Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

METRYKA WATKU DYSKUSYJNEGO
  Dyscyplina  
  Status  Wątek aktywny ogólnodostępny
  Wątek założył  Hung (2013-05-24)
  Ostatnio komentował  Hung (2013-05-27)
  Aktywnosc  Komentowano 4 razy, czytano 180 razy
  Lokalizacja
 aaa - brak lokalizacji

DODAJ SWÓJ KOMENTARZ W TYM WĄTKU

POWRÓT DO LISTY WĄTKÓW DYSKUSYJNYCH



Hung
Marek Piotrowski

Ostatnio zalogowany
2024-02-17
21:23

 2013-05-24, 19:47
 Zwolnij, nie szalej ...
Ponieważ link do artykułu nie chce działać, to pozwolę sobie wkleić - ciekawy - tekst Piotra Pacewicza:

Z bieganiem jest jak z seksem. Staje się coraz przyjemniejsze, ale kiedyś się to skończy - napisała w "Gazecie" Joanna Bator, pisarka i biegaczka - W pewnym wieku łatwiej zostać maratończykiem niż sprinterem. Zanim jednak nadejdzie kres przyjemności, będziemy się musieli zmierzyć ze smutkiem przemijania, że "to już nie to co kiedyś".
Kocham jej książki, ale ten kawałek jakoś mniej. Jako 60 plus mam tę przewagę, że już wiem, jak to jest, a ona się tylko domyśla.
Zacząłem biegać w 2004 r, poprawiałem się z roku na rok, jakbym wszedł w konszachty wiadomo z kim. W 2010 r. pobiłem wszystkie życiówki, jednak Bóg się ocknął i od trzech lat tracę po 3 proc. rocznie.
Ale smutek przemijania? Nie, raczej odmiana woli. Jak w tym dowcipie - znów o seksie - gdy 60-latek zwierza się koledze: "Jak byłem młody, to myślałem że już nie będę mógł, a mnie się po prostu nie chce".
Nie chce, czyli co właściwie? Co nas zatrzymuje? Ostrzeżenie bijącego w tempie 170 uderzeń serca? Nogi, które chudną w oczach? Słabszy trening: nie 55 i więcej, ale 40 i mniej km tygodniowo? Jeszcze coś: Patrzenie w Przód. Odkrycie, że mam do przebiegnięcia dużo, ale nie nieskończenie dużo. Próbuję, by tych parę tysięcy km starczyło na dłużej.
Ale żal? Nie. Przyjemność jest taka sama, taki sam trans długich wybiegań, to samo szaleństwo podbiegów. Ciało wydaje się tak samo mocne, bo jest przecież tak mocne, jak może być. Tak je czuję, nim mózg zaleją endorfiny i odlecę.
Bator sięga po buddyzm: "Wyzwanie, jakim jest bieg, to nie ściana, przez którą trzeba się przebić, lecz drzwi. Za nimi jest nasze lepsze wcielenie czy raczej - ucieleśnienie".
Za tymi drzwiami jest na pewno inaczej, pusto, ciszej. Kim tam jesteśmy? Ucieleśnieniem? Tak, staję się biegnącym ciałem, ale wystarczy kwadrans biegu po żużlówkach warmińskiego lasu, nabrzeżu telawiwskiej plaży, zatłoczonym brzegu Wisły w Krakowie i także ciało się rozpływa. Ego niknie wcześniej.
Wbrew Bator na starość także frajda z szybkości nie znika. Przeciwnie. Tydzień temu biegłem 3 km na stadionie Agrykoli. Poniosła mnie muzyka, fajni ludzie, kilka kaw. Pierwsze 400 m - w 1.24. - Nie szalej - powiedział głos Patrzącego w Przód. - Niech się samo decyduje - odpowiedziałem, przestałem naciskać na nogi, ale tempo nie spadało.
Wiem, że w oczach biegaczek-buddystek się skompromituję, ale wiek nie odbiera dziecięcej frajdy, o której w szkole mówiło się: "Ty! Ścigasz się?". A awans w kategorii daje awans. Po Biegu Konstytucji 2013 ze zdumieniem dowiedziałem się z SMS-a, że wygrałem! Wśród 60-latków.
Biegając, w ogóle żyjąc, prowadzimy z ciałem grę w niszczenie i reperowanie, w umieranie i odradzanie. Każdy trening kończy się mikrourazami, ale one się goją, a trwalsze destrukcje jednych ścięgien i mięśni kompensują inne. Sztuką jest biegać tak, by reperowanie nadążało za niszczeniem.
Jak w porządnej bajce można w tej grze trochę Śmierć przechytrzyć, nim wygra. Od 30 lat miałem kłopoty z Achillesami, coraz większe. Na nic zastrzyki z czynnika wzrostu z własnej krwi, bioprądy, inne cuda. Aż jesienią trafiłem do masażysty M. Szarpnął moje koślawe stopy: - Słyszysz, jak strzela? Porobiły ci się obrączki na powięziach. Wyprasujemy.
Zaczął. Poleciały mi łzy. Wdzierał się palcami, dotykał chyba kości. Byliśmy obaj mokrzy: ja z bólu, on z wysiłku.
Po kwadransie powiedział: - Teraz będzie bolało.
Nigdy nie przeżyłem takiego bólu. Wbrew własnej woli łapałem M. za ręce.
Wstałem, drżąc jak Eskimos, który wpadł do przerębli. - Wiesz - zacząłem - to chyba nie ma...
- Boli? - spytał.
Bolał mnie kark, brzuch. Bolało wszystko poza Achillesami. Po siedmiu seansach tortur M. oznajmił: - Jest OK. Koniec.
I już nie bolą.
Gdy zaczynałem biegać, było to ekscentryczne hobby kilkuset osób. W tegorocznym Półmaratonie Warszawskim dobiegło do mety 10 tys. 77 osób (kobiet 1889). Naprawdę Polska biega, także za sprawą akcji Polska Biega. Jako jej ojciec, czuję się odpowiedzialny za to, co wyprawiacie.
Nikogo nie da się namówić na patrzenie w przód, to musi przyjść samo. Mam więc praktyczną radę. Gdy wahacie się, czy iść na trening, czy zrobić dzień przerwy, zróbcie przerwę. Dajcie szansę reperacji. A nazajutrz rozkosz będzie większa.
Tekst: Piotr Pacewicz

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  PRZECZYTAJ MÓJ BLOG (151 wpisów)


benek_b
Beniamin Buszewski

Ostatnio zalogowany
2020-02-03
12:51

 2013-05-24, 21:17
 
Piękny tekst, cholernie, cholernie piękny. I mądry.

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  PRZECZYTAJ MÓJ BLOG (40 wpisów)
  ZOBACZ GALERIĘ MOICH ZDJĘĆ (13 sztuk)

 





Ostatnio zalogowany



 2013-05-25, 12:41
 
2013-05-24, 19:47 - Hung napisał/-a:

Ponieważ link do artykułu nie chce działać, to pozwolę sobie wkleić - ciekawy - tekst Piotra Pacewicza:

Z bieganiem jest jak z seksem. Staje się coraz przyjemniejsze, ale kiedyś się to skończy - napisała w "Gazecie" Joanna Bator, pisarka i biegaczka - W pewnym wieku łatwiej zostać maratończykiem niż sprinterem. Zanim jednak nadejdzie kres przyjemności, będziemy się musieli zmierzyć ze smutkiem przemijania, że "to już nie to co kiedyś".
Kocham jej książki, ale ten kawałek jakoś mniej. Jako 60 plus mam tę przewagę, że już wiem, jak to jest, a ona się tylko domyśla.
Zacząłem biegać w 2004 r, poprawiałem się z roku na rok, jakbym wszedł w konszachty wiadomo z kim. W 2010 r. pobiłem wszystkie życiówki, jednak Bóg się ocknął i od trzech lat tracę po 3 proc. rocznie.
Ale smutek przemijania? Nie, raczej odmiana woli. Jak w tym dowcipie - znów o seksie - gdy 60-latek zwierza się koledze: "Jak byłem młody, to myślałem że już nie będę mógł, a mnie się po prostu nie chce".
Nie chce, czyli co właściwie? Co nas zatrzymuje? Ostrzeżenie bijącego w tempie 170 uderzeń serca? Nogi, które chudną w oczach? Słabszy trening: nie 55 i więcej, ale 40 i mniej km tygodniowo? Jeszcze coś: Patrzenie w Przód. Odkrycie, że mam do przebiegnięcia dużo, ale nie nieskończenie dużo. Próbuję, by tych parę tysięcy km starczyło na dłużej.
Ale żal? Nie. Przyjemność jest taka sama, taki sam trans długich wybiegań, to samo szaleństwo podbiegów. Ciało wydaje się tak samo mocne, bo jest przecież tak mocne, jak może być. Tak je czuję, nim mózg zaleją endorfiny i odlecę.
Bator sięga po buddyzm: "Wyzwanie, jakim jest bieg, to nie ściana, przez którą trzeba się przebić, lecz drzwi. Za nimi jest nasze lepsze wcielenie czy raczej - ucieleśnienie".
Za tymi drzwiami jest na pewno inaczej, pusto, ciszej. Kim tam jesteśmy? Ucieleśnieniem? Tak, staję się biegnącym ciałem, ale wystarczy kwadrans biegu po żużlówkach warmińskiego lasu, nabrzeżu telawiwskiej plaży, zatłoczonym brzegu Wisły w Krakowie i także ciało się rozpływa. Ego niknie wcześniej.
Wbrew Bator na starość także frajda z szybkości nie znika. Przeciwnie. Tydzień temu biegłem 3 km na stadionie Agrykoli. Poniosła mnie muzyka, fajni ludzie, kilka kaw. Pierwsze 400 m - w 1.24. - Nie szalej - powiedział głos Patrzącego w Przód. - Niech się samo decyduje - odpowiedziałem, przestałem naciskać na nogi, ale tempo nie spadało.
Wiem, że w oczach biegaczek-buddystek się skompromituję, ale wiek nie odbiera dziecięcej frajdy, o której w szkole mówiło się: "Ty! Ścigasz się?". A awans w kategorii daje awans. Po Biegu Konstytucji 2013 ze zdumieniem dowiedziałem się z SMS-a, że wygrałem! Wśród 60-latków.
Biegając, w ogóle żyjąc, prowadzimy z ciałem grę w niszczenie i reperowanie, w umieranie i odradzanie. Każdy trening kończy się mikrourazami, ale one się goją, a trwalsze destrukcje jednych ścięgien i mięśni kompensują inne. Sztuką jest biegać tak, by reperowanie nadążało za niszczeniem.
Jak w porządnej bajce można w tej grze trochę Śmierć przechytrzyć, nim wygra. Od 30 lat miałem kłopoty z Achillesami, coraz większe. Na nic zastrzyki z czynnika wzrostu z własnej krwi, bioprądy, inne cuda. Aż jesienią trafiłem do masażysty M. Szarpnął moje koślawe stopy: - Słyszysz, jak strzela? Porobiły ci się obrączki na powięziach. Wyprasujemy.
Zaczął. Poleciały mi łzy. Wdzierał się palcami, dotykał chyba kości. Byliśmy obaj mokrzy: ja z bólu, on z wysiłku.
Po kwadransie powiedział: - Teraz będzie bolało.
Nigdy nie przeżyłem takiego bólu. Wbrew własnej woli łapałem M. za ręce.
Wstałem, drżąc jak Eskimos, który wpadł do przerębli. - Wiesz - zacząłem - to chyba nie ma...
- Boli? - spytał.
Bolał mnie kark, brzuch. Bolało wszystko poza Achillesami. Po siedmiu seansach tortur M. oznajmił: - Jest OK. Koniec.
I już nie bolą.
Gdy zaczynałem biegać, było to ekscentryczne hobby kilkuset osób. W tegorocznym Półmaratonie Warszawskim dobiegło do mety 10 tys. 77 osób (kobiet 1889). Naprawdę Polska biega, także za sprawą akcji Polska Biega. Jako jej ojciec, czuję się odpowiedzialny za to, co wyprawiacie.
Nikogo nie da się namówić na patrzenie w przód, to musi przyjść samo. Mam więc praktyczną radę. Gdy wahacie się, czy iść na trening, czy zrobić dzień przerwy, zróbcie przerwę. Dajcie szansę reperacji. A nazajutrz rozkosz będzie większa.
Tekst: Piotr Pacewicz
Faktycznie. Sporo ciekawych spostrzeżeń. Autor ewidentnie czerpał inspirację z nauk buddyjskich, z bardzo dobrym skutkiem. Podobno w trakcie jakiegoś spotkania ekumenicznego, Benedykt XVI zauważył: „Buddyzm zabiera najlepszych”. Nie wiem czy to prawda, ale jeśli tak, to jedynie potwierdza fakt, iż nawet papieżom zdarza się czasem powiedzieć coś wartego zapamiętania.

Tekst „przenosi” bieganie na zupełnie nowy poziom. Oby każdy pojął owo „ukryte” znaczenie. Dzięki, Hung.

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  PRZECZYTAJ MÓJ BLOG (50 wpisów)


Hung
Marek Piotrowski

Ostatnio zalogowany
2024-02-17
21:23

 2013-05-27, 01:32
 
2013-05-25, 12:41 - van napisał/-a:

Faktycznie. Sporo ciekawych spostrzeżeń. Autor ewidentnie czerpał inspirację z nauk buddyjskich, z bardzo dobrym skutkiem. Podobno w trakcie jakiegoś spotkania ekumenicznego, Benedykt XVI zauważył: „Buddyzm zabiera najlepszych”. Nie wiem czy to prawda, ale jeśli tak, to jedynie potwierdza fakt, iż nawet papieżom zdarza się czasem powiedzieć coś wartego zapamiętania.

Tekst „przenosi” bieganie na zupełnie nowy poziom. Oby każdy pojął owo „ukryte” znaczenie. Dzięki, Hung.
Ponoć są ślady (pisane), że Jezus (i jeden z głównych apostołów) przebywali w świątyniach buddyjskich, i choć nie zostali - jako jedni z najlepszych - "zabrani", to pewnie jednak ich doświadczenie zostało przez mnichów docenione i wykorzystane.

  SKOMENTUJ CYTUJĄC
  NAPISZ LIST DO AUTORA
  PRZECZYTAJ MÓJ BLOG (151 wpisów)


DODAJ SWÓJ KOMENTARZ W TYM WĄTKU

POWRÓT DO LISTY WĄTKÓW DYSKUSYJNYCH




 Ostatnio zalogowani
lordedward
09:36
Admirał
09:22
Wojciech
09:21
cinekmal
09:17
waldekstepien@wp.pl
09:16
Admin
09:06
rolkarz
08:45
kos 88
08:36
daNN
08:32
piotrhierowski
08:30
Tronidos
08:25
sparrow
08:24
kris64
08:21
Romin
08:18
Arasvolvo
08:17
Henryk W.
08:03
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |