Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA   GALERIA   PRZYJAC. [50]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
Varia
Pamiętnik internetowy
Wariacje biegowe starszej pani

Joanna Grygiel
Urodzony: ------
Miejsce zamieszkania: ŻARKI LETNISKO
24 / 66


2014-07-14

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Za granicą, czyli moje górskie bieganie. (czytano: 2000 razy)

 

Tytułując ten post "za granicą" nie mam na myśli przebywania za granicami Polski, bo to ma tylko marginalne znaczenie, ale znalezienie się daleko poza granicą, a właściwie poza kolejnymi granicami, oczekiwań wobec samej siebie. To już niestety ten etap w życiu, kiedy człowiek chce przede wszystkim utrzymać formę. Jeśli udaje się przy tym przesuwać kolejne granice, przekraczać kolejne bariery, to radość jest tym większa. Czasami myślę z żalem, że skoro mogę teraz, to znaczy, że przed laty tkwiły we mnie jakieś predyspozycje i szkoda, że tego wtedy nie odkryłam. A potem przychodzi refleksja, że przecież moje życie jest spełnione, że nie da się mieć wszystkiego i że - gdybym biegała od zawsze - to może teraz nie potrafiłabym czerpać z tego aż tyle radości i satysfakcji.

Kiedy dwa lata temu, zaczynając swoją biegową przygodę, przebiegłam w Tasch (koło Zermatt) około 7 km prawie po płaskim, czułam taką samą dumę i zmęczenie jak dzisiaj, gdy udało mi się przeczłapać po górkach około 23 km, robiąc dobre kilkaset metrów przewyższenia. Pewno, dla niektórych to drobiazg. W niedzielę tu, w Ischgl, startuje maraton: 43,5 km z przewyższeniem ponad 1800 m, a zawodnicy w nim startujący nie będą się przecież wlekli w moim tempie :)Swoją drogą szkoda, że nas to ominie, bo chyba skusilibyśmy się na któryś z biegów towarzyszących, ale cóż, ten termin kolidowałby nam z Orbitą. W zeszłym roku Kasia z Piotrkiem wzięli udział w Sivretta Marsch, czyli maratonie po górach stylem dowolnym - i byli zachwyceni.

Do licha! Dlaczego życie jest takie krótkie, tyle jest jeszcze do spróbowania, tyle do odkrycia! Wiem, to nic odkrywczego, ale po prostu czasami odczuwa się to silniej niż zwykle.

Wracając jednak do rzeczywistości... Pogoda nas w tym roku w Alpach nie rozpieszczała. Poza pierwszym dniem, kiedy to udało nam się zrobić dłuższą wycieczkę, opisaną w poprzednim poście, lało codziennie. Udawały nam się co najwyżej kilkugodzinne wypady w nie-bardzo-wysokie góry, co oczywiście nie oznacza, że nie było pięknie. Dzisiaj znowu wstaliśmy nieśpiesznie, bo za oknem snuła się siwa mgła, z trudem można było dostrzec najbliższą górę.

Nasz syn Maciek, od maleńkości ciągnięty bezlitośnie w Alpy, był zawsze jako dziecko zachwycony taką pogodą, bo oznaczała, że nie trzeba będzie łazić po "zardzewiałych" górach, tylko można spokojnie zająć się budowlami z lego lub ciekawą książką. My już zdążyliśmy w tym roku odrobić trochę lektur, lego jakoś nie mieliśmy ze sobą, więc mimo wszystko postanowiliśmy wychynąć z domu. Tylko dokąd? Wysoko w góry nie ma sensu, w niższych partiach już chyba wszystko spenetrowaliśmy. Obojgu zatem przyszedł nam do głowy ten sam pomysł: przebiec się w dół doliny, czyli do See i, oczywiście, z powrotem. Jesteśmy zgodni, że lepiej zacząć pod górkę, a potem zbiegać, ale wersję z bieganiem w górę doliny już przepracowaliśmy. W zeszłym tygodniu pobiegliśmy do Ischgl i z powrotem. Według mojego gpsa było to 18 km, według Jarkowego mniej, ale co tam. Tak, czy inaczej biegło się wspaniale, więc teraz byłam przepełniona chęcią powtórzenia tego doświadczenia.

Według przewodnika mieliśmy do pokonania około 9 km w jedną stronę, dość łagodną trasą, jak zaznaczono - nadającą się dla starszych turystów. Czyli w sam raz dla mnie :)
Zaczęliśmy nie najlepiej, bo chcąc oszczędzić sobie długiego podbiegu na koniec, zostawiliśmy samochód przy głównej drodze, na parkingu przy rzece. Tym samym jednak nie trafiliśmy na początek właściwego szlaku, tylko pobiegliśmy wzdłuż rzeki. Do pewnego miejsca prowadziła wygodna ścieżka, potem jednak zaniknęła w trawie i trzeba było przedrzeć się przez podmokłe pastwisko, które na koniec okazało się ogrodzone. Jakoś przeleźliśmy przez płot i znaleźliśmy się na głównej drodze. Próby ominięcia jej okazały się chwilowo nieudane i przez dobre 2 km człapaliśmy poboczem, co nie było zbyt przyjemne.

W końcu szlak się znalazł i podążyliśmy za nim w górę zbocza. Tu trzeba zaznaczyć, że Talweg "dla emerytów" wcale nie oznacza nadmorskiej promenady, tylko (wygodną - nie przeczę) ścieżkę trawersującą zbocza gór piętrzących się nad potokiem, a to wiąże się z czasami całkiem stromymi podejściami i zejściami, słowem - nieustannym falowaniem góra-dół-góra-dół. Ale jakie widoki! A zbocza przy ścieżce całe porośnięte słodkimi, dojrzałymi malinami i wielkimi czerwonymi poziomkami. Słowo daję, biec się nie da, bo kuszą i zatrzymują. No dobrze, czasami to tylko pretekst, by zatrzymać się i chwilę odpocząć, albo człapać pod górkę skubiąc owoc za owocem. Dokąd jednak mamy się tak znów śpieszyć?

I tak, trochę błądząc, trochę się pasąc wzorem licznie napotkanych kózek, dotarliśmy do See, tyle, że zamiast 9 km zrobiło się ich 13. A co tam! Słońce w międzyczasie wyjrzało zza chmur, trochę ciepło, a my mamy tylko jedną małą butelkę wody, no i zero kasy ze sobą, bo znów nikt o tym nie pomyślał. Trudno, za bezmyślność się płaci, trzeba zęby zacisnąć i ruszyć w drogę powrotną. Nie było zresztą wcale tak źle: w połowie drogi do Kappl zaczęło padać - ale tak przyjaźnie, jakby ktoś tam u góry uruchomił przyjemnie chłodzący zraszacz.

Tym razem obyło się bez większego błądzenia (tak, tak -zabłądzić na szlaku dla emerytów to już spora sztuka!) i przy samochodzie mój gps wykazał 23,1 km. Jarkowy oczywiście trochę mniej, ale cóż - widocznie urządzenia elektroniczne, tak jak psy, upodobniają się do właścicieli :)

P.S. Zdjęcie obok, czyli "Na górze, przy dziurze" nie pochodzi oczywiście z dzisiejszego biegania, tylko z przedwczorajszej górskiej wycieczki.

Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu


dario_7 (2014-07-17,11:55): Góry w deszczu też mają swój urok ;)) Alpy są przepiękne :))
Varia (2014-07-18,00:33): I w słońcu, i w deszczu, i w chmurach, zawsze :)







 Ostatnio zalogowani
kostekmar
08:57
Serce
08:54
biegacz54
08:45
mirotrans
08:43
Leno
08:22
luki8484
08:01
platat
07:59
michu77
07:56
arturgadecki
07:51
Mikesz
07:12
kos 88
07:12
Januszz
06:35
Bartuś
06:33
Stonechip
06:06
drago
05:59
romangla
05:39
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |