Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [72]  PRZYJAC. [66]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
Patriszja11
Pamiętnik internetowy
Życie na przełaj

Patrycja Dettlaff
Urodzony: 1983-10-11
Miejsce zamieszkania: Nowa Iwiczna
36 / 90


2012-11-26

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Maraton komandosa (czytano: 709 razy)



Podobno lepiej żałować że się coś zrobiło
niż że się tego nie zrobiło
tę ideę jak dotąd powtarzałam
sobie zawsze gdy
na szali swojej wagi przyszło trzymać mi
z jednej strony rozsądek a z drugiej szaleństwo
Mając świadomość że między odwagą a głupotą
jest bardzo cienka i chwiejna granica bezpieczeństwa
niczym stary wiszący most
ja zawsze musiałam go przejść
Na rytuał przejścia
Maratonu komandosa jak na wszystkie
kamienie milowe swojego biegania czekałam długo
wystarczająco długo by ten pomysł
dojrzał we mnie i nabrał rumieńców.
Nawet bieganie po górach zanim
dowiedziałam się że to kocham
było dla mnie środkiem do celu
czyli przekroczenia kolejnej granicy swojego ciała
granicy ciężaru.

....

Dlaczego ten plecak ma tylko 10kg?
Ktoś zażartował w odpowiedzi na moje opowieści
na temat tego czego niedługo zamierzam dokonać.
Gdy zaczęłam treningowo biegać z obciążeniem
szybko znalazłam odpowiedź
- do 5kg na plecach można się przyzwyczaić
10 uwiera już niemiłosiernie
20 byłoby chyba niemożliwe do zniesienia
przynajmniej dla komandosa przebierańca w spódnicy
jakim miałam zostać.
Tak tak strój nie jest tu bez znaczenia
nie wystarczy przecież
założyć plecak i pobiec
żeby poczuć się żołnierzem
trzeba założyć mundur
i buty
buty przy projektowaniu których nikt nie zastanawiał
czy użytkownik będzie miał raczej tendencję do nadmiernej pronacji czy supinacji
buty które nie mają najmniejszego zamiaru przyzwyczaić się do stopy
no chyba że stopa zaciśnie zęby i zdecyduje przyzwyczaić się do nich.
A więc kupiłam
plecak
niemiecki mundur
(bo dostać polski nie jest łatwo i tanio niestety)
buty taktyczne pod wymiar
zapisałam się na listę
i odtąd oczekiwałam już chyba wszystkiego
tylko nie tego co się naprawdę miało zdarzyć.
Tylko chmury już to wiedziały
groźnie piętrzyły się
aż w końcu pod własnym ciężarem
upadły mgłą
zawężając horyzonty
tym którzy lubią patrzeć w dal
skupiać wzrok na najdalszym widocznym zakątku drogi
i marzyć.
Tydzień przed biegiem mimo bólu głowy
byłam spokojna
chwila złego samopoczucia nie popsuje mi przecież
półrocznych planów
nawet niewygojone otarcia na piętach
od butów wojskowych
nie były w stanie zrobić na mnie większego wrażenia.


Czas rozpocząć odliczanie
i właśnie gdy zaczynam to robić
wyliczanka nieoczekiwanie
zaczyna mnie zaskakiwać

niedziela tydzień przed biegiem

pracowity dzień mija mi szybko
ze względu na kurs gimnastyki korekcyjnej
który aktualnie zaprząta moją głowę
Przekazuję złe wieści prowadzącej
że za tydzień mnie nie będzie
bo zamierzam.... csiii
po co jej mówić jeszcze pomyśli
że takiej wariatce to kursu można nie zaliczyć
A więc nie podaję powodu
szybko się wymykam do domu
zobaczyć Oseska którego
dziś jeszcze nie widziałam
bo jak wychodziłam to jeszcze spał
no a teraz
proszę znów śpi.
Budzi się jednak wkrótce po moim powrocie
wyraźnie widać jednak że ktoś chyba podmienił mi dziecko
gdzie się podziało moje żywe sreberko z na stałe przyklejonym uśmiechem?
Diagnoza jest łatwa do postawienia
wygląda na to że to jakieś zatrucie albo rotawirus
Szybko nadrabiam zaległości w byciu mamą
i jeśli tylko o czymś teraz myślę to chyba
właśnie o tym że za mało mam dla niego czasu
tak
czas
wartość bezcenna i nieprzeliczalna na żadne pieniądze
tak bardzo chciałabym mieć nad nim władzę
by zdążyć dobiec na czas z pracy do domu
do własnego dziecka zanim znów zaśnie
Kim jestem teraz bardziej?
mamą biegaczką nauczycielką
a kim chcę być najbardziej?
Pierwsze słowo się liczy.

poniedziałek

Chlebek
Pierwsze słowa Oseska
po burzliwej nocy
nastroiły mnie optymistyczne
jest apetyt,
uśmiech na twarzy
znów mam moje dziecko
idę do pracy
lecz po nieprzespanej nocy jak sądzę czuję się źle
samopoczucie pogarsza się z każdą godziną
i do domu wracam już chora.
Teraz moja kolej
Złamana w pół postanawiam się nie załamać
i przetrwać to wszystko
choć wiem że czeka mnie kolejna nieprzespana noc.

wtorek

Mogłabym go w całości przespać
jest mi wszystko jedno w jakim miejscu i jakiej pozycji
muszę jednak wybrać się do lekarza po zwolnienie z pracy
mam dość
dwa dni odpoczynku jest mi niezbędne
czuję że moje ciało poddaje się bezwiednie chorobie
gorączka i łamanie w kościach sugerują że jednak jeszcze walczy
W nielicznych przebudzeniach
postanawiam coś zrobić
zaczynam czytać
"Jedz i biegaj" Scotta Jurka
Lepiej wybrać nie mogłam
jedzenie i bieganie to dwie rzeczy
do których chwilowo jest mi najdalej
i najbliżej zarazem
Przenosząc się na dzień dobry w Dolinę śmierci
doskonale rozumiem się z narratorem
jedyna różnica polega na tym że moje wymioty nie wyparowują
a gorączka ogarniająca ciało nie pochodzi z nieba
lecz z choroby
Ponieważ rozdział nagle się urywa
moja ciekawość i zmęczenie kierują mnie
na koniec książki w historię startów biegacza
gdzie stwierdzam że ukończył on ten morderczy
ponad 200km bieg więc może jeszcze i ja mam szansę
stanąć na nogi i w sobotę pobiec komandosa.
Nie mówię ostatniego słowa.

środa

Budzę się z bólem gardła.
początkowo myślę że to efekt uboczny
tej samej choroby
lecz szybko okazuje się
że to całkiem nowy objaw
starej przewlekłej sprawy
zapalenia zatok.
Osłabiony organizm skapitulował
może byłby gotów na kolejne starcie
gdyby nabrał trochę sił
tylko skąd je brać?
Nie mogę jeść prawie niczego
nie mogę biegać
nie mam siły bawić się z Oseskiem
nie mogę oddychać przez zatkany nos
siedzę w domu niczym asceta
i w duchu modlę się o lepsze jutro.

czwartek

Jest lepiej
zjadam wreszcie w miarę normalne śniadanie
i nie mdli mnie
ale zatoki zalewają mnie na całego
w pracy tonę w chusteczkach
więc staram się jakoś
prześlizgnąć przez ten dzień lekcja za lekcją
jednak czekają mnie same problemy
i trudne rozmowy
Nadchodzi czas ważnych decyzji
które muszę podjąć właśnie teraz
i myśląc o tym wiem że
jest jeszcze jedna
ale z nią muszę się przespać.

piątek

Próbuję postawić się do pionu
biorę leki na zatoki
i idę do pracy
lecz osłabiony żołądek nie wytrzymuje
pierwszy raz w swojej karierze
czuję się tak źle że nie mogę prowadzić lekcji
wracam do domu
Znam już werdykt losu
i choć jest dla mnie niekorzystny
choć wiem że nie dam rady pobiec
decyzję odczuwam jako ulgę.
Chwilę potem mam wyrzuty sumienia
i zaczynam szukać swojej winy tam gdzie jej nie ma.
Zastanawiam się dlaczego tak jest?
Wiem
ponieważ jest to decyzja wbrew sobie.
Wbrew temu jak postępowałam do tej pory.
Napierając jak rozpędzona lokomotywa
cały czas do przodu bez względu na okoliczności.
Już nie
nie tym razem.
Tym razem postanowiłam zadbać o własne zdrowie,
"zejść ze sceny niepokonana" przynajmniej przez ten maraton
i zachować status quo
ze wszystkim ukończonymi biegami w których wystartowałam.
Być jak Murakami - biegacz który nigdy nie szedł
lecz w to miejsce mieć wpisane biegaczka która nigdy nie zeszła z trasy.
Choć wiem że przegrać nie znaczy nie mieć racji
bo przecież wygrywa zawsze jeden, a talent ma wielu
to chyba jednak jeszcze gorzej byłoby być tam
i nie wziąć tego co byłoby mi dane.

sobota

Miałam być tam a jestem tu
zgarbiona nad książką do gimnastyki korekcyjnej
próbuję skorygować własne myślenie
i przestać rozpamiętywać to
"co zdarzyć się mogło zdarzyć się musiało"
Pozytywne w tym wszystkim jest
że dowiedziałam się o sobie kilku nowych rzeczy.
Wiem już że potrafię odpuścić
dzięki czemu mogę z całą pewnością powiedzieć
że bieganie jest moją pasją, a nie nałogiem
jestem wolnym człowiekiem
i tak naprawdę nie ważne
że nie zostanę komandosem z krwi i kości
W życiu jestem już mamą - komandosem uczuć
i nauczycielem - komandosem emocji
w bieganiu na razie wystarczy mi bycie po prostu sobą.

Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu


jacdzi (2012-11-26,10:21): Zdrowiej szybko! A moze juz jestes w formie, mam nadzieje. Wpis bardzo ladny i taki cieply.
Inek (2012-11-26,14:12): O tak! Pasja biegania brzmi zdecydowanie lepiej niż nałóg... i tej wersji sie trzymajmy :))
Patriszja11 (2012-11-26,15:43): Dziękuję za pokrzepiające słowa już mi lepiej:) Postanowiłam teraz trochę odpocząć bo miałam bardzo pracowity biegowo rok i myślę że to przechodzenie z choroby w chorobę to po prostu zmęczenie materiału - widać jestem tylko człowiekiem:)
duzers6 (2012-11-29,18:32): "TRUDNO JEST PRZEBIEC MARATON, ALE JESZCZE TRUDNIEJ JEST ZEJŚĆ Z TRASY MARATONU" - czasami jest lepiej ze sceny zejść niepokonanym. I TY TAK ZROBIŁAŚ - BARDZO ROZSĄDNIE - JESTES WIELKA W NASTEPNYM ROKU TEŻ BĘDZIE MARATON KOMANDOSA ;O) - jeszcze nie umieramy - ja też w tym roku miałem przerwę w bieganiu przez kontuzję, DO ZOBACZENIA NA TRASACH BIEGOWYCH W PRZYSZŁYM SEZONIE. ZDROWIEJ, POZDRAWIAM
Patriszja11 (2012-11-30,16:05): Dziękuję







 Ostatnio zalogowani
maur68
06:15
Zając poziomka
06:15
bobparis
06:00
biegacz54
04:52
młodyorzech
02:52
marczy
23:51
Przemek_Czersk
23:38
arco75
23:29
p.1
23:28
Marco7776
23:02
ula_s
22:59
maste
22:47
TOM-69
22:29
przemek300
22:28
13
22:24
kasjer
22:05
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |