Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA   GALERIA   PRZYJAC. [26]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
Hung
Pamiętnik internetowy
Co w butach piszczy.

Marek Piotrowski
Urodzony: 1961-06-12
Miejsce zamieszkania: Wrocław
2 / 151


2013-11-15

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Wszystko co ludzkie biegaczowi nie jest obce. (czytano: 19346 razy)

 


Nie jest obce a szczególnie temu biegaczowi z tyłu. Dlaczego temu z tyłu? Ano dlatego, że ten z przodu ma wszytko w tyle. Niejednemu z nas, w czasie biegu, oprócz potu wydziela się też coś z nosa a niektórym nawet nadmiar śliny. Co z tym robi? To oczywiste, wysmarkuje lub wypluwa. Sam nadmiar tych wydzielin i pozbywanie się ich jest rzeczą ludzką ale sposób w jaki to robią pewni osobnicy jest nieludzkie. Smarknięcie, zawsze przy użyciu dużej siły (ciśnienia), ma kierunek w prawo lub w lewo (w zależności, w której dziurce zalega) a siła potrzebna jest, by gile nie zatrzymały się na nogawkach smarkajacego. Plucie, chociaż najprościej jest zrobić na wprost, to też jest wykonywane na boki. Chociaż biegacz raczej w tym momencie nie myśli nad swoim odruchem, to jednak podświadomość mu podpowiada, by uczynić to na jeden lub drugi bok, bo inaczej siła wiatru albo szybkość jego biegu spowoduje, że te plwociny wylądują na nim samym, a przecież nie po to z takim wysiłkiem się ich pozbywał, by taszczyć je na spodenkach lub swojej nodze aż do mety. Sam ostatnio smarkam i pluję (to ludzkie) jak stary gruźlik, bom przeziębiony a trochę jednak biegam, tylko że jedynie na solowych przebieżkach. Otóż te prawa fizyki, przed którymi odruchowo broni się smarkający - plujący, powodują, że biegnący (jest ich często kilku) za nim wyłapują to na swoje ubrania, a im cieplej, tym więcej przyjmują na gołe ciało a często i na twarz. Dobrze wiem, że wymiana śliny między dwoma osobnikami powoduje wzmocnienie organizmu ale znam lepsze sposoby, by tego dokonać i - co najważniejsze - z tym, z kim chcę.
Ubiór sportowy ma to do siebie, że cholernie śmierdzi po kilku bieganiach i trzeba trochę popróbować, by znaleźć najlepszy sposób prania z pozbyciem się smrodu. Ale wtedy i tak pierwsze krople potu powodują powrót znanego zapaszku. Kiedyś ubrałem koszulkę i bluzę biegową (wyprane) i pojechałem na zawody z kolegami samochodem, a w środku temperatura powietrza się podniosła a wraz z nią moje smrody z koszulki (wypranej przecież). To ludzkie, ale teraz staram się tak nie robić. Jednak wiele razy zdarzyło mi się biec na maratonie lub połówce za kimś, kto śmierdział tak, że masakra, nie dało się za nim przemieszczać. Zostać dalej z tyłu nie chciałem a wyprzedzić ciężko, więc przesuwałem się na bok. Ludzie mogą mieć różne dolegliwości, wiem, ale taki odór może być spowodowany tylko i wyłącznie koszulką nie praną albo jedynie przepłukaną - wiem, bo kiedyś, w lecie, przepłukałem i na drugi dzień na biegu ... masakra. Przez kilka lat grałem w pracy z kolegami w kosza a przez następne kilka w nogę na hali, i buty tak waliły, że szkoda gadać. A po biegach nigdy tak nie smrodzą. Może dlatego, że biegowe mam firmowe, z niższej półki ale firmowe a w kosza i nogę grałem w bezfirmówkach? Ale koszulki, najczęściej bawełniane - wstyd przyznać - wytrzymywały kilka meczów bez prania i tak nie śmierdziały jak biegowe. Tu widzę wyższość koszulek bawełnianych nad tymi specjalistycznymi - sztucznymi. W gry zespołowe już nie gram a w biegach masowych jeszcze biorę udział i chociaż wiem, że śmierdzącego biegacza mogę wyprzedzić i mieć spokój, to smarkającego - plującego nigdy nie przewidzę. A gdy zbiorą się do kupy jedni i drudzy, to problem z pokonaniem dystansu może być utrudniony. Bo np. przede mną bieży śmierdziuch, więc ja nie czekam aż wciągnę za dużo i z całych sił go wyprzedzam. Oczywiście po takim sprincie łaknę powietrza "jak kania dżdżu", więc wchłaniam go ile sił w płucach, a tu pech ... w tym momencie biegnący z przodu (zawsze znajdzie się jakiś biegnący przede mną) miał życzenie wysmarkać się ... nie, nie, nie, nawet nie chcę myśleć co by się stało, bo już mnie cofa. I jak tu biegać?
Na rysunku Gile.

Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu


mamusiajakubaijasia (2013-11-15,21:02): Urocze :)
Hung (2013-11-15,21:22): Rozumiem, że gile (ptaki) są urocze. Moja produkcja. Dzięki.
Mahor (2013-11-15,23:03): W tym wpisie urocze są tylko gile mamusijakubaijasia...
mariusz67 (2013-11-16,09:38): czyli opisałeś typowy brak kultury i elementarnej higieny wśród biegaczy.Myślę jednak że większość jest jednak kulturalna i dba o siebie piorąc przepocone ciuszki,tym bardziej mając do dyspozycji pralkę.Zawsze jednak jak to w każdym środowisku znajdą się tacy którzy zachowują się nieelegancko i pachną inaczej uprzykrzając życie innym.W każdym razie problem choć marginalny to na pewno istnieje i dobrze się stało że został poruszony w Twoim blogu.
Hung (2013-11-16,18:34): Oczywiście, że większość biegaczy jest ok. Po prostu wszyscy na zawodach czujemy się jak wśród swoich i ten luz powoduje lekkie przegięcia, a o ile sikanie na poboczu jest nieraz nieuniknione i nie wpływa bezpośrednio na innych zawodników o tyle plucie i smarkanie, niby mniej bezwstydne od sikania, wpływa ... i to bezpośrednio.
gregi (2013-11-16,19:10): Wszystkie zagadnienia przerabiałem (plucie rzecz naturalna-kiedyś miałem problem oskrzelowy i teraz produkcja flegmy wykracza czasami poza normę). Ze śmierdzącymi ciuchami nie mogłem się długo uporać-szczególnie,gdy schodziłem z roweru i rano zaraz zaczynałem pracę, a śmierdzące ciuchy musiały się wysuszyć...,nie wszystkim to było na rękę i zrezygnowałem z roweru. Np.w siedzibie Statoilu mają specjalny parking rowerowy,suszarnię ubrań,prysznice itp.-wszystko to kwestia rozwiązania problemu.
egojack (2013-11-18,07:49): Patrząc przez pryzmat już nie tylko kultury, wychowania, ale czystej pragmatyki, czy to nie jest tak, że plujący niepotrzebnie pozbywają się tak potrzebnej w długim biegu wilgoci (wody)? Taka refleksja mnie naszła, gdy wczoraj w Bełchatowie jeden opluwacz mało co mnie nie opluł..:-)
enemigo (2013-11-18,11:07): szkoda, że jeszcze nie było o charkaniu i pierdzeniu...
Hung (2013-11-18,16:04): Egojack, faktycznie szkoda śliny. Gdy kiedyś namówiłem znajomego, który ciągle pluł, to sam mu doradzałem, by szanował płyny.
Hung (2013-11-18,16:15): Enemigo, zawsze myślałem, że charkanie, to bardziej okrutna nazwa plucia. Okazuje się, że to chrapliwe chrząkanie. O pluciu było a charkanie niezbyt przeszkadza w biegu, no chyba, że wybija z rytmu. Pierdzenie jest nieprzyjemne dla wdychających ale szybko się pojawia i szybko znika, więc też zbytnio nie dokucza, chociaż nieraz haust skondensowanego gazu może przyprawić o mdłości i wrażliwy zmyli krok.
Mahor (2013-11-18,16:33): "enemigo"doskonale Tobie to wyłożył a Ty Hung nie skumałeś.Nie czujesz "bluesa" Hung...
Hung (2013-11-18,16:49): Mahor, jestem nieraz jak słońce - zaćmiony. A teraz, to nawet jak księżyc - w pełni w nowiu.
HenrykM (2013-11-19,20:30): Ja pierd.......! Ale temat ?!
HenrykM (2013-11-19,20:31): Ja pierd.......! Ale temat ?!
Hung (2013-11-19,20:57): HenrykM, ten temat nie jest gorszy od Twojego komentarza. Można napisać, że się nie podoba ale wyrażać się: "Ja pierd..."? Mówienie o smarkaniu Cię uraża ale używanie wulgaryzmów jest Ci miłe. Dziwny człowiek z Ciebie.







 Ostatnio zalogowani
rdz86
08:58
runner
08:48
Romin
08:40
TomekSz
08:34
kamis
08:33
Jorgen P..
08:21
Admirał
08:19
Stonechip
08:12
jarecki112
07:51
platat
07:50
Admin
07:48
cinekmal
07:34
mieszek12a
07:20
ula_s
07:08
szydlak70
06:45
Etiopczyk
06:34
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |