Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

METRYKA WATKU DYSKUSYJNEGO
  Dyscyplina  
  Status  Wątek aktywny ogólnodostępny
  Wątek założył  biegowaamatorszczyzna (2015-08-24)
  Ostatnio komentował  biegowaamatorszczyzna (2015-08-24)
  Aktywnosc  Komentowano 1 razy, czytano 188 razy
  Lokalizacja
 aaa - brak lokalizacji

DODAJ SWÓJ KOMENTARZ W TYM WĄTKU

POWRÓT DO LISTY WĄTKÓW DYSKUSYJNYCH



biegowaama...
Paweł Kempinski

Ostatnio zalogowany
2018-07-17
07:24

 2015-08-24, 06:07
 Testowanie metody Gallowaya
LINK: http://biegaczamator.blog.pl/2015/08/23/biegacz-amator-testuje-metode-gallowaya/
Muszę przyznać, że wczoraj postanowiłem sobie pobiec metodą, czy jak kto woli techniką Gallowaya. Zgodnie z planem miałem „na tapecie” 18 km do pokonania, czyli 4 kółka moją starołęcką trasą. Zgodnie z informacjami teoretycznymi są dwie propozycje czy możliwości gonienia tym stylem. Pierwszy to 4 minuty biegu i minuta mocnego spaceru, a druga to 4.30 minuty biegu i 30 sekund spaceru. Zgodnie z tym założeniem zacząłem najpierw na 4 minuty i minutę spaceru, a następnie 4.30 minuty biegu i 30 sekund spaceru. Muszę powiedzieć, że ani jedno, ani drugie rozwiązanie mi nie podbiegło. Okazało się, że jak dla mnie optymalny jest bieg ok 4.15 i 45 sekund marszu. Chociaż nawet nie marszu. To był niemal sportowy, szybki chód ( tak sobie to wyobrażałem) polegający na naśladownictwie kroków naszego wielkiego mistrza w chodzie. Albo w moim odczuciu tak zbliżenie wyglądającego. Nazwiska naszego mistrza chyba wymieniać nie muszę, gdyż większość wie, o kogo biega. I co Wam napiszę, ale przeżyłem szok. Biegłem, potem szedłem nie wiele wolniej niż biegłem, a po każdym marszo-chodzie biegłem jeszcze szybciej. I co najważniejsze zmęczenia nic, zero, ot jakbym sobie z pieskiem wyszedł na spacer. Zrobiłem za to jeden błąd, gdyż nie przygotowałem sobie nic do picia i tak po 13 kilometrze zacząłem odczuwać Saharę. Dlatego zrobiłem jeszcze jedno kółeczko i po 18 km zszedłem, a w zasadzie wbiegłem do domu. I wiecie co? Podbiegłem do wody, napiłem się i z trudem się powstrzymałem, by nie pójść biegać dalej. Po raz pierwszy po treningu czułem. Ze tak powiem niedopieszczenie, to może złe słowo, raczej niedobieganie. Czułem, że na luzie mógłbym i jeszcze jedno, a może i dwa i trzy i jeszcze. Pierwszy raz co takiego odczułem.

Podsumowując. Czas uzyskałem ok 7 -10 minut lepszy niż tradycyjnym w stałym ciągu biegiem. Może nawet więcej, ale nie pamiętam kiedy ostatnio taki dystans machnąłem i dokładnie jaki był czas. To było parę tygodni przed Szczecinkiem, ale raz że czas był z pewnością dużo gorszy, a dwa trochę potem umierałem. A jeszcze wtedy wodę miałem. Wczoraj bez wody, czas dużo lepszy, a zapas mocy na dużo, dużo więcej. Muszę przyznać, że poważnie myślę, jeżeli uda mi się wyrwać do Piły by tą metodą powalczyć. Oszczędność energetyczna bardzo duża, o poprawie czasu już wspominałem, czego chcieć więcej? Jak pisałem, w czasie chodu, to nie był marsz, tylko praktycznie sportowy chód na poziomie dużo większego tempa niż ostatnią dychę w Szczecinku robiłem. A zapas mocy w ciele ogromny pozostał. czułem, że mogłem spokojnie pobiec dalej i dalej. Jednym słowem szok. Ktoś może zadać pytanie, czy to jest etyczne? Trudno powiedzieć, ale z pewnością skuteczne. A i tak i tak na własnych nogach cały dystans muszę pokonać. Nikt, ani nic mi nie pomaga. Tylko rozum, ciało, duch i pewna forma techniki współgrają. A czy nie tym polega wielkość natury ludzkiej? Że szukamy rozwiązań by proste czynności jeszcze bardziej uprościć umożliwiając poprawę osiągnięć. Na tym chyba polega wielkość ludzkiej natury. A może się mylę? Na to pytanie każdy sam sobie musi odpowiedzieć. Ja myślę, ze chyba i w Pile i potem w Poznaniu z tej strategii skorzystam. Tak od półmaratonu wzwyż. Na 5 i 10 km pozostanę na standardzie, ale tam gdzie wydatek energetyczny dużo większy, trochę oszczędności podczas biegu można porobić, by na finiszu mogły eksplodować. Sam jestem ciekawy jakie będą tego wyniki. Na razie wygląda to bardzo obiecująco. Pamiętać należy o jednym. Wersja chodzona tak naprawdę nie powinna być dużo wolniejsza od bieganej. I wtedy to ma sens. Jak nie wiecie jak zerknijcie sobie na technikę chodziarzy. Nie mamy ich dokładnie naśladować, bo to raczej nie możliwe. Ale wersja zbliżona jest bardzo wskazana, a uzyskane przez Was rezultaty obronią się same. A jak ktoś będzie marudził o etyce, powiedzcie sobie jedno: możecie wystartować w rajdzie samochodowym klasy open, na idealnie do tego przystosowanym jeepie, lub w maluchu. Wybór etyczny należy do Was. Bo na trasie nikt Wam nic nie powie. Nie robicie nic niezgodnego z przepisami. Ilu biegaczy chodzi, bo nie ma sił biec? Wy możecie iść po to, by mieć siły i zwiększoną moc na dalszy bieg. Którą drogę wybierzecie, to już Wasza sprawa.

Co ciekawe, z powodu braku picia schudłem podczas wczorajszego biegu ok. 3 kg. Ale to akurat nie jest naturalne. Jak będę znowu coś takiego planował, muszę pamiętać o punkcie odżywczym. Zazwyczaj korzystam z jednego sklepu przy trasie umiejscowionego, a wczoraj zapomniałem wcześniej podjechać i złożyć zamówienie na wodę. Ale tak między nami, było wczoraj bardziej niż fajnie.

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  PRZECZYTAJ MÓJ BLOG (8 wpisów)


DODAJ SWÓJ KOMENTARZ W TYM WĄTKU

POWRÓT DO LISTY WĄTKÓW DYSKUSYJNYCH




 Ostatnio zalogowani
mct
09:10
Arasvolvo
08:42
ksieciuniu1973
08:34
platat
08:15
krych26
07:57
biegacz54
07:54
s0uthHipHop
07:48
martinn1980
07:17
ozzy
07:08
Admin
07:04
jaro109
06:45
StaryCop
06:19
42.195
05:27
marianzielonka
22:56
mario1977
22:55
witul60
22:42
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |