Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

METRYKA WATKU DYSKUSYJNEGO
  Dyscyplina  
  Status  Wątek aktywny ogólnodostępny
  Wątek założył  biegowaamatorszczyzna (2016-01-19)
  Ostatnio komentował  biegowaamatorszczyzna (2016-01-19)
  Aktywnosc  Komentowano 1 razy, czytano 156 razy
  Lokalizacja
 aaa - brak lokalizacji

DODAJ SWÓJ KOMENTARZ W TYM WĄTKU

POWRÓT DO LISTY WĄTKÓW DYSKUSYJNYCH



biegowaama...
Paweł Kempinski

Ostatnio zalogowany
2018-07-17
07:24

 2016-01-19, 16:04
 Biegniamy, ale dokąd?
LINK: http://biegaczamator.blog.pl/
...Ostatnio, kiedy treningowo sobie śmigałem po moich treningowych terenach, ktoś przechodzący obok zadał mi szybkie pytanie: „ dokąd biegniesz, biegaczu?”. Nie zastanawiać się zbytnio, odkrzyknąłem: „ przed siebie”. Pytający jeszcze krzyknął za mną : „ ale po co?”. Nie zdążyłem mu odpowiedzieć, gdyż przyznam szczerze, że trochę mnie zażyło. No właśnie dwa pytania połączone z sobą: „dokąd biegniemy” i „po co”. I mam tutaj pewny dylemat. Ok pytanie „ po co”, można jakoś połączyć z tyle razy obrabianym na wszystkie strony „dlaczego” i odesłać do dziesiątek, jak nie setek mniej lub bardziej wymyślnych powodów. Napiszmy sobie szczerze, „dlaczego biegamy” to wszyscy wiemy, ale czy wiemy „dokąd”?

Teoretycznie tak. Kiedy biegniemy w biegu zorganizowanym, biegniemy do mety. Kiedy tuptamy w treningowym, zaczynamy z punktu A i biegniemy do punktu B. Tam, gdzie nasze wizje i nogi nas poniosą. No i tutaj mamy nasze główne dzisiejsze pytanie. Gdzie jest ten punkt B, dokąd tak naprawdę nogi nas niosą. Teoretycznie, punkt B jest tam, gdzie go sobie przed biegiem we własnej wyobraźni ustawiliśmy. I do niego z mniejszą lub większą wytrwałością dążymy Ale tak naprawdę nie ma żadnego znaczenia, gdzie ten nasz wyimaginowany punkt b się znajduję. Gdyż kiedy sobie biegniemy treningowo wg swojego widzimisię ( nie skrobię tu o planach czy rozpiskach z góry narzuconych), to nasz punkt „B” jest tam gdzie chęci i pragnienia nasze. Możemy w każdej chwili uznać, że już dosyć w tym momencie kończymy, czy dotuptawszy do zamierzonego punktu, stwierdzić, ze jednak nie, że mało bo chce nam się więcej. W takiej sytuacji nasze „dokąd” jest tam, gdzie nasze pragnienia, wizje i chęci nas kierują. Biegniemy ile chcemy, jak chcemy i co najważniejsze kiedy chcemy. Możemy śmiało sobie napisać, jak ktoś chce, to biegnie, jak komuś się nie chce, to zostaje w domu. Jak to mój biegowy doradca napisał: „nie przygotowujemy się do Igrzysk Olimpijskich, jesteśmy amatorami, a amatorzy tak mają że nie zawsze im się musi chcieć”. A jak nam się nie chce, to nie biegniemy nigdzie i pytanie „dokąd” traci sens. Jednak, kiedy już decydujemy się wyjść z domu i pobiec to biegniemy, gdzie nam się chce, gdzie nasze nogi i oczy nas niosą. Tak więc na pytanie rzucone z boku, niezależnie czy z troską, ironią, podziwem czy drwiną odpowiadamy krótko: „ tam gdzie nam się chce”. I tam naprawdę nikomu nic do tego, gdzie i kiedy będziemy chcieli się zatrzymać. Oczywiście w moim przypadku jest trochę inaczej, gdyż ja mam rozpiskę i muszę, no ale wiadomo ja to ja i inny nie będę.

Na koniec troszkę z innej bajki pytanie, ale bardzo związane z obecnym stanem pogodowym. Jak się zmusić do wyjścia na tuptanie na mróz. No i tu już mamy zupełnie inny problem. Jak już się zbierzemy, wyjdziemy i pobiegniemy to siłą własnego rozpędu na przód podążać będziemy. Tylko jak się zmusić do tego wyjścia? Podejrzewam, że tutaj także nie ma złotego środka. Tutaj należy na chwilę pomyśleć , zerknąć na dwór, popukać się głowę nad swoimi pomysłami, przebrać i zanurzyć się w mroźnym tangu. No chyba, że bez zastanawiania, analizowania, rozważania, w końcu dzień jak każdy, a jak można w taki dzień nie zanurzyć się w swojej ulubionej pasji? Nie ma takiej możliwości, jest nowy dzień, jest nowy bieg. I nie ma innej opcji.

Tak sobie zerkam na zdjęcie ten wpis prowadzące. Oczywiście jest to kolejna fotka z niedzielnego, białym ślizgiem malowanego boju. Jak widać radość tuptania każdego z nas rozpalała. Już się nie mogę doczekać kolejnego. A to już nie tak długo, gdyż 7 lutego kolejny bój, na którym w zasadzie trzeba być:
http://www.10powstancow.smigiel.pl/zgloszenia.php
. Bieg Powstania Wielkopolskiego na Cytadeli to jedno, ale taki przełajowy na 10 km to coś zupełnie innego. Dlatego lutego do Kościana ruszę. Nie muszę dodawać, że tak naprawdę to kolejna stacja na drodze do Dębna mnie prowadząca. Jak to Andrzej mi ostatnio w rozpisce napisał, jeszcze tylko 11 tygodni, trzeba odrzucić spokój i wziąć się za ostre trenowanie. Bo nikt za nas do Królewskiego Dystansu się nie przygotuje. A ile potu, wysiłku czy nawet metaforycznej krwi teraz wylejemy, tym mniej cierpienia zaznamy na głównych tegorocznych startach. Więc po naszemu poznańsku: „wiaruchna, nie glapić się, źe berger, nie drygać się, nie brzęczeć nie blubrać ino fyrnąć na trening. Tej, Ty co tak z niewiarą w swoje możliwości kikasz, to do Ciebie także, ruszyć wiadomo co i śmigamy. A dokąd? Zgodnie z króciutkim przerobieniem nieśmiertelnego wierszyka dla dzieci: „ na wprost, przez pola i łąki a nawat przez most, czasem się zdarzy także przez las, by pobić swój rekrod, by złamać ten czas”.. Chyba trochę namieszałem, ale to standard w moim przypadku.

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  PRZECZYTAJ MÓJ BLOG (8 wpisów)


DODAJ SWÓJ KOMENTARZ W TYM WĄTKU

POWRÓT DO LISTY WĄTKÓW DYSKUSYJNYCH




 Ostatnio zalogowani
shymek01
19:32
biegaczPL
19:20
benfika
19:18
skuzik
19:11
keemun
19:06
Justyna
18:49
tete
18:44
Deja vu
18:36
kruszyna
18:32
pbest
17:51
jacek w±sik
17:51
Stonechip
17:41
puchaczszary
17:27
a.luc
17:07
rezerwa
17:01
42.195
16:55
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |