Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA   GALERIA   PRZYJAC. [18]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
krunner
Pamiętnik internetowy
Biegiem przez Kampinos

Arek
Urodzony: ----
Miejsce zamieszkania:
15 / 45


2013-11-09

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Dookoła dębu (czytano: 7860 razy)

 

Na moich biegowych treningach nie dzieje się obecnie nic ciekawego. Jedynie dwa razy biegłem coś szybszego w październiku, to coś to dwie serie przebieżek, najszybsza wyszła mi tak spontanicznie po 3:20/km, najwolniejsza po 4:05/km, dobrze, że nie zapomniałem jak szybko przebierać nogami, przyda się na wiosnę jak znalazł. Ponieważ biegowy sezon ogórkowy w pełni, trzeba poszukać tzw. tematów zastępczych.
Hmm... Słyszymy o nowych Garminach 220 i 620, atakuje nas wszystkomający Adidas Smart Run, marketingowcy i produktowcy dwoją się i troją, żeby wycisnąć z nas, biegaczy, sportowców, triathlonistów kolejne strumienie $ i przekonać, że koniecznie potrzebujemy zegarka, na którym można zaistalować software, który zlokalizuje wszystkie psy w okolicy, poda ich rasy i historie pogryzień, rozpozna twarz biegaczki, która biegnie naprzeciwko i poda jej status matrymonialny :), a na końcu przeliczy spalone kalorie podczas treningu i przeliczy je na puszki piwa i poda trasę do najbliższego otwartego sklepu spożywczego... Jak dla mnie to wszystko zaczyna kręcić się w zbyt szybkim tempie, mimo tego, że sam pracuję w branży IT, a może właśnie dlatego..

Tak więc postanowiłem spędzić październik w stylu oldschool i przetestować mojego półtorarocznego oldchoolowego Garmina F305 (premiera w styczniu 2006, obecnie nie produkowany), a wyniki porównać w kilkoma starszymi, oldschoolowymi modelami telefonów, które tak się składa, że mam pod ręką. Testy robiłem w Kampinosie, biegnąc pięć razy tą samą trasą w pięć kolejnych niedziel. Biegłem głównie po kampinoskich szlakach, czasami wybiegając poza główne ścieżki, w leśne przecinki.

Pierwsza niedziela października (6), godzina 10.25, słonecznie, przejrzyście. Dziś sam garmin na lewym ręku, w trybie Smart Recording. Biegnę swoją kampinoską pętlę, zaczynam od wciśnięcia przycisku START, klepnięcie w drzewo (kolejność ważna :)), potem biegnę w stronę Lasek, mijam Nadłuże, potem zakręcam w stronę Dąbrowy, okrążam bagno Łuża i już jestem przy znajomym drzewie, klepię drzewo po pniu i naciskam STOP (kolejność ważna :)). Garmin wyświetla 9.57 km, to przyjmuję za wzorzec z Sevres tej trasy, z uwagi na przejrzystość nieba. Ponieważ będę chciał za dwa lub trzy tygodnie biec w odwrotnym kierunku, rejestruję niektóre odległości przyciskiem LAP, pozwoli mi to skręcić we właściwe ścieżki, tak, żeby dokładnie powtórzyć przebiegniętą trasę. Akurat tę trasę łatwiej jest biec "zgodnie ze wskazówkami zegarka", w przeciwną stronę łatwo o pomyłkę i przeoczenie skrętów w ścieżki. No tak jest :)

Druga niedziela października (13), godzina 10.55, duże zachmurzenie. Biorę ze sobą telefon HTC Wildfire S (premiera w lutym 2011) i odpalam na nim króla badziewnych aplikacji, czyli Endomondo :). Telefon łapie zasięg w miarę szybko, ale garmin sierota sobie wyraźnie nie radzi, po pięciu minutach wyszukiwania satelit kładę go na ziemi i czekam. No! Po kolejnych dwóch minutach załapuje sygnał. Ustawiam na nim tryb gęstszego zapisu danych "Co sekundę". Zaczynam bieg, na ręku zegarek, a telefon trzymam przed sobą, niewygodne dla biegnącego, ale sprzyjające dla odbiornika gps w telefonie. Na piątym kilometrze, po przeskoczeniu około tryliarda czterystu miliardów kampinoskich korzeni, zaczepiam o korzeń o numerze tryliard czterysta miliardów jeden i upadam. Ale szczęśliwie - staram się chronić telefon (WTF! dziwnę..) i wykonuję ładny, techniczny :) semi-profi pad na bok, ręcę trzymają telefon i nie próbują asekurować, jestem tylko cały w piachu. W marcu ubiegłego roku taka asekuracja skończyła się pęknięciem ręki i trzema tygodniami w gipsie, ale tamten korzeń miał/ma wyjątkowo wredny, zaczepny charakter, wredność jego oceniam na 9/10. Otrzepuję się i spokojnie nawiguję do mojego drzewka, kierunek zgodny ze wskazówkami zegarka, koniec trasy - zegarek pokazuje 9.55 km, a telefon także 9.55 km. Brawo htc! Co ciekawe zapis w trybie "Co sekundę" zajął prawie pięć razy więcej pamięci zegarka niż zapis "Smart Recording".

Następna niedziela (20), godzina 13.30, późno wstałem. Ciepły październik, sezon spacerowy, dużo samochodów na parkingu, nie ma miejsca. No dobra, włączam reduktor i wjeżdżam na piaszczystą górkę obok. Suzia mruczy z zadowoleniem :) i dzielnie się na nią wdrapuje. To rzadka okazja, żeby zasmakowała terenu, dla którego ją stworzono. Nudnawe passaty na parkingu i buzujące nadmiarem testosteronu osobowe bi-em-dablju :) podkuliły ogonki i z szacunkiem spoglądają na królową na górce :) Z ukosa zerkam, czy nie ma jakiegoś Land Cruisera albo Mercedesa G w towarzystwie, nie ma, uff, oddycham ;-))
Tym razem test Nokii e51 (premiera we wrześniu 2007), to jest najlepszy telefon świata, moim skromnym zdaniem. Nokia nie ma gps-a, więc łączę ją bluetoothem z zewnętrznym modułem Pentagram Pathfinder P3101. Biegnę w drugą stronę, przeciwnie do ruchu wskazówek zegarka. Jest trudniej, ale znając odległości wiem, w których miejscach skręcać w las. Na dziewiątym kilometrze znowu potykam się o korzeń, ale tym razem utrzymuję równowagę. O! Znajome drzewo - garmin wyświetla 9.52 km, nokia to samo - 9.52 km. Brawo nokia i pentagram!

Ostatnia niedziela października (27)(ups, zmiana czasu), godzina 10.15, to ta ciepła niedziela, którą pewnie każdy pamięta, 19 stopni, złota polska jesień w pełnej krasie. Tym razem zabieram Samsunga Galaxy Ace (premiera w I kwartale 2011). Znowu duże zachmurzenie, ale nie przewiduje problemów. A jednak. Warstwa chmur jest zapewne dużo grubsza niż dwa tygodnie temu. Garmin łapie sygnał, ale samsung nie daje rady, kładę go na ziemi, w końcu załapuje. Zaczynam biec, pierwszy korzeń zaliczam na pierwszym kilometrze, nie jest dobrze :). Po około kilometrze garmin traci łączność z satelitami, to się naprawdę bardzo rzadko zdarza. Zatrzymuję się, znowu się łączy, zaczyna uzupełniać brakującą trasę, dodaje prawie kilometr do dystansu, za dużo, ale aż do samego końca nie ma żadnych problemów i zlicza dobrze. Na dziewiątym kilometrze znowu znajomy korzeń, aaa!, to chyba ten sam co tydzień temu, ale daję radę i nie upadam. I znowu znajome drzewo, ale zarówno zegarek jak i telefon zawyżyły dystans: 10.60 km i 10.26 km odpowiednio.

Pierwsza niedziela listopada (3), bawię się dalej, postanawiam dać jeszcze jedną szansę samsungowi :). To jest DZIEŃ PRÓBY. Jest 3 listopada, dwa dni temu było Święto Zmarłych, a ja, ignorując ten fakt, odpalam samochód i jadę do Kampinosu. Normalnie mam tam około 8 kilometrów i dojazd zajmuje mi 15 minut, 30 minut w obie strony. Te okolice to też okolice Cmentarza Północnego, jednego z większych cmentarzy w Polsce. Wpadam kolejno w pułapki zamkniętych ulic, a potem w pułapki korków. Istne pandemonium. Zamiast 16, wykręcam 47 kilometrów (sic!), a pół godziny wydłuża się do około 3h. To temat na oddzielny wpis na blogu, ale chyba nie na tym forum, może na forum użytkowników czterech kółek, albo forum cmentarnym. Ok, nieważne, bolesna nauczka na przyszłość, muszę sobie wpisać przypomnienie w googla "nie jechać samochodem na żaden trening obok cmentarza w dniach 1-3 listopada, w ogóle nie jechać nigdzie samochodem" :)
Jest duże zachmurzenie, zaczyna padać deszcz, jest trochę błota i powoli zapada zmrok. Pusto, czyli taki Kampinos, jaki znam najlepiej i jaki najbardziej lubię. Odpalam garmina i samsunga i zaczynam bieg. Spotykam pierwszego spacerowicza, jakiś dziwny facet z wyglądu przypominający skrzyżowanie kłusownika z północnoamerykańskim traperem zwierząt futerkowych z powieści Karola Maya, potem pusto, pusto, pusto. Na siódmym kilometrze jakiś rowerzysta, wpatrzony w ekranik samsunga prawie bym na niego wleciał, ale spoko - mijanka się udała, głównie zasługa rowerzysty. Zaczyna być naprawdę ciemno, na dziesiątym kilometrze widzę jakąś samotną postać majaczącą na ścieżce, o kurcze... No dobra, biegnę dalej. Jakaś staruszka, co ona tu robi o tej porze ? "Czy dobrze idę w stonę Lasek ?" zagaja staruszka, która idzie w kierunku przeciwnym do Lasek. Zatrzymuję się i wyjaśniam, że idzie w kierunku przeciwnym do Lasek i powinna zrobić w tył zwrot :). Staruszka jest podejrzliwa "Czy na pewno ?". Mówię, że na pewno. Żąda, żeby jeszcze raz jej wyjaśnił jak dojść do Lasek :). Powtarzam jej jeszcze raz jak dojść do Lasek, a ona to powtarza, akcja w stylu uzgadnianie kodów między radiotelegrafistą a kapitanem Klossem :) Daje się przekonać i robi w tył zwrot. No, popsuła mi tempo ostatniego kilometra. Co robią takie staruszki o tej porze w Kampinosie ? Ale ja biegnę dalej. Co ciekawe, zapadająca ciemność i deszcze powodują, że biegnę bardzo ostrożnie i nie nadziewam się na żaden korzeń. No i znowu moje drzewo, garmin pokazuje 9.52 km, ale samsung ponownie zawyża do 9.81 km.
Aaaa.. drzewo to najpospolitszy i najczęściej spotykany w Kampinosie dąb.

Jeżeli chodzi o zegarki z gps, to wybieram Garmina F305, bo innych nie mam, a jeżeli o telefony to HTC Wildfire S. Dlaczego nie Nokia - bo kiedyś bateria w tym module gps padnie na amen i gdzie ja taki dokupię ? :)

PS. W linku mierzona trasa, jeżeli ktoś ma ochotę, to mogę wysłać excela z pełnym zestawienie z mojego testu, proszę o wiadomość. Sorry, że takie długie wyszło.

Zdjęcie znalezione na portalu www.panoramio.com, dodane przez Proxima1977.

Ahoj!


Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu


mamusiajakubaijasia (2013-11-10,09:14): Świetny wpis; ogromnie mi się podoba :)
krunner (2013-11-10,10:09): Dzięki, też uważam, że fajnie wyszło ;-)
Hung (2013-11-10,16:24): Myślałem parę razy o kupnie jednego z tych namierzaczy. Ale te korzenie? Eee, co bym nie nabył, to się potknę.
krunner (2013-11-10,18:12): To prawda, na korzenie nie ma rady :) Jedynie dobre, twarde czuby w butach pomagają, żadnych tenisówek :)
paulo (2013-11-11,13:03): Porobiłeś genialne testy i super to opisałeś. Z tą ekspansją Garmina, Adidasa i innych gadżetów też świetnie Ci wyszło :)
krunner (2013-11-11,16:34): Dzięki Pawle za miłe słowa, też jestem zadowolony z tego wpisu, a to się rzadko zdarza, dobrze wyszło :)
Mahor (2013-11-11,21:35): Na pewno załapiesz się na super kontrakt do super agencji reklamowej.
krunner (2013-11-12,09:55): :) Wyszło trochę reklamowo, a miał być zwyczajny test. A ze światem reklamy nie mam nic wspólnego... pozdrawiam
Mahor (2013-11-12,17:23): Troszkę żartowałem.Cały wpis bardzo miło wciągający i przypadkiem zamieszczona reklama mogła by nie jednego agresywnego reklamo twórcę nauczyć zawodu.Twój wpis to mistrzostwo zarówno dla nas biegaczy jak i przypadkiem wzór do naśladowania za mistrzowski mix reklamowy
krunner (2013-11-12,23:13): Eh, mistrzostwo dla biegacza amatora to pewnie tak <32min/10km, a do tego to mam lata świetlne :) Ale dzięki za miłe słowa :)







 Ostatnio zalogowani
Stonechip
06:06
drago
05:59
romangla
05:39
biegacz54
05:14
42.195
04:23
Admin
03:00
krunner
01:53
andreas07
00:22
a.luc
23:46
stanlej
23:44
rolkarz
22:40
LukaszL79
22:26
kubawsw
22:20
BOP55
22:02
szakaluch
21:41
przemcio33
21:28
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |