Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [1]  PRZYJAC. [17]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
Shodan
Pamiętnik internetowy
Moja droga do Maratonu

Eryk
Urodzony: 1972-11-27
Miejsce zamieszkania: Warszawa
35 / 82


2013-05-27

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Inspirujący redaktor (czytano: 3430 razy)

PATRZ TAKŻE LINK: www.mars-one.com

 

Biegam, biegam, biegam… ale czuję, że czegoś mi brakuje… Treningi spowszedniały, zawody nie dostarczają już takiej adrenaliny jak kiedyś, a maratony przestały ekscytować. Potrzebuję jakiegoś wyzwania, jakieś przygody. Muszę postawić kropkę na moim biegowym „i”.

Któregoś dnia w sukurs z inspiracją przyszedł biegający redaktor Maciej Kurzajewski. Oto co powiedział: „Z każdym przebiegniętym kilometrem apetyt rósł. Szukałem nowych wyzwań. I tak narodził się pomysł zdobycia "Korony Maratonów Ziemi". Dla maratończyka to szczyt marzeń. Marzenia się spełniają, jeżeli tylko bardzo się chce, aby się spełniły. Chcę pokazać tym projektem, że trzeba mieć marzenia - i małe, i duże - i bardzo chcieć je realizować. Otwarta Europa, otwierający się świat - wszystko to sprawia, że realizacja takiego marzenia, jak przebiegnięcie siedmiu maratonów na siedmiu kontynentach, jest o niebo łatwiejsza niż przed dekadą czy dwoma. Dlatego wierzę, że dzięki projektowi "Korony Maratonów PKO Banku Polskiego" uda nam się wspólnie zachęcić do biegania kolejne tysiące Polaków”.

Maćku – zachęciłeś mnie. To jest to! Tego właśnie mi potrzeba. Postanowiłem – pójdę śladami (biegowymi) redaktora Kurzajewskiego i choćby nie wiem co – też zdobędę Koronę Maratonów Ziemi. Maćku – prowadź!

Ależ jestem podekscytowany – siedem maratonów na siedmiu kontynentach. Już wyobrażam sobie jak biegnę w tych wszystkich wspaniałych miejscach, ramię w ramię z Maćkiem. Tak! „marzenia się spełniają, jeżeli tylko bardzo się chce” – a ja chcę jak nikt inny na świecie.

Przygotowania zacząłem od zaplanowania wyjazdów. Chcę zaliczyć te same maratony, które zaplanował Maciek: Londyn, RPA, Rio de Janeiro, Sapporo, Sydney, New York i na koniec Antarktyda. W każdym miejscu pobędę około tygodnia – tak, żeby był czas na krótką aklimatyzację, odpoczynek po maratonie i jeszcze ze dwa dni na zwiedzanie. Nie po to wyruszam w podróż mojego życia, żeby od razu po maratonie biec na lotnisko i wracać do kraju. Bilety lotnicze, hotele, wpisowe, transport lokalny, drobne wydatki – sumuję wszystkie koszty i… i wygląda na to, że cały świat uda się zwiedzić za 10 000 zł… Nawet nie dużo. Chwileczkę… wyostrzam wzrok, jeszcze raz liczę zera: to nie 10 ale 100 tysięcy zł. Fiu, fiu…

Każda wyprawa to 8-11 tys zł, a Antarktyda to 40 tys zł. Nie wszędzie też można zarejestrować się ot tak sobie. Albo trzeba mieć wynik w okolicach 3 godzin, albo liczyć na szczęście w losowaniu, albo skorzystać z puli miejsc dostępnych poprzez organizacje dobroczynne (co wiąże się z dodatkowymi i to sporymi kosztami). Nie biegam maratonów w 3h; na los nie chcę się zadawać – bo tak jak Maciek, wszystkie kontynenty chcę zaliczyć w ciągu jednego roku – więc pozostaje wyższe wpisowe.

Liczę swoje oszczędności – mam 20 tys. Skąd wziąć resztę? Wiem! – sprzedam samochód. Szwagier od dawna chce go ode mnie odkupić, a ja i tak w ramach treningów powinienem więcej biegać, a nie wozić tyłek w blaszanej gablocie. To będzie kolejne 20 tys. Hmm.. wciąż mało… Jest jeszcze fundusz na studia starszego syna: 10 tys. Syn to mądry chłopak - na pewno zrozumie, że są rzeczy ważne i ważniejsze. Przecież Maciek powiedział „trzeba mieć marzenia… i bardzo chcieć je realizować”. Dobra, mam połowę i bladego pojęcia skąd wziąć drugą … Siedzę zadumany, wpatruję się w plakat z redaktorem Kurzajewskim, który wisi nad moim biurkiem (plakat wisi, nie redaktor) i nagle olśnienie! Skoro Maciek ma sponsora – to przecież i ja mogę mieć. Ależ gapcio ze mnie – to takie proste – wystarczy iść i poprosić.

Spośród dwudziestu odwiedzonych firm z piętnastu zostałem wykopany przez ochronę, w czterech kolejnych dyrektorzy od marketingu popukali się w czoło – ale w dwudziestej dopuścili mnie do samego prezesa (jak się okazało też biega – dlatego był zainteresowany). Prezes spokojnie wysłuchał mojej historii po czym zapytał o to, co jego firma będzie miała z tego, że zasponsoruje moje bieganie na siedmiu kontynentach. No jak to co? Przecież pobiegnę w koszulce z Waszym logotypem, opiszę to wszystko w blogu, może też jakiś portal biegowy pokaże fotki z wypraw. To wszystko było za mało. „Ja będę trenował dzień i noc – i te wszystkie maratony przebiegnę szybciej od redaktora Kurzajewskiego” – dodałem rozpaczliwie. „Ale wyczyny Kurzajewskiego pokazuje TVP. Jeżeli swoim projektem zainteresuje pan media – to rozważymy sponsoring” - zakończył prezes.

W TVP nie chcieli rozmawiać, w Polsacie mają biegającą Paulinę i to im wystarcza. Promyk nadziej pojawił się w TVN. Dostałem zaproszenie na audiencję u szefa redakcji sportowej.
- Ale kim pan w ogóle jest? – usłyszałem zamiast kurtuazyjnego „dzień dobry”
- No… jestem zwykłym szarym biegaczem, który chciałby dokonać wielkiej rzeczy.
- Ale z czego pan jest znany? Jest pan aktorem? piosenkarzem? Jakimś celebrytą może?
- No nie… jestem zwykłym pracownikem biurowym…
- No to pies z kulawą nogą się nie zainteresuje pana wyczynami…
- Ale ja pobiegnę szybciej niż redaktor Kurzajewski – ratowałem się
- Proszę pana, nie istotne jak pan pobiegnie. Może pan nawet w ogóle nie biec. To jest telewizja – my możemy wszystko załatwić – tylko pan musi być kimś, kogo ludzie będą oglądać. O np. gdyby takie siostry Grycanki chciały wziąć udział w maratonie – to by było coś.

Brakujące fundusze wyłożył Provident. Jednak nie w ramach sponsoringu, a wysoko oprocentowanej pożyczki. Dam radę. Pójdę do pracy na drugi etat i jakoś ją spłacę.

Dodatkową robotę znalazłem w całodobowym Tesco. Po 8 godzinach spędzonych w biurze, zmieniam pantofle na buty biegowe i zasuwam na drugą zmianę do sklepu (samochodem jeździ już szwagier). Po kolejnych ośmiu godzinach na kasie wracam biegiem do domu i zostaje mi 4 godziny na sen bo na 8 rano biegnę do biura. Młodsza córka przestała mnie poznawać. Na mój widok płacze i ucieka. Przez ostatnie dwa miesiące schudłem 20 kg i żeby nie tracić czasu na golenie – zapuściłem brodę. Jestem wykończony – nie dość, że nie poprawiłem szybkości to wręcz coraz bardziej powłóczę nogami i co gorsza – zacząłem spóźniać się do roboty.

Kolejny punkt mojego planu brzmi „załatwić urlop w pracy”. 7 wypraw; na każdą potrzebuję 5 dni – to łącznie daje 35 dni urlopu. Szef najpierw pomyślał, że to żart, ale kiedy uświadomiłem go, że mówię jak najbardziej poważnie – postawił ultimatum – albo biorę 2 tygodnie w lipcu i 2 tygodnie w lutym na ferie – albo szukam sobie innej roboty. No więc szukam sobie innej roboty (ale nadal na nocki pracuję w Tesco). Niestety w pogodni za marzeniami straciłem płynność finansową. Provident po raz kolejny odrzucił propozycję sponsorowania mojego projektu; mało tego – dowidziałem się, że jeżeli nie spłacę zaległych rat – windykator terenowy połamie mi nogi. Trafili w mój słaby punkt. Na Allegro sprzedałem wszystko, co tylko mogłem. Na wywiadówce u syna poprosiłem wychowawczynię, żeby nie dawała mu promocji do kolejnej klasy – niech sobie utrwali materiał, a ja zaoszczędzę na nowych podręcznikach. Parę groszy zebrałem też po rodzinie i znajomych.

Najgorsze jednak dopiero przede mną – rozmowa z żoną. No takiej awantury to w życiu nie miałem. A Maciek mówił, „że realizacja takiego marzenia, jak przebiegnięcie siedmiu maratonów na siedmiu kontynentach, jest o niebo łatwiejsza niż przed dekadą czy dwoma”. Strach pomyśleć, co by było, gdybym tę rozmowę odbył 10 lat temu. Tymczasem skończyło się tylko na groźbie rozwodu. Czy ta kobieta nie rozumie, co to znaczy realizacja marzeń? Czy nie rozumie, o czym mówił Kurzajewski w swoim programie? Przecież mówił wprost: „Dlatego wierzę, że dzięki projektowi "Korony Maratonów PKO Banku Polskiego" uda nam się wspólnie zachęcić do biegania kolejne tysiące Polaków”. Dlaczego ona zamiast wyjść do parku trochę pobiegać – ma do mnie pretensje, że samochód sprzedałem, że syn na studia nie pójdzie, że ona ani dzieci przez najbliższe dziesięć lat nie pojadą na wakacje – nawet nad Zegrze. No rzesz! Przecież spełniam swoje marzenia!

Nadszedł wreszcie czas na podbój świata. Europa, Afryka, Azja, Australia, Ameryka jedna, Ameryka druga… Co to były za miejsca, co to były za maratony… Niestety po każdym powrocie atmosfera w domu była coraz bardziej napięta, aż w końcu po powrocie z Nowego Jorku zastałem zmienione zamki w drzwiach, a przed blokiem zaczepił mnie adwokat żony i wręczył pozew rozwodowy. Zostałem tak jakby z niczym.

Na Antarktydę poleciałem w tym co mi zostało – w krótkich spodenkach i t-shircie i tak też pobiegłem ten maraton. Temperatura -40 st C dawała w kość, ale myśl, że to już ostatnia perełka do Korony – rozgrzewała mnie. Żeby produkować jak najwięcej ciepła pędziłem non stop, bez zatrzymywania się. W pewnym momencie ujrzałem przed sobą okutanego zawodnika w asyście kilku skuterów śnieżnych. Dwa skutery przecierały trasę, dwa kolejne wyposażone były w dmuchawy ciepłego powietrza, a na piątym jechały hostessy z gorącą herbatą. Gdy wyprzedzałem to towarzystwo – nie mogłem oczom uwierzyć – pomiędzy skuterami biegł redaktor Kurzajewski. Bałem się zwolnić, żeby nie zamarznąć, krzyknąłem tylko: „Dasz radę Maciek!” i pognałem dalej.

Po powrocie do domu okazało się, że żona związała się już z innym facetem – o zgrozo! na imię ma Maciek. Syn nie chce ze mną rozmawiać, a córka nadal mnie nie poznaje. Nie mam pracy, nie mam mieszkania, nie mam pieniędzy i do tego prześladuje mnie Provident. Marzenie spełnione!

Aby uciec przed Providentem – zgłosiłem się do misji Mars One. Co prawda najpierw stwierdzili, że jest już komplet i nie mają dodatkowych kombinezonów – ale jak się dowiedzieli, że przebiegłem prawie na golasa maraton na Antarktydzie – to stwierdzili, że i na Marsie sobie poradzę bez kombinezonu.

PS. „Schodzę” już z red. Kurzaja. Niech mu się powiedzie misja :)


Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu


Admin (2013-05-27,07:54): Mars One, a wcześniej Mars Direct - moje marzenie od dziecka :-))
Krzysiek_biega (2013-05-27,08:08): Marzenia są po to żeby je spełniać, ale nie za wszelką cenę jak tutaj w podanym przykładzie. Żona coś szybko sobie z kimś ułożyła życie, być może już wcześniej miała tak zaplanowane a Ty przyśpieszyłeś pewien proces. Nie możemy się porównywać z takim Kurzajewskim on zapewne naciągnął na finansowanie swojego przedsięwzięcia media i sponsorów, a Ty zostałeś z długami. Nie mniej rozumiem Ciebie i czasami trzeba się mocno zastanowić nim podejmiemy decyzję która do góry nogami na zawsze odwróci nasze życie
Admin (2013-05-27,08:22): Krzyś, ale to jest fikcja literacka :-)
Krzysiek_biega (2013-05-27,08:30): Michał, chcesz powiedzieć że dałem się nabrać?:) Nie mniej ktoś ma dobre pióro do pisania:)
tatamak (2013-05-27,08:38): Prześladuje Cię Provident? W okolicach Poznania działa podobna firma Bocian :-). Dosyć, że kasę pożyczą, to jeszcze latać nauczą :-). Skoro żona związała się z Maćkiem...mniemamy, że K. to Ty powinieneś związać się z Pauliną S.K.
Katan (2013-05-27,08:50): świetny tekst - brawo !
Borrro (2013-05-27,08:55): Dobre pióro. Ubawiłem się do łez :D
witas (2013-05-27,09:04): Jak ja lubię stwierdzenia w stylu: "Korona maratonów to dla maratończyka szczyt marzeń". Czuję się maratończykiem, ale moje szczyty marzeń biegowych leżą bardzo daleko od jakichkolwiek koron.
Michału (2013-05-27,09:05): Hahaha ale i tak drugi komentarz przebija wszystko :)
FiKa (2013-05-27,09:05): Gdybym Cię nie znał - o fikcji tej relacji zorientowałbym się pewnie dopiero przy misji na marsa bez kombinezonu :) Myślę, że pisanie może Ci pomóc zebrać brakujące fundusze ;) Brawo! i jeszcze raz gratuluję życiówki na dyszkę.
Pawel1973 (2013-05-27,09:07): Przypomniała mi się wyprawa Martyny Wojciechowskiej na Mt. Everest- w jej przypadku środowisko także zareagowało w podobnym tonie. Każdy by wszedł, każdy by pobiegł, każdy by zaśpiewał albo lepiej popilotował samolot czy władał swoim miastem- gdyby tylko....
Michał1980 (2013-05-27,09:15): REWELACYJNY wpis, rechotu pępka dostałem :)
snipster (2013-05-27,10:03): kurcze felek, zainspirowałeś mnie... skoro ty lecisz na Marsie, to ja może... nikt nie biegł jeszcze na księżycu! może KIM z Korei mnie wyśle albo CCCP ;)
aniabazylia (2013-05-27,10:08): Genialny wpis!Gratuluję!.Super_dawka dobrego humoru na zimny,poniedziałkowy poranek. Ja też chcę w kosmos!;-)
Roberto Celinho (2013-05-27,12:18): Bardzo zabawny i ładnie napisany tekst, też się ubawiłem :-) Nie ze wszystkim się jednak zgadzam. Wydaje mi się, że takie inicjatywy mogą zainspirować ludzi do biegania i turystyki maratońskiej. Projekt 7 kontynentów można sobie rozłożyć np. na 10 lat i ukończyć te 7 maratonów bez konieczności zadłużania się w Providencie ;-)
Pawel1973 (2013-05-27,12:45): No właśnie. Może teraz zazdrościmy czy podśmiewamy się z Macieja ale za 20- 30 lat biorąc odprawę z pracy i myśląc na co wydamy kasę zaoszczędzoną w OFE, przypomnimy sobie o tej inicjatywie i zrealizujemy marzenia zamiast kupować np działkę.
Conrados (2013-05-27,19:25): Brawo dla autora świetny wpis. Rewelacyjnie się to czyta. Brawo za pomysł i za wpuszczenie w maliny tak starego wyjadacza jak krzysiek_biega ;) Słowa uznania.
Krzysiek_biega (2013-05-27,22:14): Już więcej się nie wypowiadam z samego rana:)
Marysieńka (2013-05-28,08:17): Dzięki za poprawę humoru..super się czytało :))
tatamak (2013-05-28,14:47): Kasa z OFE wystarczy co najwyżej na wpisowe na 5 km :-(, ale w połączeniu z kasą z ZUS to już Panie drogi jakaś dyszka będzie. Pzdr...
FiKa (2013-05-28,22:35): tatamak - optymista ;)
Radeusz BR (2013-05-29,23:36): Super tekst! Brawa dla autora, który pięknie ujął to co łączy w bieganiu i to co niektórych różni i "delikatnie" dzieli. Z życia wzięte i na wesoło pokazana siła mediów i swoista sprzedaż biegania jako artykułu handlowego...Na szczęście nie wszystko jest na sprzedaż! Cieszmy się zatem prawdziwym bieganiem, dobrym samopoczuciem i marzeniami - nawet tymi malutkimiiii ;) Zresztą...nadzieja umiera ostania :) pozdrawiam







 Ostatnio zalogowani
tytus :)
15:05
FEMINA
15:00
andre 84
14:39
arco75
14:27
biegacz54
13:58
AleCzas
13:34
akaen
13:20
kostekmar
13:19
tomsudako
12:59
stanlej
12:50
Hoffi
12:38
raczek1972
12:21
fit_ania
12:04
conditor
11:50
Kapitan
11:35
bolitar
11:29
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |