie ma, oddech mam taki jakbym w ogóle nie podejmował żadnego wysiłku fizycznego, odczekałem minutę może dwie i stwierdzam że ruszę dalej to chociaż 2:30 złamie. Jakieś było moje zdziwienie jak na 25km widzę jak Janicki przestał kontynuować bieg i na 30km zszedł z trasy główny faworyt Jan Białk, wówczas byłem ósmy i miejsce w puli nagród gwarantowane. Na 38km mijam jakiegoś Ukraińca i na metę wbiegam z wynikiem 2:25.47 !!!! ( 7 miejsce), gdyby nie fakt że się poddałem tylko dlatego że nie widziałem motywacji w tym że biegnę na dobry czas, a nic z tego nie mam to byłaby życiówka i może nawet podium, gdyż trzeci miał wtedy 2:23..., ale co zrobić życie toczy się dalej. Później przyszło jeszcze pasmo zwycięstwa startując 4 razy pod rząd w czterech rożnych krajach i 4 zwycięstwa :

77 "I Kijev Marathon" (6.09.2009/Ukraina) 2:32.51 (1/40)
78 "3 Viborg Marathon" (13.09.2009/Dania) 2:31.05 (1/299)
79 "7 Marathon de Jura Alsacien (04.10.2009-Ferrette/Francja) 2:27.34 (1/168)
półmaraton Swindon (Anglia czas 1:11.28 - 11 październik 2009)

z czego dwa ostatnie pobiegłem z kontuzją. Przed maratonem Ferrette na 5 dni przed zrobiłem sprawdzian na 12km i średnia wyszła 3:25/km, później do maratonu już w ogóle nie trenowałem, jeszcze na rozgrzewce mocno utykałem. Wiedziałem że tylko mocnym biegiem mogę zniwelować ból i tak też zrobiłem. Samotnie zacząłem robić ucieczkę od startu i na mecie uzyskałem wynik 2:27.34 i jest to do dziś najlepszy mój czas w maratonie który wygrałem. Jarek nie wierzył że w ogóle mam jakąś kontuzje, ale fakt był taki że po biegu mocno cierpiałem. kilka razy brałem później tabletki przeciwbólowe i gdyby nie fakt zaproszenie na półmaraton do Swindon, to dałbym sobie spokój, a tak też tam pojechałem i wygrałem na bardzo ciężkiej trasie tracąc zaledwie e10 sekund do rekordu trasy. W późniejszym etapie jeden uraz miał za sobą następstwa i ciężko było mi się pozbierać. W zasadzie chciałem zapomnieć już o wyczynowym bieganie. Mając dobrze płatna prace na początku 2012 roku myślałem że już nie powrócę do wyczynu, jednak wszystko weryfikowało życie. Nagminny mobbing w pracy powodował że musieliśmy się rozstać i postanowiłem powrócić na jakiś czas do wyczynu, z tym że musiałem mocno zmienić treningi, nie pracowałem w ogóle nad szybkością, wiedziałem że jeżeli będę biegać na wynik to droga szybka do kontuzji, starałem się treningi podporządkować czysto pod maraton, a nawet pod setkę która od dłuższego czasu chodziła mi po głowie. Niestety biegi ultra zarówno w Polsce jak i na świecie upadają i wypadało wówczas pozaliczać jak najwięcej maratonów a ewentualnie start na krótszych dystansach miał być jedynie mocnym sprawdzian w drodze do maratonu. 12 ukończonych maratonów w 2012 roku w tym 6 razy na podium spowodowało że odniosłem swój największy biegowy sukces, tym bardziej że w ciągu miesiąca pokonałem 4 maratonu ze średnią poniżej 2:30 co jest dla wielu zawodników osiągnięcie niebywałe i może gdyby nie odkrycie pewnego Japończyka który w ubiegłym roku zaliczył 37 startów w tym 9 maratonów z czego dwa ostatnie w grudniu pobiegł po 2:10, to pewnie czułbym się dumny, a tak przyjdzie mi się dalej zmierzyć z kolejnym doświadczeniem jakie dopiero nastąpi. Czy do tego dojdzie, sam nie wiem, ale jak obserwuje to najlepsze wyniki mam w roku Olimpijskim, tak więc kto wie jak będzie u mnie w 2016 roku..:)


Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu


filips1 (2013-01-18,21:01): to niesprawiedliwe -piszesz mało w tym okresie trenowałem iwynik w maratonie 2.31 ,a ja nigdy nie zejde poniżej 4.oo a zasuwam z całych sił o ile przebiegne maraton pozd
Krzysiek_biega (2013-01-18,23:42): Uważam że liczy się w maratonie treningowy staż i bardzo mocna psychika, a takie książki gdzie piszą że trzeba przetrenować zimę bo inaczej cały rok będziesz bez formy to bym do kosza wyrzucił... Dlaczego ja powiedzmy mogę zrobić nawet pół roku przerwy, aby wrócić do biegania w tempie dla innych nieosiągalnych i już po tygodniu "człapania" pobiec dyszkę w 35-36 minut...? Kiedyś też długo nad tym pracowałem... Pamiętam jak przed półmaratonem w Limassol miał bite 3 miesiące przerwy, przed samym półmaratonem zrobiłem 3-4 rozbiegania i półmaraton ok 1:14 jak pamiętam...
wookesh (2013-01-19,15:03): dokładnie masz racje Krzysiek, moim zdaniem nawet całoroczna przerwa na odbudowanie organizmu mogłaby przynieść niesamowity rezultat, jest wiele przykładów zawodników wykluczonych z powodu kontuzji na wiele miesięcy a później wracali i osiągali życiowe sukcesy.
Krzysiek_biega (2013-01-19,15:14): Warto nadmienić że Marcin Chabowski swoje 2;10 pobiegł bo dłuższej przerwie (problem z kolanem), Mariusz Giżyński zanim pobiegł 2:11 to też wcześniej pauzował z powodów zdrowotnych. Czołówka u nas nie ma pojęcia jaki wpływ na wynik ma odpoczynek.. Henryk Szost pobiegł rekord Polski w maratonie jak zmienił trenera gdzie miał więcej bardziej swobodnych treningów na dużo mniejszych prędkościach..
darianita (2013-01-19,19:34): Krzysiek , Twoje osiągnięcia startowe są niebywałe, szkoda,że to ostatnia część epopei...poczekam na rok olimpijski:). Co do przygotowań to ja mam doświadczenie jednak do biegania zimą . Nie wiem czy to w mojej głowie siedzi ale wiosnę mam lepszą od jesieni.Pozdrawiam.
Krzysiek_biega (2013-01-19,21:12): Jasne że wszystko Dariusz siedzi w naszej głowie. Ja jak pamiętam tylko jedną zimę byłem w stanie przepracować. Zobacz na tego Japończyka co w ubiegłym roku 37 startów, w tym 9 maratonów z czego 2 maratony w grudniu po 2:10 i to jako amator:) i dziś jeszcze maraton w Egipcie pobiegł w 2:12.34...:)
filips1 (2013-01-19,21:36): wszystko to rozumiem ale jeden ma talent do danej dyscypliny lub profesji a drugi nie.troche żartowałem,bo jestem .pewien że każdy może zrobić progres i ja także go robie i będzie coraz lepiej,a przerw nie lubie.jak ma być trening to ma być pozd
filips1 (2013-01-19,21:40): a ten japończyk jest wyprodukowany przez sony raczej nie jest człowiekiem .
Obywatel-GC (2013-01-21,20:29): A ja w ostatnim roku schudłem 15kg tylko po to by móc znów zacząć biegać... chyba jednak psychika nie "made by".
Krzysiek_biega (2013-01-21,20:36): A później Grzegorz jak zaczniesz biegać, będziesz chciał przytyć, a nie będziesz mógł:)







 Ostatnio zalogowani
witekm
15:29
FEMINA
15:27
konrad73
15:27
BornToRun
15:25
Zedwa
15:23
MarcinMC
15:20
keybi
15:19
Edka
15:17
Ann93
15:15
michal_swigost
15:14
skavi
15:13
nikram11
15:05
b@rtek
15:02
roszada
14:52
Róża1208
14:51
adalbertus
14:51
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |