Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [71]  PRZYJAC. [87]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
snipster
Pamiętnik internetowy
rozrewolweryzowany rewolwer, stół z powyłamywanymi nogami...

Piotr Łużyński
Urodzony: 1977-05-23
Miejsce zamieszkania: Zielona Góra
270 / 338


2016-09-19

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Północ (czytano: 1242 razy)

 

Niektórzy mówią, żeby się rozwijać trzeba iść do przodu. Tkwienie w miejscu nic nie daje.
Wszędzie wokół panuje nomenklatura zmiany. Rewolucja, reforma, wymiana. Nawet klimat się zmienia...

Czasem się zastanawiam, kiedy coś we mnie pęknie, kiedy coś w środku powie dość, niczym u Chylińskiej zanucę "kiedy powiem sobie doooość"? ;)

Z jednej strony nie lubię monotonii, trochę jestem leniem, nie lubię być dziwnie zaskakiwany, cenię jasne gierki bez ściemy "a być może - lecz domyśl się".
Z drugiej strony jestem zwariowany do tego stopnia, że zaczynając jedną sprawę już myślę o kolejnej, albo zmieniam wręcz zadanie. Interesują mnie rzeczy nowe, fascynują wielowymiarowe teorie udowadniające 2+2=4, czy złożoność budowy kobiecych stringów na wystawie... w sensie, jak ta kukła się potrafiła w to coś wcisnąć?


Bieganie skłania do przemyśleń.
Po przerwie znowu sapię jak Jelcz, ruszam się jak flegmatyk, oraz niejako na nowo poznaje znane sobie ścieżki.
Rozwrzeszczany chodnik kiedyś obecnie potrafi być pofałdowany i wręcz gryzący, niczym z daleka obserwowany bobas w wózku, który gryzie ramę tegoż wózka.
Ścieżka w lesie znana jako typowy nudny, niekończący się podbieg, wśród poletka, gdzie zrobiono wycinkę i nic, poza wróblami chodzącymi wśród gałęzi tam nie dociera i nie odwiedza... nagle staje się zarośnięta małymi brzozami, które w trzy miesiące wystrzeliły na dwa metry obrastając liśćmi niczym broda Chucka Norrisa.
Tak się wiele wokół dzieje, że wcześniej wpadając na te znane tereny przestałem to zauważać.

Straszne, a zarazem fascynujące.

Biegnąc ostatnio w lesie panowała nostalgiczna i niejako filmowa cisza. Dyszałem niejako inaczej, lecz starałem się nieco stłumić swoje odgłosy chcąc coś jednak usłyszeć. Nihuhu... niczym ktoś wyłączył fonie.
Oczekiwałem jednak na jakikolwiek dźwięk, byłem gotowy prawie jak w kinie, gdzie montażysta w filmie czekał z palcem na guziku z napisem "wielkie JEB" aby usłyszeć nagle cokolwiek. Świst, gwizd, szur buta i kamyczków... nie, nic.

Ta pustka... nie wiem czemu, ale skojarzyła mi się z północą.
Tchnęło mnie, że następuje właśnie taka północ, zmiana...
Niby było ciepło, jednak powietrze, wszak gorące, prawie letnie, jednak... prawie już jesienne. Liście z przewagi zieleni, niestety, coraz dobitniej w odcieniach żółci i czerwieni. Kąt słońca również jakiś taki niski. Cisza przed burzą. Przychodzi jesień...
Zawsze mnie ten okres nieco rozmysławia, hipnotyzuje myślowo, pacyfikuje mentalnie w kontekście astralnym.

Wszystko to, niczym północ symbolizuje zmiany.
Pokonując kolejny kilos zastanawiałem się, czy mam nad tym rozmyślać pod kątem biegowym?
Północ z jednej strony symbolizuje zmierzch czegoś, co było, a zarazem jest poprzedzeniem czegoś nowego. Takich okazji do zbudowania czegoś nowego mamy mnóstwo - każdego poranka.

Zbudowanie czegoś trwa zawsze tyle czasu... czemu zawsze to tyle trwa?
Czemu burzenie, przestój, czy podobne przychodzi łatwo?
Czy zjedzenie sernika musi być zawsze takie szybkie? w porównaniu do tego, ile zajmuje wybranie się do sklepu po niego, nie mówiąc już o tym, żeby takie coś upiec? :)


Biegam coraz śmielej, a tak naprawdę minął miesiąc od powrotu. Dużo, a zarazem mało.
Powroty zawsze są ciekawe. Zawsze jest inaczej. Za każdym razem jest podobnie, ciężko, jednak... jest inaczej. No, może bardziej denerwują mnie jarający pety ludzie na ulicach, jednak biegowo jest inaczej.


Wpadłem do tego samego lasu, co kiedyś, parę dni później, gdzie obcowałem z pustą nicością dźwiękową, lecz tym razem słysząc jedynie lekkie powiewy wiatru dostrzegłem, że z zielonych brzózek ostały się jedynie małe i wątłe konarki. Tak zielono i żółto... teraz było tylko piaszczyście i brązowo. Biegowo jednak trochę inaczej, a i sapanie jakby odmienne.
Na myślenie jednak i tym razem mnie wzięło.

To było jak przeglądanie postaci Jokera z Batmana.
Z jednej strony jedna z najlepszych ról Jacka Nicholsona, albo raczej jedna z bardziej kolorowych... oraz Heat Ledger. Ciężko stwierdzić która jest lepsza. Obie są wyjątkowe, różne, z kolorytem i finezją, a zarazem tym samym.


Podobnie z moim bieganiem. Wiercę i kręcę, piłuję, oram po polach (orzę) i zawijam asfalt przy chodnikach.
Wciąż po głowie mi chodzi co było ostatnio, kiedyś, jeszcze niedawno... lecz ciągle sobie powtarzam, że nigdy nie będzie tak, jak było. Jest nowy dzień, nowe rozdanie, nowe lato i nowa jesień. Życie płynie dalej, a ja wciąż patykiem staram się zawrócić.

Trzeba czasem puścić się z nurtem, przycupnąć niczym Bociek na mazurskiej chacie i poobserwować księżyc o północy, żeby po chwili ruszyć dalej. Nawet stojąc w miejscu poruszamy się i chyba nie warto zbytnio o tym wszystkim tyle myśleć.


Niektórzy mówią, żeby mieć cel i do niego dążyć. Coś w tym jednak jest.
Coś jeszcze również jest w powiedzeniu, które wmawia się małym dzieciakom w sklepach z cukierkami, że wystarczy czegoś bardzo chcieć, żeby to dostać.
Hmmm no to ja chciałbym tej jesieni fajnie pobiec maraton :)
Podwozie i noga w okolicach Achillesa coraz lepiej, więc coś jest w tym dążeniu do celu.


Wczoraj skoczyłem, miałem skrzydła jak ptak
Raz jeden w życiu każdy chyba to czuł
Ktoś nagle krzyknął: "Tak to każdy by chciał!"
Coś pochwyciło i ściągnęło mnie w dół



puentując, bo się trochę rozpisałem i rozmarzyłem... biega mi się coraz lepiej, acz czasem czuję jeszcze spore braki... powoli jednak wskakuje w przetarte szlaki treningowe.
Mam tylko nadzieję, że po tej północy nie wyjdzie ze mnie wilkołak :)



Aloha
pl

Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu


Truskawa (2016-09-20,13:55): Kurde jak ja bym tak chciała, zeby mnie się coraz lepiej biegało... A fota super!!
snipster (2016-09-20,14:14): nooooo ja też bym chciał, aby mi się coraz lepiej i szybciej biegało :))) fota taka optymistyczna, więc wrzuciłem... nic ostatnio nie pstrykałem ;)
jacdzi (2016-09-20,18:20): Snipi i ta dobra energia wokol Ciebie, super!
snipster (2016-09-20,20:33): jest bieganie - jest i dobra energia ;)
(2016-09-20,21:41): a jak juz pobijesz zyciowke nie do pobicia - co wtedy?
snipster (2016-09-20,21:54): no nie wiem... może zacznę biegać Ultra jak cała reszta ;))))) jest tyle fajnych imprez, np. maraton za kołem podbiegunowym, maraton na kacu, piwna mila, maraton na drugim końcu świata... życia mi nie starczy ;)
paulo (2016-09-21,08:04): Fajne masz te przemyślenia. Myślę, że żaden Bliźniak nie lubi monotonii :) Może więc te cele są jakimś wyjściem ? :)
snipster (2016-09-21,09:30): Paulo, cele zawsze się zmieniają... 6 lat temu nie biegałem i nawet nie myślałem o bieganiu, teraz nawet ciężko mi sobie wyobrazić życie bez biegania. Z drugiej strony nie wiem co mogę robić za 5 czy 10 lat. Może w totka wygram, albo będę nianczył bobasa w pieluchach, a może będę wygrzewał się z długonogą rudą panną na jakiejś plaży w Acapulco, a może dostanę bana na bieganie jak w pewnej opowieści Łukasza ;) na pewno gruntowego remontu chaty nie będę robił bo mam dosyć na długo :) Zresztą... czy człowiek zawsze musi robić coś ekstremalnie nadzwyczajnego? trochę mnie smuci fakt, że teraz już samo bieganie wydaje się, jak smarkanie w chusteczkę i kiedyś ktoś mówi "a trenuję sobie do maratonu" to większość to odbiera właśnie w ten sposób. Teraz trzeba naparzać ultra, irony (bez obrazy), szlaki wielodniowe po górach, czy inne zjawiska różnej treści. Oczywiście koloryzuję, ale masy człowieczeństwa są w ciągłym ruchu jak widać w poszukiwaniu nowych doznań. Moja pogoń za życiówkami jest dla mnie teraz czymś fajnym i naturalnym, aczkolwiek dzięki takim przerwom potrafię cieszyć się (NADAL) z małych rzeczy, drobnego truchciku, czy niepokalanym szlakiem, który zmienia się co parę tygodni nie do poznania. Cieszę się z tego, że nadal mi się chcę i że nadal to wszystko potrafi mnie bawić. Te duże i te małe :) offff rozpisałem się trochę ;)
żiżi (2016-09-21,10:36): Ściemniasz,za chwilę zapewne znów przeczytam,że popełniłeś jakąś życiówkę:)),ale swoją drogą masz rację formę traci się szybko a wrócić do niej już niestety o wiele trudniej.
snipster (2016-09-21,10:43): Żiżi, na dzisiaj życiówka raczej nieosiągalna, rozkręcona łydka i rozchulały silnik niczym z Ferrari z czerwca już nie ten... ale planuje nieco później maraton, więc nie mówię nie ;) jak to mawiają piekarze - zobaczymy co z tej mąki się urodzi :)
snipster (2016-09-21,11:51): aaa i żeby nie było, to nie mam nic przeciwko różnym akcjom, czy ultra lub iron... sam chcę w niedalekiej przyszłości jakąś setkę strzelić, Iron kiedyś mi po głowie chodził jako pewne fajne wyzwanie, a latanie po górach ma swój specyficzny klimat.
zbig (2016-09-23,21:29): Ciśnij IRONA, świetnie śmigasz na kółku, masz wytrzymałośc, dobrze biegasz długie dystanse. Możesz zrobić fajny wynik! Nie to co ja. Podczas treningu do tri wszystkie kontuzje odejdą. Tak było u mnie. Przemyśl to. Trza kuć "ŻELAZO" póki gorące ;-)
snipster (2016-09-24,09:56): hehe Zbig, moje pływanie jest na etapie, że w Ironie musiałbym w pływaczkach pociskać ;) przeraża mnie wizja basenu, który jest zatłoczony... ilekroć bywałem na basenie to zawsze, ale to zawsze było tak, że nie było miejsca, było chamowato, co chwila kopniaki, albo pływające rekiny robiące fale... musiałbym się z jakimś trenejro umówić, żeby mnie kraulem naumiał. Na razie nie wiem kiedy miałbym pływać, no ale... może mnie coś weźmie na to :) osobna kwestia to logistyka - samemu fajnie można się wybrać i pobiegać praktycznie wszędzie, tu w Iron jest to raczej mało realne targać piankę, rower i osprzęt na drugi koniec polski, albo za granicę. BTW. czas to wcale nie miałeś zły :)
zbig (2016-09-26,21:26): To kiepsko. Na początku miałem takie samo podejście do basenu. Wk...ło mnie, jak ktoś mnie wyprzedzał, puknął w wodzie, otarł. Tłok na torze mnie drażnił. Nawet kiedyś jakiś gość w wodzie mi złoty łańcuszek łapą zerwał, który nosiłem na szyji kupę lat. Jednak w końcu powiedziałem sobie. Przecież na zawodach będzie 100 razy gorzej. Od tego momentu przejrzałem na oczy. Starałem się w tym tłumie odnaleźć najlepiej, jak ptrafię. Z czasem nauczyłem się go ignorować. Tak, żeby nie wpływał on na moje tempo. Żeby nie było szarpania, wyprzedzania na siłę. To się przydało. Jeśli chodzi o pływanie, to nawet, gdybyś wyszedł z wody ostatni i płynął żabą, to ze swoim rowerem i bieganiem jesteś w stanie zrobić poniżej 11h. Ja oprócz słabego pływania, miałem słaby rower. Nadrobiłem wszystko maratonem. Ty jesteś w stanie zrobić dobry czas. Przemyśl to.
snipster (2016-09-28,10:04): Zbig, nie mówię nie :) fajnie byłoby pyknąć Irona... dla samego siebie :) musiałbym jednak zacząć pływać, no i rower ustawić pod siebie u jakiegoś speca, przy okazji inne siodło... bo na 180km tyłek by mi urwało na obecnym :)







 Ostatnio zalogowani
Hoffi
12:38
arco75
12:30
raczek1972
12:21
fit_ania
12:04
conditor
11:50
Kapitan
11:35
bolitar
11:29
42.195
11:15
gabo
11:12
Nicpoń
11:10
mariuszkurlej1968@gmail.c
11:06
ikswopil@onet.pl
11:03
AntonAusTirol
10:52
michu77
10:42
rolkarz
10:28
jann
10:23
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |