Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

METRYKA WATKU DYSKUSYJNEGO
  Dyscyplina  
  Status  Wątek aktywny ogólnodostępny
  Wątek założył  biegowaamatorszczyzna (2016-03-30)
  Ostatnio komentował  biegowaamatorszczyzna (2016-03-30)
  Aktywnosc  Komentowano 1 razy, czytano 164 razy
  Lokalizacja
 aaa - brak lokalizacji

DODAJ SWÓJ KOMENTARZ W TYM WĄTKU

POWRÓT DO LISTY WĄTKÓW DYSKUSYJNYCH



biegowaama...
Paweł Kempinski

Ostatnio zalogowany
2018-07-17
07:24

 2016-03-30, 07:41
 Biegacze Gallowayem mogą, nie mogą
LINK: http://biegaczamator.blog.pl/
Ostatnio na jednym z portali znowu rozgorzała dyskusja na temat metody Gallowaya. Muszę przyznać, że miałem w zeszłym roku krótki okres między sierpniem a wrześniem, kiedy próbowałem tej metody. Finał nastąpił na połówce w Pile, gdzie w jakiś tam sposób próbowałem potupać tą metodą. Dla przypomnienia, jak komuś chce się przypomnieć:
http://biegaczamator.blog.pl/2015/09/06/relacja-z-polmaratonu-philipsa/
. Korzystając z Gallowaya uzyskałem jak dobrze pamiętam mój drugi wynik w półmaratonie. A poznałem także Andrzeja, który powiedział krótko: albo chcę być biegaczem, albo piechurem i muszę się zdecydować. „Żaden szanujący się biegacz nie będzie chodził, tylko biegał, bo jest biegaczem”. I tu chyba tkwi dla nas, czujących się pełnymi biegaczami problem. Bo, kiedy jesteśmy biegaczami, czujemy się biegaczami, to mamy biegać, a nie maszerować.

Jak mam być szczery, ja podbiegam dużo większą tolerancją. I jeżeli ktoś czuje, że to może mu pomóc, to jestem za i z pewnością nic nie powiem przeciw. Bo jesteśmy amatorami i walczymy z dystansami, które często i gęsto są poza naszymi możliwościami. I tak naprawdę nie ma znaczenia czy dobiegniemy, dojdziemy czy się doturlamy, ważne że cel, czyli metę osiągniemy. Ja osobiście obecnie nie mogę, gdyż Andrzej by mnie wyklął. Dlatego w niedzielę pobiegnę metodą klasyczną i zobaczymy co się stanie. Z drugiej strony jak pamiętam połówke w Pile czy dyszkę w Krzesinach ( mój pierwszy Galloway) to byłem po na takim luzie i spokoju, że aż sam się zdziwiłem. Tak, jakbym nie biegł dając z siebie wszystko, tylko wyluzowany, praktycznie bez zbytnich obciążeń. Tylko czy jest to fair w stosunku do nas samych, naszych treningów i walki z samym z sobą. Myślę, że na to pytanie, to już każdy niech sam sobie odpowie. Jak mam być szczery dla mnie nie ma znaczenia, kto jak do mety dobiegnie, bo to jego indywidualna sprawa. Dlatego ja nie zamierzam nikogo ani osądzać, ani „brzęczeć” mu nad uchem, bo każdy pokonuje trasę, jak mu to odpowiada. I czy biegnie, czy przedziela to spacerami, to jego indywidualna sprawa. Może i to nie fair, bo powinniśmy po starcie umierać, konać i inne takie, ale jak ktoś woli być na większym luzie, to dla mnie jego sprawa i nic mi do tego. Tak, jakbym nie biegł dając z siebie wszystko, tylko wyluzowany, praktycznie bez zbytnich obciążeń. Tylko czy jest to fair w stosunku do nas samych, naszych treningów i walki z samym z sobą. Myślę, że na to pytanie, to już każdy niech sam sobie odpowie. Jak mam być szczery dla mnie nie ma znaczenia, kto jak do mety dobiegnie, bo to jego indywidualna sprawa. Dlatego ja nie zamierzam nikogo ani osądzać, ani „brzęczeć” mu nad uchem, bo każdy pokonuje trasę, jak mu to odpowiada. I czy biegnie, czy przedziela to spacerami, to jego indywidualna sprawa. Może i to nie fair, bo powinniśmy po starcie umierać, konać i inne takie, ale jak ktoś woli być na większym luzie, to dla mnie jego sprawa i nic mi do tego. Jak pisałem, dwa razy startowałem Gallowayem: w Pile i Krzesinach na dyszkę i w obu przypadkach czasy miałem przyzwoite ( Piła 1:51 z hakiem, a w Krzesinach 52 minuty z haczykiem. A że odpuściłem stosowanie tej metody? No cóż mam plany treningowe na bieganie i tego się trzymam. Ja mam dystans przebiec, katując się i wydzierając z siebie resztę sił. Jedna jeżeli ktoś woli być na luzie, bez zbytnich obciążeń i w fajnym czasie, to Gallowaya mogę mu polecić. I nie słuchajcie, że wstyd i nie wypada. Odpowiedzcie sobie na jedno pytanie: czy chcecie dystans przebiec czy wystarczy, że go pokonacie. I wtedy będziecie znali odpowiedź, czy jest to metoda dla Was.Jesteśmy amatorami i nikomu nic do tego jakimi czarami się posiłujemy, by dotrzeć do mety. Oczywiście nie piszę tu o nielegalnym wspomaganiu, tylko naturalnych metodach wsparcia cielesno-nożnego.

Na koniec jeszcze wrócę do może trochę dziwnego i trudnego do zrozumienia tytułu wpisu. Kiedy moja córka była malutka, miałem jeszcze paskudny nałóg palenia papierosów. Oczywiście w domu przy córze nigdy nie paliłem, ale często i gęsto kładłem zapaliczki w różnych miejscach. Ci, którzy palą lub podobnie jak ja palili wiedzą o czym skrobię. No i mój mały szkrab na czterech krążąc po jednym, drugim czy jeszcze innym pokoju nie raz znajdowała zapalniczki, które potem delikatnie, ale zdecydowanie jej odbierałem mówić wyraźnie : „ dzieci zapalniczek nie mogą, dzieci ognia nie…”. Kiedyś sobie siedzę i odpoczywam, kiedy dobiega do mnie Dianusia i stukając mnie zapalniczką w nogę filuternie mówi: „ dzieci ognia mogą, nie mogą”. No i teraz ja sam mówiąc do Was mrugam na przemian jednym i drugim okiem i głośno mówię: „ Biegacze Gallowayem mogą nie mogą”. I niech każdy wybierze co mu najbardziej pasuje.

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  PRZECZYTAJ MÓJ BLOG (8 wpisów)


DODAJ SWÓJ KOMENTARZ W TYM WĄTKU

POWRÓT DO LISTY WĄTKÓW DYSKUSYJNYCH




 Ostatnio zalogowani
marswi60
09:17
conditor
09:10
rdz86
08:58
runner
08:48
Romin
08:40
TomekSz
08:34
kamis
08:33
Jorgen P..
08:21
Admirał
08:19
Stonechip
08:12
jarecki112
07:51
platat
07:50
Admin
07:48
cinekmal
07:34
mieszek12a
07:20
ula_s
07:08
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |