Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

METRYKA WATKU DYSKUSYJNEGO
  Dyscyplina  
  Status  Wątek aktywny ogólnodostępny
  Wątek założył  biegowaamatorszczyzna (2016-09-08)
  Ostatnio komentował  pas72 (2016-09-11)
  Aktywnosc  Komentowano 2 razy, czytano 186 razy
  Lokalizacja
 aaa - brak lokalizacji

DODAJ SWÓJ KOMENTARZ W TYM WĄTKU

POWRÓT DO LISTY WĄTKÓW DYSKUSYJNYCH



biegowaama...
Paweł Kempinski

Ostatnio zalogowany
2018-07-17
07:24

 2016-09-08, 13:40
 Dlaczego decydujemy się na start w maratonie?
LINK: http://biegaczamator.blog.pl/


Na początku jak zwykle w tym miejscu i czasie. Macieju czasem zdarza mi się poruszyć na blogu różne tematy. Każdy z nas ma prawo do własnego zdania i swojego takie czy innego spojrzenia na różne zagadnienia. Robercie, co do spraw bezpieczeństwa, to masz rację, nie wiele jak widać się nauczono. Jednak zgodnie z założenie bloga przebiegam już do głównego tematu, czyli biegania. Już za trzy dni czeka nas start w kolejnym wielkim wyzwaniu czyli maratonie, który odbędzie się we Wrocławiu. Tak jak wszyscy startujący mam swój plan treningowy, który realizuję mniej lub bardziej wytrwale.

No i tak sobie myślę: mam do przebiegnięcia jednym ciągiem ponad 42 kilometry. W czasie biegu ma być hmm dosyć ciepło. Plus minus 4 godziny tuptania. W czasie biegu walka z różnymi bólami chęcią odpuszczenia i pytaniami atakującymi głowę: „a po cholerę ci to jest”. No właśnie i to jest zasadnicze pytanie: a po co, a na co, a co powoduje, że chcemy, że pragniemy, że dążymy. No właśnie po co, bo bieg w maratonie, to może poza niewieloma wyjątkami do przyjemnych już się nie zalicza. Szczególnie już po 30 kilometrze, to jest wojna: my kontra my. No więc po co?

W myśl wszystkich zasad bieganie ma być przyjemnością. Ma dawać dam radość i kopa mentalno-fizycznego. No i fatycznie, kiedy sobie piątki, czy nawet dziesiątki, to tak jest. To jest radość i frajda spijana z każdego pokonanego metra. Na półmaratonie, to już różnie bywa. Jak jesteśmy dobrze przygotowani, to także radości i frajdy dużo jeszcze zaznamy. Ale maraton, to już zupełnie inny klimat. Do dziesiątego kilometra jest radość, szczęście i w ogólne i w szczególe. Potem do dwudziestego już biegniemy zacięci. Po dwudziestym do trzydziestego zaczynają się schody, a po trzydziestym mamy ścianę. Jedną, wielką niemal przeklętą ścianę przez którą się przebić j:est czasem bardzo trudno. Z każdym kolejnym kilometrem czujemy że już nie możemy, że już koniec, że dość pora zejść i odpocząć. Ale nie. Wbrew rozsądkowi, trzeźwemu umysłowi biegniemy, walczymy i toczymy tą piekielną wojnę. Bo chociaż mamy paść, lec, to walczymy, nie poddamy się. Ktoś zapyta: a po kiego grzyba, co nam z tego wykańczania się? Odpowiedź jest prosta: bo kiedy dobiegniemy, widzimy przed sobą bramkę mety, czujemy jak na szyi wieszają nam medal, będący oznaką że daliśmy radę, to nie się temu równać nie może. Jest to uczucie, którego nikt, kto go nie posmakował nie zrozumie. To trzeba przeżyć. Dlatego przebiegnięcie maratonu, czyli pokonanie Królewskiego Dystansu jest marzeniem każdego biegacza. Powiedzmy sobie szczerze: biegać, to może każdy. Ale zmierzyć się z tymi magicznymi 42 kilometrami z malutkim haczykiem, to już nie każdy się poważy. Bo to już nie jest może przyjemność, ale to jest udowodnienie samemu sobie co w nas jest. Czy mamy jaja, czy ich nie mamy. I płeć tutaj nie ma żadnego znaczenia, bo znam biegaczki, które mają w sensie duchowym dużo większe jaja niż niejeden facet.

Tak więc, jeżeli to takie w sumie mało nam przyjazne, czasem niebezpieczne, często wykańczające, to po co startujemy? Bo, kto nie przebiegł maratonu, ten nie wie, co stracił. A ponadto każdy czy też każda z nas ma w sobie nutkę masochizmu. Tak naprawdę maraton to nie jest zwykły bieg. To jest marzenie każdego biegacza, ale nie każdy będzie miał odwagę i siłę by się z nim zmierzyć. I to jest zupełnie normalne. Bo to jest Królewski Dystans. Tutaj trzeba nie tylko biegać, ale jeszcze mieć odpowiednio ustawioną psychikę i głowę. Bo maraton biegnie się nogami, głową i właśnie psychiką.

Najbliższe dni będę żył tym jednym tematem, ale to chyba logiczne. W końcu to dopiero mój piąty maraton w życiu. I jak każdy budzi lęk, szacunek i podziw dla wszystkich, z którymi razem w niedzielę pobiegnę.

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  PRZECZYTAJ MÓJ BLOG (8 wpisów)


pas72

Ostatnio zalogowany
2019-09-17
13:17

 2016-09-11, 06:52
 Dlaczego, dlaczego
Dla mnie na przykład maraton jest bardziej sensowny od biegów krótszych, bo pomoc w piciu i odżywianiu na 42 kilometrach jest istotna, a na dystansach krótszych to albo od picia można się obejść, albo nie jest obciążające trzymanie go przy sobie.
A z tym "walczeniem", to jedni nie postrzegają tego jest coś przykrego (albo jest np mniej przykre niż użeranie się z improwizującymi służbami i urzędami), inni, którzy są bardziej wybiegani, mogą traktować to jako zwykła dłuższa przebieżka, a jeszcze inni robią sobie z maratonu element treningu - nie koniecznie walcząc bardziej właśnie tutaj.
Pełnosprawnego człowieka od przebiegnięcia maratonu dzieli najwyżej kilkadziesiąt godzin biegania w ciągu poprzedniego miesiąca, więc z tym "poważaniem się" to można mówić raczej o nieprzygotowanych. A jak wymaga się od siebie wysiłku na granicy swoich możliwości, to i można poznęcać się nad sobą na krótszych biegach.

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA


DODAJ SWÓJ KOMENTARZ W TYM WĄTKU

POWRÓT DO LISTY WĄTKÓW DYSKUSYJNYCH




 Ostatnio zalogowani
stanlej
11:45
marekwroc
11:25
rokon
11:25
Admin
11:20
marynarz
10:56
GriszaW70
10:43
camillo88kg
09:41
kos 88
09:22
biegacz54
09:18
scianka
09:16
kostekmar
08:57
Serce
08:54
mirotrans
08:43
Leno
08:22
luki8484
08:01
platat
07:59
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |