Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA   GALERIA   PRZYJAC. [31]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
jann
Pamiętnik internetowy


Jan Nartowski
Urodzony: 1959-03-24
Miejsce zamieszkania: Warszawa
58 / 169


2013-09-06

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Festiwal Biegowy Forum Ekonomicznego w Krynicy Zdroju (czytano: 2222 razy)

 

Jak pisałem w jednej z moich poprzednich relacji Festiwal miał być wspaniały i niepowtarzalny, wiedziałem czego się spodziewać mając doświadczenia z poprzednich pobytów w Krynicy. Jednak to co zobaczyliśmy i przeżyliśmy przeszło nasze najśmielsze wyobrażenia. Ponad 7 tys. zapisanych zawodników , rozbudowane miasteczko festiwalowe na deptaku, panele dyskusyjne, niesamowita ilość konkurencji biegowych, których naliczyłem 31, poczynając od najkrótszych dystansów dla dzieci, poprzez nordic walking i biegi długodystansowe 10 i 42 km ze sztafetą maratońską, aż do górskich biegów ultra 36/66/100km. Do tego Mistrzostwa Świata w Biegach Górskich, niestety tylko dla reprezentacji krajowych chociaż na pewno znalazło by się masę śmiałków wśród amatorów.
Ponieważ Festiwal trwa 3 dni jest możliwość startów na różnych dystansach, można nawet wybrać 2-3 biegi dziennie a nawet biegać w nocy i przed świtem. Jednym słowem każdy może znaleźć coś odpowiedniego dla siebie.
My przyjechaliśmy do Krynicy we czwórkę: Janusz jako kapitan do tego Darek, Heniek i ja z naszym nowym projektem „Apteka Mikstura”, który miał oficjalnie zadebiutować na Festiwalu. Niestety korki w Warszawie i w Krakowie spowodowały, że dojechaliśmy dość późno i piątek był już właściwie stracony. Pokręciliśmy się trochę po deptaku wyłuskując z tłumu znajomych i zawierając nowe znajomości a poźniej poszliśmy zobaczyć końcówkę meczu reprezentacji z Czarnogórą , co okazało się oczywistą stratą czasu.
W sobotę mamy zaplanowany bieg na 10 km. Jest bezchmurnie i bardzo ciepło. Startuje prawie 2 tys. zawodników w tym wiele znanych osób. O 12:00 następuje start, jest duży tłok a ponieważ zaczynam ze środka stawki pierwszy kilometr jest właściwie stracony z tempem ponad 5 min/km. Później robi się już luźniej i można przyspieszyć. Pomimo, że biegniemy w dół do Muszyny, nie jest lekko. Z nieba leje się żar a najezdni jest mało cienia. Kibice dopingują nas na trasie, zwłaszcza w Muszynie. Od początku biegu czuję, że to nie będzie dla mnie rekordowy bieg , temperatura podwyższa mi znacznie tętno do 162 bps i czuję, że nie powinienem więcej przyspieszać.
Ostatecznie finiszuję wśród wiwatującej publiczności na rynku w Muszynie ze znośnym czasem 44:26:37 , chociaż mam najlepszy czas w drużynie, życiówka będzie musiała poczekać na lepszą okazję. Autobusem wracamy do Krynicy i już myślami jesteśmy przy jutrzejszym maratonie.
Resztę dnia spędzamy wśród biegaczy, dopingując finiszujących na deptaku ultramaratończyków , którzy są w trasie od 4 rano, cieszymy się gdy przybiega ktoś znajomy. W międzyczasie cały czas rozgrywane są jakieś konkurencje biegowe na różnych dystansach . Naprawdę można się tu wybiegać aż do pełni szczęścia. A wieczorem losowanie Fiata Pandy i koncert rewelacyjnej Budki Suflera, nie wiem czy to sentyment do rytmów młodości czy Oni rzeczywiście są tacy dobrzy, grunt że publiczność dobrze się bawiła do późnej nocy.
W niedzielę wczesna pobudka i lekkie śniadanie, to już nie są żarty. Znamy doskonale trasę Koral Maratonu , przepociliśmy tu kilka koszulek, a podbiegi na Jastrzębik i Romę mogą zniechęcić nawet naprawdę twardych biegaczy.
Start następuje o 8:30, to znacznie lepiej niż wczoraj, nadal jest bezchmurne niebo, jednak czuć powiewy chłodnego wiatru. Na wszelki wypadek smaruję się przed startem kremem przeciwsłonecznym. Pierwsze 10 km biegniemy w dół wczorajszą trasą Życiowej Dziesiątki Taurona, muszę się pilnować, żeby mimowolnie nie przyspieszać za bardzo w dół, to przecież dopiero początek maratonu. Bufety i napoje rozstawione są regularnie co 2,5km, do picia jest woda i izotonik, do jedzenia banany,można się schłodzić gąbką. Wolontariusze chętnie pomagają zawodnikom złapać kubek z wodą Przebiegamy na 10 km przez rynek w Muszynie i wzdłuż potoku kierujemy się na Złockie . Trasa zaczyna się lekko wspinać pod górę a później jest raz bardziej raz mniej stroma aż dobiegamy do zakrętu w lewo i przed nami ukazuje się ostry podbieg na Jastrzębik, to już 16 km. Przechodzę do marszu jak większość zawodników w mojej grupie, szkoda siły na ten podbieg, tym bardziej, że ci co biegną są nie wiele szybsi od idących. Na szczycie wita nas bufet z wodą i bananami a przed nami szalony 7 kilometrowy zbieg do Muszyny. Po drodze tradycyjnie dopingują nas odświętnie ubrani ludzie idący lub wracający z koscioła, to naprawdę miły akcent. Na 23 km mijamy znów rynek w Muszynie i wracamy szosą w stronę Krynicy. Zaczyna się robić ciężko, czuję już trudy pierwszego podbiegu, tym bardziej, że cały czas jest delikatnie pod górę. Na 27 km dobiegamy do Powroźnika i skręcamy w prawo na Tylicz i Romę. Już nie jest tak przyjemnie trzeba się nieźle zbierać. Podbiegi coraz cięższe i do tego przeplatane delikatnymi zbiegami, których nie lubię.
Na 32 km odzywa się żołądek, to znak, że jestem już zmęczony. Muszę nawet stanąć na chwilę, chyba nie wyglądam za tęgo bo parę osób pyta się czy wszystko ze mną jest w porządku. Oczywiście, że nie jest w porządku, nie przybiegłem tu, żeby się krzywić i sterczeć na drodze jak kołek. Sytuacja powtarza się na 36 km, na szczęście kryzys ustępuje i jest już O.K. Od 37 km zaczyna się ostry podbieg a raczej forsowne podejście; kibice dopingują: „ jeszcze kilometr, jeszcze 500m, jeszcze 150m” to chyba trochę pomaga , W końcu to koszmarne podejście kończy się na 39 km napisem KRYNICA. Przed nami już tylko ostry zbieg i pętelka wzdłuż deptaka. Chociaż ciężko mi przestawić się na zbieg po tym podejściu, zmuszam się do biegu i po chwili już zbiegam dość szybko, w każdym razie nogi puszczam swobodnie bez hamowania, mijam kilku zawodników, którym najwyraźniej zbieg nie pasuje. Po 1,5 km skręcam w lewo i bulwarem Dietla już po płaskim dobiegam do deptaka, jeszcze tylko przydługi i forsowny finisz na ostatniej prostej. Nikt mnie nie wyprzedza, mogę rozkoszować się chwilą sam na sam z kibicami. Spiker anonsuje moje przybycie do celu więc robię wymarzony samolot. Meta i już po wszystkim. Jest medal i woda. Czas 4:26:11 , lepszy o 12 minut od zeszłorocznego i o to chodziło. Rekordy muszą poczekać do przyszłego roku.
Ponieważ moja drużyna już przybiegła, więc nie czekam na nikogo, od razu idę na kwaterę. Znów forsowne podejście ul. Kościuszki ale już jakoś inaczej.
Od 17 na deptaku dekoracje zwycięzców, dla mnie przypada skromny ułamek chwały za III mce w lidze festiwalu biegowego w klasyfikacji na najlepszego górala, jestem nieco zaskoczony, gdyż nie śledziłem klasyfikacji ale okazuje się że dość dużo startowałem co przyniosło nieco punktów.
A o 17:30 losowanie Fiata 500 według programu miało być o godz. 18:00, części osób jeszcze nie ma. Fita udaje się wylosować dopiero za 4 czy 5 razem.
I to już koniec Festiwalu Biegowego 2013 . Jeszcze tylko ostatnie pożegnania, i plany na najbliższe tygodnie. Sądzę, że większość osób przyjedzie tu za rok dla tej niepowtarzalnej atmosfery jaką stworzyli organizatorzy, zawodnicy i oczywiście mieszkańcy Krynicy. Dziękujemy i do zobaczenia.
A nasz nowy projekt wymaga jeszcze nieco pracy organizacyjnej.

Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu


jacdzi (2013-09-10,21:01): Prawdziwie festiwalowo, nie tylko Koral Maraton. GRATULUJE!
Andrea (2013-09-11,01:38): Nie napisałeś Janek, czy Tobie udało się wylosować samochód? Penie to jeszcze dopiszesz! Gratuluje Ci tych dwu biegów. jestem pod wrażeniem. Sam doświadczyłem co to znaczy biec 10 km a następnego dnia maraton. Powtórka tego już niebawem bo w najbliższą sobotę [10] i niedzielę [42.195]!!!
Marysieńka (2013-09-11,11:32): Gratuluję udanych startów....miło było zamienić, dosłownie kilka słów :))
Patriszja11 (2013-09-12,19:25): Gratuluję Janie. W zeszłym roku w Krynicy dokładnie tak samo jak Ty biegłam dyszkę a później kibicowałam biegnącym setkę:) Z tymi życiówkami na dychę w Krynicy wbrew pozorom wcale nie jest tak łatwo. Na trasie jest prawie płasko i naprawdę trzeba się solidnie napracować na każdą urwaną sekundę. Koral maratonu nie biegłam ale słyszałam że ze względu na wznoszący profil trasy do najłatwiejszych nie należy tym bardziej gratuluję i kieruję słowa uznania w Twoją stronę za udział w obu biegach i wyniki.







 Ostatnio zalogowani
damiano88
23:10
Slash
23:09
kos 88
22:52
kubawsw
21:59
lordedward
21:52
Ziuju
21:51
pawlo
21:43
Stonechip
21:42
prgutek
21:06
entony52
20:53
Pathfinder
20:28
chris_cros
20:27
eldorox
20:23
Zedwa
20:18
Admin
20:07
Kamus
20:04
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |