Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [58]  PRZYJAC. [323]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
benek
Pamiętnik internetowy
:)

Piotr Bętkowski
Urodzony: 1987-04-25
Miejsce zamieszkania: Warszawa
618 / 631


2015-04-13

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
8 Poznań Półmaraton - 12.04.2015 (czytano: 10406 razy)

 

8 edycja Poznań Półmaratonu była przeze mnie bardzo, bardzo oczekiwana. Czułem się w końcu przygotowany do szybkiego biegania i miałem głód startów spowodowany ubogą w tego typy imprezy zimą.

Bieg był niezwykle dziwny. Jeden z dziwniejszych w moim życiu mimo ponad 50 półmaratonów na koncie.

Równocześnie był to sprawdzian, który zamknął ostatni etap przygotowań do najważniejszego punktu wiosny czyli maratonu w Hamburgu - 26.04.2015.

Cel na ten dzień był prosty. Pobić rekord życiowy (1:14:36) i zejść poniżej 1:14:00. Rano, gdy jadłem w hotelu śniadanie, fale na jeziorze Maltańskim pokazywały, że dziś wiatr może dyktować warunki. Wszystko jednak wskazywało, że warto zaryzykować realizacje celów: szybka trasa, grupa zawodników na podobnym poziomie, dobra temperatura, dobrze wykonany trening...

Punktualnie o 10:00 ruszyliśmy na trasę. Przygotowałem się pod względem profilu trasy i wiedziałem że największe podbiegi czekają nas na 1 km, 10 km, a gdy przeżyje się do 18 km to można cisnąć bardzo szybko.

Od początku ukształtowała się grupa biegaczy. Sporo znajomych twarzy. Tempo nieco ospałe ale szkoda było biec samemu. Łapie lapa - 3:32, drugi kilometr 3:30. Jest dobrze. Czuje się jak na rozbieganiu...

Trzeci i czwarty kilometr dalej w takiej wielkiej grupie jednak oba po 3:34. To już daje 10 s straty mimo, że nie zaczęliśmy jeszcze biec pod wiatr...

Postanawiam ruszyć trochę mocniej by dogonić Piotr Humerskiego biegnącego samotnie. Już przed 5 km udaje mi się go złapać, a za mną podąża cała grupa.

1 km - 3:32
2 km - 3:30
3 km - 3:34
4 km - 3:34
5 km - 3:29 - 17:46

Od tego momentu poczułem, że mam kolkę. Niezwykle rzadko mi się to zdarza więc myślałem, że puści. Schowałem się w grupę i starałem się przeczekać ten moment. Po 2 km odkryłem, że uciskanie brzucha pomaga. Jednak odbywało się to kosztem techniki biegi i tym samym komfortu. Co tu dużo mówić. Rzeźbiłem. Gdy na 8 km odnotowałem 3:36 stwierdziłem, że nie mogę poddać się z realizacją marzeń i postanowiłem zerwać. Grupa chwilę wcześniej nam się rozerwała. Piotr Humerski, Olga Ochal i Sebastian Wąsicki biegli w trójkę, a my kilka metrów za nimi. Na szczęście mój zryw został wsparty przez Szmajchela i Owoca i szybko dogoniliśmy grupę zanim wbiegliśmy w ul. Hetmańską gdzie musiało być pod wiatr. Do ul. Rolnej miał być najtrudniejszy odcinek. Nie dość, że pod wiatr to jeszcze z podbiegiem.

6 km - 3:24
7 km - 3:28
8 km - 3:36
9 km - 3:29
10 km - 3:31 - 35:16

Czas 10 km odbiegał już o 16 sekund od zaplanowanego tempa. Sporo jeśli biegło się coraz ciężej. Z grupy odpadały kolejne osoby, jednak w dalszym ciągu biegliśmy w 5-6 osób. To wystarczająca ilość do dobrej współpracy. Czułem się ciągle słabo. Cały czas uciskałem kolkę ale wiedziałem, że te tempo nie jest dla mnie zbyt mocne i musze za wszelką cenę trzymać grupę.

Zbieg z ul. Rolnej był trudny. Szmajchel z Olgą puścili nogi i zaczęli uciekać. Znowu musiałem się zebrać by nie zostawić ich. Odpadł Owoc. Tempo 11 km i 12 km to odpowiednio 3:39 i 3:33. Znowu strata. Nawet życiówka zaczęła się oddalać. Nie chciałem znowu w półmaratonie zaliczyć porażki...

Zbieg pozwolił wrócić nam na dobre tempo. Kolejne kilometry długiej prostej na Drodze Dębińskiej szły bardzo równo. Cały czas biegliśmy w 5 osób. Mój wkład w prowadzenie grupy był niewielki. Cały czas walka z kolką.

Niestety na tym etapie puściła Olga Ochal.

11 km - 3:39
12 km - 3:33
13 km - 3:23
14 km - 3:30
15 km - 3:31 - 52:56

Na horyzoncie pojawiła się grupa 3 biegaczy. Pojawił się tym samym cel. Rozpoznałem tylko Macieja Łucyka. Równe tempo i praca w grupie sprawiła, że zbliżaliśmy się do nich dosyć szybko. Dopiero w okolicach 18 km puściła mnie kolka ale tu też rozpadła się grupa. Udało się wciągnąć Piotra Tomczyka. Tempo znacznie wzrosło. Było lekko z górki i w końcu z wiatrem. Widziałem po zegarku, że lecimy mocno.

Szmajchel ruszył zdecydowanie mocniej i oddalał mi się bardzo szybko.

16 km - 3:27
17 km - 3:29
18 km - 3:27
19 km - 3:20
20 km - 3:35 - 1:10:25

Ostatni kilometr jest już bardzo szybki. Patrzę na zegarek i już wiem, że będzie życiówka. Zbieg z mostu. Niebieski dywan i widzę jak zegar zmienia się z 1:13 na 1:14. Melduje się na mecie na 11 miejscu w klasyfikacji generalnej z czasem 1:14:05.

Spełniłem cel robiąc rekord życiowy. Nie udało się pobiec poniżej 1:14. Jednak patrząc jak się czułem podczas biegu musze być bardzo zadowolony. To znakomity prognostyk do maratonu, który już za dwa tygodnie. Szmajchel pobiegł 1:13:45 tym samym jest szansa by biec razem w Hamburgu a potem w czerwcu na Rzeźniku dać czadu.

Tak jak wspomniałem na początku - ten bieg zakończył ostatni etap przygotowań. 19 tygodni z rzędu miałem powyżej 100 km tygodniowo. Regularność bardzo dobra. Można powiedzieć, że w 95% zrealizowałem swoje założenia. Wybił mnie tylko na jakiś czas antybiotyk, który musiałem brać ale osłabienie po 2-3 tygodnia zniknęło.

Z optymizmem mogę patrzeć w przyszłość.

Odniosę się na koniec do braku na starcie zawodników ze wschodu i Afryki. Kompletnie nie robiło mi to różnicy. Oczywiście dzięki temu jestem wyżej w klasyfikacji generalnej jednak nie oszukujmy się - na moim poziomie mogę walczyć tylko o swoje rekordy życiowe, a nie o klasyfikacje generalną. Wynik 1:14:05 byłby dla mnie tak samo cenny gdybym był 105 w generalce :)

Trochę denerwująca jest dyskusja na temat tego, że zawodnicy zagraniczni wycofali się z powodu kontroli antydopingowej. Nie powinno się rzucać oskarżeń bez braku dowodów. Kontrola w Poznaniu podczas półmaratonu i maratonu obowiązuje od wielu lat zatem trudno zarzucać, że zawodnicy o tym nie wiedzieli. Przyczyną może być restrykcyjne podejście do regulaminu przez organizatorów, którzy zamknęli listy startowe 12 stycznia 2015. Zawodnicy z Afryki i wschodu Europy nie zapisali się w tym terminie i tym samym pozostały im zawody w Dąbrowie Górniczej, Rzeszowie czy Dębnie.

Bieganie jest wymierne. Wygrywa najlepszy danego dnia na danej trasie. Jeśli przegrywam z zawodnikami z Ukrainy czy Afryki to oznacza, że byłem tego dnia słabszy.

Nie fair jest nierówne traktowanie - dopisywanie do listy startowej na ostatnią chwilę czy doping - o który często oskarżani się Ci zawodnicy bez dowodów.

Czas chwile pocieszyć się z życiówki.

Zapis mojego biegu na Endomondo:
https://www.endomondo.com/workouts/501666047/27364



Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora


paulo (2015-04-13,12:13): gratuluję i czasu i 11-go miejsca w generalce. Ale się zmieniłeś :)
Moniq (2015-04-14,11:58): Super wynik! Wielkie gratki! Daj czadu podczas maratonu!
suchy (2015-04-15,11:06): Gratulacje !







 Ostatnio zalogowani
42.195
11:15
gabo
11:12
Nicpoń
11:10
mariuszkurlej1968@gmail.c
11:06
ikswopil@onet.pl
11:03
AntonAusTirol
10:52
michu77
10:42
rolkarz
10:28
jann
10:23
jaro109
10:11
dejwid13
09:52
Wojciech
09:51
Januszz
09:27
Gapiński Łukasz
09:27
waldekstepien@wp.pl
09:27
marswi60
09:17
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |