Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [1]  PRZYJAC. [17]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
Shodan
Pamiętnik internetowy
Moja droga do Maratonu

Eryk
Urodzony: 1972-11-27
Miejsce zamieszkania: Warszawa
50 / 84


2013-12-29

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Co dalej? (czytano: 955 razy)

 

Kiedy zaczynałem pisać swoją biegową historię wiedziałem, że zwieńczeniem jej pierwszego rozdziału będzie debiut maratoński. Tak też się stało. Po 15. miesiącach przygotowań, systematycznych treningów, przezwyciężeniu kontuzji - 25.09.2011 ukończyłem 33. Maraton Warszawski. Przebiegnięcie mety tego maratonu było jednocześnie otwarciem drugiego rozdziału. Chciałem więcej, chciałem szybciej i nie miałem żadnych dylematów przy wyborze kolejnego dużego celu: Korona Maratonów Polskich. Wcale nie zależało mi na jakiś odznakach, dyplomach, czy też co tam przyznają za jej skompletowanie. Podobała mi się sama idea: 5 największych maratonów w 2 lata. Nie za dużo, nie za mało – w sam raz, a do tego jeszcze motywacja do treningów przez 24 miesiące. Ambitnie założyłem, że ostatni maraton z korony pokonam w czasie poniżej 3 godzin.

Nie udało mi się zejść poniżej 3 godzin, jednak z wyniku 3:13, wybieganego na ostatnim maratonie w Warszawie również byłem bardzo zadowolony (w końcu, po kilku próbach udało mi się złamać 3:15). Radość z ukończenia tego maratonu była przeogromna – bo to i życiówka i ostatni maraton z korony, ale też satysfakcja, że tym razem byłem w takiej formie, że drugą połowę przebiegłem szybciej niż pierwszą, zachowując do tego dużo sił na końcówkę. Tym maratonem zamknąłem rozdział drugi, po czym pojawiło się pytanie: „co dalej?” I tak jak do tej pory praktycznie bez żadnych wątpliwości wyznaczałem sobie kolejne cele, tak teraz stanąłem na rozstaju dróg… Pierwsza droga to „maraton poniżej 3 godzin”, druga: „ultra”, trzecia: „ironman”.

Zmierzenie się z poziomem 3 godzin w maratonie to z jednej strony najprostsza opcja, bo to po prostu kontynuacja dotychczasowej ‘polityki treningowej’, więc poza upgradem planu, praktycznie nic by się nie zmieniło. No może byłoby warto dołożyć jakieś konsultacje trenerskie, żeby pot nie poszedł w gwizdek ;-) Jednak z drugiej strony - cały czas czuję duży respekt przed tym wynikiem i obawiam się, że lekko nie będzie. Miałbym też ochotę wyjść poza utarte schematy, sprawdzić, czy poza planami treningowymi Skarżyńskiego i Danielsa jest jakiś inny biegowy świat.

Biegi ultra oczarowały mnie jeszcze w czasach, kiedy nie wypuszczałem się poza dystans półmaratoński. Jesienią 2011 r. pojechałem do Krynicy na Festiwal Biegowy. Biegłem tam 10 km., ale w ramach festiwalu rozgrywane były biegi na różnych dystansach, wśród nich - Bieg Siedmiu Dolin – 100 km po Beskidach. Pamiętam jak wieczorem oglądałem finiszujących ultramaratońćzyków. To było coś magicznego. Moja wyobraźnia wzbiła się wtedy ponad wszelkie poziomy przyzwoitości i podsunęła mi obraz, na którym to ja, po wielogodzinnym wysiłku przebiegam przez linię mety. Wiedziałem oczywiście, że do ziszczenia tego planu, czy wręcz – marzenia, jest bardzo długa droga przede mną. Na szczęście tak już mam, że nie patrzę jak długa to droga, ale co mnie czeka na jej końcu. Po prawie 4 latach biegania wiem, że jestem gotowy! Nie gotowy na bieganie ultra, ale gotowy na rozpoczęcie treningów.

Nie wiem natomiast co zainspirowało mnie do myślenia o triathlonie. Może to po prostu wysiłek, jaki trzeba włożyć w przygotowania do zawodów na pełnym dystansie. Po części zainteresowanie tą dyscypliną podsyciła lektura wspomnień Chrissie Wellington i Łukasza Grassa. Może to było jeszcze coś innego… Tak czy inaczej przepłynięcie 3,8 km, przerowerowanie 180 km i przebiegnięcie 42,195 km to bez wątpienia wykwintne danie, którego nie dostanie się w byle knajpie. Od początku moje myślenie skupiało się na pełnym dystansie. Tak zwane ‘połówki’ czy ‘ćwiartki’ ironmana nie mają tej magii, to tylko przystanki na drodze prowadzącej do celu.

Żeby słowo stało się ciałem ukończyłem kurs total immersion (pływanie kraulem), na basenie pokonywałem coraz dłuższe dystanse, dochodząc do 4 km, a na urlopie kilkukrotnie pływałem po 2-3 km w jeziorze. Nie był to oczywiście trening wyczynowy, ale dało mi to poczucie, że z pływaniem dam sobie radę. Gorzej jest z bicyklem. Nigdy (no może poza okresem podstawówki) nie miałem roweru, tyłek nie zwyczajny, więc każda dłuższa przejażdżka na jakimś ‘góralu’ sprawiała, że w tej części ciała odczuwałem odrętwienie przechodzące w ból. No ale jeżeli chce się zostać ironmanem, to bólem tyłka przejmować się nie wolno. Bardziej kłopotliwa jest sfera ekonomiczna związana ze sprzętem. Zakup topowego roweru czasowego to wydatek rzędu kilkudziesięciu tys. zł. Trzeba więc szukać kompromisu – nie czasowy, tylko szosowy, nie topowy tylko z niższej półki, nie nówka-sztuka, ale z drugiej ręki i może uda się zejść do 2-3 tys. Jednak ten kompromis oznacza dodatkowe minuty (dziesiątki minut) dołożone wyniku. A to dopiero początek wydatków: osprzęt, kask, pianka…

Jeszcze nie wiem, kiedy i w jaki sposób zakończy się trzeci rozdział mojej biegowej historii – czy jego zwieńczeniem będzie wynik w maratonie z dwójką z przodu, meta na deptaku w Krynicy po przebiegnięciu już nie dziesięciu, ale stu kilometrów, czy też medal z wizerunkiem pływaka, kolarza i biegacza. Nie mam w ogóle pewności, czy obowiązki zawodowe pozwolą mi na systematyczną pracę treningową, ale cieszę się, że to co 3 lata temu pozostawało jedynie w sferze marzeń, teraz staje się realnym celem.

Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu


snipster (2013-12-29,22:27): skąd ja znam takie dylematy... ;) jak to mawia klasyk "tak dużo celów, tak mało czasu".
krunner (2013-12-30,13:03): Ja bym wybrał Ironmana :), 3h w maratonie czy ultra to (dla mnie) nuda :) Będę pisał na blogu o rowerze w tym roku, może też o kosztach, taki średni poziom sprzętu, żeby zacząć startować nie potrzebujesz karbonu, naprawdę, i tak na początku będziesz cienki :) i karbon tego nie zmieni :)
Shodan (2013-12-30,17:47): No to czekam na wpis i chętnie poczytam o sprzęcie.
Shodan (2013-12-30,17:49): Snipi - ale i tak lepsza wielość celów, niż brak jakiegokolwiek ;)







 Ostatnio zalogowani
robert77g
01:33
cierpliwy
00:17
kos 88
23:53
mieszek12a
23:28
maste
23:13
lachu
22:33
Raffaello conti
22:24
GRZEŚ9
22:23
zbyszekbiega
22:02
aktywny_maciejB
21:48
gandhi88
21:39
stanlej
21:33
szymk
21:05
1katarzynka
20:46
Fred53
20:25
kubawsw
20:19
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |